Max Czornyj przyzwyczaił nas do rosnącego poziomu makabry i sadyzmu, w Bestii przekroczył ich kolejny poziom.
Igor Lubow, poczytny autor kryminałów i morderca, który bestialsko zabijał swe ofiary według fabuły swych powieści, popełnia w więziennej celi samobójstwo. Tuż po jego śmierci, w Lublinie dochodzi do kolejnych makabrycznych mordów. Wszystkie one przypominają te z przeszłości i prawdopodobnie dokonane zostały przez naśladowcę. Sprawą zajmuje się Eryk Deryło i Tamara Haler.
Max Czornyj snuje o tyle przerażającą opowieść, że literatura mająca dawać ukojenie, rozrywkę i odskocznię od szarej rzeczywistości, staje się inspiracją do planowania najbardziej okrutnych morderstw. Wszystko ma być takie, jak w książce, czyli okrutne, bolesne i krwawe. W tym aspekcie autorowi nie brakuje wyobraźni. Makabra i sadyzm rosną z każdą stroną, wywołując dreszcze i autentyczny strach. Niby nie jestem zbytnio wrażliwy, a po sześciu tomach o Deryle nie jedno doświadczyłem, to tu niejednokrotnie żołądek stawiał mi dęba.
Tytułowa Bestia przeraża nie tylko wyrafinowaniem zadawanych tortur, ale głównie swym obłędem. Prowadzi z czytelnikiem swoistą grę. Pod pozorem kursu pisarskiego, w którym dzieli się swym doświadczeniem, popycha w stronę makabry, śmierci zadawanej w najbardziej okrutny sposób. On z zabijania czerpie przyjemność, napawa się nim, odtwarzając scenariusz zawarty w powieści. Równocześnie Czornyj zaprasza do sprawy gdańskiego profilera, Oresta Remberta znanego ze Ślepca i z Grobu przeplata w ten sposób swoje powieściowe światy, i pomaga jeszcze bardziej zagłębić się w chory umysł szaleńca.
Max Czornyj udowadnia, że w makabrze nie ma sobie równych. O ile czasem zarzuca się mu, że jego fabuła jest oderwana od rzeczywistości, to tym razem jest ona piekielnie wiarygodna. Budząc tym samym jeszcze większy niepokój. Dostajemy mrożący krew w żyłach dreszczowiec, który wciąga i intryguje do samego końca.
Polecam.
Moja ocena 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz