Pewnego dnia zostaje znaleziony mężczyzna, który wydostał się z wnętrza wieloryba. To niezwykłe zdarzenie szybko obiega niewielką wyspę i porusza wyobraźnię mieszkańców, stając się tematem numer jeden w podzielonej na dwie niechętne sobie części społeczności. Tak oto zostajemy wprowadzeni w życie osad, których byt opiera się na tym, co sami wyhodują, uprawią, złowią czy upolują. Nic dziwnego, że tak pokaźnych rozmiarów zwierzę stanowi idealny zapas na gorsze dni. Szybko też przekonują się, że wraz z tajemniczym przybyszem nastaje w Nowej Fundlandii dostek. Sieci są pełne ryb, przez co rybacy z każdym dniem coraz bardziej bogacą się. Tyle, że nic nie trwa wiecznie.
Michael Crummey od początku snutej przez siebie opowieści urzeka realizmem magicznym zmieszanym z szarością życia. Z jednej strony stajemy się świadkami cudu, powtórzenia biblijnej historii Jonasza, daru z niebios, wkraczamy w społeczeństwo chrześcijańskie ale ogarnięte wiarą w magię i zabobony. Z drugiej zaś szybko oblepia czytelnika brud, błoto i proza surowej rzeczywistości Nowej Fundlandii. Dostatek stawia na budowanie pejzażu rodzinnej wyspy autora, składającego się z wielu elementów. Przyrody, dnia codziennego, patrzących na siebie wilkiem przedstawicieli dwóch osad - katolików i protestantów, przede wszystkim wypełnia go tajemnica towarzysząca czytelników do samego końca. Juda, mężczyzna wydostający się z wnętrzności ryby staje się symbolem dobrobytu ale i zbliżających się tragedii, katalizatorem wzajemnych nastrojów i tym, kto w pewien sposób łączy dwie osady. Ten śmierdzący albinos poprzez milczenie i bezwolne przytakiwanie ujawnia ludzkie grzeszki i przywary. Pośród kłótliwych i krzykliwych ludzi, staje się zaprzeczeniem tego, co dotąd było ich chlebem powszednim. Odmieńcem wyśmiewanym tak przez dorosłych, jak i dzieci. Jest fenomenem tego, jak można funkcjonować w ciszy i milczeniu, nadstawiając przy tym zawsze drugi policzek. Kimś kogo zawsze można oskarżyć o całe zło świata, dobro musi być okupione wysoką ceną, jaką przyjdzie im zapewne zapłacić.
Jednocześnie rysuje się panorama ludzkich charakterów. Wdowa po Devinie, staruszka podejrzewana o posiadanie paranormalnych umiejętności, rzucanie przekleństw i ściąganiu nieszczęść na swoich wrogów. Tak przynajmniej postrzega ją Królówka, miejscowy pieniacz, szukający zwad i chętnie oskarżający innych o własne niepowodzenia. Ta dwójka to najstarsi mieszkańcy, z nich też stopniowo wyłania się młodsze pokolenie. Mary Tryphena, wnuczka Wdowy, upodobniająca się z roku na rok do babci. Łazarz balansujący między życiem a śmiercią. Do zorientowania się w tutejszych powiązaniach bardzo pomaga zamieszczone na początku książki, drzewo genealogiczne. Nie brakuje też ludzi nie związanych z rodzinnymi koligacjami, jak chociażby Ojciec Phenian przeżywający swą wiarę w mocno przyziemny sposób. Duch Pana Gallery'ego szybko staje się lokalną legendą, z której kpią również latorośle. Podobnych indywiduów na przestrzeni stu lat dziejów Paradise Deep i Trzewia nie brakuje.
Dostatek porównywany jest nie bez przyczyny do prozy Gabriela Marqueza czy Faulknera. Narracja Crummeya mocno przypomina styl tych dwóch pisarzy. Osadnicy, mocno przywiązani do wiary w magiczne i cudowne zjawiska, wszystko postrzegający w charakterze Fatum i błogosławieństwa, ich język wypełniają biblijne cytaty - zwłaszcza z Pieśni nad Pieśniami, równocześnie rywalizują i walczą ze sobą, zamiast połączyć siły z realnym zagrożeniem, który stanowi wroga im przyroda. Chociaż wzorem swoich praprzodków układają o niej legendy, to w swej codzienności zapominają o jej niegościnnym charakterze. Żyją z dnia na dzień, postrzegając dostatek jako, coś dany raz na zawsze.
To proza mięsista, surowa niczym klimat Nowej Fundlandii, balansuje między baśnią a jawą, a sacrum i profanum nieustannie się przenikają. Dostatek stanowi rodzaj sagi innej, od tych spotykanych na codzień. Chociaż zawiera wszystkie cechy tego gatunku, to mamy wrażenie, jakoby nic się nie działo, zmiany są następstwem przemijającego leniwie czasu i następują bardzo powoli, tymczasem dzieje się bardzo wiele, a treść wypełniamy my sami. Równocześnie Michael Crummey roztacza świat, który bezpowrotnie minął, wywołując tęsknotę za nim i nostalgię za tym, co utracone. Warto czytać powieść powoli, bez pośpiechu delektując się każdym zdaniem.
Polecam.
Moja ocena 9/10
Wydawanictwo Wiatr od morza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz