sobota, 29 stycznia 2022

ARABSKA ŻONA I ARABSKA CÓRKA, TANYA VALKO

Pierwsza miłość jest czymś niepowtarzalnym. Te motyle w brzuchu, myślenie o ukochanej osobie i ta nieodparta chęć, aby już zawsze być razem. Zwłaszcza jeśli obiekt westchnień jest przystojnym i szarmanckim Arabem. Miłość potrafi zaślepić, wyidealizować go i wynieść na piedestał. O księciu, który zmienia się w ropuchę i piekle życia kobiet w krajach arabskich snuje porywającą opowieść Tanya Valko w Arabskiej żonie i Arabskiej córce.


Tanya Valko szturmem zdobyła listy bestsellerów, a każdy kolejny tom Arabskiej sagi pomnaża grono wielbicieli. Jest to jej pseudonim literacki. Ukończyła Uniwersytet Jagielloński i pracowała jako nauczycielka w Szkole Polskiej w Libii, a następnie przez 20 lat była sekretarką ambasadorów RP w Libii, w Arabii Saudyjskiej i w innych krajach arabskich. Na podstawie własnych obserwacji i zasłyszanych od kobiet historii, powstała historia Polki i jej na półarabskiej córki, Marysi - Miriam.


Dorota jest zbuntowaną nastolatką z małej, prowincjonalnej miejscowości położonej koło Poznania. Jedyną tutejszą atrakcją jest pub gromadzący młodzież. To tam spożywa się narkotyki i pije piwo, a dziewczyna - mimo, że różni się od rówieśników, w tym miejscu chciała spędzić swoją osiemnastkę. Zapomnieć o wiecznych kłótniach i urąganiach matki, czy skostniałej, mentalnie tkwiącej jeszcze w zeszłej epoce szkole. Podczas urodzinowego wieczoru poznaje Ahmeda, doktoranta informatyki z Poznania, który właśnie przyjechał odwiedzić znajome małżeństwo polsko-arabskie. Pierwsze zamienione słowa, odmienny sposób zachowania od znanych jej dotychczas chłopaków i pierwsze spojrzenia wystarczyły, by na dobre stracić głowę. Nie zdaje sobie sprawy, jak związek z Libijczykiem na zawsze zamieni jej życie w nieustający koszmar.


Tanya Valko postawiła na emocje, które towarzyszą zarówno bohaterom, jak również udzielają się czytelnikom. One wywołują adrenalinę, są motorem napędowym kolejnych wydarzeń i kierują wyborami powieściowych postaci. Są skrajne od nienawiści do miłości i wzajemnie się przeplatają, zmieniają się niczym w sinusoidzie i nigdy nie wiadomo, co za chwilę może się zdarzyć. Wielka radość czy dramat okraszony bólem, łzami i kolejnymi upokorzeniami. Autorka niczego nie koloryzuje i nie demonizuje. Po prostu pokazuje życie u boku arabskiego męża takim, jakim jest w rzeczywistości. Może być w prawdzie piękne, jeśli on jest nowoczesnym mężczyzną, albo koszmarem - jeśli jest tradycjonalistą tkwiącym w średniowiecznych zwyczajach. Zawsze natomiast wraz z nim, poślubia się jego rodzinę. Życie zaś i codzienność arabskich żon różni się od wyobrażeń zakochanych Europejek. Naznaczone jest albo całkowitym podporządkowaniem mężowi i jego rodzinie, albo upokorzeniami, psychiczną i fizyczną przemocą jeśli nie spełni jego oczekiwań. Spróbuje zdobyć się na najmniejszą, znaną z okresu narzeczeństwa normalność. W każdym razie przyjeżdżając do arabskiego kraju, konieczne jest poznanie jego kultury i zdobycie polskich przyjaciółek, które pozwolą poruszać się w miejscowych arkanach.


Tanya Valko powieściowe losy bohaterów uzupełnia właśnie przez dokładne omówienie zwyczajów, tradycji i codzienności kobiet w krajach arabskich. Od Libii, przez Ghanę, Jemen aż do Arabii Saudyjskiej roztacza historię naznaczoną rasizmem - zarówno u Polaków o stereotypowym światopoglądzie oraz u fundumentalistycznych Arabów, męską dominacją, walką o szczęście i przemocą. Równocześnie roztacza dwa światy, ten sprzed 11 września i ten już doby walki z terroryzmem, rzucając prosto w twarz wyzwanie w osobie mężczyzny o nazwisku Bin Laden. Ukazuje świat arabski walczący również z terroryzmem oraz koszty, jakie musi ponosić każdego dnia. 


Świat Tanyi Valko to słodko - gorzka rzeczywistość. Bardziej nawet gorzka, niż słodka, która różni się od wyobrażeń zakochanej ślepo młodej dziewczyny, wchodzącej dopiero w dorosłość. Arabska żona i jej kontynuacja Arabska córka to lektura ku przestrodze, zachęcająca do poznanania kraju i arabskiej kultury, zanim podejmie się tę najważniejszą w życiu decyzję. 


Polecam. 

Moja ocena 8/10 




           Wydawanictwo Prószyński i S-ka 



piątek, 28 stycznia 2022

MROCZNY PIĄTEK: GAŁĘZISTE, ARTUR URBANOWICZ

Pośród lasów i jezior, zaklęte zostały dawne czasy i starzy bogowie. Chociaż zostali wyparci przez Jezusa Chrystusa, to dalej nie dają o sobie zapomnieć. Obecni w popkulturze, przypominają i ponownie toczą bój o miejsce w pamięci potomków plemion słowiańskich. A, że słowiańszczyzna jest niezwykle bogata, to twórcy rodzimego horroru mają z czego szarpać. Tak, jak zrobił to Artur Urbanowicz w Gałęziste.


Para studentów, Karolina i Tomek wyjeżdżają do małej wioski położonej w sercu Suwalszczyzny. Tam planują wspólnie spędzić Triduum Paschalne i zostać do Lanego Poniedziałku. On dumny z bycia ateistą, ona praktykująca katoliczka, przez co mają odmienny światopogląd i sposób patrzenia na pewne sprawy, mimo tego udało im się zbudować silną więź, w której nie brakuje słownych potyczek. Kiedy zbliżają się do celu podróży, dowiadują się, że gospodarze wyjechali i mogą jedynie zatrzymać się u ich znajomej z pobliskiej wsi, Białodębów. Tam trafiają na śmierć dziadka właścicielki domu, a już wieczorem od ich wizyty na cmentarzu Jaćwingów zaczynają mieć miejsce dziwne wydarzenia. Potęgujące się z każdym dniem.


Artur Urbanowicz w prawdzie nie straszy, za to otula duszną atmosferą osaczenia przez bliżej nie określone niebezpieczeństwo. Czujemy się niepewni i cały czas zastanawiamy się nad wytłumaczeniem tego, co widzimy i słyszymy. Tu też autor podsuwa trzy wiodące drogi. Pierwsza to racjonalny sposób, zdroworozsądkowe przekonanie, że wszystko da się wyjaśnić prawami nauki. Drugi stojący w skrajnym kontraście do niego - religijny z wiarą w złe duchy, opętania i egzorcyzmy. Trzeci - mitologiczny, opierający się na zapomnianych bogach, wierzeniach i zwyczajach. Połączenie tych trzech nurtów daje wybuchową mieszankę, która zapewni kilka bezsennych nocy. A to zaledwie początek, bo do tego dochodzi klaustrofobiczna atmosfera prowincji, wszystko zamyka się w przestrzeni kilkunastu kilometrów i w rzeczywistości poruszamy się po dość ograniczonym terenie. Napotykamy tych, co patrzą na warszawiaków jako intruzów, jak i życzliwych albo raczej na pozór życzliwych miejscowych. Nie brakuje odwołań do relacji człowiek przyroda, w której ta ostatnia potrafi zbudować przewagę.


Las to potwór, który obserwuje, karze i umiejętnie wywołuje panikę. On osacza, myli ścieżki, igra z odwiedzającymi go, udowadniając, że są na jego terenie, w którym to on ma przewagę. To tajemniczy drapieżnik strzegący swego terytorium i domagający się szacunku. Może dawać schronienie, żywić, zachwycać swym pięknem ale też skrywa nie jeden sekret i potrafi doprowadzić do obłędu. W zielonym królestwie, odwiedzający zdany jest ostatecznie na jego łaskę.


Artur Urbanowicz niezwykle umiejętnie myli tropy i wodzi czytelnika za nos. Kiedy zagadka lasu zostaje pozornie rozwiązana, nagle wszystko przewraca się o 180 stopni. Samo zakończenie wbija w fotel. Gałęziste zdobyły Nagrodę im. Stefana Grabińskiego, a zarazem to moje pierwsze ale z pewnością nie ostatnie spotkanie z prozą Artura Urbanowicza.


Polecam. 

Moja ocena 8/10



                    Wydawanictwo Vesper 

niedziela, 23 stycznia 2022

GUJCIO, STEVEN ROWLEY

Steven Rowley przyszykował nie lada niespodziankę. Niby snuje lekką, komediową opowieść idealną na lato, ale równocześnie, co pewien czas atakuje czytelnika poważnymi i trudnymi tematami: jak przemijanie, lekomania, czy przeżywania żałoby. Wszystko robi na swój własny sposób, serwując niewiarygodną podróż w głąb nas samych. Poznajcie zatem Gujcia.


Patrick był gwiazdą telewizji, teraz zaś pozostały wspomnienia i powtórki serialu w telewizji. Ma za sobą trumatyczne przeżycie, które odcisnęło silne piętno na jego psychice. Jest wyoutowanym gejem, a przede wszystkim nie lubi dzieci. I tu rodzi się problem. Jego brat, po śmierci żony, musi zgłosić się do kliniki leczenia uzależnień od leków, w związku z tym prosi go o opiekę na czas wakacji nad sześcioletnim Grantem i dziewięcioletnią Maisie. Tak też ze względu na swoją orientację seksualną, eks aktor zostaje gujciem, zamiast wujciem. Sprawa zaś przybierze niespodziewany, dla niego samego obrót.


Steven Rowley atakuje nasze mięśnie brzucha z precyzją, nie dając zbyt dużo czasu na odpoczynek od śmiechu. Dialogi, komiczne sceny są tym, czym z miejsca zdobywa sympatię czytelnika. Jednocześnie pośród komediowej atmosfery, wprowadza temat śmierci, żałoby i uzależnienia. Zadajemy sobie pytanie, jak to się stało, że szczęśliwy mąż i ojciec stał się lekomanem? Dlaczego wujcio nie jest w żadnym związku, tylko żyje samotnie? Sam Patrick odbiega od wzorca idealnego opiekuna dla dzieci. Ekscentryk posiadający bajeczny dom z basenem i mnóstwem intrygującym dla maluchów wyposażeniem, chodzi w sukience, na każdym kroku podkreśla niechęć do bratanków i deklaruje, że w razie pożaru najpierw ratowałby statuetkę Złotego Globu, niż dzieci. Jedno dla drugiego wydaje się być osobnikiem z innej planety. Jego dziwi nieznajomość u maluchów klasyki kina, ich natomiast niekorzystanie przez gujcia z YouTube'a. Mimo tego z każdym dniem rodzi się między nimi silna więź, a moment rozstania jest nieuchronny. Najważniejsze, że w całej historii Rowley zachował wiarygodność. Patrick to w rzeczywistości czterdziestotrzyletnie, duże dziecko o gołębim sercu zranionym przed laty, a rany po tym zdarzeniu nosi dalej w pamięci. Patrząc na pierwszy rzut oka, nikt nie powiedziałby, że ten indywidualista i narcyz, tak bardzo cierpi. Podczas wakacji nie tylko wyjdzie z niego wewnętrzne dziecko, zaatakują wspomnienia, ale przede wszystkim przejdzie nieoczekiwaną przemianę. Grant i Maisie to typowe dzieci z charakterystycznym dla ich wieku ciekawością świata, pomysłami i milionem pytań. To ich otwartość i ufność zaczną kruszyć pancerz mężczyzny. Nawzajem staną się dla siebie lekiem i wsparciem w przeżywanej żałobie, nie tylko poznając siebie wzajemnie ale też obie strony będą musiały uzupełnić braki wiedzy. 


Przede wszystkim nie ma na szczęście landrynkowatego kiczu, czy absurdalnych sytuacji, które mogłyby wszystko popsuć. Steven Rowley panuje zarówno nad akcją i kreacją głównych bohaterów. Jest zabawnie, ale i miejscami poważnie. Śmieszy i wzrusza jednocześnie. Dodatkowego kolorytu nadaje język, wada wymowy Granta rozbroiła mnie z miejsca. Jednocześnie Patrick tłumaczy słowa wypowiadane przez chłopca, przez co łatwiej zrozumieć, o co mu chodziło. Gujcio to powieść idealna na poprawę humoru oraz obudzenia naszego wewnątrznego dziecka albo jego pielęgnowania. Otula ciepłem, humorem i prowadzi do zapomnienia o problemach dnia codziennego oraz przypomina, że w życiu najważniejsze jest bycie sobą takim, jakim się jest. 


Polecam. 

Moja 7/10



         Wydawanictwo Prószyński i S-ka 



sobota, 22 stycznia 2022

TWARDE ŚWIATŁO, MICHAEL CRUMMEY

Myśląc o Nowej Fundlandii natychmiast na myśl przychodzi Michael Crummey. Stała się ona jego znakiem rozpoznawczym, sam zresztą w wywiadach podkreśla, że nie mógłby pisać o żadnym innym miejscu. To w niej zaklęte są historię, legendy wymagające utrwalenia, zanim na zawsze przepadną w zapomnienie. Twarde światło łączy w sobie wszystkie wcześniejsze powieści tego kanadyjskiego pisarza i ma jeszcze jedną niespodziankę.


Pośród odosobnionych zimnych wybrzeży roztacza się kraina, Nowa Fundlandia taka, jaką widzi i zapamiętał Michael Crummey. Cofa się do lat dzieciństwa, a nawet jeszcze dalej wstecz, by zapisać codzienne czynności mieszkańców wyspy i Labradoru. Przywołuje zapach pieczonego chleba, wyprawy rybaków na połów, powroty z morza do domu po długiej nieobecności w nim. Przywołuje magię skrzącego się ognia na polanach, ziemianki wypełnione zapasami na zimę, czy woń żywicy i trocin. Ukazuje surowe życie ludzi na niegościnnej ziemi, wypełnione jednak pięknem i nadzieją. Egzystencję między odwiecznym rytmem narodzin i śmierci.


Michael Crummey ukazuje Nową Funladię za pomocą miniaturowych opowiastek i poezji. Muszę przyznać, że w krótkiej formie jest jeszcze lepszy niż w powieściach. Tu nie ważna jest jego osoba, zepchnięta w cień i wręcz nieobecna, nie ważny jest narrator czy podmiot liryczny, liczy się tylko morze, sama wyspa z swoją przyrodą oraz ludzie twardzi, hardzi i odważni, którzy ją zamieszkują. Otula nas liryzmem, tęsknotą za światem tak bardzo mu bliskim, a tak odległym dla nas. Czuć w tym wszystkim nostalgię. Atakuje wręcz wszystkie nasze zmysły, jego sugestywna narracja sprawia, że także my wiedzeni przez słowo, czujemy, widzimy i wąchamy zapachy świata przezeń opisywanego. Twarde światło to swoista kropka nad i tego, czego doświadczaliśmy w Dostatku czy Sweetlandzie. Stanowi naturalne ich przedłużenie i dopowiedzenie. Jest ono opowieścią bardzo intymną, gdyż zamiast fikcyjnych bohaterów, stają przed nami prawdziwi ludzie, a pośród nich znajduje się sam Michael Crummey. Przywołuje swoje dzieciństwo, rodzinę i jej losy, jak również wiele anonimowych osób.

W zwyczajnych czynnościach jak pobyt na morzu, patroszenie i filetowanie ryb oraz w żywiołach - szczególnie w ziemi i wodzie ukazuje całą gamę emocji, których nieraz próżno szukać w innych dziełach literackich. Obserwujemy Nową Fundlandię, która długo broni się przed postępem, a życie na niej toczy się według rytmu przyrody.


Twarde światło to pełna melancholii podróż do świata, który przeminął bezpowrotnie. Jedynie co można dla niego jeszcze zrobić, to uchronić go przed zapomnieniem. Tu każda kropla wody, iskra ognia czy kamień skrywają opowieści o dawnych czasach. Przez ten niewielki tom opowiadań i wierszy płynie się razem z falami i zmierza do tego, co już znane. Z pewnością wielbiciele Dostatku, Pobojowiska czy Sweetlandu nie powinni być rozczarowanii. Tym, czym Michael Crummey zdążył nas wcześniej oczarować, czaruje ponownie. My znów tylko czujemy niedostatek tamtego świata.


Polecam. 

Moja ocena 9/10



            Wydawanictwo Wiatr od morza

piątek, 21 stycznia 2022

MROCZNY PIĄTEK: DRAKULA, BRAM STOKER

Mit wampiryczny należy do jednych z najstarszych ludowych wierzeń w upiory. Ten Antychryst, Krwiopijca, Wieczny Łowca, Drapieżnik pojawia się w każdej kulturze świata. Zawsze zachowuje swój podstawowy atut, nieśmiertelność. Od przeszło 200 lat inspiruje twórców i wzbudza lęk u odbiorcy. Jednak obecna popkultura ukazuje go w przesłodzonej wersji amanta z kilogramem żelu we włosach. Ta romantyczna wersja ze Zmierzchu pozbawia go tego, co stanowi znak charakterystyczny charakter diabolicznej, złowrogiej drapieżności i nienasyconego głodu. Także jako libertyn  z Wywiadu z wampirem przybiera zdecydowanie łagodniejsze oblicze. Pierwotny zaś motyw opiera się na dwóch głównych filarach: pragnienia nieśmiertelności i lęku przed wiecznym potępieniem. To ostatnie dotyczyło tak zwanych nieumarłych, czyli tych, co przez złą śmierć odeszli w nieodpowiednim czasie. Skazani na niekończącą się wędrówkę po świecie po zapadnięciu zmroku.


Bram Stoker wydał Draculę w 1897 roku. Jest on wynikiem fascynacji pisarza literaturą wampiryczną, szczególnie Carmillą Sheridana La Fanu. To jednak Hrabia Stokera podbił ostatecznie społeczną świadomość i stał się podstawą tego motywu. To dystyngowany jegomość, średniowieczny wojownik i bohater łaknący krwi. Potrafi przybierać różne formy, piekielnie sprytny, władający wilkami, szczurami czy nietoperzami. Okrutnik, dla którego nie ma znaczenia, kto padnie jego ofiarą. Mężczyzna, kobieta czy dziecko przemieniające się potem w kolejnych nieszczęśników, w nocnych łowców. Jedynie podlega prawom przyrody.


Ta nieśmiertelna opowieść zaczyna się od przybycia Jonathana Harkera, pracownika angielskiej kancelarii do Bystrzycy, skąd docelowo miał udać się do Zamku Draculi. Goszcząc w tych mrocznych murach staje się świadkiem niesamowitych, wychodzących poza ludzką percepcję zjawisk, które na zawsze go naznaczą. Poznaje podstawowy zamiar gospodarza, udanie się do Anglii. W tym samym czasie dwie przyjaciółki, Mina i Lucy przeżywają miłosne uniesienie. Pierwsza w Jonathanie, druga w lordzie Arthurze, im też przyjdzie razem z medykiem Johnem Sewardem zmierzyć się z arystokratycznym Wampirem, który przybył do Londynu, by zrealizować od dawna układane plany.


Bram Stoker buduje swą opowieść na licznych metaforach. Główną z nich stanowi sam Dracula. Symbolizuje on seksualność przez to, że poluje i chłepcze krew dziewic. Mężczyzn natomiast pozostawia powołanym przez niego wampirzycom. One to kuszą do grzechu rozpusty. Na swe ofiary wybiera bogobojne niewiasty o czystym sercu, z radością pozbawiając je ich niewinności. Po ugryzieniu zmieniają się w nieumarłych, lubieżne istoty polujące zarówno na kawalerów po słowie, jak i dzieci. Tym samym skazują się na wieczne potępienie i stąpanie po piekielnym, pełnych ogni podłożu.


Poza metaforą seksualności Dracula oznacza również witalność i podstawowe pragnienie ludzi, nieśmiertelności nawet za cenę własnej duszy. Nie brakuje osób wyczekujących na jego ugryzienie, do tego czasu zadawalając się wysysaniem krwi z much i pająków. Wierzą, że krew to życie i w ten sposób przedłużą swój byt. Jest metaforą siły i podstępu, które to atrybuty wykorzystuje w polowaniu.


Poza tym Bram Stoker kreśli wyraźny kontrast między ludnością Transylwanii tkwiącą w średniowiecznych zabobonach i żyjących w permanentnym strachu przed władcą tych terenów, a Anglikami wykorzystującymi najnowsze zdobycze techniki, poszerzających swą medyczną wiedzę i twardo stąpających po ziemi.


Dracula nie straszy, bo też nie miał takiej roli do spełnienia. Otula czytelnika tym co wieczne, uniwersalne i nieprzemijające. Roztacza duszną atmosferę osaczenia i tajemnicy. Stopniowo, krok po kroku odkrywamy z kim przyszło się zmierzyć. Hipnotyzuje niewiadomą od pierwszych stron, wywołując grozę i niepewność. Z jednej strony stanowi opowieść o pragnieniu nieśmiertelności, romantycznej miłości wychodzącej poza grób, historii o śmierci i związanej z nią wiecznością, ale jest również powieścią gotycka, przygodową osadzoną w ramach horroru. Razem zaliczają się do nie przemijających i uniwersalnych przez swą wymowę klasyków.

Polecam.



             Wydawanictwo Świat Książki 

wtorek, 18 stycznia 2022

RZEKA ZŁODZIEI, MICHAEL CRUMMEY

Michael Crummey to istny malarz słowem, który pokazuje piękno i surowość Nowej Fundlandii. Rzeka złodziei to literacki debiut tego wybitnego pisarza, która przenosi nas w drugą dekadę XIX wieku, kiedy to pewna epoka wyspy zostaje na zawsze zamknięta.


Beothukovie inaczej Czerwoni Indianie to rdzenna ludność Nowej Fundlandii, która przed przybyciem kolonizatorów stanowiła osadę łowiecko-zbieracką wynoszącą od 500 do 5000 osób. Do połowy XVII wieku ich kontakt z Europejczekami był znikomy, choć już wówczas stosunki były napięte i dochodziło do napaści i grabieży ze strony autochtonów. Wraz z rozszerzaniem się zajętych terenów przez Francuzów i Anglików, pierwotni mieszkańcy coraz bardziej kurczyli się z powodu chorób, głodu wynikającego z odcięcia ich od pewnych obszarów albo w wyniku aktów przemocy. Ostatnia znana Europejczykom Czerwona Indianka zmarła w 1829 r. kładąc ostateczny kres ich istnieniu. Michael Crummey składa hołd i przywołuje do życia tych, co odeszli.


Druga dekada XIX wieku. Garstka europejskich osadników sama stanowi prawo i sami rozprawiają się z Czerwonymi Indianami, spychając ich w głąb lądu. Nie potrafią stawić białym skutecznego oporu i jedynie co pewien czas napadają na ich tereny, ci zaś też nie pozostają im dłużni. Nowy gubernator chce zarzegnać konflikt i na wybrzeże wysyła oficera marynarki wojennej Davida Buchana, jego zadaniem jest zaprowadzenie przestrzegania prawa. Do pomocy bierze sobie Johna Peytona Seniora - najbardziej wpływowego mieszkańca nad całą zatoką Explois - oraz jego syna, Johna Peytona Jr. Obaj mężczyźni nieustannie rywalizują ze sobą o względy mieszkającej u nich kobiety, Cassie. Niedługo po wyruszeniu wyprawy dochodzi do tragedii, która zmieni dalsze losy ekspedycji.


Michael Crummey snuje opowieść o tych, co przeminęli bardzo spokojnie. Próżno szukać tu nadmiernych fajerwerków, bardziej przypomina zapis życia traperów i tubylców na tej srogiej ziemi. Wypełnia ją zjawiskowa przyroda i koegzystencja człowieka z nią. Crummey postawił na emocje ludzi przeżywających życiowe dramaty i niestety nieco przedobrzył. Na każdym kroku są wyczuwalne, aż w pewnym momencie czytelnik odczuwa ich nadmiar. Kompletnie nie wyczuwa się melancholii, tak mocno rozbrzmiewającej w Dostatku czy Sweetlandzie. Nie ma tego zahipnotyzowania Historią, jak było w Pobojowisku. Stąd też Rzeka złodziei mnie akurat podobała się najmniej i cały czas odczuwałem niedosyt Crummeya w Crummeyu.


Podobnie, jak w innych powieściach tego autora, występuje wielowątkowość. O ile później staje się ona atutem potęgującym czytelniczy apetyt, to w debiutanckiej powieści bardziej utrudnia czytanie, niż je podtrzymuje. Oczywiście nie znaczy, by wiało nudą, wymaga większego skupienia i łatwo jest pogubić się w wątkach. Potrzeba nieco więcej czasu, by zorientować się w mapie wzajemnych powiązań.


Crummey nie przytłacza historią i nie daje też moralnej oceny, zostawia ją czytelnikowi. Chociaż Rzeki złodziei nie zaliczę do najlepszych powieści Michaela Crummeya, nadal pozostaje nią Pobojowisko, to nie znaczy, że jest ona zła. Dalej wyróżnia się na tle wielu innych tytułów, jest niepowtarzalna, nieporównywalna z niczym innym i hipnotyzuje językiem, jest jedynie odrobinę gorszą od tego, co pisarz napisze już po niej. Z pewnością stanowi idealny początek do poznania kanadyjskiego autora, dając przedsmak tego, co dopiero nastanie w Pobojowisku i Dostatku.


Polecam. 

Moja ocena 7/10


           Wydawanictwo Wiatr od morza


niedziela, 16 stycznia 2022

SWEETLAND, MICHAEL CRUMMEY

Mówi się, że starych drzew się nie przesadza, przekonuje o tym także Michael Crummey w Sweetland. Po raz trzeci zostajemy zabrani do magicznej i surowej Nowej Fundlandii, by poznać człowieka, który za nic w świecie nie zgadza się opuścić domu, w którym spędził całe życie. Chociaż Sweetland różni się od Pobojowiska, to pozostają te same emocje.


Sama fabuła jest bardzo prosta. Sweetland, stary rybak mieszka na wyspie o tej samej nazwie należącej do Nowej Fundlandii. Tu zna każdy kąt, każde miejsce, doskonale nauczył się harmonijnej współpracy z morzem i znalazł wielu ludzi, którzy stali mu się bliscy. To on i jego sąsiad Loveless są najstarszymi mieszkańcami wioski, oraz jedynymi, którzy nie zgodzili się przyjąć intratnej propozycji rządu i przeprowadzić się do miasta. Ci, co zamierzają zainwestować tu duże pieniądze, nie cofną się przed niczym. Mężczyzna dostaje list z pogrożkami, czy jednak jest on w stanie złamać jego dotychczasowy upór? Jego życie zaczyna znajdować się w niebezpieczeństwie, z powodu, że jest jedyną czarną owcą osady, mogącą zaprzepaścić szansę wzbogacenia się pozostałych mieszkańców i opuszczenia raz na zawsze niegościnnej ziemii. Warunek jest jeden, wszyscy bez wyjątku muszą opuścić Chance Cove, tymczasem Moses Sweetland żyje tak, jak do tej pory. 


Każda powieść Michaela Crummeya jest niby kompletnie odmienna, ale wszystkie łączy ważne zagadnienie i niepowtarzalny klimat. Po raz kolejny postawiony zostaje problem moralny, na który autor szuka rozwiązania. Mamy pytanie o prawo zmuszania człowieka do opuszczenia miejsca, w którym spędził całe życie oraz prawo tego samego człowieka do skazania innych do wiedzenia dalszego życia w biedzie, na ziemii dającej coraz mniejsze szanse przeżycia i zaspokojenia podstawowych potrzeb. Krok po kroku poznajemy surową przyrodę wyspy, trudy bytowania na niej oraz morze, które daje życie ale i potrafi je odbierać. Dzieje się to nie od razu, ale powolutku, małymi kroczkami pozbawia ryb będących podstawą egzystencji tutejszej ludności. Tymczasem tytułowy bohater całkiem nieźle sobie radzi. Poluje na króliki, łowi ryby i warzy swoje własne piwo. Crummey buduje mozaikę składającą się z wielu drobnych elementów, w których ukryte zostaje drugie dno. Wypełniają je wspomnienia rybaka, widać jak bardzo czuje się w Chance Cove potrzebny, tu jest jego dom i tu czuje się najbezpieczniej. Wydarzenia te dalej żyją na Sweetland w każdym kawałku ziemi, każdym kamieniu i każdej roślinie. Ma się wrażenie, jakoby czas zatrzymał się na niej, słychać jedynie zewsząd echa dawnych lat. Pisarz zaś ponownie hipnotyzuje surowym krajobrazem Nowej Fundlandii, ukazując trudy i blaski życia na niej. 


Sweetland to opowieść o upartej miłości do ziemi, zmarnowanych szansach, zwykłej codzienności wypełnionej niezwykłymi rzeczami, starości i rodzinie, jak również o winie i szukaniu odkupienia. Crummey czaruje słowem, sprawiając, że także czytelnik czuje się częścią tej małej, rybackiej osady. Po raz kolejny dostajemy literaturę piękną, trudną, którą trudno porównać do czegokolwiek innego. 


Polecam. 

Moja ocena 8/10 



           Wydawanictwo Wiatr od morza




sobota, 15 stycznia 2022

POBOJOWISKO, MICHAEL CRUMMEY

Po biblijnej historii Jonasza Michael Crummey znów sięga po uniwersalny klasyk i przerabia go całkowicie po swojemu. Na motywie Romeo i Julii buduje opowieść o wojnie, dobru i złu tkwiącym w człowieku, przede wszystkim jednak o miłości zdolnej rzucić na szale wszystko. - Pobojowisko.


Nowa Fundlandia rok 1940. Kiedy Stany Zjednoczone przystępują do wojny z Japonią i Hitlerem, dwójka młodych ludzi pochodzących z wrogich w stosunku do siebie miast, zakochują się wbrew wszystkiemu i wszystkim. Jak tylko Wisch ujrzał Mercedes, wiedział, że chce z nią spędzić resztę życia. On katolik, ona protestantka a jej rodzina nawet nie ukrywa pogardy do katolicyzmu i samego chłopaka. Zmusza Wischa do wyjazdu z Cove w opinii złodzieja i mordercy, Mercedes rusza w ślad za nim. Nie wie tylko, że dopiero po kilkudziesięciu latach dane będzie im, ponownie się spotkać.


Jeśli ktoś myślał, że Dostatek był jednorazowym wybrykiem, to Pobojowisko od razu udowadnia, że był w błędzie. Crummey osadza akcję zarówno na Nowej Fundlandii - na początku i końcu przez co może stanowić pewną klamrę, środek zaś poza jej obszarami. O ile poprzednio hipnotyzował surowym krajobrazem, to teraz postawił na emocje. Wraca jednocześnie do motywu morza, które daje ale i odbiera. Niczym dla mitologicznego Odyseusza staje się obszarem wędrówki bohaterów za utraconym szczęściem, my zaś czekamy, kiedy będzie im dane wrócić do domu. Michael Crummey snuje przejmującą opowieść opierając się na dwóch wątkach. Pierwszy to miłość i tęsknota jako coś delikatnego, niewinnego i kruchego, szybko przemija ale nie pozwala o sobie zapomnieć, a w sercu pozostaje wspomnienie wspólnie spędzonych dni i tęsknota za tym, co może bezpowrotnie utracone. Tu też znajduje się pierwsze pobojowisko, tkwi ono w myślach głównie Wisha często powracającego w nich do przeszłości. W kontrze stoi zło, które jest w człowieku i to ono popycha go do okrucieństwa i dążenia do totalnego zmiażdżenienia przeciwnika. Jak miłość, tak również nienawiść staje się motorem popychającym do działania.


Temat zakazanego uczucia staje się tylko pretekstem do pokazania niszczycielskiej siły wojny. Przemoc i pogarda dla przedstawiciela innej narodowości jest po obu stronach. Stajemy się świadkami zrzucenia na Nagasaki bomby atomowej. Obserwujemy, jakie pociągnęła skutki i oczywiście można patrzeć na to, jako swoisty sposób rozprawienia się autora z zakończeniem II wojny światowej, jaki zastosowały USA. Pada mocne stwierdzenie, że tylko Ameryka zrzucając bombę atomową niosącą śmierć w promieniu setek kilometrów, potrafi dalej opiewać miłość.  Wcześniej jednak obserwujemy sposób traktowania jeńców wojennych przez Japończyków. Trzymanie w klatkach, bicie bambusowym kijem i warunki uwłaczające godności człowieka, może nie tłumaczą zemsty Ameryki, ale na pewno patrzy się na nią z innej perspektywy i uświadamia, że jest ona też inauguracją zupełnie nowej epoki. 


Całość poznajemy z kilku punktów patrzenia tak, jakby Michael Crummey chciał dać głos trójce swoich bohaterów. Przyczyn tragedii Wisha i Mercedes można szukać w religii, tradycji, uprzedzeniach, wojnie czy prawach historii. Jeszcze nie mogli dobrze się poznać i pozwolić zakorzenić uczuciu, kiedy zostają brutalnie rozdzieleni. Paradoksalnie to wyklęta miłość staje się punktem zwrotnym w życiu tych dwojga ludzi. Oboje wiele doświadczają i wciąż rozbrzmiewa się w ich uszach i w uszach czytelnika wołanie o miłosierdzie.


Pobojowisko hipnotyzuje stylem i językiem. Rzeczywiście mamy wrażenie, jakbyśmy sami słyszeli szum morza, huk bomb, czuli strach wobec tego, co widzimy. A w sercu czytelnika rozbrzmiewa pytanie o szczęśliwe zakończenie. Crummey nie ma litości rzuca na kolana i kopie z różnych stron, na koniec jest jedynie pobojowisko. Tak to teryteriolne, ale też w sercu i umyśle człowieka. Zetknięcie z złem sprawia, że z walki tej nie można wyjść nie poobijanym. Nie ma wątpliwości, że wszystko zostało dokładnie przemyślane i każda postać, każda scena ma swoje uzasadnienie, stanowiąc nierozerwalny i spójny związek z całością. Crummey udowadnia, że ma wszelkie szanse zapisania się na stałe w kanonie literatury.


Polecam. 

Moja ocena 10/10


           Wydawanictwo Wiatr od morza


niedziela, 9 stycznia 2022

DOSTATEK, MICHAEL CRUMMEY

Michael Crummey hipnotyzuje surowym krajobrazem Nowej Fundlandii zawieszonej między jawą a snem. Dostatek idealnie wpisuje się w kanon morskiej literatury.


Pewnego dnia zostaje znaleziony mężczyzna, który wydostał się z wnętrza wieloryba. To niezwykłe zdarzenie szybko obiega niewielką wyspę i porusza wyobraźnię mieszkańców, stając się tematem numer jeden w podzielonej na dwie niechętne sobie części społeczności. Tak oto zostajemy wprowadzeni w życie osad, których byt opiera się na tym, co sami wyhodują, uprawią, złowią czy upolują. Nic dziwnego, że tak pokaźnych rozmiarów zwierzę stanowi idealny zapas na gorsze dni. Szybko też przekonują się, że wraz z tajemniczym przybyszem nastaje w Nowej Fundlandii dostek. Sieci są pełne ryb, przez co rybacy z każdym dniem coraz bardziej bogacą się. Tyle, że nic nie trwa wiecznie. 


Michael Crummey od początku snutej przez siebie opowieści urzeka realizmem magicznym zmieszanym z szarością życia. Z jednej strony stajemy się świadkami cudu, powtórzenia biblijnej historii Jonasza, daru z niebios, wkraczamy w społeczeństwo chrześcijańskie ale ogarnięte wiarą w magię i zabobony. Z drugiej zaś szybko oblepia czytelnika brud, błoto i proza surowej rzeczywistości Nowej Fundlandii. Dostatek stawia na budowanie pejzażu rodzinnej wyspy autora, składającego się z wielu elementów. Przyrody, dnia codziennego, patrzących na siebie wilkiem przedstawicieli dwóch osad - katolików i protestantów, przede wszystkim wypełnia go tajemnica towarzysząca czytelników do samego końca. Juda, mężczyzna wydostający się z wnętrzności ryby staje się symbolem dobrobytu ale i zbliżających się tragedii, katalizatorem wzajemnych nastrojów i tym, kto w pewien sposób łączy dwie osady. Ten śmierdzący albinos poprzez milczenie i bezwolne przytakiwanie ujawnia ludzkie grzeszki i przywary. Pośród kłótliwych i krzykliwych ludzi, staje się zaprzeczeniem tego, co dotąd było ich chlebem powszednim. Odmieńcem wyśmiewanym tak przez dorosłych, jak i dzieci. Jest fenomenem tego, jak można funkcjonować w ciszy i milczeniu, nadstawiając przy tym zawsze drugi policzek. Kimś kogo zawsze można oskarżyć o całe zło świata, dobro musi być okupione wysoką ceną, jaką przyjdzie im zapewne zapłacić.


Jednocześnie rysuje się panorama ludzkich charakterów. Wdowa po Devinie, staruszka podejrzewana o posiadanie paranormalnych umiejętności, rzucanie przekleństw i ściąganiu nieszczęść na swoich wrogów. Tak przynajmniej postrzega ją Królówka, miejscowy pieniacz, szukający zwad i chętnie oskarżający innych o własne niepowodzenia. Ta dwójka to najstarsi mieszkańcy, z nich też stopniowo wyłania się młodsze pokolenie. Mary Tryphena, wnuczka Wdowy, upodobniająca się z roku na rok do babci. Łazarz balansujący między życiem a śmiercią. Do zorientowania się w tutejszych powiązaniach bardzo pomaga zamieszczone na początku książki, drzewo genealogiczne. Nie brakuje też ludzi nie związanych z rodzinnymi koligacjami, jak chociażby Ojciec Phenian przeżywający swą wiarę w mocno przyziemny sposób. Duch Pana Gallery'ego szybko staje się lokalną legendą, z której kpią również latorośle. Podobnych indywiduów na przestrzeni stu lat dziejów Paradise Deep i Trzewia nie brakuje.


Dostatek porównywany jest nie bez przyczyny do prozy Gabriela Marqueza czy Faulknera. Narracja Crummeya mocno przypomina styl tych dwóch pisarzy. Osadnicy, mocno przywiązani do wiary w magiczne i cudowne zjawiska, wszystko postrzegający w charakterze Fatum i błogosławieństwa, ich język wypełniają biblijne cytaty - zwłaszcza z Pieśni nad Pieśniami, równocześnie rywalizują i walczą ze sobą, zamiast połączyć siły z realnym zagrożeniem, który stanowi wroga im przyroda. Chociaż wzorem swoich praprzodków układają o niej legendy, to w swej codzienności zapominają o jej niegościnnym charakterze. Żyją z dnia na dzień, postrzegając dostatek jako, coś dany raz na zawsze.


To proza mięsista, surowa niczym klimat Nowej Fundlandii, balansuje między baśnią a jawą, a sacrum i profanum nieustannie się przenikają. Dostatek stanowi rodzaj sagi innej, od tych spotykanych na codzień. Chociaż zawiera wszystkie cechy tego gatunku, to mamy wrażenie, jakoby nic się nie działo, zmiany są następstwem przemijającego leniwie czasu i następują bardzo powoli, tymczasem dzieje się bardzo wiele, a treść wypełniamy my sami. Równocześnie Michael Crummey roztacza świat, który bezpowrotnie minął, wywołując tęsknotę za nim i nostalgię za tym, co utracone. Warto czytać powieść powoli, bez pośpiechu delektując się każdym zdaniem.

Polecam. 
Moja ocena 9/10



          Wydawanictwo Wiatr od morza

czwartek, 6 stycznia 2022

WIELKA SAMOTNOŚĆ, KRISTIN HANNAH

Kristin Hannah zabiera czytelnika do bezlitosnej i surowej Alaski snując opowieść o przemocy, ucieczce od samych siebie i nadziei w Wielkiej samotności.


Rok 1974. Stany Zjednoczone borykają się z porwaniami studentek z kampusów akademickich ale również wracają z wojny w Wietnamie żołnierze, będący emocjonalnymi i psychicznymi wrakami. To, co widzieli i doświadczyli zmieniło ich w dzikich i okrutnych ludzi. Należy do nich Ernt Allbright, którego rodzina przechodzi poważny kryzys. Kiedy więc pojawia się w ich życiu okazja przeprowadzki na Alskę i zaczęcia wszystko od nowa, mężczyzna nie waha się ani chwili. Wraz z żoną, Corą i córką Leni wyjeżdżają do nowego domu. Dziewczynka również liczy, że czeka ich tam lepsza przyszłość i rodzice uporają się z problemami. Surowe warunki życia, brak asymilacji weterena z miejscowymi i rozczarowania sprawiają, że znów w ruch idą pięści wymierzone w Corę, a jego obłęd coraz bardziej pogłębia się.


Kristin Hannah pokazuje Alaskę, jako niegościnną ziemię. Surowa, pełna niebezpieczeństw czyhających na niczego nieświadomych przybyszów oraz dzikich zwierząt i roślin. Tylko najsilniejsi są w stanie przetrwać trwającą tu praktycznie przez rok wieczną zimę. Mróz i zaspy śnieżne są chlebem powszednim. Tu jeden błąd może kosztować życie, a domy oddalone są od siebie wiele mil. Nie darmo Stan ten nazwany został przez poetę wielką samotnością. Najważniejsza dewizą jest żyj i pozwól żyć innym. Każdy egzystuje, jak mu się podoba i wśród osadników pełno jest ludzi po przejściach, którzy uciekali przed samym sobą, przed traumą, wyrzutami sumienia i dręczącym bólem istnienia. Alaska wykrzesa nowe, niepoznane dotąd własne możliwości tyle tylko, że u osób cierpiących na syndrom stresu pourazowego, psychoza jeszcze bardziej pogłębia się. Stają się bardziej agresywni, ze wsząd widzą zagrożenie, nie zdają sobie sprawy, że prawdziwym zagrożeniem są oni sami zarówno dla siebie, jak otoczenia, a zwłaszcza dla bliskich.


Oczami trzynastolatki obserwujemy piękną i nieujarzmioną przyrodę, żądzącą się własnymi prawami, jak również osiadłych tu ludzi, a przede wszystkim domowe piekło. Koszmar, jaki człowiek jest w stanie zagotować własnej rodzinie. Przemianę w okrutną bestię, gorszą nawet od dzikich zwierząt. Narracja jest spokojna, prowadzona plastycznym językiem, w którym jednak, aż kipi od emocji. Nie sposób uciec przed strachem, nienawiścią, uśpionym gniewem. Mimo to, pojawia się niczym promyk słońca nadzieja, że jeszcze nie wszystko stracone, jeszcze jest szansa na szczęście. To o nie walczy każdy z bohaterów w odmienny sposób. Każdy z nich ceni sobie rodzinę, tylko inaczej pojmuje jej dobro. W domu, w którym panuje głuchota na głos bliskich, trudno jest zbudować stabilna egzystencję i odzyskać miłość. Ta ostatnia też ma wiele odcieni. Przyjaźń i młodzieńcze pierwsze zauroczenie, naprzeciw ślepemu trwaniu z wiecznym tłumaczeniem domowego tyrana. To co piękne i czyste miesza się z całym brudem, który może przylgnąć do człowieka, a czytelnik mimo odczuwanego lęku i odrazy również podąża za patologiczną rodziną.


Trudno znaleźć lepsze przykłady na kruchość psychiki ludzkiej oraz samego człowieka pogrążonego w hermetycznie zamkniętym kręgu przemocy, od tych namalowanych przez Kristin Hannah. Ta proza dotyka tego, co jest na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie podkreśla wagę rozwoju medycyny i psychiatrii, mogących zapobiegać podobnemu dramatowi. Wobec wszechpotężnej przemocy i agresji, trudno wyjść niepoharatanym. Za stawienie jej czoła przyjdzie tylko zapłacić większą bądź mniejszą cenę. Równocześnie z tym rozbrzmiewa tęsknota za tym, co bezpowrotnie utracono,a zwłaszcza za malowniczymi, nieskalanych cywilizacją krajobrazów.


Polecam. 

Moja ocena 9/10



              Wydawanictwo Świat Książki 

niedziela, 2 stycznia 2022

CÓRKA RZEŹNIKA, YANIV ICZKOVITS

Szczerze pisząc, nawet nie za bardzo wiem, jak zacząć recenzję. Moje wrażenia są bardzo mieszane. Raz powieść podobała mi się, aby za chwilę zacząć nużyć. Trochę jest tak, jakby przed Wami były dwie bliźniaczo podobne książki tyle, że jedna z bliźniaczek jest brzydszą. Ma w sobie coś olśniewającego i coś co odstręcza. Jaka zatem jest Córka rzeźnika, Yaniva Iczkovitsa?


Minda porzucona przez męża mieszka z siostrą i dwójką dzieci. Najważniejsze u niej jest stwarzać pozory i pewnie dalej by tak było, gdyby młodsza z sióstr Fania - do tej pory idealna żona i matka, nie uciekła nocą z tajemniczym mężczyzną. Co prawda znikanie ludzi, staje się na tej nie wielkiej kresowej wsi chlebem powszednim, no ale, żeby to przytrafiło się niewieście, dla współmieszkańców jest nie do pomyślenia. Nikt przy tym nie wie, co jest przyczyną. Może Fania uciekła z domu? Może chodzi o szwagra, który przepadł bez śladu? A może dała się uwieść swemu towarzyszowi? Kiedy na drodze do sąsiedniego miasteczka, Telechany uciekinierzy znajdują zwłoki trójki osób, stają się celem pościgu tutejszego stróża prawa Piotra Nowaka.


Proza Yaniva Iczkovitsa łączy w sobie coś z Olgi Tokarczuk i powieści łotrzykowskiej. Mamy typową dla języka hebrajskiego obrazowość świata, np. niektóre wydarzenia zostają zestawione z częściami ludzkiego ciała. Panuje mistyczne postrzeganie rzeczywistości, a zarazem zostaje ono wypełnione tym, co bardzo przyziemne. Codzienność miesza się z awanturniczymi przygodami pary bohaterów mających nie lada talent ładowania się w kolejne tarapaty. Raz panuje charakterystyczny dla hebrajszczyzny nastrój filozoficzny złączony jednak bardziej z tym, co namacalne, niż niewidoczne dla człowieka. Klimat ten wypełniają opisy judaistycznych świąt, ksiąg religijnych - niejednokrotnie mających charakter dydaktyczny, za moment natomiast jesteśmy świadkami kolejnej hucpy. Skoki te mocno wytrącały z lektury, powodując nawet pewnego rodzaju zagubienie. Nie znoszę, gdy w żaden sposób nie mogę mieć jakiegokolwiek emocjonalnego związku z postaciami. A tak jest w Córce rzeźnika. O ile w przypadku Mindy i Rywki czuję się antypatię, chociaż są one przedstawicielkami typowego dla ludzi Wschodu wzorca kobiecości, to z biegiem rozwoju akcji losy Fani i Żiżki stają się zupełnie obojętne. Z początku jej buntowniczy charakter, łamanie panujących społecznych zasad, określane przez miejscowych jako dzikość jest pociągająca, niestety z biegiem akcji powoli staje się ona niewidoczna. Zgoda, jest o niej mowa tyle, że trudno jest ją zauważyć.


Iczkovits odznacza się świetnie wykonanym reserchem, wiernie oddając skorumpowany charakter carskiej Rosji, jak również jej klimat. Z bliska przyglądamy się nie zawsze błyskotliwej policji. W scenach pogoni nie brakuje humoru i wartkiej akcji, czego nigdy nie oczekiwałbym po literaturze Bliskiego Wschodu. Są odwołania do klasyki europejskiej, jak również rosyjskich baśni. Niewątpliwym atutem jest sam przekład w wykonaniu Anny Halbersztatat świetnie oddającego ducha języka hebrajskiego, a przy tym odznacza się wspaniałą polszczyzną. 


Córka rzeźnika z pewnością nie jest dla każdego. Bardziej skierowana zostaje do bardziej wyrobionego literacko czytelnika, tylko wówczas daje całą gamę skojarzeń. 


Polecam. 

Moja ocena 7 /10 



                Wydawanictwo Poznańskie 


sobota, 1 stycznia 2022

PREMIERY STYCZEŃ 2022

Nowy Rok i nowa zaczytana przygoda. Po rocznej przerwie na Literacką Podróż wracają premiery miesiąca. Już w styczniu wydawcy przygotowali moc dobroci, z których każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli myśleliście, że jeszcze będzie chwila oddechu, to nie ma takiej opcji. Wybrałem dla Was ponad 20 premier książkowych na długie zimowe wieczory. 


1. Maria Callas i głos serca, Michelle Marly. Wydawnictwo Znak Horyzont




Artystka, primadonna, bogini. Kobieta, której powołaniem była sztuka i miłość. Wenecja 1957 r. Przemęczona diva marzy o odpoczynku, a także głos odmawia posłuszeństwa. Na to nie pozwala jej ani świat opery, ani jej mąż i menadżer zarazem. Kiedy na jednym z przyjęć spotka Arystotelesa Onasisa, greckiego multimilionera, zakochuje się w nim ze wzajemnością. Magiczna opowieść o Marii Callas, uosobieniu elegancji i charyzmy, przede wszystkim jednak namiętnie kochającej kobiecie.


Premiera 13 stycznia 


2.  Dziewczyna z Paryża, Kristy Cambron. Wydawnictwo Znak



Wzruszająca historia miłości osadzona w czasie II wojny światowej. Opowieść o dwoch kobietach. Sandrine świat nagle się zawalił. Najpierw na froncie zginął mąż, a szczęśliwe życie z każdym dniem staje się tylko mglisty wspomnieniem. Z polecenia nazistów kataloguje dzieła sztuki. Tymczasem Lily pod przykrywką szycia mundurów dla nazistów zbiera informacje mogące zawarzyć na losie Francji.


Premiera 17 stycznia


3. Dziewczynka, która nie potrafiła nienawidzieć. Lidia Maksymowicz, Paolo Rodari. Wydawnictwo Znak Horyzont.





Prawdziwa historia trzyletniej Lidii, więźniarki Auschwitz poddawanej eksperymentom przez doktora Mengele. Po wojnie zabrana do nowej rodziny, gdyż biologiczna miała zginąć w czasie wojny. Po latach dociera wiadomość, że jej matka żyje i Maksymowicz rusza do Rosji w jej poszukiwaniu. Wytatuowany numer na jej ciele kilkadziesiąt lat później ucałował papież Franciszek.


Premiera 17 stycznia


4.  Jak rozkochałam w sobie księcia, Leonora Bell. Wydawnictwo Otwarte.




Historia osadzona w Anglii XIX wieku, opowiada losy kobiety, nieślubnej córki hrabiego i kurtyzany, która każdego dnia zmuszona jest walczyć o swój byt oraz zadbać o małą Lulu. Niespodziewanie jednak pewnego dnia los się do niej uśmiechnie. Historyczny romans skrzący od emocji, który nie raz potrafi zaskoczyć. 


Premiera 3 stycznia. 


5. Sam w dolinie, Hanna Greń. Wydawnictwo Czwarta Strona. 




To opowieść o sile egoizmu, braku empatii i oślepiającej mocy zła zdolnej zabić wszelkie ludzkie odruchy. W domku w dolinie znaleziono zwłoki mężczyzny, o którego bujnym życiu erotycznym krążyły legendy. Niedługo potem ginie jedna z podejrzanych kobiet. 


Premiera 12 stycznia


6. Nina Waha, Testament, Wydawanictwo Poznańskie. 




Kolejny tom serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich, z którą nie można popełnić błędu. Polifoniczna opowieść o rodzinie i zbliżającej się katastrofie. 


Premiera 12 stycznia 


7. Zderzacz, Joanna Łopusińska. Wydawnictwo W.A.B. 




Zapowiada się elektryzujący dreszczowiec z sekretami nauki w tle. Naukowiec przedstawia postępy prac w poszukiwaniu boskiej cząstki, bozonu Higgsa. Dzień później dochodzi do blackoutu, który nie miał prawa się zdarzyć, wówczas to ginie młody pracownik CERNU.  Niedługo później znika przyjaciel i siostra ofiary. 


Premiera 26 stycznia


8.  Małe zbrodnie, Magdalena Majcher. Wydawnictwo W.A.B.




W niewielkiej wsi na Mazowszu zostają znalezione zwłoki noworodków. Sprawa spotyka się z olbrzymim zainteresowaniem mediów. Matka dzieci zostaje zatrzymana, a akta sprawy pokrywa kurz. Opowieść oparta na faktach. Magdalena Majcher sięga do akt sądowych, by odtworzyć historię kobiety okrzykniętej szybko dzieciobójczynią. Rodzinny dramat, którego można było zapobiec, gdyby inni nie odwracali wzroku. 


Premiera 26 stycznia


9. Biała elegia, Han Kang. Wydawnictwo W.A.B




Finalistka Międzynarodowego Bookera 2018 i najnowsza powieść autorki bestsellerowej Wegetarianki. Osobista opowieść pisarki, której tematem przewodnim jest biel. To historia o żałobie, odrodzeniu, wytrwałości ludzkiego ducha. 


Premiera 26 stycznia 


10.  Chłopiec, który narysował Auschwitz. Thomas Geve. Wydawnictwo W.A.B. 




Autobiograficzna opowieść pisarza, który w wieku trzynastu lat z matką trafił do Auschwitz, a piętnaście, gdy obóz w Buchenwaldzie został wyzwolony. Jego książka to świadectwo dziecka mającego wyjątkową zdolność zapamiętywania i obserwacji każdego szczegółu, który potem udokumentował pośród ponad 80 szkicach. 


Premiera 26 stycznia 


11. Wędrowiec, Luca D'Andrea. Wydawnictwo W.A.B




Opowieść o pisarzu odnoszącym zawodowe sukcesy, a mimo to, nie prowadzi zbyt błyskotliwego życia. Kiedy w jego życiu pojawia się dwudziestoletnia kobieta, jego uporządkowana codzienność zostaje nagle zburzona. Przy jej pomocy wznowi porzucone niegdyś śledztwo, które zaprowadzi do zamkniętej górskiej społeczności. 


Premiera 26 stycznia 


12. Influencerka, Ellery Lloyd. Wydawnictwo Marginesy. 




Opowieść o kobiecie, którą pokochały miliony i obserwowały jej macierzyństwo. Dla wielu stała się wsparciem i inspiracją. Jednak wszystko to stanowi jedynie zaplanowaną akcję marketingową, a koszty ponoszą jej bliscy. Tyle, że jej profil obserwuje pałająca żądzą zemsty inna kobieta gotowa zamienić życie Influencerki w koszmar. Intryguje i zarazem. przeraża mroczną stroną Internetu. 


Premiera 12 stycznia 


13.  Ostatni pojedynek. Zbrodnia, skandal i sąd boży w średniowiecznej Francji, Eric Jager. Wydawnictwo Marginesy



Opowieść o zdradzie i zemście rozgrywająca się w XIV - wiecznej Francji. Powracający z wojny rycerz dowiaduje się, że jego przyjaciel i giermek zgwałcił jego żonę. Mężczyzna występuje że swoją sprawą do króla. Proces utyka w miejscu, a sąd boży orzeka pojedynek na śmierć i życie, jeśli mąż kobiety zginie, to i ona będzie musiała umrzeć. Historia oparta na faktach i zekranizowana przez Ridleya Scotta. To thriller polityczny cechujący się dobrą akcją, tempem, wartką akcją i wyrazistymi bohaterami. Ukazuje świat pełen okrucieństwa, namiętności i niesprawiedliwości. 


Premiera 26 stycznia 


14. Kłamstwa, wszędzie kłamstwa. Adele Parks. Wydawnictwo Kobiece



Powieść polecana przez Alicję Sinnicką, której rekomendacji w pełni ufam. To historia o niszczycielskiej sile rodzinnych sekretów. 


Premiera 26 stycznia 


15. Ostatnia prawdziwa singielka, Lauren Ho, Wydawanictwo Kobiece




Przezabawna historia o pogoni za szczęściem, przetrwaniu trzydziestki oraz otwarciu się na miłość. Całość osadzona w plenerach Singapuru. Zegar tyka, a ciotki tylko czekają, aż ona wyjdzie za mąż. Tyle, że przewrotny los postawi dwóch kandydatów.


Premiera 26 stycznia 


16. Kobieta z lawiny, Enrico Cammani. Wydawnictwo Kobiece. 




Kryminał osadzony wśród górskiego krajobrazu. Przewodniczka i szefowa górskiego pogotowia otrzymuje wiadomość o lawinie z masywu Mont Blanc, ratownicy w ostatniej chwili wydobywa kobietę. Tylko, że ona w skutek wypadku straciła pamięć. Jest przkonana, że była z partnerem ale po nim nie ma żadnego śladu. Ratowniczka z pomocą lekarza psychiatrii rozpoczynają prywatne śledztwo. To opowieść o tym, kim jesteśmy dzięki wspomnieniom i tym, kim się stajemy, gdy ich zabraknie. 


Premiera 26 stycznia 


17. Miasto okien, Robert Pobi, Wydawanictwo Świat Książki. 



Trzymająca w napięciu sensacja. Blyskotliwy były oficer śledczy staje w szranki z niewidocznym mordercą, który na celowniku ma członków jego rodziny. 


Premiera 26 stycznia 


18. Czarna lista, Holly Seddon, Wydawanictwo Świat Książki. 




Powieść odsłaniająca tajemnice dark netu. Gdy ginie mąż Marianne próbuje rozwikłać zagadkę jego śmierci poprzez przeglądanie mejli i stron, na jakie wchodził. Natrafia przy tym na swoje nazwisko. Odtąd nie wie czy chciał ją chronić, a może powinna się bać? 


Premiera 12 stycznia 


19. Życie od nowa, Charlotte Roth, Wydawanictwo Świat Książki. 



Autentyczna historia trudnej miłości osadzona w przedwojennym Sopocie. Czwórka przyjaciół zabawia turystów i marzy o muzycznej karierze. Kiedy w końcu odnoszą sukces, a jedno z nich spotyka miłość życia, wybucha II wojna światowa.


Premiera 12 stycznia 


20. Pokrewne duszę, Lesley Lokko, Wydawanictwo Świat Książki. 



Opowieść o sile przyjaźni dwóch kobiet zdolnej pokonać agresję. W domu Jen panuje milczenie a wisząca w powietrzu tajemnica doprowadza jej matkę do choroby psychicznej. Tymczasem Kemisa, to młoda Afrykanka, której rodzice od lat przebywają w więzieniu. Pewnego dnia te dwie dziewczyny połączy nie tylko wspólny dom ale i przyjaźń. 


Premiera 26 stycznia 


21. Ostatnie polowanie, Jean Christophe Grange. Wydawnictwo Sonia Draga. 





Brutalną zbrodnia i zbezczeszczone zwłoki stają się punktem do wszczęcia śledztwa. W jego trakcie dochodzeniowców czeka wiele niespodziewanych spotkań, m.in. z kapłanką wód termalnych, hodowcami psów i uzdrowicielem. Wszystko to doprowadzi do kryminalistów będącymi kontynuatorami Himmlera w tropieniu Żydów. 


Premiera 26 stycznia.