Czasami
jedno przypadkowe spotkanie, czy jedno przypadkiem usłyszane słowo, zmusza do
głębszej refleksji. Do spojrzenia na to, czego się boimy i stanięcia z naszym lękiem
oko w oko. Stanowi okazję do powrotu do bolesnej przeszłości i wielu pytań, na
które nigdy nie uzyskało się odpowiedzi. Wspomnień o matce z którą nigdy nie miało się większego
kontaktu, ponownego wyrażenia względem niej żalów i na nowo usłyszenie, jakby z
jej ust nowej porcji wypominek. Słów, które niegdyś tak bardzo wbiły się do
pamięci, że mimo upływu lat, są tam
nieustannie obecne i żywe. Refleksja ta, może niejednokrotnie doprowadzić do
bardzo ciekawego wniosku, że z tą z którą unikało się spotkań i rozmów, ma się tak
wiele wspólnego.
Zyta Rudzka w swojej najnowszej
powieści Krótka wymiana ognia
przedstawia obraz dwóch kobiet, które nigdy nie potrafiły rozmawiać ze sobą,
wypowiadane przez nie słowa były niczym strzały mające, ugodzić przeciwnika, a ich
losy ściśle powiązane zostały z trudną historią Polski.
Roma ma sześćdziesiąt
dziewięć lat, jest poetką przeżywającą rozstanie z mężem – który odszedł do młodszej
kochanki, i zniknięcie z jej życia córki, Zuzanny - chcącej żyć z dala od
rodzinnego domu. Cierpi nie tylko z tych dwóch powodów, lecz również nie
potrafi pogodzić się z upływającym czasem i własną starością. Wraca myślami do czasów swojej młodości i do trudnej
relacji z matką.
Historia dwóch kobiet,
niby bardzo podobnych do siebie, lecz nie potrafiących odnaleźć drogi do
porozumienia. Opowieść o matce i córce, których pragnienia były identyczne i
obu przyszło przeżywać lata swojej młodości w trudnym okresie dziejowym. Matka
nigdy nie potrafiła zapomnieć o swojej wielkiej miłości, którą przyniosła jej
wojna, aby potem ją zabrać. Nigdy więcej już nie spotkała mężczyzny swego życia
i nie ujawniła, kto naprawdę jest ojcem jej córki, prawowity mąż czy człowiek o
imieniu Walter zebrany od niej przez wojenną zawieruchę. Jedyną powiernicą stała się dla niej studzianka, w której
nieustannie rozbrzmiewał głos kobiety zadający każdego dnia wiele pytań i rozmawiający ze starą studnią, niczym
z najlepszą przyjaciółką. To w niej ukryła swoje największe sekrety i
wspomnienia. Roma natomiast przeżywała
okres największego porywu serca podczas wydarzeń 1968 roku i wówczas to również
straciła ukochanego mężczyznę. Potem już tylko wdawała się w serię dłuższych
bądź krótszych romansów, miała bardziej udane związki i takie, które bez chwili
wahania mogła zaliczyć do życiowych katastrof. Obecnie natomiast najgorszym
upokorzeniem stało się dla niej opuszczenie przez wiarołomnego małżonka, który
zaczął budować rodzinę z inną kobietę i tęsknotą za córką niewidzianą od lat.
We wspomnieniach wraca myślami do własnej przeszłości, aby na nowo poniekąd
przeżyć wszystko, to co wydarzyło się w jej życiu. Wówczas okazuje się, że literatka podobnie zachowała się w stosunku do własnej
matki, jak teraz zachowuje się wobec niej Zuzanna. Tyle tyko, że ona własnego
dziecka nigdy nie krytykowała, podczas gdy jej rodzicielka robiła to przy każdej
najmniejszej okazji. Teraz zaś sama będąc osoba w starszym wieku i zbliżając
się do schyłku życia robi rozliczenie ze
swoich błędów, które powiela również obecnie.
Jak niegdyś, tak i dziś przywiązuje dużą
wagę do własnej seksualności, erotycznych marzeń i dalej pragnie znajdować się
w męskich ramionach – nawet kochanka dużo młodszego od niej. Dopiero wówczas
czuje się kobietą spełnioną i atrakcyjną. Z drugiej natomiast strony, jest świadoma,
że oszukuje samą siebie i od zawsze najbardziej bała się samej siebie. Z tego właśnie
powodu w jej domu nie ma luster, aby nie musiała patrzeć na zmieniające się z
wiekiem ciało. Wcześniej młode i jędrne, dziś pomarszczone. Przy każdej takiej
konfrontacji wracają do niej słowa matki, zarzucającej jej zbyt duże przywiązywanie
uwagi do własnego wyglądu i nie umiejętność pogodzenia się z własnym wiekiem i
przemijalnością.
Zyta Rudzka stworzyła niesamowitą, pełną
uroku, słodko-gorzką opowieść o trzech pokoleniach kobiet, których losy mimo
różnicy w ich wykształceniu, stylu życia, pasji są niezwykle podobne i
powtarzające się. Mimo niezbyt dużych rozmiarów książka stanowi rodzinną sagę,
a jednocześnie przytyk autorki do odnoszących wielki sukces w popkulturze historii pokoleniowych, z których poza cienką
warstwą emocjonalną, nie wynika nic więcej. Brak w nich pewnego uniwersalizmu,
zmierzenia się z problemami ludzi znajdujących się na różnych etapach życiowych
i niosących ciężki bagaż własnych doświadczeń. Akcja powieści rozgrywa się na
przestrzeni siedemdziesięciu lat pokazując, jak trudna historia Polski tego okresu odcisnęła w wielu
rodzinach trwałe piętno, pozostawiając po sobie wiele niezagojonych ran.
Pisarka prowadzi narrację dwutorowo na przemiennie przedstawiając sylwetki
dwóch głównych bohaterek powieści, tym samym ważniejsza od Romy ze
współczesności, staje się Roma z przeszłości i jej matka. Ta ostatnia była
prostą kobietą, która nigdy nie pogodziła się z wyrokami losu, żyjącą
nieustannie w przeszłości i rozpamiętywaniu wojennych przeżyć. Strach przed
okupantem z tamtych lat, był ciągle żywy w jej umyśle i pamięci, a niespełnione
uczucie niczym zadra na zawsze pozostało w sercu seniorki utrudniając okazanie miłości córce. Przeżywając własne dni
na wsi, gdzie nieodłączoną towarzyszką stała się dla niej studzianka i rzeka
Mokra, nie potrafiła zrozumieć i zaakceptować stylu życia córki, tak jak teraz
Roma nie rozumie wyborów podejmowanych przez jej dziecko. Tym samym zamykając
pewnego rodzaju pokoleniowy łańcuch doświadczeń. Poetka mając duszę artystyczną
– tak samo, jak Zuzanna będąca muzykiem; w poszukiwaniu ciepła, którego nigdy
nie zaznała w rodzinny domu, szukała go w kolejnych związkach z mężczyznami.
Często przypadkowymi, pojawiającymi się nagle w jej życiu i nagle z niego
odchodzącymi. Ten aspekt osobiście zaś odczytuję nie tylko, jako poszukiwanie
miłości, której nie zaznała w rodzinny domu, ale również pewnego rodzaju próbę
samo dowartościowania się, zaspokojenie potrzeby spełnienia i też pewnego
rodzaju obraz powtarzania przez córkę błędów matki z jej młodości. Obie miały
obsesyjną wręcz potrzebę zaspokojenia potrzeb seksualnych, z jednej strony graniczące
wręcz z nimfomanią; z drugiej jednak – do czego osobiście bardziej bym się
przychylał, będąc nieszczęśliwym w życiu rozpaczliwie poszukiwały utraconego
przed laty szczęścia. Roma seniorka, mimo że
również nigdy nie potrafiła okazać swego przywiązania do rodzicielki, w
naturalny sposób domyka losy matki. Powtarzając na koniec nawet jej nawyki, jak
choćby rozmowy ze studnią, czy używając podobnych zwrotów. Ciekawe natomiast
jest trzecie pokolenie, które ucieka jakby przed wiszącą nad jej rodziną klątwą
samotności. Nawet będąc w małżeństwie i posiadając dzieci, boi się
podzielić losy matki i babki. Próbując
bronić się przed fatum, ucieka za granice. Wierzy, że będąc daleko od
rodzinnego domu – tak jak wcześniej myślała Roma, uniknie cierpienia będącego
udziałem kobiet z jej rodziny. Nie wie jednak, że im bardziej próbuje się uciec
od własnego losu, tym bardziej się do niego zbliża. Dopiero po śmierci widać
najlepiej, jak samemu stanowiło się nierozłączne ogniwo w łańcuchu
przeznaczenia, cała konfrontacja z przeszłością matki stanowi nieodłączny
element pokazujący niczym w zwierciadle, że córka de facto niewiele różni się
od swojej matki. A od przeznaczenia nie ma ucieczki, to ono bowiem często pisze
koleje ludzkiego życia. A historia często lubi się powtarzać. Wcześniej bądź później wróci się do rodzinnego
miejsca domykając w nim pokoleniowe dzieje, które znów będą toczyć się w
kolejnym pokoleniu powielającym znów te same błędy i mające te same pragnienia.
Krótka
wymiana ognia to moje pierwsze spotkanie z twórczością
wielokrotnie nagradzanej pisarki i dramatopisarki, które mnie oczarowało i
pozostawiło głód na więcej. Przede wszystkim Rudzka ujęła mnie samą formą
powieści, pokazująca jej doskonały warsztat pisarski. Używa krótkich zdań,
trafnie oddających emocje, przeżycia i myśli bohaterki, stanowiąc jednocześnie
doskonały do nich komentarz. Stanowią one właśnie, jakby swoistego rodzaju
trafnie oddające do siebie nawzajem strzały z broni palnej. Pełno w nich
pretensji, złości na swój los i niechęci do adresata. Kolejno następujące po
sobie wydarzenia pokazywane są w porządku achronologicznym, nie mając pozornie
tylko z sobą żadnego związku, jednak wszystkie razem złączone stanowią
niezwykle przejmujący i dający wiele do myślenia czytelnikowi, obraz nas
samych. Oczywiście obraz Romy i jej matki jest mocno przekoślawiony, jednak
niezwykle trafnie przedstawiający niczym w krzywym zwierciadle nas samych. Zyta
Rudzka dzięki temu stworzyła uniwersalną opowieść, w której każdy może odnaleźć
coś dla siebie. Historia ta niepokoi i po przeczytaniu zostawia wiele pytań, na
które trzeba będzie szukać odpowiedzi.
Ja
natomiast nieustannie dziś słyszę odgłos wydobywający się ze studzianki,
wołający „córucha barbelucha” i „mamulka”.
Polecam,
Moja ocena 8/10
Źródło: Grupa Wydawnicza Foksal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz