Epoka
PRL-u lat 80 – tych i lata 90- te niosące z sobą proces transformacji
ustrojowej, są żywe nie tylko w pamięci tych, którzy żyli w tamtych czasach –
którzy pamiętają widok ludzi spacerujących ulicami miast i wsi obwieszonych
rolkami papieru toaletowego, czy wielogodzinne kolejki za „rzuconym” właśnie do
sklepu towarem, ale przede wszystkim obecne są we wszystkim tym, co stanowiło
codzienność i do dziś ma swoje odbicie zarówno w krajobrazie, jak również w
wyposażeniu wielu domów. Polska Ludowa wzbudziła tęsknotę za „dobrobytem
Zachodu”, jak również nauczyła zaradności życiowej przejawiającą się w umiejętnościach
wytwórczych, potem po 1989 roku zauważa się starania upodobnienia stylu życia na
modę państw znajdujących się za Żelazną Kurtyną, chociaż zamiłowania „kolekcjonerskie”
przedmiotów nie rzadko tandetnych, nie minęły. One też składają się na tak
zwaną mitologie domową, i jak każdy mit potrafią nieco zakłamywać rzeczywistość.
Nadawać jej nieprawdziwych kształtów i barw, ale krążąc w krwioobiegu
społecznym wywołuje nierzadko uczucie przyjemnej iluzji piękna, osłaniając de
facto niejednokrotnie kiczowatość i fałsz. O legendach PRL-u i lat 90 –tych, o przedmiotach
składających się na realia tamtych czasów snuje opowieść Olga Drenda w Duchologii polskiej. Rzeczy i ludzie w
latach transformacji oraz w Wyrobach.
Pomysłowości wokół nas.
Duchologia
polska. Rzeczy i ludzie w latach transformacji składają
się na duchologiczny projekt Olgi Drendy, natomiast Wyroby… stanowią w moim odczuciu pójcie autorki poniekąd za ciosem
i swoistego rodzaju uzupełnienie debiutanckiej książki.
Duchologia
polska zaczęła się od magicznego zaklęcia, które brzmiało PANRAMAO. Powiedziała
mi o nim pewna koleżanka dzieląc się – w ramach studenckich badań terenowych-
wspomnieniem z dzieciństwa o strachu przed czołówką wieczornej Panoramy, na
który mogła zaradzić jedynie czynność magiczna: przestawienie liter w nazwie
programu. Od kilku osób usłyszałam o długotrwałej obawie przed kataklizmem
atomowym, wzmożonej przez Czarnobyl, protesty wokół Żarnowca, pogłoski o
zagadkowych arsenałach ZSRR. Ktoś inny oswajał sobie złowroga postać generała
Jaruzelskiego, gdy ten pojawił się na ekranie telewizora, przestraszone dziecko
powtarzało „to Pan Mysz. (..) Zdałam sobie sprawę, że wspomnienia z lat 80. i
90. są pełne zakłóceń. Taka jest właśnie sama ich natura, skłonna do fałszerstw
i zmyłek (…)”
Samo słowo duchologia Drenda stworzyła z hauntology, koncepcji filozoficznej
wykorzystywanej do różnych zjawisk kultury. Pojęcie to wywodzi się z pism Jacques`a
Derridy piszącym o rzeczywistości nawiedzonej przez przeszłość. Termin ten
wykorzystywany jest również m.in. przez Simona Reynoldsa do łączenia go z
muzyką takich artystów, jak Boards of Canada, Broadcast czy brytyjską wytwórnię
Ghost Box. Hauntology to także pamięć
widmowa, zmutowana i zdeformowana. Z tego właśnie zrodził się projekt Duchologii łączący absurdalność,
osobliwość, nostalgię i niepokój „znany wielu ludziom, którzy doświadczyli
momentu małego końca pewnego świata (…) na gruzach utopii, albo tym, którzy
przynajmniej umieją to sobie wyobrazić. Dla niej epoka duchologiczna to lata
1986/1987 do 1994 roku. Przypadają więc one na lata dzieciństwa autorki i
stanowią jej osobiste hauntology. Idea ta może być również bliska dla pokolenia
dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków pamiętających z własnych
wspomnień tamte czasy, tym bardziej, że okres transformacji ustrojowej potrafił
dostarczyć wiele przykładów osobliwych zjawisk. Określeniem tym objęte zostają
kasety VHS, magnetofonowe, plakaty, filmy, czy hitowe wówczas piosenki.
Natomiast wyroby stanowią
przedmioty o rozmaitym zastosowaniu i różnie datowane. Zalicza się do nich
samoróbki, amatorkę, bibeloty, gadżety, badziewie, taniznę. Są to rzeczy niewyszukane ludzie tworzą je
sami dla siebie i mają swoisty sposób rozprzestrzenia się i również bez wątpienia
mogą zaliczyć się do kuriozum. Przedmioty nierozerwalnie związane z epoką
duchologiczną, przeróżne wyroby ludzkiej pomysłowości – które dziś nieco
śmieszą, ale dawniej nierozerwalnie związane były z życiem nie jednej osoby,
Drenda zbiera od lat i szczególnie podczas pracy otoczona nimi wszystkimi,
mogła mieć wrażenie znajdowania się w swoistym magazynie osobliwości.
Zarówno wytwarzana
wówczas kultura duchowa, jak i materialna miała za zadanie zapewnić swoiste
poczucie komfortu. Popularny wówczas Modern Talking, czy zachodnie seriale typu
„Dynastia” wywoływały głód luksusu. Nie brakowało wówczas Blake`ów i Alexis
marzących o bogactwie, blichtrze i obserwując rzeczywistość otaczającą ich
ulubieńców pragnęli dokładnie mieć to samo. Jednocześnie w tym dążeniu do „nowoczesności”
zerwania z tenisówkami na rzecz adidasów, pragnieniem każdego nastolatka
posiadania pary jeansów czy zajadania się fastfoodami, nie brakowało wiary w
zabobonność i zjawiska paranormalnie. Z ludzkiej naiwności rodziła się kariera
Kaszpirowskiego, i jego następcy Zbyszka Nowaka mającego ręce, które leczą. Nie
brakowało wiary w magiczną moc przedmiotów, jak na przykład w przeklęty obraz
płaczącego chłopca – którego fatum zawędrowało z nad Tamizy nad Wisłę. Z jednej więc strony plakaty, reklamy
telewizyjne pojawiające się po 1989 r miały zerwać z szarą rzeczywistością poprzedniej
epoki, zapewniając bardziej konsumpcyjny styl życia, z drugiej jednak strony
utrzymywały w duchu zaściankowości. Nie brakowało pism radzących, jak można
wiele rzeczy zrobić wiele rzeczy samemu. Sztuka dizajnerska skupiała na sobie
wiele uwagi dzięki właśnie posiadanej przez nią zmysłowi praktycznemu. Wszystko
to miało sprawić, aby ludzie mieli poczucie, że można żyć lepiej, wygodniej. Seriale
i muzyka odrywały od szarej rzeczywistości za oknem i dać uczucie możliwości
posiadania, tego co często niedostępne albo też popychać bardziej w stronę
iluzji. Wrażenie te potęgowały przedmioty, zarówno te wytwarzane fabrycznie,
jak i ludzi wyrabiających je dla samych siebie. Miały one z jednej strony pozwolić
żyć wygodniej, a z drugiej ładniej. Co ciekawe,
często są to rzeczy niepotrzebne, ale absurdalnie zachęcające do ich
posiadania.
Drenda z niezwykłą
pieczołowitością udokumentowała estetykę i kurioza lat okołotransformacyjnych,
dzieląc je wszystkie tematycznie i nadając im rolę wyznaczników określających
cechy ówczesnego społeczeństwa. Bogactwo zgromadzonego przez nią materiału
źródłowego połączone z jej wykształceniem etnologicznym dały studia poświęcone
zarówno tematyce ogólnie rozumianej hantologii, jak również nierozerwalnie
związanymi z nią wytworami kultury materialnej. Rola, jaka miała spełniać Duchologia polska… przywołania wspomnień u rówieśników autorki urodzonych
w latach osiemdziesiątych została osiągnięta, jak również Wyroby adresowane bardziej w stronę starszych czytelników również były
w stanie przypomnieć o tym, co niegdyś stanowiła ich chleb powszedni. Obie
książki jednak z całą pewnością nie należą do najłatwiejszych. Jeśli oczekuje
się łatwej lektury poświęconej znanym nam zjawiskom z lat naszego dzieciństwa
czy luźnej opowieści o przedmiotach tamtej
epoki, można się rozczarować. Drenda bowiem serwuje wykład akademicki, napisany
przystępnym językiem ale jednak należący do literatury popularnonaukowej.
Trudno mi powiedzieć, czy to dobrze czy źle. Zależy od tego, czego oczekuje się
od jej książek. Brakuje odważnych tez czy nowatorskich idei, autorka za to
idzie bardziej w stronę pokazania tego, co znane. Jedynie sygnalizuje zjawiska
bez wdawania się w głębsze rozważania, co sprawia, że otrzymujemy w obu
przypadkach jedynie panoramiczne odzwierciedlenia rzeczywistości ostatnich
dwóch dekad XX wieku.
Zarówno Duchologia polska… jak i Wyroby…. pozostawiają po sobie niedosyt.
Sprawiają, że wrażenie wzięcia udziału w szybkim maratonie, który nagle się
urwał. Mimo to, jednak potrafią wywołać przyjemny wspomnień czar i wyostrzyć
zmysły na rzeczywistość odzwierciedlaną w krajobrazach ulic, działek, ogródków
czy po prostu znajdującą się we własnym domu, gdzie nie brakuje zapisków naszej
codzienności i przedmiotów może często kiczowatych, ale poprawiających nastrój
ich właścicieli.
Polecam.
Duchologia polska 7/10
Wyroby 7/10
Wydawnictwo Karakter
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz