Kiedy
bolesna przeszłość spotyka się z brutalną zbrodnią teraźniejszości, pojawia się
okazja dla deszczowego psa do kąsania jego ofiary w jej najczulsze punkty.
Żerem stają się dla niego wspomnienia i brak pogodzenia się ze stratą ukochanej
osoby. Każde bowiem zetknięcie się człowieka ze śmiercią przywołuje demony
przeszłości, potrafi rozłożyć na łopatki, a brak oswojenia się z kostuchą,
pociąga za sobą otwieranie się niezagojonych do tej pory ran. Za każdym razem
jest ona czymś do czego trudno się przyzwyczaić, z czym się buntujemy i tym co
rozpaczliwie próbujemy zapomnieć. Tymczasem krąży wokół nas, jej zapach czuć w
powietrzu, którym się oddycha, na plecach wyczuwa się jej oddech, nieustannie
jesteśmy przez nią obserwowani i nigdy nie wiadomo, kiedy nadejdzie ten
nieodwołalny koniec. Wydaje się, że jedynym sposobem pogodzenia się ze
śmiercią, jest odpowiednie przeżycie żałoby. Uzmysłowienie sobie, że śmierć
istnieje i w każdej chwili może pojawiać się, niczym nie zbyt mile widziany
gość.
O
przeszłości, która boli. o żarłocznym i nieobłaskawionym deszczowym psie
żywiącym się ludzkim cierpieniem oraz o psychopacie cierpiącym na okulofilię,
opowiada jeden z najciekawszych głosów polskiego kryminału, Max Czornyj w Ślepcu.
Komisarz Liza Langer
marzy, aby dostać w końcu swoją pierwszą poważną sprawę kryminalną i kiedy
wreszcie jej pragnienie zostaje zaspokojone – ma wyjaśnić jedną z najbardziej
makabrycznych zbrodni dokonanych do tej pory w Gdańsku, nie wie, że
śledztwo wywoła u niej jednocześnie
lawinę wspomnień o zmarłym rok wcześniej narzeczonym, przed którymi nieustannie
próbuje uciekać. Sprawa ta, może być trampoliną
do umocnienia pozycji w gdańskiej policji, ale jednocześnie w razie porażki –
przekreśli dotychczasowa karierę i pozbawi większych perspektyw na przyszłość.
Przełożeni patrzą na ręce, a na domiar złego ma współpracować z przydzielonym
jej profilerem, Orestem Rembertem, którego bardziej od stworzenia portretu
psychologicznego mordercy, interesuje sama komisarz. Stosunki między nimi są
delikatnie mówiąc, nieco napięte. Nie mogą znaleźć wspólnego języka, kobietę
dręczą demony przeszłości wywołujące większą niż do tej pory nerwowość oraz
brak umiejętności zapanowania nad wybuchami złości. Tymczasem brak postępów w
śledztwie oraz pojawienie się nowych zwłok, potęguje świadomość, że mają do
czynienie z seryjnym psychopatą, który będzie zabijał dalej. Pojawiają się
większe naciski „góry” oraz stoją pod obstrzałem mediów mogących w każdej
chwili wywołać społeczną panikę. Zabójca sam siebie nazywa Ślepcem. Nikt nie wie
kim może być, ani jak wygląda. Jedno tylko staje się pewne dla Langer i
Remberta, cudze oczy na nich patrzą i już wiedzą, kto stanie się ich ofiarą.
Czasem jedno zdarzenie
na zawsze zmienia ludzkie życie. Zwłaszcza jeśli umiera ktoś nam bardzo bliski.
Od tej pory nigdy już nie będzie się takim samym, jakim było się zanim
rozpoczął się niemający końca dramat. Co pewien czas trzeba będzie zmagać się z
dopadającym i gryzącym deszczowym psem. Uaktywnia się on zwłaszcza w te
trudniejsze dni, gdy wszystko idzie jak po grudzie i nic nie jest takie, jakim
chciałoby się, żeby było. Potrafi zadawać bolesne rany, dusi i uniemożliwia
złapanie oddechu, przytłacza swa masą i nie pozwala się podnieść. Nieustannie
krąży i wypatruje gorszego nastroju „ofiary”, jest złowrogi i bezlitosny w swym
działaniu. Jedynie bywają momenty, gdy niezbyt mocno pokiereszuje, a jego nowy
atak nie stanie się zbyt dotkliwym. Tym,
którzy zmuszeni są zmagać się natrętem mieszkającym nie tylko w ich domu ale
przede wszystkim w głowie, jest próba podniesienia się i uwolnienia się od
przeszłości. Konieczność bycia „tu i teraz” oraz definitywne pożegnanie się z
tym, którego już nie ma. Każde bowiem wspomnienie wspólnie spędzonych
szczęśliwych chwil przywołuje agresywnego „czworonoga” oraz utrudnia skupienie
się nad obecnymi obowiązkami. One zaś potrafią być szczególnie trudne,
zwłaszcza jeśli pracuje się nad wyjątkowo brutalną zbrodnią, której sprawca
jest osobą cierpiącą na nieznaną do tej pory dewiację – okulafilię. O ile
wiadomo, czego można spodziewać się po pedofilu, to do czego może posunąć się
człowiek doznający podniecenia seksualnego na widok ludzkich oczu? Który
zarówno z kontaktu cielesnego z nimi, jak i wzrokowego czerpie przyjemność.
Wówczas trzeba zachować tym bardziej trzeźwy umysł. Doskonale odczytać nowe
poszlaki i nie pozwolić na to, żeby stać się marionetką w rękach szaleńca
pociągającego za sznurki. Potrafiącego doskonale stać się człowiekiem bez
twarzy, mylącego tropy, niemożliwego do rozpracowania i za każdym razem
popełniającym mord w nieco inny sposób. Raz pozostawi zmaltretowane zwłoki do
tego stopnia, że sama ich identyfikacja przysparza nie lada problemów, innym
razem „tylko” je okaleczy. To cień, kryjący w zaułkach ulic, za rogiem, będący
bliżej niż można się spodziewać i kompletnie nieprzewidywalny w swych
działaniach. Wykorzystuje cierpienie i rozpacz przeżywaną przez panią komisarz
i sprawia, ze tańczy ona tak, jak on zagra. I nawet przebłyski geniuszu
policyjnego profilera nie utrudniają mu narzucania własnych reguł gry. Napis
znaleziony na zapomnianym zdjęciu Cudze
oczy patrzą na was. Zawsze potrafi wytrącić z równowagi oraz wywołać
jeszcze większy mętlik w głowie.
Ślepca
Maxa
Czornyja cechuje ostry język, wyjątkowo brutalne opisy zmasakrowanych ciał –
nawet dla mnie, który już nie jeden kryminał przeczytał w życiu, opis ten
wywoływał mdłości. Rozpoczyna narrację mocnym uderzeniem, a siła zadawanych
ciosów rośnie wraz z rozwojem akcji. Autor nawet nie stara się zmniejszyć
panującego napięcia i niepokoju czytelnika, mało tego, podsyca go z każdą
następną stroną, z każdym następnym rozdziałem. Wywołuje strach i niepewność,
perfekcyjnie myli tropy i wraz z bohaterami podążamy za psychopatycznym
mordercą torami po których sam nas prowadzi. Konfrontuje z rzeczywistością, od
której najchętniej byśmy chcieli odwrócić wzrok i wszystko potraktować jedynie
jako wytwór wyobraźni Czornyja. Tymczasem przywołuje rzeczywistą sprawę
Skorpiona i sprawia, że opowiadana historia może wydarzyć się naprawdę. Każdy
może stać się przypadkową ofiarą szaleńca, przed którym nie ma ucieczki. Zmusza
do stanięcie w cztery oczy z trudną nieraz prawdą, która potrafi rzucić mroczne
cienie na obraz polskiej policji. To proza wyjątkowa krwawa i makabryczna, od
początku do końca purpurowa ciecz staje się nieodłącznym elementem scenerii i
towarzyszem, z którym nie sposób się rozstać.
Dodatkowym atutem
powieści staje się rewelacyjne powiązanie zagadki kryminalnej z psychologicznym
przedstawieniem osób cierpiących na poważną depresję. Choroba ta paraliżuje
ich, utrudnia wszelkie kontakty międzyludzkie, wykonywanie codziennych
obowiązków, staje się traumą od której trudno się uwolnić. Człowiek zmagający
się z tym schorzeniem izoluje się od otoczenia, żyje we własnym świecie,
nieudolnie budując barykadę mająca oddzielić go od tego, co dla niego trudne i
na co nie wyraża zgody. Jest trudny we współżyciu i we współpracy, a tym którym
przychodzi wspólnie z nim pracować – pozostaje tylko ignorowanie ich napadów
złego nastroju, złośliwości i cierpliwe burzenie wznoszonego przez nich muru.
Ślepiec
posiada
niestety jedną poważną wadę, a jest nim niedopracowany finał. O ile całość
potrafi wywołać dreszcze na ciele i potęguje ciekawość czytelnika, to
zakończenie jest już nierzeczywiste i zdecydowanie mało wiarygodne. Mam
wrażenie, jakoby było ono pisane naprędce i gdzieś po drodze sama zagmatwana
fabuła książki sprawiła, że autor nie bardzo wiedział, jak z niej wybrnąć. Jest
ono jakby na siłę i niepotrzebnie w ten sposób zamyka książkę. Epilog pozwala mieć przypuszczenie,
że powieść będzie początkiem nowego
cyklu – czy tak się stanie, czas pokaże (osobiście nie miałbym nic przeciwko
takiemu rozwiązaniu i bardzo chętnie spotkałbym się ponownie z duetem Langer
–Rembert), wobec tego tym bardziej, ten sposób rozwiązania zagadki wydaje mi
się niepotrzebny. Mankament ten jednak nie psuje ogólnie pozytywnego odbioru.
Zdecydowanie mocna
lektura, niezwykle brutalna, wyprowadzająca z równowagi.
Polecam.
Moja ocena 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz