Najlepszy horror 2021 według użytkowników portalu Goodreads. Grady Hendrix w Final girls. Ostatnie ocalałe bierze pod lupę popularne motywy slasherów.
Lynnette Tarkington należy do tak zwanej grupy ostatnich ocalałych, czyli tych kobiet, którym jako jedynym udało się przeżyć z masakry będącej ich udziałem. Ma za sobą traumę w obliczu, której stała się bezbronna i od której nie potrafi się uwolnić. Nawet grupa wsparcia złożona z tych, co mają podobne do niej doświadczenie, nie jest w stanie pomóc pójść na przód. Każda z nich radzi sobie na swój własny sposób. Podczas jednej z sesji, nie zjawia się jedna z uczestniczek, co u Lynne budzi niepokój, a już wieczorem koszmar wraca. Kobieta znowu musi zawalczyć nie tylko o siebie, ale i przyjaciółki. Czy doświadczenie ostatniej ocalałej pomoże im przetrwać to, co już nigdy miało się nie powtórzyć?
Grady Hendrix wykorzystuje motyw final girls znany z slasherów, ale również ogólnie z popkultury. To ta, która przeżyła zagładę. Udało się uratować z rąk psychopaty i stać się świadkiem jego ujęcia. I tak naprawdę jakoś nikt za specjalnie nie zastanawia się nad tym, co dzieje się z ostatnią ocalałą po krwawej jatce, nikt poza Gradym Hendrixem. Ten twórca horroru modernistycznego zabiera się za kolejny z najbardziej znanych zjawisk popkulturowych. Były heavy metalowe brzmienia w Sprzedaliśmy dusze, było opętanie demoniczne w Mojej przyjaciółce opętanej, były wampiry w Poradniku zabójców wampirów Klubu Książki z Południa, teraz przyszła pora na slasher. Kto poznał już tego amerykańskiego autora grozy, ten wie, że Grady Hendrix nie straszy w typowy dla horroru sposób. Final girls nie wyłamują się z przyjętego przez niego trendu. Strach przybiera bardziej wysublimowaną formę i dzieje się na płaszczyźnie psychologicznej. To lęk przed powtórką tego, o czym próbuje się zapomnieć. A zapomnieć się nie daje i ta obawa staje tą, która wpływa na zachowanie. Nie spotykanie się z ludźmi, stworzenie z domu zabezpieczonej ze wszystkich stron fortecy. I kiedy wydaje się, że dawne zagrożenie nie wkradnie się na nowo, ono wchodzi oknami. Pojawia się w najmniej spodziewanym momencie i burzy cały budowane latami poczucie bezpieczeństwa. Z każdym dniem, z każdą podjętą decyzją osacza, pętla ofiarę i nigdy nie wiadomo, z której strony uderzy. Początkowo ma twarz Potwora z przeszłości, z czasem staje kimś o wiele bardziej niezauważalnym, drapieżnikiem czającym się na zadanie śmiercionośnego ciosu. Zło ma wyjątkowo cielesny wygląd, jest bezwzględne, okrutne i oprawca nie cofnie się przed niczym, zanim nie zrealizuje swego planu. Grady Hendrix bawi się tym, co w slasherach mrozi krew w żyłach ale bez emanacji makabrą i przemocą. O ile w tego typu opowieściach mamy krew i flaki, to u Hendrixa rozgrywa się w głowie. Milion myśli, podejrzeń, tropów, rozważania najlepszego rozwiązania i obawy nie tylko o siebie ale o innych staje się u niego budulcem napięcia. W Final girls niczego nie można być pewnym, osoba Potwora zmienia się co pewien czas. Autor wodzi za nos i niejednokrotnie z sukcesem wyprowadzi na manowce.
Final girls. Ostatnie ocalałe mają w miarę wartką akcję i nie ma za bardzo miejsca na dłużyzny. Grady Hendrix jest spójny, a jednocześnie z właściwą sobie umiejętnością zasiewa łyżeczka po łyżeczce niepokój, niepewność wobec tego, co obserwujemy i czego stopniowo dowiadujemy się. Oczywiście nie jest to twórca dla każdego, nie każdemu jego styl prowadzenia opowieści przypadnie do gustu. Mam wrażenie, że Hendrix jest bardziej dla tych, co w horrorze są nieco bardziej zaznajomieni i potrafią bawić się znanym sobie motywem. Nie ulega wątpliwości, że Grady Hendrix to jeden z bardziej intrygujących autorów grozy, który lubi eksperymentować gatunkiem i robi to w interesujący sposób. Final girls. Ostatnie ocalałe to idealna pozycja dla tych, co nie za bardzo lubią się bać.
Polecam.
Moja ocena 7/10
Wydawanictwo Zysk i S-ka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz