sobota, 22 stycznia 2022

TWARDE ŚWIATŁO, MICHAEL CRUMMEY

Myśląc o Nowej Fundlandii natychmiast na myśl przychodzi Michael Crummey. Stała się ona jego znakiem rozpoznawczym, sam zresztą w wywiadach podkreśla, że nie mógłby pisać o żadnym innym miejscu. To w niej zaklęte są historię, legendy wymagające utrwalenia, zanim na zawsze przepadną w zapomnienie. Twarde światło łączy w sobie wszystkie wcześniejsze powieści tego kanadyjskiego pisarza i ma jeszcze jedną niespodziankę.


Pośród odosobnionych zimnych wybrzeży roztacza się kraina, Nowa Fundlandia taka, jaką widzi i zapamiętał Michael Crummey. Cofa się do lat dzieciństwa, a nawet jeszcze dalej wstecz, by zapisać codzienne czynności mieszkańców wyspy i Labradoru. Przywołuje zapach pieczonego chleba, wyprawy rybaków na połów, powroty z morza do domu po długiej nieobecności w nim. Przywołuje magię skrzącego się ognia na polanach, ziemianki wypełnione zapasami na zimę, czy woń żywicy i trocin. Ukazuje surowe życie ludzi na niegościnnej ziemi, wypełnione jednak pięknem i nadzieją. Egzystencję między odwiecznym rytmem narodzin i śmierci.


Michael Crummey ukazuje Nową Funladię za pomocą miniaturowych opowiastek i poezji. Muszę przyznać, że w krótkiej formie jest jeszcze lepszy niż w powieściach. Tu nie ważna jest jego osoba, zepchnięta w cień i wręcz nieobecna, nie ważny jest narrator czy podmiot liryczny, liczy się tylko morze, sama wyspa z swoją przyrodą oraz ludzie twardzi, hardzi i odważni, którzy ją zamieszkują. Otula nas liryzmem, tęsknotą za światem tak bardzo mu bliskim, a tak odległym dla nas. Czuć w tym wszystkim nostalgię. Atakuje wręcz wszystkie nasze zmysły, jego sugestywna narracja sprawia, że także my wiedzeni przez słowo, czujemy, widzimy i wąchamy zapachy świata przezeń opisywanego. Twarde światło to swoista kropka nad i tego, czego doświadczaliśmy w Dostatku czy Sweetlandzie. Stanowi naturalne ich przedłużenie i dopowiedzenie. Jest ono opowieścią bardzo intymną, gdyż zamiast fikcyjnych bohaterów, stają przed nami prawdziwi ludzie, a pośród nich znajduje się sam Michael Crummey. Przywołuje swoje dzieciństwo, rodzinę i jej losy, jak również wiele anonimowych osób.

W zwyczajnych czynnościach jak pobyt na morzu, patroszenie i filetowanie ryb oraz w żywiołach - szczególnie w ziemi i wodzie ukazuje całą gamę emocji, których nieraz próżno szukać w innych dziełach literackich. Obserwujemy Nową Fundlandię, która długo broni się przed postępem, a życie na niej toczy się według rytmu przyrody.


Twarde światło to pełna melancholii podróż do świata, który przeminął bezpowrotnie. Jedynie co można dla niego jeszcze zrobić, to uchronić go przed zapomnieniem. Tu każda kropla wody, iskra ognia czy kamień skrywają opowieści o dawnych czasach. Przez ten niewielki tom opowiadań i wierszy płynie się razem z falami i zmierza do tego, co już znane. Z pewnością wielbiciele Dostatku, Pobojowiska czy Sweetlandu nie powinni być rozczarowanii. Tym, czym Michael Crummey zdążył nas wcześniej oczarować, czaruje ponownie. My znów tylko czujemy niedostatek tamtego świata.


Polecam. 

Moja ocena 9/10



            Wydawanictwo Wiatr od morza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz