MROCZNY
PIĄTEK
|
KREDZIARZ
– C.J. TUDOR.
Dziecięce
zabawy przybierają przeróżne formy, począwszy od tych zupełnie prostych i
standardowych, skończywszy na trudnych do zrozumienia, dla znajdujących się
poza paczką. W przypadku ostatnich niejednokrotnie potrzebna jest znajomość
znaczenia sekretnych kodów, którymi posługują się członkowie grupy. Raz mogą
przekazywać sobie informacje za pomocą własnego slangu, albo przesyłając do
siebie różnego rodzaju rysunki, pełniące rolę konkretnych komunikatów. Zostawiają
je na przykład na chodniku przed domem, albo przerzucają przez płot do ogrodu.
W każdym razie zawsze oznaczają potrzebę zjawienia się w określonym miejscu o
oznaczonej porze. I chociaż same w sobie są całkowicie niewinne, to jednak mogą
sprowadzić na dzieci poważne kłopoty.
C. J. Tudor w Kredziarzu przedstawia piątkę nastolatków, którzy za sprawą zbiegu
różnych okoliczności, znaleźli się w samym sercu koszmaru powracającego do nich
obecnie po latach.
Ed, Hoppo , Gav, Micky
i Nicky to przyjaciele ze szkolnego podwórka, znali się od zawsze, razem się
wychowywali i mimo pojawiających się między nimi wielu animozji, spędzali
wspólnie każdą wolną chwilę. Mieli wspólny system porozumiewania się za pomocą
malowideł wykonanych kredą, niezrozumiały dla innych, lecz niezwykle czytelny
dla adresata. To właśnie podczas jednej ze zbiórek paczki i wędrówki po lesie,
w którym rozbiło się wesołe miasteczko, przypadkowo trafili na makabryczny
widok ciała dziewczynki okaleczonej żelaznym kołem. Wtedy niewinna zabawa szybko zaczęła ściągać na nich
mnożące kłopoty, a senne dotąd Anderbury
wstrząsane było kolejnymi falami skandali i następujących po sobie zgonów jego
mieszkańców. Trzydzieści lat później, dwunastolatkowie stali się dorosłymi mężczyznami o odmiennych doświadczeniach
życiowych i nadal bardziej już z przyzwyczajenia, niż z potrzeby serca,
utrzymują ze sobą kontakt. Gdy Ed
otrzymuje list z kawałkiem kredy dawne
wspomnienia odżywają i wie, że przesyłka
zapowiada zbliżające się niebezpieczeństwo, a gra sprzed lat nigdy się nie
skończyła, teraz zaś na nowo będzie kontynuowana.
Kredziarz
stanowi
najlepszy przykład tego co często mówię, że powoływanie się na Stephena Kinga w
celu zarobienia na książce dużych pieniędzy,
przynosi mocne rozczarowanie. Król może być tylko jeden, nie ma oraz
szybko nie będzie drugiego Kinga czy Nesbø. Już samo przywołanie tych dwóch
pisarzy w zamieszczonych rekomendacjach, jest przykładem pomyłki. Reprezentują
bowiem dwa różne gatunki. Powieści Tudor daleko jeszcze do stylu autora z
Maine. Przede wszystkim, zamieszczone w niej elementy paranormalne są zbyt
skromne i w zbyt małej ilości, by zbudować horror, z drugiej strony wymakają
się historiom opowiadanym przez norweskiego kryminalistę. Bardziej mamy styk
dwóch rodzajów grozy, horroru i thrillera psychologicznego. Przy czym osobiście
bardziej skłaniałbym się do tego drugiego. Opowiada historię piątki nastolatków
należących do jednej paczki, pokazując ich sylwetki z dwóch okresów czasowych:
z roku 1986 i 2016. Obecne wybory, postawy i niechęć reszty do jednego z byłych
kumpli wynika nieodłącznie z tego, co działo się „wtedy”. Kolejne rozdziały z
teraźniejszości mają za zadanie wprowadzić nas do wydarzeń przeszłości. Z każdą
następną odsłoną jawią się bohaterowie o bardzo mocnym i złożonym charakterze,
trudno jest ostatecznie stwierdzić, których z nich jest pozytywny, a kogo
lepiej unikać. Stopniowo odsłaniają swoją twarz i tym samym obserwujemy na
pozór tylko senne prowincjonalne miasteczko. Każdy z jego mieszkańców, nie
tylko piątka głównych bohaterów, posiada swoje sekrety, które w chwili ujrzenia
światła dziennego, ściągają na resztę kłopoty. Anderbury przede wszystkim jest
silnie zantagonizowane, pełno w nim przemilczeń, niedopowiedzianych zdań, a już
od najmłodszych lat jego obywatele przekonują o rządzącym w nim prawie
silniejszego i wszechobecnej przemocy. Wszelkie konflikty rozwiązuje się drogą
siłową, a ten co nie potrafi się obronić uznawany jest za mięczaka. To tutejsza
społeczność dyktuje ,co mieści się w powszechnie uznanych normach, a co je
przekracza. Nic więc dziwnego, że obecni
czterdziestolatkowi mają poważne kłopoty egzystencjonalne i obecnie znajdują
się w niezbyt ciekawej sytuacji. Jeden
jest alkoholikiem, drugi po wypadku samochodowym skazany został na wózek
inwalidzki. Wszyscy oni mają problem z budowaniem trwałych relacji, a
przeszłość nadal obecna jest w „teraz”. Ich sytuacja i złamane życiorysy są
wynikiem wyrzutów sumienia i ciągle obecnych w ich pamięci wspomnień. To co
wydarzyło się „kiedyś” wywiera nieodłączny wpływ i rządzi tym, co ma miejsce
„teraz”. Nawet dawna dziecięca zabawa
powracająca do nich, niczym bumerang nie sprawia im przyjemności, lecz widzą w
niej makabrycznego posła zwiastującego rychłe katastrofy, które ponownie zburzą
spokój miasta. Za każdym bowiem razem, gdy zauważali nowe rysunki kredowych
ludzików, niedługo potem dochodziło do nieszczęścia i czyjeś śmierci. W ten
sposób Tudor tworzy niezwykle wciągającą powieść psychologiczną rozgrywającą
się na granicy snu i jawy, rzeczywistości i nierzeczywistości, stawiając
jednocześnie pytanie na ile można ufać własnym zmysłom, a na ile wszystko co
widzimy, może być tylko wynikiem zszarganych nerwów albo wytworem naszego
umysłu. Jednak wszystko to, co kiedyś złego uczyniliśmy, wróci do nas nawet po
wielu latach. Karma bowiem zawsze powraca, odpłacając tym na co się zasłużyło.
Nagrodą za dobro, karą za zło.
Kredziarz
stanowi
literacki debiut brytyjskiej pisarki, który mimo mojej wcześniejszej krytycznej
uwagi, oczywiście uważam za bardzo udany. Napisany jest prostym językiem,
pozwalającym na szybkie czytanie powieści, która bez wątpienia wciąga już od
pierwszej strony. Mamy w nim nieustannie obecną atmosferę duszności, osaczenia
i niepewności tego, co przyniesie jutro. Poznając miejscowych poczucie
zagrożenia ciągle wzrasta, aż do osiągnięcia apogeum. Autorka wchodzi w umysł i
serce swoich postaci, jednak nie pokazuje ich
czytelnikowi takimi jakimi są, ale takimi, jakimi postrzega ich Ed Adams
– będący narratorem i przewodnikiem po swoim mrocznym i przerażającym świecie. Od pytania kto zabił, znacznie ważniejsze
staje się pytanie co doprowadziło do obecnej, opłakanej wręcz sytuacji piątki
przyjaciół i co doprowadziło do zerwania łączącej ich sympatii. Życie Anderbury
wciąga do tego stopnia, że zapominamy o samym morderstwie. Pierwotny wątek wraca w zakończeniu stanowiącym zgrabne
domknięcie całości. Nie mniej jednak to wydarzenia z 1986 roku były dla mnie o
wiele bardziej intrygujące i ciekawsze od tego, co dzieje się obecnie. Jednak
oba okresy są potrzebne do pokazania przede wszystkim skutków
nieodpowiedzialnych i nieprzemyślanych słów, czy czynów. Jedno błahe zdanie
może pociągnąć lawinę poważnych konsekwencji, od których już nie będzie
odwrotu. I nawet żywiony poniewczasie żal nic już nie zmieni. Na koniec muszę
niestety stwierdzić, że poważnym minusem Kredziarza
jest zdominowanie go przez wątek psychologiczno-społeczny, a sama zagadka
kryminalna stanowi dla niego jedynie tło, a nie wysuwa się na plan pierwszy –
czego pierwotnie można byłoby oczekiwać.
Polecam,
Moja ocena 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz