sobota, 19 października 2019

DUCHOLOGIA POLSKA. RZECZY I LUDZIE W LATACH TRANSFORMACJI & WYROBY. POMYSŁOWOŚĆ WOKÓŁ NAS, OLGA DRENDA


Epoka PRL-u lat 80 – tych i lata 90- te niosące z sobą proces transformacji ustrojowej, są żywe nie tylko w pamięci tych, którzy żyli w tamtych czasach – którzy pamiętają widok ludzi spacerujących ulicami miast i wsi obwieszonych rolkami papieru toaletowego, czy wielogodzinne kolejki za „rzuconym” właśnie do sklepu towarem, ale przede wszystkim obecne są we wszystkim tym, co stanowiło codzienność i do dziś ma swoje odbicie zarówno w krajobrazie, jak również w wyposażeniu wielu domów. Polska Ludowa wzbudziła tęsknotę za „dobrobytem Zachodu”, jak również nauczyła zaradności życiowej przejawiającą się w umiejętnościach wytwórczych, potem po 1989 roku zauważa się starania upodobnienia stylu życia na modę państw znajdujących się za Żelazną Kurtyną, chociaż zamiłowania „kolekcjonerskie” przedmiotów nie rzadko tandetnych, nie minęły. One też składają się na tak zwaną mitologie domową, i jak każdy mit potrafią nieco zakłamywać rzeczywistość. Nadawać jej nieprawdziwych kształtów i barw, ale krążąc w krwioobiegu społecznym wywołuje nierzadko uczucie przyjemnej iluzji piękna, osłaniając de facto niejednokrotnie kiczowatość i fałsz. O legendach PRL-u i lat 90 –tych, o przedmiotach składających się na realia tamtych czasów snuje opowieść Olga Drenda w Duchologii polskiej. Rzeczy i ludzie w latach transformacji oraz w Wyrobach. Pomysłowości wokół nas.


Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w latach transformacji składają się na duchologiczny projekt Olgi Drendy, natomiast Wyroby… stanowią w moim odczuciu pójcie autorki poniekąd za ciosem i swoistego rodzaju uzupełnienie debiutanckiej książki.


Duchologia polska zaczęła się od magicznego zaklęcia, które brzmiało PANRAMAO. Powiedziała mi o nim pewna koleżanka dzieląc się – w ramach studenckich badań terenowych- wspomnieniem z dzieciństwa o strachu przed czołówką wieczornej Panoramy, na który mogła zaradzić jedynie czynność magiczna: przestawienie liter w nazwie programu. Od kilku osób usłyszałam o długotrwałej obawie przed kataklizmem atomowym, wzmożonej przez Czarnobyl, protesty wokół Żarnowca, pogłoski o zagadkowych arsenałach ZSRR. Ktoś inny oswajał sobie złowroga postać generała Jaruzelskiego, gdy ten pojawił się na ekranie telewizora, przestraszone dziecko powtarzało „to Pan Mysz. (..) Zdałam sobie sprawę, że wspomnienia z lat 80. i 90. są pełne zakłóceń. Taka jest właśnie sama ich natura, skłonna do fałszerstw i zmyłek (…)”


Samo słowo duchologia Drenda stworzyła z hauntology, koncepcji filozoficznej wykorzystywanej do różnych zjawisk kultury. Pojęcie to wywodzi się z pism Jacques`a Derridy piszącym o rzeczywistości nawiedzonej przez przeszłość. Termin ten wykorzystywany jest również m.in. przez Simona Reynoldsa do łączenia go z muzyką takich artystów, jak Boards of Canada, Broadcast czy brytyjską wytwórnię Ghost Box. Hauntology to także pamięć widmowa, zmutowana i zdeformowana. Z tego właśnie zrodził się projekt Duchologii łączący absurdalność, osobliwość, nostalgię i niepokój „znany wielu ludziom, którzy doświadczyli momentu małego końca pewnego świata (…) na gruzach utopii, albo tym, którzy przynajmniej umieją to sobie wyobrazić. Dla niej epoka duchologiczna to lata 1986/1987 do 1994 roku. Przypadają więc one na lata dzieciństwa autorki i stanowią jej osobiste hauntology. Idea ta może być również bliska dla pokolenia dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków pamiętających z własnych wspomnień tamte czasy, tym bardziej, że okres transformacji ustrojowej potrafił dostarczyć wiele przykładów osobliwych zjawisk. Określeniem tym objęte zostają kasety VHS, magnetofonowe, plakaty, filmy, czy hitowe wówczas piosenki.

            Natomiast wyroby stanowią przedmioty o rozmaitym zastosowaniu i różnie datowane. Zalicza się do nich samoróbki, amatorkę, bibeloty, gadżety, badziewie, taniznę.  Są to rzeczy niewyszukane ludzie tworzą je sami dla siebie i mają swoisty sposób rozprzestrzenia się i również bez wątpienia mogą zaliczyć się do kuriozum. Przedmioty nierozerwalnie związane z epoką duchologiczną, przeróżne wyroby ludzkiej pomysłowości – które dziś nieco śmieszą, ale dawniej nierozerwalnie związane były z życiem nie jednej osoby, Drenda zbiera od lat i szczególnie podczas pracy otoczona nimi wszystkimi, mogła mieć wrażenie znajdowania się w swoistym magazynie osobliwości.


Zarówno wytwarzana wówczas kultura duchowa, jak i materialna miała za zadanie zapewnić swoiste poczucie komfortu. Popularny wówczas Modern Talking, czy zachodnie seriale typu „Dynastia” wywoływały głód luksusu. Nie brakowało wówczas Blake`ów i Alexis marzących o bogactwie, blichtrze i obserwując rzeczywistość otaczającą ich ulubieńców pragnęli dokładnie mieć to samo. Jednocześnie w tym dążeniu do „nowoczesności” zerwania z tenisówkami na rzecz adidasów, pragnieniem każdego nastolatka posiadania pary jeansów czy zajadania się fastfoodami, nie brakowało wiary w zabobonność i zjawiska paranormalnie. Z ludzkiej naiwności rodziła się kariera Kaszpirowskiego, i jego następcy Zbyszka Nowaka mającego ręce, które leczą. Nie brakowało wiary w magiczną moc przedmiotów, jak na przykład w przeklęty obraz płaczącego chłopca – którego fatum zawędrowało z nad Tamizy nad Wisłę.  Z jednej więc strony plakaty, reklamy telewizyjne pojawiające się po 1989 r miały zerwać z szarą rzeczywistością poprzedniej epoki, zapewniając bardziej konsumpcyjny styl życia, z drugiej jednak strony utrzymywały w duchu zaściankowości. Nie brakowało pism radzących, jak można wiele rzeczy zrobić wiele rzeczy samemu. Sztuka dizajnerska skupiała na sobie wiele uwagi dzięki właśnie posiadanej przez nią zmysłowi praktycznemu. Wszystko to miało sprawić, aby ludzie mieli poczucie, że można żyć lepiej, wygodniej. Seriale i muzyka odrywały od szarej rzeczywistości za oknem i dać uczucie możliwości posiadania, tego co często niedostępne albo też popychać bardziej w stronę iluzji. Wrażenie te potęgowały przedmioty, zarówno te wytwarzane fabrycznie, jak i ludzi wyrabiających je dla samych siebie. Miały one z jednej strony pozwolić żyć wygodniej, a z drugiej ładniej.  Co ciekawe, często są to rzeczy niepotrzebne, ale absurdalnie zachęcające do ich posiadania.

Drenda z niezwykłą pieczołowitością udokumentowała estetykę i kurioza lat okołotransformacyjnych, dzieląc je wszystkie tematycznie i nadając im rolę wyznaczników określających cechy ówczesnego społeczeństwa. Bogactwo zgromadzonego przez nią materiału źródłowego połączone z jej wykształceniem etnologicznym dały studia poświęcone zarówno tematyce ogólnie rozumianej hantologii, jak również nierozerwalnie związanymi z nią wytworami kultury materialnej. Rola,  jaka miała spełniać Duchologia polska… przywołania wspomnień u rówieśników autorki urodzonych w latach osiemdziesiątych została osiągnięta, jak również Wyroby adresowane bardziej w stronę starszych czytelników również były w stanie przypomnieć o tym, co niegdyś stanowiła ich chleb powszedni. Obie książki jednak z całą pewnością nie należą do najłatwiejszych. Jeśli oczekuje się łatwej lektury poświęconej znanym nam zjawiskom z lat naszego dzieciństwa czy luźnej opowieści o przedmiotach  tamtej epoki, można się rozczarować. Drenda bowiem serwuje wykład akademicki, napisany przystępnym językiem ale jednak należący do literatury popularnonaukowej. Trudno mi powiedzieć, czy to dobrze czy źle. Zależy od tego, czego oczekuje się od jej książek. Brakuje odważnych tez czy nowatorskich idei, autorka za to idzie bardziej w stronę pokazania tego, co znane. Jedynie sygnalizuje zjawiska bez wdawania się w głębsze rozważania, co sprawia, że otrzymujemy w obu przypadkach jedynie panoramiczne odzwierciedlenia rzeczywistości ostatnich dwóch dekad XX wieku.


Zarówno Duchologia polska… jak i Wyroby…. pozostawiają po sobie niedosyt. Sprawiają, że wrażenie wzięcia udziału w szybkim maratonie, który nagle się urwał. Mimo to, jednak potrafią wywołać przyjemny wspomnień czar i wyostrzyć zmysły na rzeczywistość odzwierciedlaną w krajobrazach ulic, działek, ogródków czy po prostu znajdującą się we własnym domu, gdzie nie brakuje zapisków naszej codzienności i przedmiotów może często kiczowatych, ale poprawiających nastrój ich właścicieli.

Polecam.

Duchologia polska 7/10
Wyroby 7/10


                                                  Wydawnictwo Karakter

sobota, 12 października 2019

KASZTANOWY LUDZIK, SØREN SVEISTRUP


O demonach przeszłości, o psychopatycznym mordercy mogącym stanąć na podium wraz z największymi literackimi zwyrodnialcami, o śmierci i winie, która nie może postać bez kary opowiada Søren Sveistrup w Kasztanowym ludziku.  


Jesień niesie z sobą czas nostalgii za tym, co właśnie minęło. Bujną zielenią, czy ciepłymi promieniami słońca. Przyroda umiera i przygotowuje się na przyjęcie zimy przez co, tym bardziej powraca temat śmierci. Jej nieuchronności, nagłości, braku przygotowania na spotkanie z definitywnym kresem ludzkiej egzystencji. Boimy się jej, próbujemy się przed nią bronić i nie umiemy często jej zaakceptować. Zwłaszcza, jeśli stanowi karę i wyrzut sumienia za popełnione grzechy. Wszystko to sprawia, że jest to pora roku pełna mroku i tajemniczości, w której nawet najbardziej niewinna rzecz, jak na przykład strugane kasztanowych ludzików może przybrać złowrogi charakter i stać się zapowiedzią krwawego przedstawienia.


Kopenhagą, która pogrążona zostaje w jesiennej szarudze, wstrząsa makabryczne morderstwo. Odnalezione zostają poćwiartowane zwłoki młodej kobiety przy których morderca pozostawił swoistego rodzaju wizytówkę w postaci kasztanowego ludzika pozbawionego dłoni i stóp.  W tym samym czasie rodzina duńskiej minister spraw społecznych przeżywa tragedię z powodu zaginięcia córki. Dziewczynka rok temu zniknęła bez śladu. Stąd rodzice zaginionej, dokładają wszelkich starań w celu zapewnieniu bezpieczeństwa drugiemu dziecku. Prowadzący śledztwo szybko wiążą ze sobą te dwie sprawy, widząc w tym pewnego rodzaju ciąg zdarzeń. Morderca zabija kolejne kobiety i przy każdej z nich pozostawia identyczne kasztanowe ludziki z odciskami palców kogoś, kto od miesięcy uchodzi za zmarłego. Kolejne morderstwa jeszcze bardziej prowadzą w stronę rodziny polityka. Wszystko wskazuje na to, że zabójca nie działa przypadkowo ale realizuje misternie ułożony plan.


Søren Sveistrup straszy mroczną atmosferą miasta pogrążonego w jesiennej aurze tajemniczości i czyhającym na każdym kroku zagrożeniem, czy unoszącą się w powietrzu śmiercią. Wraz z ludźmi obumiera przyroda, Zło opanowuje miasto i zaczyna być obecne na każdym kroku. Pojawia się ono znienacka. Nigdy nie wiadomo, kogo tym razem upatrzyło sobie na swą ofiarę, a widok zmasakrowanych zwłok kobiet wpisuje się idealnie w panujący zimny klimat Kopenhagi. Domy tu są zatopione w cierpieniu, wypełnione tęsknotą za tymi, których nie ma, niemym krzykiem dziecka. Ich wnętrze idealnie współgra z tym, co dzieje się na zewnątrz. Życiem ludzi zaczyna rządzić strach, tęsknota i lęk o najbliższych. W mieście, w którym władzę sprawuje piekielnie inteligentny, nieuchwytny szaleniec nikt nie może czuć się bezpiecznie. Pojawia się niczym cień, aby realizować kolejne punkty swej makabrycznej gry.

Duński pisarz stawia na silne emocje i odsłania całą gamę skrywanych przez jego bohaterów lęków. Przede wszystkim paraliżujący ich strach przed śmiercią, z którą nie umieją się pogodzić. Chcieliby ją oszukać, odebrać to co zostało im zabrane w brutalny sposób. Boją się cierpienia,  zaangażowania się w związek i w pełni poświęcenia się dla drugiego człowieka, czy własnej przeszłości naznaczonej przez doznaną w dzieciństwie przemoc. Rodziny u Sveistrupa pozornie próbują zachować etykietę „porządnego domu” , „ dobrej rodziny” czy skrzętnie ukrywanego przed światem okrucieństwa, zwyrodnialstwa i moralnego zepsucia. Tu zdecydowanie ciekawsze od rozwiązania samej zagadki kryminalnej jest obserwowanie przedstawionego przez autora tła społeczno- obyczajowego. Autor analizuje duńskie społeczeństwo odsłaniając tez nie zawsze chlubne jego strony, chociażby w stosunku do mniejszości islamskiej. Natomiast to, co z jednej strony jest atutem książki, staje się też jej piętą achillesową, ponieważ z powodu nagromadzenia różnorodnych wątków i zbudowania wielowarstwowej opowieści, nie ma możliwości bardziej poznać bohaterów. Wszyscy oni praktycznie byli mi obojętni i nie udało się w trakcie lektury bardziej zżyć się z którymś z nich.


Kasztanowy ludzik to literacki debiut scenarzysty filmowego, znanego między innymi ze scenariusza do serialu The Killing, z czym również wiązało się ryzyko opowiedzenia historii na sposób kinowy, co na szczęście udało się autorowi uniknąć. Otrzymujemy pełnokrwisty thriller psychologiczny, który paraliżuje strachem i niepewnością tego, co za moment się wydarzy. To idealna pozycja na jesienne długie wieczory dla wszystkich wielbicieli dreszczowców.


Dziś nie zmrużę oka, gdyż cały czas słyszę w oddali śpiewaną piosenkę o Kasztanowym ludziku.

 
Polecam.
Moja ocena 7/10
 
 
                                              Źródło: Grupa Wydawnicza Foksal

niedziela, 6 października 2019

NAGRODA LITERACKA NIKE 2019 .




Kochani,

 Literacka Nagroda Nike to jedno z tych wyróżnień, które śledzę od lat i jedna z tych nagród, do których jestem mocno przywiązany. Wśród nominowanych co roku znajdują autorzy znani szerszemu gronu czytelnikom, jak również ci bardziej niszowi tacy, którzy bez niej nigdy nie mogliby zaistnieć.

Wśród nominowanych znajdują się książki należące do różnych gatunków literackich: literatura faktu, poezja i proza. W tym roku do ścisłego finału weszły 4 powieści, 2 reportaże i 1 biografia. Wszystkie one są niezwykłe i dotykają kwestii, od których na co dzień próbuje się odwrócić wzrok. Tematów zasiewających niepokój i zmuszających do zmagania się z tym, co trudne. Aż sześć opowieści jest o samotności, wyobcowaniu, trudach życia i ucieczce od rzeczywistości, o traumie z jaką niejednokrotnie przychodzi żyć. Tylko jedna historia snuje się wokół spraw bieżących i toczonej, każdego dnia na naszych oczach wojnie polsko-polskiej.

 

NOMINOWANI

 

Ota Pavel. Pod powierzchnią, Aleksander Kaczorowski
 
                                       Źródło: Wydawnictwo Czarne


Biografia współczesnego pisarza czeskiego i komentatora sportowego. Człowieka, na którym życiu niezatarte piętno odcisnęła wojna i mające w jej trakcie prześladowanie drugiego człowieka z powodu jego pochodzenia. Syn Żyda, a zarazem przedsiębiorczego handlowca już w młodym wieku doświadcza barbarzyństwa i okrucieństwa. Naznaczony, szykanowany, widzący rzeczy jakich nigdy nie powinno doświadczyć dziecko. Po wojnie zagorzały komunista, który w pewnym momencie z powodu swego pochodzenia także stał się niewygodny dla nowej władzy ludowej. Ci, którym ufał, zadali mu kolejne rany odciskające się na psychice wrażliwego człowieka. Mam wrażenie, że to właśnie wspomnienia z jakimi przez wiele lat zmagał się Pavel i cierpienie stające się jego chlebem powszednim doprowadziły go w końcu do choroby psychicznej. Wrażliwy człowiek, któremu przyszło żyć w czasach podłości, w takich których bez trudu można było zniszczyć ludzką godność. Perfekcjonista, najpracowitszy dziennikarz sportowy bez reszty oddający się swej pracy i pisarz pragnący za pomocą słów oddać wszystko to, co zapisane zostało w jego duszy i sercu. Przy pomocy literatury opowiedzieć to, co trudno wyrazić słowami. Tęsknotę za ojcem i za utraconym dzieciństwem. Historia Ota Pavly stała się historią wielu mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej i dowodem, jak polityka może determinować ludzkie losy. Niedoceniony za życia dziś zalicza się do ścisłej czołówki czeskiej prozy, stojąc obok Franza Kafki, Egona Erwina Kischa czy Maxa Broda.  Piękny i niezwykle plastyczny język, niezwykła delikatność autora snującego opowieść o Pavlu, to najsilniejsze atuty tej książki.

 

Prymityw. Epopeja narodowa, Marcin Kołodziejczyk

 

                                                  Źródło: Wydawnictwo Wielka Litera
 
Opowieść o Polsce i Polakach, o naszych narodowych wadach i zaciętości z jaką ostatnimi laty wiele osób walczy z przeciwnikami politycznymi. Opowiada o losach grupki ludzi, uważających się za prawdziwych patriotów, słownie i siłowo walczących o swe „ideały”. Tylko co to, za ideały? Wrogość wobec inności, obrona utartych schematów w tym hasła „Polak-katolik” itp. Satyra polityczna w bezlitosny sposób demaskujące nasze wady, jak również odwołująca się do współczesnej sceny politycznej. Przywołująca stwierdzenia padające co pewien czas w mediach. Ludzie występujący na kartach powieści Kołodziejczyka są chciwi, agresywni wobec siebie, kłótliwi, zawistni i zamknięci w swoim własnym świecie. Autor idealnie oddaje język zasłyszany niejednokrotnie w tramwajach, autobusach, czy na ulicy. Mówiąc o epopei, ma się na myśli utwór wzniosły wpisujący się do tradycji patriotycznej, opiewający dawne czasy i walki, tymczasem Kołodziejczyk serwuje powieść wyśmiewającą się właśnie z tych naszych szkolnych eposów, taką która ma wzbudzać niepokój i niczym w zwierciadle odsłaniać, to do czego sami nie chcemy się przyznać.  Problem tylko w tym, że niestety mimo świetnej koncepcji, w większości książka jest przegadana i momentami zaczyna nużyć, gdy ma się wrażenie, że po raz enty czytamy o tym samym. Osobiście nie lubię literatury zaangażowanej, a taka jest powieść Kołodziejczyka. Dla mnie to najsłabsza pozycja z siódemki nominowanych.

 

Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii, Małgorzata Rejmer

 

                                                    Źródło: Wydawnictwo Czarne
 
 
Porażający reportaż o ludziach zniszczonych przez system komunistyczny. To Partia decydowała o ich życiu. O tym kogo poślubili, czy jakie studia skończyli. W ciągu kilkudziesięciu lat dyktatury Envera Xoxhy Albańczykom towarzyszył wieczny strach przed wszechobecnymi Sigurimi, czyli służbami bezpieczeństwa. Donosicielstwo jednych przed na drugich – często donoszono w obawie, czy rozmówca sam jestem tajnym agentem, który próbuje sprowokować do okazania postawy wrogiej władzy ludowej, a potem już tortury i niszczenie ludzkiej godności. Ci, co przeżyli albańskie więzienie wychodzili z niego, jako wrak człowieka. Zniszczone życiorysy, rozbite rodziny, rany jakich czas nie jest zdolny wyleczyć, podłość nie ukarana do dnia dzisiejszego, a dawni kaci również obecnie nie wykazują skruchy i nie mówią słowa „przepraszam”. Rejmer z niezwykłą wrażliwości snuje opowieść o tych, którzy dla komunistycznej władzy stali się trędowatymi, chociaż nic złego nie zrobili. Piękny język, wspaniały styl narracji, poszanowanie rozmówcy i ostrzeżenie, że piekło potrafi zgotować człowiek człowiekowi. To opowieść o udręczonym terrorem kraju, o koszmarze więzień politycznych, krwawych buntach w obozach pracy i tragicznych próbach ucieczki z kraju zamienionego w bunkier.

 

Turysta polski w ZSRR, Juliusz Strachota

 

                                               Źródło: Korporacja Ha!art
 
 
Powieść genialna. Wspaniała polska proza, która chwyta za serce i nie pozwala oderwać się od lektury, aż do przeczytania ostatniego zdania. A po zakończeniu pozostawia spory niedosyt. Strachota snuje opowieść o tęsknocie za tym, co minęło. Za pragnieniem posiadania innego życia, od tego jakie się miało. Za wymyślonymi historiami pozwalającymi uchodzić za kogoś innego niż się jest. Kłamstwie będącym stylem życia. Podróżach pozwalających odnaleźć samego siebie i będących formą ucieczki przed samym sobą. Jednocześnie stają się one formą terapii pozwalającej rozpocząć własne życie zupełnie od nowa. Od Zera. Lektura nostalgiczna, czasami zabawna, skłaniająca do refleksji, miejscami bolesna, ale pozostawiająca nadzieję na lepsze jutro. Moja ulubiona, a do tego cudowny jamnik na okładce.

 

Krótka wymiana ognia, Zyta Rudzka



                                                   Źródło: Grupa Wydawnicza Foskal


To jedna z tych książek, których trochę nie doceniłem podczas lektury rok temu, ale do dziś pamiętam ją i niejednokrotnie łapię się na tym, że powraca do mnie w myślach przy różnych okazjach. Rudzka ujmuje formą powieści, pokazująca jej doskonały warsztat pisarski. Używa krótkich zdań, trafnie oddających emocje, przeżycia i myśli bohaterki, stanowiąc jednocześnie doskonały do nich komentarz. Stanowią one właśnie, jakby swoistego rodzaju trafnie oddające do siebie nawzajem strzały z broni palnej. Pełno w nich pretensji, złości na swój los i niechęci do adresata. Kolejno następujące po sobie wydarzenia pokazywane są w porządku achronologicznym, nie mając pozornie tylko z sobą żadnego związku, jednak wszystkie razem złączone stanowią niezwykle przejmujący i dający wiele do myślenia czytelnikowi, obraz nas samych. Oczywiście obraz Romy i jej matki jest mocno prze koślawiony, jednak niezwykle trafnie przedstawiający niczym w krzywym zwierciadle nas samych. Zyta Rudzka dzięki temu stworzyła uniwersalną opowieść, w której każdy może odnaleźć coś dla siebie. Historia ta niepokoi i po przeczytaniu zostawia wiele pytań, na które trzeba będzie szukać odpowiedzi. To wspaniała opowieść o przemijaniu i trudności pogodzenia się z tym, że nasze ciało się starzeje. Miejscami obleśna, ale zawsze przejmująca.


[ Recenzja TUTAJ]

 

NIE MA, MARIUSZ SZCZYGIEŁ
 
                                      Źródło: Wydawnictwo Dowody na Istnienie


Wiadomo już dziś, że książka ta już została nagrodzona Nagrodą Czytelników. Styl znany miłośnikom prozy Szczygła, świetnego według mnie dziennikarza i felietonisty, zachwyca i tym razem. Otrzymujemy opowieść o tym czego już nie ma. Ludzi, których kochaliśmy, a już ich z nami nie ma. Pragnieniu, aby ktoś dopisał ostatnie zdanie na naszej życiowej liście sukcesów i porażek w chwili śmierci – oczywiście śmierć, jest tu potraktowana jako sukces. Ponownie otrzymujemy pełnokrwiste reportaże i przejmujące ludzkie historie, których autorem jest samo życie. Szczygieł miesza formy narracji, od reportażu, po esej aż wreszcie zapisanie ludzkiego życia w tabelce excelowskiej.

 

Królestwo, Szczepan Twardoch





                                               Źródło: Wydawnictwo Literackie
 
 
Królestwo jest powieścią nieco różniącą się od tych, jakie znamy z twórczości Szczepana Twardocha. Mniej jest w niej przemocy, warstwy erotycznej i męskiej twardej narracji, a więcej refleksji nad życiem i nad tym, co tak naprawdę jest ważne. Dotyka najczulszych strun ludzkiej duszy, odsłania najgłębiej skrywane leki i pragnienia. Chociaż oczywiście nie brakuje tego twardochowskiego mocnego stylu, tyle tylko, że jak wspomniałem jest go znacznie mniej. Więcej zaś jest miejsca na pokazanie bezradności człowieka znajdującego się w świecie pochłoniętym przez Zło i nietolerancję, uprzedzenia i ciągłą potrzebę udowadnia własnej wartości, ciągłą rywalizację. Jest bardziej nostalgiczna i jak to u Twardocha napisana przepięknym językiem. Prawdziwy majstersztyk. 


[Recenzja TUTAJ]


A OTO MOJA PARA FAWORYTÓW.
 

 

Turysta polski w ZSRR, Juliusz Strachotaza niebanalną historię o tęsknocie, jaką momentami sam odczuwam. Za Piastów porównany do Samarkandy i za pragnieniem poszukiwania utraconego czasu, jaki każdy nieraz posiada. Tu niczego nie ma za dużo i nie ma za mało. Tak w sam raz.


Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii, Małgorzata Rejemer – za przejmujący reportaż o ludziach zniszczonych przez Partię nie mającej względu nawet na dzieci. Pochodzenie i łatka wroga ludu na zawsze potrafiła zniszczyć ludzkie życie. Ostrzeżenie przed nienawiścią i przed tym jak z pozory „wzniosłe idee” wprowadzone w sposób wypaczony i przy braku poszanowania dla człowieka, mogą zamienić ludzkie życie w piekło.