sobota, 19 października 2019

DUCHOLOGIA POLSKA. RZECZY I LUDZIE W LATACH TRANSFORMACJI & WYROBY. POMYSŁOWOŚĆ WOKÓŁ NAS, OLGA DRENDA


Epoka PRL-u lat 80 – tych i lata 90- te niosące z sobą proces transformacji ustrojowej, są żywe nie tylko w pamięci tych, którzy żyli w tamtych czasach – którzy pamiętają widok ludzi spacerujących ulicami miast i wsi obwieszonych rolkami papieru toaletowego, czy wielogodzinne kolejki za „rzuconym” właśnie do sklepu towarem, ale przede wszystkim obecne są we wszystkim tym, co stanowiło codzienność i do dziś ma swoje odbicie zarówno w krajobrazie, jak również w wyposażeniu wielu domów. Polska Ludowa wzbudziła tęsknotę za „dobrobytem Zachodu”, jak również nauczyła zaradności życiowej przejawiającą się w umiejętnościach wytwórczych, potem po 1989 roku zauważa się starania upodobnienia stylu życia na modę państw znajdujących się za Żelazną Kurtyną, chociaż zamiłowania „kolekcjonerskie” przedmiotów nie rzadko tandetnych, nie minęły. One też składają się na tak zwaną mitologie domową, i jak każdy mit potrafią nieco zakłamywać rzeczywistość. Nadawać jej nieprawdziwych kształtów i barw, ale krążąc w krwioobiegu społecznym wywołuje nierzadko uczucie przyjemnej iluzji piękna, osłaniając de facto niejednokrotnie kiczowatość i fałsz. O legendach PRL-u i lat 90 –tych, o przedmiotach składających się na realia tamtych czasów snuje opowieść Olga Drenda w Duchologii polskiej. Rzeczy i ludzie w latach transformacji oraz w Wyrobach. Pomysłowości wokół nas.


Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w latach transformacji składają się na duchologiczny projekt Olgi Drendy, natomiast Wyroby… stanowią w moim odczuciu pójcie autorki poniekąd za ciosem i swoistego rodzaju uzupełnienie debiutanckiej książki.


Duchologia polska zaczęła się od magicznego zaklęcia, które brzmiało PANRAMAO. Powiedziała mi o nim pewna koleżanka dzieląc się – w ramach studenckich badań terenowych- wspomnieniem z dzieciństwa o strachu przed czołówką wieczornej Panoramy, na który mogła zaradzić jedynie czynność magiczna: przestawienie liter w nazwie programu. Od kilku osób usłyszałam o długotrwałej obawie przed kataklizmem atomowym, wzmożonej przez Czarnobyl, protesty wokół Żarnowca, pogłoski o zagadkowych arsenałach ZSRR. Ktoś inny oswajał sobie złowroga postać generała Jaruzelskiego, gdy ten pojawił się na ekranie telewizora, przestraszone dziecko powtarzało „to Pan Mysz. (..) Zdałam sobie sprawę, że wspomnienia z lat 80. i 90. są pełne zakłóceń. Taka jest właśnie sama ich natura, skłonna do fałszerstw i zmyłek (…)”


Samo słowo duchologia Drenda stworzyła z hauntology, koncepcji filozoficznej wykorzystywanej do różnych zjawisk kultury. Pojęcie to wywodzi się z pism Jacques`a Derridy piszącym o rzeczywistości nawiedzonej przez przeszłość. Termin ten wykorzystywany jest również m.in. przez Simona Reynoldsa do łączenia go z muzyką takich artystów, jak Boards of Canada, Broadcast czy brytyjską wytwórnię Ghost Box. Hauntology to także pamięć widmowa, zmutowana i zdeformowana. Z tego właśnie zrodził się projekt Duchologii łączący absurdalność, osobliwość, nostalgię i niepokój „znany wielu ludziom, którzy doświadczyli momentu małego końca pewnego świata (…) na gruzach utopii, albo tym, którzy przynajmniej umieją to sobie wyobrazić. Dla niej epoka duchologiczna to lata 1986/1987 do 1994 roku. Przypadają więc one na lata dzieciństwa autorki i stanowią jej osobiste hauntology. Idea ta może być również bliska dla pokolenia dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków pamiętających z własnych wspomnień tamte czasy, tym bardziej, że okres transformacji ustrojowej potrafił dostarczyć wiele przykładów osobliwych zjawisk. Określeniem tym objęte zostają kasety VHS, magnetofonowe, plakaty, filmy, czy hitowe wówczas piosenki.

            Natomiast wyroby stanowią przedmioty o rozmaitym zastosowaniu i różnie datowane. Zalicza się do nich samoróbki, amatorkę, bibeloty, gadżety, badziewie, taniznę.  Są to rzeczy niewyszukane ludzie tworzą je sami dla siebie i mają swoisty sposób rozprzestrzenia się i również bez wątpienia mogą zaliczyć się do kuriozum. Przedmioty nierozerwalnie związane z epoką duchologiczną, przeróżne wyroby ludzkiej pomysłowości – które dziś nieco śmieszą, ale dawniej nierozerwalnie związane były z życiem nie jednej osoby, Drenda zbiera od lat i szczególnie podczas pracy otoczona nimi wszystkimi, mogła mieć wrażenie znajdowania się w swoistym magazynie osobliwości.


Zarówno wytwarzana wówczas kultura duchowa, jak i materialna miała za zadanie zapewnić swoiste poczucie komfortu. Popularny wówczas Modern Talking, czy zachodnie seriale typu „Dynastia” wywoływały głód luksusu. Nie brakowało wówczas Blake`ów i Alexis marzących o bogactwie, blichtrze i obserwując rzeczywistość otaczającą ich ulubieńców pragnęli dokładnie mieć to samo. Jednocześnie w tym dążeniu do „nowoczesności” zerwania z tenisówkami na rzecz adidasów, pragnieniem każdego nastolatka posiadania pary jeansów czy zajadania się fastfoodami, nie brakowało wiary w zabobonność i zjawiska paranormalnie. Z ludzkiej naiwności rodziła się kariera Kaszpirowskiego, i jego następcy Zbyszka Nowaka mającego ręce, które leczą. Nie brakowało wiary w magiczną moc przedmiotów, jak na przykład w przeklęty obraz płaczącego chłopca – którego fatum zawędrowało z nad Tamizy nad Wisłę.  Z jednej więc strony plakaty, reklamy telewizyjne pojawiające się po 1989 r miały zerwać z szarą rzeczywistością poprzedniej epoki, zapewniając bardziej konsumpcyjny styl życia, z drugiej jednak strony utrzymywały w duchu zaściankowości. Nie brakowało pism radzących, jak można wiele rzeczy zrobić wiele rzeczy samemu. Sztuka dizajnerska skupiała na sobie wiele uwagi dzięki właśnie posiadanej przez nią zmysłowi praktycznemu. Wszystko to miało sprawić, aby ludzie mieli poczucie, że można żyć lepiej, wygodniej. Seriale i muzyka odrywały od szarej rzeczywistości za oknem i dać uczucie możliwości posiadania, tego co często niedostępne albo też popychać bardziej w stronę iluzji. Wrażenie te potęgowały przedmioty, zarówno te wytwarzane fabrycznie, jak i ludzi wyrabiających je dla samych siebie. Miały one z jednej strony pozwolić żyć wygodniej, a z drugiej ładniej.  Co ciekawe, często są to rzeczy niepotrzebne, ale absurdalnie zachęcające do ich posiadania.

Drenda z niezwykłą pieczołowitością udokumentowała estetykę i kurioza lat okołotransformacyjnych, dzieląc je wszystkie tematycznie i nadając im rolę wyznaczników określających cechy ówczesnego społeczeństwa. Bogactwo zgromadzonego przez nią materiału źródłowego połączone z jej wykształceniem etnologicznym dały studia poświęcone zarówno tematyce ogólnie rozumianej hantologii, jak również nierozerwalnie związanymi z nią wytworami kultury materialnej. Rola,  jaka miała spełniać Duchologia polska… przywołania wspomnień u rówieśników autorki urodzonych w latach osiemdziesiątych została osiągnięta, jak również Wyroby adresowane bardziej w stronę starszych czytelników również były w stanie przypomnieć o tym, co niegdyś stanowiła ich chleb powszedni. Obie książki jednak z całą pewnością nie należą do najłatwiejszych. Jeśli oczekuje się łatwej lektury poświęconej znanym nam zjawiskom z lat naszego dzieciństwa czy luźnej opowieści o przedmiotach  tamtej epoki, można się rozczarować. Drenda bowiem serwuje wykład akademicki, napisany przystępnym językiem ale jednak należący do literatury popularnonaukowej. Trudno mi powiedzieć, czy to dobrze czy źle. Zależy od tego, czego oczekuje się od jej książek. Brakuje odważnych tez czy nowatorskich idei, autorka za to idzie bardziej w stronę pokazania tego, co znane. Jedynie sygnalizuje zjawiska bez wdawania się w głębsze rozważania, co sprawia, że otrzymujemy w obu przypadkach jedynie panoramiczne odzwierciedlenia rzeczywistości ostatnich dwóch dekad XX wieku.


Zarówno Duchologia polska… jak i Wyroby…. pozostawiają po sobie niedosyt. Sprawiają, że wrażenie wzięcia udziału w szybkim maratonie, który nagle się urwał. Mimo to, jednak potrafią wywołać przyjemny wspomnień czar i wyostrzyć zmysły na rzeczywistość odzwierciedlaną w krajobrazach ulic, działek, ogródków czy po prostu znajdującą się we własnym domu, gdzie nie brakuje zapisków naszej codzienności i przedmiotów może często kiczowatych, ale poprawiających nastrój ich właścicieli.

Polecam.

Duchologia polska 7/10
Wyroby 7/10


                                                  Wydawnictwo Karakter

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz