niedziela, 15 września 2019

KRÓLESTWO, SZCZEPAN TWARDOCH.



Druga wojna światowa stanowiła czas ludzkich traum, czas w którym cały dotychczas znany świat w ułamku sekundy uległ rozpadowi. Znikł bez śladu, na zawsze i nieodwołalnie. Z dawnej Warszawy nie pozostał nawet ślad, zamilkły rozśpiewane kawiarenki i kabarety, starzy królowie miasta wzbudzający postrach u Warszawiaków poszli w zapomnienie. Wraz końcem powstania warszawskiego, z dotychczasowej stolicy pozostały jedynie gruzy i zgliszcza. O  koszmarze życia w okupowanej Warszawie, o wspomnieniach wywołujących ból, o żalu i gniewie dającym siłę przeżyć gehennę, opowiada Szczepan Twardoch w Królestwie.

 

Władztwo, jaki zbudowali przedwojenni gangsterzy, Kaplica i Jakub Szapiro uległo zapomnieniu. Ich rządy przejęli hitlerowcy, a ten ostatni, będąc rannym musi być ukrywany przez kochankę, Ryfkę. Kobieta wyniosła go z likwidowanego przez Niemców getta, a dotychczasowy postrach stolicy niczym nie przypomina dawnego króla. Jego panowanie dobiegło końca, jego wpływy się skończyły, wszystko z czego był dumny prysło niczym bańka mydlana. Teraz sam jest skazany na łaskę i opiekę kobiety, którą to on niegdyś osłaniał. Ona zaś niczym nocny potwór wędruje ulicami miasta w poszukiwaniu jedzenia i najpotrzebniejszych rzeczy. Właśnie pod osłoną nocy czuje się najbezpieczniej, gdyż jest niewidoczna dla wroga, a jedyny cel, jaki jej przyświeca, to przeżyć samej i nie pozwolić umrzeć Szapirze. Karą bowiem dla niego będzie dalsza egzystencja, w której już pozbawiony został zarówno swego królestwa, jak i żony wraz z synami. Nie będzie miał już nikogo, poza nią jedną. Przeciwników bowiem nie brakuje, zagrożenie czyha zarówno ze strony Niemców, jak i Polaków. Wcześniejsze zaś antagonizmy polsko-żydowskie nasilają się po 1939 roku z podwójną siłą. Zanim jednak wojna pochłonie wiele milionów Polaków i Żydów, wcześniej rolę ojca przejmie jego syn, Dawid Szapiro. Chłopak pałający nienawiścią, pogardą, ale w głębi duszy pragnieniem doznania ojcowskiej miłości, będzie walczył o życie najbliższych, matki i brata, Daniela. W nieludzkich czasach Ryfka i Dawid mogą liczyć tylko na siebie samych.


Królestwo będące bezpośrednią kontynuacją Króla myślę, że było zaskoczeniem dla wielu wielbicieli twórczości Szczepana Twardocha. Pisarz znany bowiem jest dotychczas z tworzenia zamkniętych całości i tak naprawdę akcja pierwszej części kończy się w momencie, w których Europa i Polska stoją na progu wojny. Co będzie później każdy wie, a mimo tego autor zdecydował się o tym opowiedzieć. Czy słusznie? Moim zdaniem, tak. Królestwo bowiem całkowicie rożni się od innej jego wojennej powieści Morfiny. Obie co prawda rozgrywają się w okupowanej stolicy, ale o ile ta wcześniejsza skupiona była na problemie rozdarcia tożsamościowego, to obecna opowieść ma jasno skonkretyzowaną przynależność narodowościową bohaterów. Są nimi Żydzi. Wszyscy oni widzą zagrożenie nie tylko ze strony hitlerowskiego okupanta, ale również Polaków. Ci ostatni wydawałoby się powinni być naturalnymi sprzymierzeńcami, gdyż sami cierpią prześladowanie ze strony najeźdźcy, a jednak nie są. Wydają mojżeszowców, obiecują pomoc w zamian za konkretne korzyści: pieniądze albo seks a potem, gdy dostaną to, czego chcą i tak w najlepszym razie odmawiają im schronienia. Powstańcy polscy widzą w nich sojuszników komunistów, kolaborantów, ludzi, którym nie wolno ufać. W wyniku tego społeczność żydowska może liczyć tylko sama na siebie, a w momencie wymierania getta znikąd nie widziała pomocy. Jeszcze przed 1939 rokiem, Polacy mieli pokazywać swoją wyższość nad starozakonnymi. Właśnie na tym poziomie rozgrywa się największy dramat  tytułowego króla, Jakuba Szapiry, który nigdy nie chciał być Żydem. Chciał za wszelką cenę udowodnić, że jest tak samo dobry, a może i lepszy od Polaków. Stąd w jego domu mówiono po polsku, a nie jidysz, budował swoje wpływy i siłę, aby nigdy przed nikim nie kłaniać się, a przez to zdobyć uznanie i szacunek polskich mieszkańców Warszawy. Rywalizacja ta, dążenie do nieustannego udowadnia i potwierdzania własnej wartości, w rzeczywistości wyniszczała jego samego.


Wygrałeś już wszystko, co było do wygrania, Jakub, a dalej jesteś taki napięty w środku, naprężony jak byłeś dziesięć lat temu. Ja wiem, że dzięki temu naprężeniu wygrałeś, że dzięki niemu nie kłaniasz się nikomu, ja wiem, że musiałeś takim być. (,,,) A przez to, że ciągle taki naprężony jesteś, to triumfując, tak naprawdę z nimi przegrywasz. Bo to oni są ciągle dla ciebie punktem odniesienia.


Wszystko to sprawia, że mimo terroru, jaki sieje okupant, stolica dalej pogrążona jest w antagonizmach polsko-żydowskich  i nie brakuje antysemickich postaw ze strony Polaków. Najmniejsza rzecz sprawia, że dochodzą one do głosu z całą siłą.  

Równocześnie obserwujemy niszczącą moc wojny dotykającą ludzi każdej narodowości, Polaków, Żydów, Ukraińców.  Każdy z nich doświadczył osobistych dramatów, musiał podejmować decyzje z których nie był dumny, i wszyscy oni w świecie pogrążonym w złu, potrzebowali najmniejszego nawet przejawu dobra. Dla każdego z nich stary świat umarł, pogrążył się w chaosie, a jedyne co ich obecnie otacza, to barbarzyństwo, podłość, zdrada i niepewność jutra. Ukrywają się w obawie o swoje życie, obserwują siebie nawzajem i podsłuchują. Polacy cieszą się z „wygnania” mojżeszowców, Niemcy konfiskują majątki, a Żydzi czują paniczny lęk przed Treblinkami, z których już nie wraca się, stąd są w stanie zabić każdego, kto zagraża ich życiu. Nie brakuje również Ślązaka Konopki, który dezerteruje z Wermachtu, bo nie chce zabijać Żydów. Jednocześnie wojna ze swym okrutnym prawem, staje się dla niektórych okazją do wyrównania rachunków dawnych krzywd i okazją do szukania osobistej zemsty. Ludzie ci pozbawieni są nadziei na lepsze jutro, liczy się tylko co wteraz, to co było i co będzie, w obecnej rzeczywistości nie ma już najmniejszego znaczenia. Wszyscy oni dążą do samozagłady. Dla jednych jest to śmierć, dla innych zaś dalsze życie w nieświadomości, co do losu bliskich, albo konieczność każdego dnia zmagania się ze świadomością, że pozwolili umrzeć tym, których kochali.  

Siłą napędową dla bohaterów są odczuwane gniew, nienawiść, pragnienie zemsty. To one pozwalają im przetrwać. W oparciu o emocje Twardoch buduje swoją dwutorową narrację. Z jednej strony poznajemy wydarzenia po upadku polskiego powstania opowiadane ustami prostytutki Ryfki, a z drugiej wszystko to, co działo się od momentu wejścia na pokład samolotu przez rodzinę Szapiro w 1937 roku aż do tego, co dzieje się teraz,  poznajemy z relacji kilkunastoletniego chłopca, Dawida. Stąd Królestwo mam wrażenie jest najbardziej emocjonalną powieścią Twardocha. O ile w zasadzie do tej pory snuł on historię z pozycji narratora wszechwiedzącego, występującego często niczym duch istniejącym przed tym, co było wcześniej i po tym, co będzie później, to zarówno Król jak i Królestwo rzuca czytelnika w sam środek wydarzeń i jesteśmy tak samo, jak bohaterowie niepewni tego, co za moment może nastąpić. Równocześnie to właśnie baza silnych i skrajnych emocji stanowi to, co jest najsmaczniejszej w tej powieści, gdyż wchodząc w przeżycia Ryfki i Dawida, w ich myśli, bolesne wspomnienia, uczucia i pragnienia do których boją się przyznać nawet sami przed sobą, bez trudu można odnaleźć samego siebie, człowieka żyjącego w XXI wieku. Pewne bowiem zachowania, potrzeby, postawy są uniwersalne bez względu na czasy, w których żyjemy i mam wrażenie, jakby autor też w pewien sposób ostrzegał swoich czytelników przed pójściem drogą, z której potem bardzo trudno zawrócić.


Królestwo jest powieścią nieco różniącą się od tych, jakie znamy z twórczości Szczepana Twardocha. Mniej jest w niej przemocy, warstwy erotycznej i męskiej twardej narracji, a więcej refleksji nad życiem i nad tym, co tak naprawdę jest ważne. Dotyka najczulszych strun ludzkiej duszy, odsłania najgłębiej skrywane leki i pragnienia. Chociaż oczywiście nie brakuje tego twardochowskiego mocnego stylu, tyle tylko, że jak wspomniałem jest go znacznie mniej. Więcej zaś jest miejsca na pokazanie bezradności człowieka znajdującego się w świecie pochłoniętym przez Zło i nietolerancję, uprzedzenia i ciągłą potrzebę udowadnia własnej wartości, ciągłą rywalizację. Jest bardziej nostalgiczna i jak to u Twardocha napisana przepięknym językiem. Prawdziwy majstersztyk.  

 
Polecam.
Moja ocena 8/10
 
                                              Źródło: Wydawnictwo Literackie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz