Słowiańskie strachy posiadają w sobie coś swojskiego, coś co znamy z opowieści babć i tak naprawdę zdążyliśmy oswoić się tym. Wszelkie polskie diabły: czarty, czorty czy boruty są nasze i znamy różne dziwne opowieści o nich, przekazy o paktach ze Złym i próbie oszukania go. Do tego nurtu wpisuje się debiutancka powieść Anny Musiałowiecz Diabeł zza okna.
Ośmioletnia Asia, jak co roku przyjeżdża do dziadków na wieś i spędza u nich letnie miesiące. To miejsce, które całkowicie różni się od miejskich domów. Wciąż ma słynną sławojkę, a jedyną oznaką cywilizacji jest u starszych państwa telewizor. Czas upływa dziewczynce leniwie, pomaga dziadkowi w gospodarstwie albo bawi się ze starszą koleżanką, Justyną. W tej sielance jednak jest coś, co napawa ją lękiem. To widziana za oknem postać diabła. Gdy w tragicznym wypadku ginie jedno z tutejszych dzieci, cała wioska huczy od plotek, a Asi zaczyna grozić poważne niebezpieczeństwo.
Od razu możemy na początku stwierdzić, Diabeł zza okna nie straszy, ale ma w sobie coś tajemniczego, coś co od początku zawiera w sobie niepokój. Otula nutą niepewności, którą to horrowcy lubią. Nie wiadomo czy relacja dziecka jest wiarygodna, a może to wymysł dziecięcego umysłu, który nasłuchał się ludowej legendy o diable nawiedzającym wieś, po to żeby wziąć co swoje. Anna Musiałowicz wykorzystuje ludowe wyobrażenie czarta, jako owłosienej istoty z kopytami, brakuje mu tylko ogona i rogów. Siada na studni, na dachu, wszędzie tam, gdzie chce być zauważonym. Wbrew pozorom wcale nie jest on nie groźnym straszakiem, ale żarłoczną bestią żądną dziecięcej krwi. Autorka więc w sprytny sposób posługując się słowiańskimi legendami o diable, włącza motyw wampiryczny. To istota domagająca się od mieszkańców ofiar. Jest wszechobecny, mieszkańcy doskonale znają go, gdyż powraca co pewien czas.
Uważajcie, gdy wicher wieje, czartery pląsa razem z nim. Chowanie się, zatrzaskujcie drzwi i okna,bowiem potwierdzenie drobne, niewinne dziecięce ciałko i uniesie w siną dał (...)
Musiałowicz łamie nie tylko schemat powieści diabolicznej, ale też wzorzec zagrożenia atakującego nocą. Noc staje się sprzymierzeńcem, a demon przychodzi za dnia pozostawiając po sobie zgliszcza.
Diabeł zza okna łączy grozę z elementami powieści obyczajowej. Tu wieś wcale nie jest sielska. To mało gościnne miejsce, skrywające swoje tajemnice i ludzi samym swym widokiem wzbudzającym strach. Doskonale sprawdzi się dla znawców gatunku, jak również niedzielnych czytelników horroru, którzy nie specjalnie chcą się bać ale lubią opowieści z dreszczykiem.
Polecam.
Moja ocena 7/10
Dom Horroru
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz