poniedziałek, 27 listopada 2023

ODLEGŁE BRZEGI, KRISTIN HANNAH

Malownicza zatoka i dom, który miał stać się spokojną przystanią. Małżeństwo w kryzysie i marzenia o tym, co już dawno za nimi. Mistrzyni powieści obyczajowej, Kristin Hannah Odległymi brzegami zaprasza do pełnej melancholii podróży w głąb tego, co intymne, tego co znajduje się w ludzkiej duszy.


Birdie i Jack stanowią na pozór wzorowe małżeństwo. Wychowali dwie dorosłe już córki i kiedy inne pary rozchodziły się, oni wciąż są razem. Tyle tylko, że dawna miłość wygasła, dzieci wyfruneły z gniazda, a ich już tak nie wiele łączy. Ona czuje się samotna i tęskni za dawną czułością,od lat żyje w cieniu męża. On puka do kolejnych drzwi sportowych redakcji, ale z powodu grzechów młodości nikt nie chce dać drugiej szansy. Kiedy wydaje się, że wszystko stracone i dawna gwiazda mężczyzny już zgasła, trafia na temat młodego sportowca, który stanowi nadzieję amerykańskiego futbolu. Miał będąc pijanym dopuścić się czegoś, co na zawsze przekreśli jego karierę. Jack za sprawą afery wraca do łask redakcji i w końcu dostaje propozycję nie do odrzucenia. Tyle tylko, że wiąże się to z przeprowadzką, na którą żona nie zgadza się. Czy Birdie i tym razem poświęci wszystko dla męża?


Kristin Hannah doskonale wie, jak opowiadać o ludzkich problemach i dramatach. W Odległych brzegach nieco zmienia konwencję. Już na początku jasno stawia temat, o którym będzie opowiadać. Małżeństwo w średnim wieku, które tak naprawdę już nic nie łączy. Brak czułości, wspólnych marzeń i córek, które do tej pory łączyły ich ze sobą. Teraz zostali w pustym domu, w którym ona znalazła swoje miejsce na ziemi, on zaś nic do niego nie czuje i chętnie, by z niego uciekł. Każde z nich stanowi samotną wyspę z odmiennymi marzeniami i oczekiwaniami względem współmałżonka. Kiedy jedno pragnie spędzić spokojnie życie i cieszyć się ciszą, drugie pcha do sławy, do innego świata od tego, w którym obecnie przyszło mu żyć. Wraz z upływem lat Birdie zapomniała o dawnej pasji, pogrzebała własne pragnienia, żyjąc życiem, w którym nie jest szczęśliwa. Jack zaś nigdy nie pogodził się z zaprzepaszczeniem marzeń o sławie i wciąż pędzi za nimi, nie zważając na cenę, jaką pewnego dnia przyjdzie mu zapłacić. Kristin Hannah z niezwykłą delikatnością dotyka tego, co najbardziej kruche, a za razem niezbędne do życia. Rodziny i nie zawsze prostych w niej relacji, konforontując ją z osobistą pasją niezbędną do poczucia spełnienia, robienia tego, co się kocha. O ile nie stroni od konfrontowania bohaterów z dramatyczną sytuacją, jej powieści kipią od emocji i całej palety uczuć. To tym razem stawia na zwyczajne życie kilku ludzi, bez większego dramatyzmu. Ich dramat jest ukryty w ich sercu i nawet niezbyt zauważalny dla otoczenia, tylko najbardziej spostrzegawczy potrafią dojrzeć to, co kryje się w ich sercu. Ich lęki, obawy, smutek i żal za tym, co wydaje się bezpowrotnie stracone. Katalizator wydobycia tego, pojawia się nagle. Jedno zdarzenie i wszystko staje do góry nogami. Bohaterowie zaś powoli, ale nieuchronnie będą zmuszeni nie tylko do konfrontacji samym ze sobą, ale też na nowo przyjrzeć się relacjom łączących ich z różnymi członkami rodziny i odkryć to, co jest dla nich najważniejsze. Kristin Hannah z właściwą dla siebie cechą nie daje prostych recept, nie obiecuje różowych i cukierkowych barw, natomiast jest u niej twarde stąpanie po ziemi, zwyczajna codzienność z którą trzeba się zmagać, by nie zatracić sensu życia. To, co dominuje u nich to nostalgia. Wypełnione w powieści jest ją dosłownie wszystko. Smutny odcień morza, pusta plaża i drzewa, unosząca się atmosfera, a przede wszystkim wnętrze bohaterów, chociaż przejawia się w różny sposób. Każde z nich pragnie tego, co dla niego było ważne. Czułości, bezpieczeństwa i stabilności. Z drugiej strony stoją własne oczekiwania. Niby różnią się od siebie charakterem i podejściem do życia, ale w rzeczywistości po prostu stanowią dwójkę ludzi, którzy na przestrzeni lat pogubili się. W tej opowieści nie ma złych ludzi, wszyscy cierpią na swój własny sposób i potrzeba odwagi, by na nowo odkryć siebie i więzi, które dotąd były niezauważalne.


Odległe brzegi bez zbędnego koloryzowania z jednej strony, z drugiej zaś bez sztucznej dramaturgii snują niezwykle intymnaą opowieść. Czasem czytelnik czuje się niezręcznie przyglądając się uczuciom, pragnieniom i myślom bohaterów. Wprowadzeni zostajemy w najintymniejsze zakątki, o których istnieniu zapomniane, nie pozwala się dojść do głosu. Kristin Hannah snuje niespieszną opowieść, po tylko by lepiej pokazać charaktery wykreowanych sylwetek, pozwolić nam na lepsze ich poznanie, zrozumienie dążeń i cierpienia, z którym zmagają się w ciszy, a z którym nie umią pogodzić się. Jedno jest pewne, potrzeba czasu i odwagi, by zmierzyć się z samym sobą i docenić to, co pozornie tylko wydaje się stałe. Kristin Hannah zawsze daje nadzieję na lepsze jutro.


Polecam. 

Moja ocena 7/10



            Wydawanictwo Świat Książki 

piątek, 17 listopada 2023

MROCZNY PIĄTEK: WIRUS, GRAHAM MASTERTON

O ile w niemoralnie dużym dorobku Króla Grozy, Stephena Kinga przyzwyczailiśmy się do słabszych powieści, to zupełnie inaczej sprawa ma się z Grahamem Mastertonem. Okazuje się, że brytyjski twórca horroru też potrafi zawieść. W Wirusie po prostu nie podołał i żaden z wystrzelonych w czytelnika pocisków nie trafia do celu.


Jerry Pardoe to mężczyzna po przejściach. Rozwiódł się z żoną, nie widuje się tak często, jakby chciał z córką, a dzień wypełnia mu praca na komisariacie w Tooting. Kiedy wydaje się, że zaprawionemu w przestępczym świecie glinie nic nie jest w stanie go zaskoczyć, to niespodziewanie przychodzi mu działać z sierżant Dżamilą Pelton. Razem mają zbadać sprawę śmierci pakistanki Samiry. Możliwe, że doszło do zbrodni honorowej, tyle, że nikogo w domu nie było, a twarz dziewczyny jest zmasakrowana. Na dodatek w mieście dochodzi do brutalnych morderstw, których sprawcy twierdzą, że to nie oni to zrobili tylko ona, a raczej..... płaszcz.


O ile do tej pory poznając dorobek Grahama Mastertona nigdy nie zawiodłem się, ba nawet czasem potrafił zamrozić krew w żyłach, czasem ewidentnie puszczał oko ale równocześnie potrafił straszyć, to Wirus zmienia wszystko. Gdyby to była pierwsza moja przeczytana powieść Brytyjczyka, to pewnie bym nie sięgnął ze sporą stratą po inne. Gdyby nie ostatni Szpital Filomeny można by było zacząć się zastanawiać się nad spadkiem formy i czy nadal mamy starego, dobrego Mastertona. Poszedł on w kierunku, w którym ewidentnie nie odnalazł się, w kompletnie różnym od tego, do którego przyzwyczaił swych wielbicieli. Zamiast czegoś nowego, powstał jednym słowem totalny bubel. Wirus na żadnym etapie nie straszy, nie intryguje i nie niepokoi. Bardziej natomiast śmieszy i puszczane, co pewien czas oko do czytelnika nic nie daje. Tego po prostu nie kupuję pod żadnym względem. Zamysł może nie najgorszy, ale realizacja całkowicie chybiona. Grahamek wystrzelał się ze wszystkiego, co tylko możliwe i żaden strzał nie okazał się celny. Mamy potężną dawką pulpowych chwytów, które nie wywierają najmniejszego wrażenia. Morze krwi, flaków, porozrwywanych ciał i wiecznego niezaspokojonego kanibalistycznego głodu wydają się być niezbyt smaczną groteską, której nie tylko nie wykorzystano umiejętnie, ale ostatecznie autor pogubił się i nie bardzo udało mu się z tego wyjść. Podobnie to w czym dotychczas brylował, czyli odwołanie do mitycznych demonów i dżinów pojawia się tak naprawdę kompletnie niepotrzebnie. Wreszcie główny akcent ubrań odpowdzialnych za bestialskie zabójstwa stał się zupełnie nie wiarygodny. Na swój celownik wybierają ludzi sfrustowanych dotychczasowym życiem, niezrozumianych przez otoczenie i słabych. Tu wydawać by się mogło, że Masterton mógłby to sprytnie wykorzystać, ale tak się nie stało. Kiedy pojawia się motyw opętania, nawiedzonych ubrań wydawać by się mogło, że mistrz horroru wraca na właściwe tory, ostatecznie nadzieje okazały się płonne. Zabieg ten nie wywarł najmniejszego wrażenia, kompletnie nie wykorzystano jego potencjału, tak samo jak i tego tkwiącego w kanibalizmie. Na koniec miałem wrażenie, że i sam Graham Masterton pogubił się w serwowanym absurdzie i już nie bardzo potrafił z niego wyjść, a samo zakończenie okazało się tylko przysłowiowym gwóździem do trumny. 


Całkowicie zgadzam się z stwierdzeniem, że to, co zaserwował Graham Masterton w Wirusie to istne szaleństwo i przechodzi wszelkie wyobrażenie nawet najbardziej zaprawionego w grozie czytelnika. Wirus stanowi początek serii o Jerry Pardoe i Dżamili Pelton mających rozwiązywać sprawy nadprzyrodzone, mam nadzieję, że autor odrobi lekcje i poda porządny kawałek grozy. W przeciwnym razie kompletnie nie zrozumiem, czemu z uporem maniaka podąża źle dobraną drogą, zamiast wrócić do tych opowieści, w których sprawdza się idealnie. 


Moja ocena 4/10 




                  Dom Wydawniczy Rebis 

czwartek, 16 listopada 2023

SERIA KOMORNIK, MICHAŁ GOŁKOWSKI

Postapo należy do tego rodzaju fantastyki, po który sięgam chętnie. Co tu ukrywać, to właśnie wizja świata po zagładzie od zawsze pobudzała i nadal pobudza wyobraźnię twórców i ich odbiorców. Zwłaszcza, że częściowo sztuka daje pewne odpowiedzi na nurtujące pytania. Jeśli do tego dołożyć biblijno - apokaliptyczne universum, to powstaje nie lada gratka. Taka, jaką na przykład proponuje Michał Gołkowski w serii Komornika, na który składa się Komornik, Komornik Rewers, Komornik Kant.


Poznajcie Ezekiela Siódmego, jednego z komorników znajdujących się w boskiej Ewidencji i powołanych do unicestwienia Dłużników. Wraz z częścią ocalałych przeżył Apokalipsę, potem do jego domu przybył Anioł Śmierci Azrael. Posłaniec zabił jego rodzinę, jego samego powołał na urząd i od tej pory wykonuje zlecenia na unicestwienie swego gatunku. Jednak to, które dostał dotyczące Jonasza, na zawsze zmieni jego dotychczasowe życie, wyobrażenie o boskim porządku świata, a zwłaszcza wystawi na najcięższe próby. Przemierza połacie zniszczonej ziemi, zmierzając do Rewers, gdzie ma dokonać się wyznaczone mu zadanie.


Co tu dużo ukrywać fantastyka, zwłaszcza ta rodzima stanowi w moim przypadku totalnie całkowicie obce terytorium, do którego udaje się sporadycznie. Za każdym jednak razem potrafi zaskoczyć niezwykle pozytywnie. A w świecie stworzonym przez Michała Gołkowskiego przepadałem zupełnie bez reszty. Sedno cyklu o Komorniku stanowi odwołanie się do najbardziej znanych czytelnikowi nawiązań, a skojarzenia pojawiają się zupełnie same. I tak mamy przedziwnego sfinksa, który z miejsca potrafi zdobyć naszą sympatię i przede wszystkim próżno w jego przypadku szukać odniesień do znanych z kultury antycznej wyobrażeń. Wszystko zaś bazuje na historiach biblijnych, i to na ich podstawie budowane jest całe universum. Przy czym to wykreowane przez Gołkowskiego, nie każdemu przypadnie do gustu. Powód jest prosty. Całymi garściami sięga do Biblii, aby ją zupełnie rozmontować i zbudować coś niby podobnego, a jednak zupełnie nowego. Tak oto powstaje zbudowana nie tylko obrazoburcza, ale wręcz bluźniercza wizja. W osiągnięciu swego zamiaru, nie ma dla niego najmniejszych granic i jest w stanie posunąć się bardzo, ale to bardzo daleko. Nawet do pokazania historii Jezusa, jako historii samego Lucyfera. To chyba najbardziej szokujące, a takich zabiegów jest o wiele wiele więcej. Dlatego ostrzegam lojalnie, że nie jest to pozycja dla każdego. Osoby szczególnie wrażliwe na tle wiary katolickiej z pewnością nie powinny sięgać po te powieści. Jednak w universum Michała Gołkowskiego jest coś, co przyciąga niczym magnes. Tu święci stają się bardziej bliżsi nam samym. Mają swoje wady, słabości i nie stronią od uciech światowych. Niektórzy są pyszni, wyniośli, inni na odwrót z chęcią robią z ludźmi swoistego rodzaju interesy. Nie brakuje w ich gronie również niechęci i szyderstw. To na tym ostatnim bazuje humor, a ten jest pierwszorzędny. Gołkowski potrafi rozbawić do łez. Jego dialogi wypełnione są cynizmem i szyderstwem. Natomiast najmocniejsze ogniwo cyklu stanowi tytułowy Komornik. Wcale nie jest zachwycony swoją funkcją, swego nadzorcę Azraela traktuje wręcz z wrogością. W swym sposobie bycia, co prawda jest nawet nie tyle szorstki, co wręcz bezczelny i absolutnie nie zwraca uwagi na to, z kim spotyka się i rozmawia. Ma jeden cel wypełnić misję i przede wszystkim przetrwać w świecie brutalnym i o wiele gorszym od tego, który znał przed Zagładą. W nowej rzeczywistości rządzą twarde prawa nadane przez Najwyższego, którego ludzkość dawno przestała obchodzić. Dla istot zaś wyższego rzędu, ludzie są niczym robaki. W tej brutalnej rzeczywistości przetrwają jedynie najsilniejsi.


Komornik opiera się na brutalności, okrucieństwie i pewnego rodzaju makabresce. Przeraża w nim wizja świata po Apokalipsie, na którą zresztą Stwórca spóźnił się, ale od czego ma speców od brudnej roboty, a ci swych własnych wykonawców. Aniołowie dalecy są od powszechnych wyobrażeń, widzimy ich w roli okrutnych istot, wyzutych z wszelkich wzniosłych uczuć. Ludzie są dla tych z Góry niczym nie znaczącym wabikiem. Natomiast wszystko to oddane zostaje w formie groteski, swoistej satyry, która nie tylko pozwala łatwiej łyknąć wizję Gołkowskiego, ale nieco też łagodzi jej wydźwięk. Autor ponadto snuje niezwykle niespieszną opowieść, nie brakuje dłużyzn, ale dzięki temu łatwiej wejść w to universum, zanurzyć się i dokładniej jemu przyjrzeć. Pierwszy tom to pewnego rodzaju wprowadzenie, on też zdecydowanie jest tym najgrzeczniejszym. W drugim akcja powoli się rozkręca, co pewien czas pojawiają się rzeczy zaskakujące, których z pewnością byśmy się nie spodziewali, tak samo, jak zaskoczony nimi jest sam Ezekiel próbujący zrozumieć to, z czym styka się. Trzecia część to domknięcie pierwotnego cyklu i przygotowuje pod koniec na sequel.


Jedno trzeba oddać serii Komornik stanowi ona doskonałą rozrywkę na parę wieczorów, przy której można się zrelaksować, odpocząć. Idealna dla tych, którzy oczekują lekkiej opowieści.


Polecam. 

Moja ocena 7/10





                           Fabryka Słów 

środa, 15 listopada 2023

POKRZYK, KATARZYNA PUZYŃSKA

Od dawna powtarzam, że Polska kryminałem silna i nasi rodzimi twórcy, coraz bardziej utwierdzają w tym przekonaniu. Katarzyna Puzyńska Pokrzykiem podkręca tempo sagi o Lipowie.


Od wydarzeń z Rodzanic minąły trzy tygodnie w ciągu, których zaszły istotne zmiany. Klementyna nadal pozostaje w ukryciu, a dodatkowo przypisuje jej się nową zbrodnię. Podobno miała się przyczynić do śmierci Leokadii Orłowskiej, a świadczyć ma o tym, że widziano ją przy domu zmarłej. Daniel Podgórski teraz nie tylko dąży do oczyszczenia przyjaciółki z podejrzeń, ale podjął kolejną życiową decyzję. Czy przybyły do Lipowa były mąż Weroniki, Mariusz Nowakowski wprowadzi zamieszanie w życiu młodego małżeństwa?


Lipowska saga nabiera nowych rumieńców, a sposób na osiągnięcie tego jest banalnie prosty. Zręcznie utkana zagadka kryminalna plus dalsze rozwinięcie telenoweli o miłosnym trójkącie, a teraz może czworokącie. Kasia Puzyńska nie tylko wprowadza nową postać, o której do tej pory były jedynie szczątkowe informacje, ale ponownie zanurza się w przeszłość Kopp i pewnej rodziny. Wykorzystuje dramat sprzed kilkudziesięciu lat, rodzinne sekrety, skomplikowane relacje między poszczególnymi członkami famili i tak oto niezwykle sprytnie ustawia kolejne figury na szachownicy i porusza nimi w przeróżnych konfiguracjach. Co pewien czas podkręca tempo, rzuca informację, która ma wzbudzić coraz to nowe podejrzenia. Nie tylko rozgrywa z czytelnikiem pewnego rodzaju grę, ale również wykorzystuje motyw dantejskiego piekła, czyśca i raju, by zadać ten decydujący szach mat, po którym już nic nie da się zmienić. Z każdą godziną przekonujemy się, że zbliżamy się do momentu decydującego nie tylko w sprawie Orłowskich, ale przede wszystkim miłosnego galimatiasu Podgórskich i Emilii Strzałkowskiej. Zbliżamy się do czegoś, od czego nie będzie odwrotu. Puzyńska doskonale wie, jak wywołać w bohaterach skrajne emocje, jak doprowadzić na skraj wytrzymałości, a następnie to wszystko rzucić na ziemię i zostawić ich z rozdartym sercem. Pokrzyk nieco różni się od wcześniejszych tomów. O ile do tej pory Kasia przyzwyczaiła do wartkiej akcji, to teraz jest bardzo powolna, wręcz niespieszna. Przedłużające się sceny, rozmowy wszystko to, by wydobyć kłębiące się myśli, wspomnienia utrudniające pójście na przód i uwolnienie się od dręczących demonów. Mam wrażenie, że specjalnie dochodzi do różnych konfiguracji, to w jednym jedynym celu. Kolejny raz pokazać ludzką kruchość, zło do którego człowiek jest zdolny posunąć się. Na koniec rzuca i depcze serce czytelnika. Nie ma litości i konfrontuje z dramatem, który z pewnością zostawi swój ślad. Doprowadza do sytuacji bez wyjścia, z której już nic nie będzie takie samo. Pojawia się ona niespodziewanie, wtedy kiedy wcale nie jesteśmy na nią gotowi, dostajemy obuchem w głowę.


O ile do tej pory co pewien czas narzekano na snującą się we wsi swoistą telenowelę, to początkowo wydaje się ona w Pokrzyku wątkiem dominującym, czymś mocno już naciąganym i mało wiarygodnym, natomiast jak to u Katarzyny Puzyńskiej bywa, to tylko pozory, coś czym chce odwrócić uwagę, uśpić czujność, a przede wszystkim złagodzić dramat z którym przychodzi się skonfrontować. A to ma opanowane do perfekcji. Wystarczy opowieść o klątwie wiszącym nad domem w  sąsiedniej wsi i klaun, a raczej maska klauna, by ze sporym niepokojem obserwować to, do czego powolutku prowadzi czytelnika. Niby w sadze o Lipowie wszystko jest znane, pojawiają się znane miłośnikom kryminałów i grozy chwyty wywołujące szybsze bicie serca, a również wielokrotnie wykorzystywane we wcześniejszych tomach zabiegi pobudzające i usypiające czujność ale mimo to wszystko nadal się sprawdza. Na koniec ponownie zostawia sobie furtkę do swoistej rewolucji w życiu lipowskich policjantów.


Polecam. 

Moja 7/10



         Wydawanictwo Prószyński i S-ka 


poniedziałek, 6 listopada 2023

RODZANICE, KATARZYNA PUZYŃSKA

Aż chce się zaśpiewać, lubię wracać, tam gdzie byłem już. Po latach przerwy wracam do Lipowa i do dobrze znanych osób. Rodzanice Katarzyny Puzyńskiej utwierdziły i przypomniały, że jest to jedna z najlepszych serii kryminalno-obyczajowych.


W życiu Daniela i Weroniki zaczęło się niby układać. Są wreszcie małżeństwem, ale cały czas mężczyzna jest drażliwy na punkcie jednego tematu, który ostatnio wraca do niego że wszystkich możliwych stron. Spokój mieszkańców Lipowa burzy znalezienie przykrytych zwłok młodej dziewczyny, a nie długo potem znajduje się ciało zamordowanej dziennikarki, Joanny Kubiak. Kobieta swoimi artykułami zdążyła zajść za skórę kilku osobom. Oba zdarzenia prowadzą do sąsiednich Rodzanic, zamieszkanych przez trzy rodziny i związanych z nimi anonimów ostrzegających przed tym, co za dwa dni ma się wydarzyć. Wtedy to ma dojść do rzadkiego zjawiska astronomicznego, superksiężyca, a zło zostanie obudzone i ruszy na polowanie.


Kasia Puzyńska przez ostatnie dziesięć lat, zdążyła utwierdzić w przekonaniu, że jak nikt potrafi sprawnie poruszać się po małych wsiach, które skrywają swoje tajemnice. Tak też jest w przypadku Rodzanic, sąsiadujących z Lipowem. Sama nazwa miejscowości, słusznie z resztą nasuwa skojarzenia z mitologią słowiańską, nadającą dodatkowego smaku. Rodzanice trzy demonice platające przy urodzeniu człowieka nić życia i przecinają ją w chwili śmierci. Nierozwiązywalnie związane z bogiem Rodem, bogiem płodności. I to właśnie płodność i trójka kobiet stanowią samo serce zagadki, którą przychodzi rozwiązać lipowskim policjantom. Już na początku śledztwa dają o sobie znać sprawy, które wstrząsnęły miejscową społecznością. Teraz w związku z dokonanymi morderstwami wracają niczym bumerang. A na to, czego staniemy się świadkami, absolutnie nie jesteśmy gotowi. Kasia konfrontuje z najgorszym możliwym złem, złem wyrządzonym dziecku. A to ono właśnie najbardziej przeraża. Równocześnie wykorzystuje swoją wiedzę psychologiczną i snuje wstrząsającą opowieść, o tej najgorszej stronie natury ludzkiej. O cierpieniu pozostawiającym ślad i o tym, jak krucha potrafi być psychika człowieka. Jak o  przeszłości trudno zapomnieć, raz wyrządzona krzywda jest już nie do naprawienia, a z drugiej strony zaszczutych ludzi, naznaczonych na zawsze piętnem, o którym nie potrafią już zapomnieć i muszą radzić sobie z traumą na swój własny sposób. Części z nich szczerze współczujemy, część z nich może budzić niechęć, ale równocześnie nie potrafi się od nich odwrócić oczu.


Oczywiście ważną rolę stanowią osobiste sprawy lipowskich stróży prawa. Na nich też widać ślady przeszłości i rany, o których trudno im zapomnieć. Zwłaszcza decyzje Emili mogą budzić niezrozumienie i spore zaskoczenie. A początki małżeństwa Podgórskich z pewnością nie należą do najłatwiejszych. Nazwana przez niektórych czytelników telenowela rozkręca się i nabiera swoistych rumieńców. Kto by się spodziewał, że Klementyna przejmie się rolą babci i postanowi zmienić dawne nawyki, które z resztą, mogę zdradzić, ponownie dadzą o sobie znać. Mnie z resztą ta część fabuły mocno interesowała, podobała się i nic w tej materii się nie zmieni.


Z pewnością mogę stwierdzić, że jubileuszowa część sagi o Lipowie jest jedną z najlepszych. Wracają w niej echa wcześniejszych tomów, ale jeśli część spraw, które rozwiązywaliśmy wcześniej już zapomnieliśmy, to w żaden sposób nie wpływa to na lekturę Rodzanic. Przypominają one tylko, za co można zakochać się w tej serii, a Kasia Puzyńska nie tylko jest specjalistką od trudnych tematów, ale ponownie nie bierze jeńców.


Polecam.

Moja ocena 8/10



          Wydawanictwo Prószyński i S-ka 

piątek, 3 listopada 2023

MROCZNY PIĄTEK: WYKLĘTY, GRAHAM MASTERTON

Graham Masterton to dla wielu niekwestionowany mistrz horroru i fani pisarza podchodzą do niego bardzo serio. I wcale się temu nie dziwię, bo to jeden z tych twórców, którzy za każdym razem mają coś ciekawego do powiedzenia. Jego powieści dopiero poznaję, ale bez dwóch zdań mogę podpisać się pod poglądem, jakoby Wyklęty stanowił jego opus magnum. 


Granitehead, to niewielka miejscowość położona koło legendarnego Salem, słynącego kilka wieków temu z procesu czarownic. Dziś już rozbrzmiewa tylko echo tamtych wydarzeń, jednak w miasteczku stoi dom, od którego lepiej trzymać się z daleka. To w nim mieszka pogrążony w depresji po stracie żony, antykwariusz John. Jego żona Jane zginęła w wypadku, a on nie może dojść do siebie i pogodzić się ze stratą. Kiedy nagle zaczyna słyszeć szepty, głos zmarłej i na dodatek ją widzieć, musi wyrwać się z apatii, by zrozumieć to, czego niespodziewanie zaczął doświadczać. Okazuje się, że w Granitehead jest więcej osób spotykających się ze zmarłymi bliskimi. Gdy zaś ginie jedna z mieszanek, mężczyzna zdaje sobie sprawę, że właśnie znalazł się w centrum koszmaru i wpadł w nie lada problemy. Wszystko zaś prowadzi do zatopionego statku i ładunku, który znajdował się na jego pokładzie. 


Nawiedzone miasteczko zwane niegdyś Zmartwychwstanie, tajemnicze zgony, morska toń i znajdujący się na jej dnie statek tym Graham Masterton konsekwentnie atakuje czytelnika. Utkał historię mroczną, duszną, klaustrofobiczną i wrzuca czytelnika w miejsce, z którego po prostu nie ma ucieczki, a jedyne, co zostaje, to przeżyć i stawić czoła tym, co odeszli. O ile czasem we wcześniejszych powieściach puszczał oko, to w Wyklętym sprawa wygląda zupełnie inaczej. To groza, która straszy, wywołuje dreszcze i nawet chęć spania przy zapalonym świetle. Jeśli często w opowieści ze śmiercią w roli głównej, bohaterowie muszą uporać się ze stratą ukochanych osób, to u Mastertona sprawa ma się zgoła inaczej. Tu wieczny spoczynek dla zmarłych wydaje się największym marzeniem tych, którzy żyją. Istnym błogosławieństwem, którego nie mogą zaznać. O ile początkowo mają problem z akceptacją, że kostucha zabrała najbliższe osoby, to bardzo szybko muszą przekonać się, że uleganie ich głosom może okazać się bardzo niebezpieczne. Jedyne co zostaje, to pogodzenie się z tym, że nie są już tymi, którymi byli za życia. Potrafią komunikować się z żywymi, tylko po to, by doprowadzić ich do obłędu, do zabrania im tego, czego oni już nie mogą posiadać. Przenikanie zaś tych dwóch światów, musi zakończyć się tragedią. Próby zatrzymania przy sobie tych, co odeszli finalnie sprowadza na żyjących zło. Owo Zło jest mityczne, drapieżne, bezlitosne, okrutne i zdolne do wszystkiego, byle doprowadzić do większej ilości zgonów. Ono wysysa życie, żądne kolejnych ofiar. Odczuwające głód nie do zaspokojenia. To istota przedwieczna i wyklęta. Biada zaś tym, którzy zdecydują się wejść z nim w dialog. Z nim nie wolno rozmawiać, pragnąć komunikować się i przede wszystkim nie ulec iluzji, którą wytwarza.


Wyklęty ma w sobie to, co u Grahama Mastertona jest charakterystyczne, czyli odwołanie się do pradawnych podań i wierzeń. Tym razem pełnymi garściami czerpie z twórczości Lovecrafta i wcale nie zamierza tego ukrywać. Nawiązanie to z połączeniem znanych Grahamkowych chwytów okazało się strzałem w dziesiątkę. Pierwsza połowa to budowanie tajemnicy i oprowadzanie uliczkami Granitehead, aby potem próbować wszystko wyjaśnić i doprowadzić do ostatecznej konfrontacji. Bez wątpienia dostajemy nie tylko powieść idealnie nadająca się do rozpoczęcia przygody z Mastertonem, zawierającą wszystko to, co w jego prozie jest najlepsze ale taką, która nie tylko zaspokoi oczekiwania jego fanów ale też tych bardziej wyrobionych w horrorze.


Polecam. 

Moja ocena 8/10



                  Dom Wydawniczy Rebis 

środa, 1 listopada 2023

PREMIERY LISTOPADA 2023

Listopad miesiąc zadumy, nostalgii, wspomnień o tych, których już z nami nie ma. A tym czasem wydawnictwa znowu mają sporo do zaoferowania, jeśli chodzi o umilenie spędzania jesiennego czasu. Wiadomo zestaw bukoholika? Książka, kocyk i coś ciepłego do picia.


1. Tom Lake, Ann Patchett, Wydawanictwo Znak literanova





Ann Patchett powraca i to w jakim stylu. Proponuje opowieść o kobietach, powrotu do wspomnień i historii pewnej miłości. To opowieść o rodzinnych sekretach i zmierzenia z tym, o czym próbowało się przez lata zapomnieć. Ja jestem bardzo ciekawy tej powieści.


Premiera 13 listopada


2. Ucieczka, Carl Frode Tiller, Wydawanictwo Poznańskie



Powtarzam od dawna, że z Serią Dzieł Pisarzy Skandynawskich nie można popełnić błędu. Teraz pojawia się kolejny tom kolekcji. Tiller po raz kolejny bierze się za temat relacji międzyludzkich i przygląda się im z bardzo bliska. Pretekstem do tego staje się śmierć syna i wizyta na cmentarzu.


Premiera 8 listopada


3. Umiłowana, Toni Morrison, Wydawanictwo Poznańskie



Najsłynniejsze dzieło noblistki. Toni Morrison rozsuwa opowieść o bolesnej przeszłości, ucieczki od niszczących demonów. Do tego zaś pojawia się nutka realizmu magicznego i refleksji o życiu niewolników.


Premiera 8 listopada


4. Króliczek, Mona Awad, Wydawanictwo Poznańskie



Opowieść o outsiderce spędzającej czas we własnej wyobraźni. Gardzi ona przeintelektualizowanymi dziewczynami ze szkoły pisania, które nazwały się Króliczkami. Wszystko zaś zmienia się, gdy nagle dostaje od nich osobliwe zaproszenie. 


Premiera 8 listopada


5. Wiek zła, Deepti Kapoor, Albatros



Nie mogło tej pozycji zabraknąć w listopadowym zestawieniu premier. Zwłaszcza, że określa się ją jako azjatycki odpowiednik Ojca chrzestnego czy coś lepszego od Shantaram, które tak bardzo zachwyciło mnie w październiku. Wkraczamy do świata rodziny Wadia, w którym dominują narkotyki, seksi, luksusowe samochody, alkohol. Zasada, by to osiągnąć jest jedna - robić wszystko, co każą.


Premiera 8 listopada


6. Ostatni dzwonek, Beth O'Leary, Albatros



Seria Mała czarna rozrasta się o kolejną komedię romantyczną w sam raz na jesienne wieczory. Dwoje dotychczasowych wrogów odnajduje kolekcję starych obrączek, a niespodziewanie własną historię miłosną. Będzie prawdziwie i romantycznie.


Premiera 8 listopada


7. Zaklęcie dla czarownika, Magdalena Kubasiewicz, Wydawanictwo SQN



Wilcza Jagoda powraca i tym razem opuszcza warszawską enklawę, udając się do Wielkiej Brytanii. Ma jedno zadanie unieszkodliwić corocznie uruchomianą klątwę, która wiele osób pozbawia życia.


Premiera 8 listopada


8. Na domowym froncie, Kristin Hannah, Świat Książki



Mistrzyni powieści obyczajowej powraca. Jej historie za każdym razem sprawiają, że czujemy się lepiej i rozgrzewają serducho niczym ciepły kocyk. Tym razem dotyka kwestii wysyłania żołnierzy na misje pokojowe, które w rzeczywistości służą jedynie w celach politycznych, a z nazwą mają nie wiele wspólnego. Pretekstem staje historia amerykańskiego weterena cierpiącego na Zespół Stresu Pourazowego, młodego człowieka o skrzywionej w wyniku przeżyć w Iraku psychice i pilotki, która po amputacji nogi ma problem odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Powiem Wam, że bardzo czekam na tą powieść.


Premiera 22 listopada


9. Bezgłos, Katarzyna Puzyńska, Prószyński i S-ka



Autorka kryminalnych opowieści o Lipowie w nowej, horrowej odsłonie. To mieszanka horroru, kryminału i odniesień do słowiańszczyzny. Małe miasteczko mające swoje sekrety, z którego już nie ma ucieczki. Czego chcieć więcej?


Premiera 7 listopada


10. Krzyk orła, Karin Smirnoff, Czarna Owca.



Kolejna odsłona kultowego Millennium. Wielkie korporacje, gangi, nowe dziennikarskie śledztwo i powrót ulubionej pary bohaterów.


Premiera 8 listopada


11. Orient, Maciej Siembieda, Agora



Jakub Kania powraca i udaje się do Chin, wkracza jednocześnie w świat wielkich pieniędzy, ambicji, wielkiej mafii i wielkich zagadek. Cel wyprawy jest jeden, odnaleźć najsłynniejszy pociąg świata zaginiony między Terespolem a Chinami.


Premiera 8 listopada


12. Biedne istoty, Alasdair Gray, Poradnia K



Końcówka XIX wieku. Ekscentryczny i odrażający lekarz przywraca do życia młodą samobójczynię, która utonęła w rzece. Coś dla wielbicieli Mrocznego Piątku i grozy z wątkiem prometejskim.


Premiera 8 listopada


13. Tylko ona została, Riley Sager, Mova



Miłośnicy Mrocznego Piątku zacierają ręce i zapisują sobie datę. Nowa powieść Rileya Sagera. Znowu będzie mrocznie, a groza zostanie rozłożona na czynniki pierwsze. Siedemnastoletka zostaje oskarżona o dokonanie brutalnego morderstwa, obecnie jest już starszą, sparaliżowaną kobietą, która chce opowiedzieć tamtą historię i to, co miało wówczas miejsce.


Premiera 8 listopada


14. Przez błękitne pola, Claire Keegan, Wydawanictwo Czarne



Zbiór ośmiu opowiadań, w których zabiera do świata emocji i skupienia uwagi na szczegółach. Ponownie jej bohaterką staje się Irlandia, irlandzka tradycja katolicka oraz plebejska kultura.


Premiera 2 listopada