MROCZNY
PIĄTEK
|
EGZORCYSTA
– WILLIAM PETER BLATTY
Dziś na Literackiej Podróży z
okazji czterdziestej szóstej rocznicy ukazania się drukiem, klasyka horroru,
znana każdemu miłośnikowi grozy, czyli „Egzorcysta” Williama Petera
Blatty. To bowiem jest najstraszniejsza historia
wszechczasów, warto wspomnieć, że kiedy została ona zekranizowana i miała swoją
premierę w kinach, ludzie umierali na
zawał serca, a część z krzykiem uciekała z sali projekcyjnej. Jednak niestety
też trochę po narzekam, ponieważ zauważyłem w tej książce poważne mankamenty. Jakie?
Zapraszam na recenzję,
Wszystko zaczyna się w
północnym Iraku, gdzie podczas prowadzonych prac archeologicznych zostają
znalezione ludzkie szczątki, niedługo potem pojawiają się kolejne makabryczne
znaleziska. Prowadzący badania ojciec
Lankester Merrin przeczuwa zbliżające się zło w czystej postaci, utwierdza go w
tym napotkana figura starożytnego demona Pazuzu.
W tym samym czasie w USA w Georgetown, mieszka aktorka
Chris MacNeil wraz z dwunastoletnią córką, Regan. Dziewczynka znajduje
tabliczkę ouija i podczas zabawy wywołuje ducha kapitana Howdy. Kiedy o tym
dowiaduje się matka dziecka jest przekonana, że to jedynie wymysły małej
dziewczynki. Jednak w domu zaczynają dziać się dziwne rzeczy, tajemnicze
pukania, przesuwane meble, a Regan panicznie boi się spać we własnym pokoju.
Skarży się, że nowo poznany przyjaciel ją dręczy. Wkrótce z nią zaczyna
dziać się coś bardzo dziwnego, z miłej i
słodkiej dziewczynki nie pozostaje nawet ślad. Zrozpaczona Chris będzie musiała
stoczyć walkę aby uratować swoje dziecko ze szponów demona. Niestety nikt nie
będzie w stanie jej pomóc, do momentu aż pojawi się tytułowy Egzorcysta.
William Peter Blatty podejmuje dość poważny temat opętania diabelskiego. Nie
ukrywam, że zagadnienie interesuje mnie od dawna i szczególnie po lekturze
„Egzorcysty” przekonuję się, że tematyka ta może być ważna bez względu na to
czy jest się osobą wierząca czy niewierzącą – niczym bohaterka książki. Problem zagrożeń duchowych dotyczy każdego i
na pewno nie powinno się go lekceważyć. Bez względu na Wasze przekonania
religijne nigdy nie bawcie się tabliczkami ouija czy nie bierzcie udziału w
seansach spirytystycznych, mogą one pociągnąć za sobą poważne konsekwencje, których nawet nie jest
się w stanie przewidzieć. Tym bardziej, że nie jest to jedyna książka
przestrzegająca przed tym, podobnych pozycji już nie fikcji literackiej, ale
realnych wspomnień jest naprawdę wiele. Szczególnie wiele daje do myślenia
rozmowa Chris z ojcem Dyerem:
„(…)
mogę tylko powiedzieć, że jeśli chodzi o Boga, rzeczywiście jestem
niedowiarkiem. Ale kiedy w grę wchodzi diabeł, to już coś zupełnie innego.
Mogłabym uwierzyć w jego istnienie. I chyba wierzę, nawet na pewno. Wcale nie
dlatego, że przydarzyło się to akurat Regan. Bóg, jeśli istnieje, daje znać o
sobie raz na tysiąc lat. Diabeł zaś czuwa . Jest wszędzie… niestrudzony. I
świetnie umie się reklamować.
Dyer
przez chwilę milczał, a potem powiedział miękko:
-
Ale jeśli zło, które nas otacza, ma być dowodem, że istnieje diabeł, to czyjego
istnienia dowodzi całe dobro też
przecież występujące na świecie.(…)”
Tym samym warto wspomnieć, że niestety powieść Blatty ma pewne błędy merytoryczne. Przede
wszystkim nie jest prawdą, że każdy ksiądz może odprawić egzorcyzmy za
pozwoleniem biskupa Przede wszystkim powołani do tego są biskupi z papieżem na
czele, to właśnie na nich spoczywa główny obowiązek odprawiania egzorcyzmów.
Jedynie ordynariusz miejsca może powołać księdza odznaczającego się pobożnością
do sprawowania tego obrzędu. Tym samym jest wyznaczona grupa kapłanów.
To pierwsza nieścisłość
jakiej dopuścił się Blatty, poza tym prawdą jest, że osoba mogąca być opętana,
badana jest pod kątem psychiatrycznym, jednak gdy stwierdzi się brak
występowania u niej zaburzeń umysłowych, kierowana zostaje do księdza
egzorcysty. Stąd bzdurą jest nieustanne wmawianie rodzinie choroby psychicznej.
Tak samo, egzorcyzmy
wbrew pozorom są odprawiane dojść często i trudno uwierzyć, aby kapłan nie
spotkał się z tym, jak twierdził ojciec Karras.
Wreszcie w
powieści jest padają słowa: czytanie Biblii lub Nowego Testamentu. Nowy
Testament wchodzi w skład Pisma Świętego , a nie stanowi jakieś oddzielnej
książki. Biblia to jedna całość składająca się ze Starego i Nowego Testamentu.
Zdaje sobie sprawę, że wiele wspomnianych przez mnie
rzeczy może nie być nawet zauważonych przez czytelników, jednak mnie osobiście,
który interesuje się tym zagadnieniem, takie błędy bardzo obniżyły ocenę
powieści.
Oczywiście
poza wspomnianym przez mnie błędami, pojawia się wiele ciekawych informacji związanych zarówno
z opętaniem, jak okultyzmem, na przykład zachowanie osoby zniewolonej przez
złego czy sposób sprawowania czarnej mszy, bezczeszczenie osób Maryji i Jezusa.
To zdecydowanie nadawało moim zdaniem większej realności książce oraz stanowi
walor merytoryczny.
Ponadto, poza tematem opętania „Egzorcysta” niby na boku,
ale podejmuje również bardzo poważny temat braku wiary we współczesnym
duchowieństwie. Obraz pokazany w
powieści nie był dla mnie zbyt pokrzepiający, a wiele rzeczy o których pisał
autor mieszkający w Stanach Zjednoczonych w latach 70, jest dziś zauważalnych
również w Polsce. Przede wszystkim brak noszenia stroju duchownego przez
księży.
Do
tego w powieście obserwujemy księdza dopuszczającego się wręcz herezji, między
innymi negując istnienie szatana, a opętania diaboliczne to wymysł średniowiecza.
Mało tego podważa on teksty Ewangelii mówiące o wypędzaniu złych duchów przez
Jezusa. Oczywiście osobiście, aż z tak skrajną postawą nie spotkałem się,
jednak gdzieś byłbym skory dać wiarę pisarzowi, że może to się zdarzyć. Przede
wszystkim i to właśnie pokazuje Blatty znów odwołując się do tekstów
biblijnych, podstawą aby egzorcyzm mógł się udać stanowi przede wszystkim silna
wiara i więź kapłana z Bogiem.
Kolejny element o którym warto wspomnieć to strona literacka, która stanowi niewątpliwy
plus powieści. Język, styl jakim została napisana z jednej strony sprawia, że
„Egzorcystę” wręcz się pochłania, nie zauważając kiedy nawet mijają kolejne
strony, a do tego jest on niezwykle plastyczny, silnie przez to działając na
psychikę czytelnika stykającego się z całą potwornością zła. Opisy te
wywoływały u mnie dreszcze i straszyły w takim stopniu, w jakim nigdy do tej
pory nie było. A kiedy zgasiłem światło, sceny z opętaną Regan miałem przed
oczami, i jakoś trudniej było zasnąć. Dopiero wówczas zorientowałem się, jak
czytelnik poddawany jest w trakcie lektury dosłownie praniu mózgu
Do tego same dialogi
stanowiące doskonałą charakterystykę bohaterów, to właśnie z nich bliżej
poznajemy ich światopogląd, przekonania
i stajemy się świadkami coraz większej bezradności wobec zła w czystej postaci,
niszczącej zarówno osobę opętaną jak i jej rodzinę.
Na koniec sami bohaterowie, którzy w rzeczywistości
wszyscy mają w sobie ukryte demony. Przede wszystkim Regan,
która wchodzi w wiek dojrzewania, jest w prawdzie uroczym i słodkim dzieckiem,
jednak nie zmienia to faktu, że z dziewczynki powoli zacznie się przekształcać
w kobietę. Z jednej strony można przypuszczać,
że obwinia się o rozwód rodziców, tęskni za ojcem ale ma jednocześnie do niego
żal z powodu opuszczenia rodziców. Do tego jest dość bystrym dzieckiem, które
błyskawicznie wychwytuje to o czym rozmawiają dorośli z jej otoczenia. A do
tego można przypuszczać, że średnio akceptuje nowego mężczyznę pojawiającego
się w życiu matki. Możliwe, że obawia się zajęcia przez niego miejsca należnego
jej ojcu czy zabrania jej matczynej miłości.
Z drugiej zaś strony
zaczynają się u niej ujawniać cechy dojrzewającej trochę przed wcześnie
nastolatki, zainteresowanej własną płciowością, zmianą jaką dokonuje się w jej
ciele. To wszystko właśnie wykorzysta starożytny demon Pazuzu, który ogarnie
ciało i duszę Regan. Powodując, ze przez nią zacznie przemawiać nie jeden ale
cały zastęp demonów.
Postać Regan straszy w
sposób, który trudno znaleźć u innych bohaterów literackich horrorów. Na kim
nie zrobiłoby wrażenie głowa obracająca się o sto osiemdziesiąt stopni czy
rzygowiny dostające się z ust dziewczynki, nie wspominając o demonicznych
krzykach czy śmiechu.
Pazuzu jednocześnie wykorzystuje również demony tkwiące w
innych bohaterach. Chris przeżywa, że z powodu kariery aktorskiej rozpadło się
jej małżeństwo. Jest zaciekłą ateistką, która dopiero wobec niewytłumaczalnych
po ludzku zjawisk, zaczyna patrzeć na świat i życie nieco z innej perspektywy.
Natomiast Karl i Willie zadręczają się z powodu córki.
Wreszcie ojciec Damien Karras. Szalenie irytował mnie w
trakcie lektury, natomiast gdzieś współczułem mu jako człowiekowi. Przeżywa
śmierć matki, przy której nie mógł być obecny w ostatnich dniach życia. Z tego
powodu dręczą go duże wyrzuty sumienia. Do tego przeżywa kryzys wiary, próbując
wszystko wytłumaczyć w sposób racjonalny i naukowo. W ogóle nie dopuszcza do
siebie, że rzeczywiście ma przed sobą diabła. Najlepiej świadczą słowa, jakie
usłyszał on w czasie rozmowy z opętaną dziewczynką: „my się ciebie nie boimy”.
To człowiek dopuszczający się nie jednokrotnie herezji i absolutnie nie powinien
zabierać się za egzorcyzmy. Jednak spotkanie z Regan zacznie powoli i jego
przemieniać.
To właśnie postacie „Egzorcysty” stają się wręcz
doskonałym odzwierciedleniem ludzkich zachowań i postaw. Niejednokrotnie
okazuje się, że i czytelnik może chociaż nie ma do czynienia z opętaniem, to
nosi w sobie podobne rany.
Podsumowując „Egzorcysta” słusznie ma tytuł kultowego horroru.
To znakomita powieść z jednej strony pokazująca ludzi niczym w zwierciadle, z
drugiej zaś pod tematem opętania diabolicznego porusza cały szereg tematów:
problem wiary świeckich i duchownych, kwestie duchowieństwa i jego świadectwa.
Nie jednokrotnie okazuje się, że czytelnicy zmagają się z podobnymi ranami, jak
ludzie ze świata Blatty. Z tego między powodu można uznać książkę za uniwersalną.
Wobec przerażających manifestacji demona, nawet najmniej lękliwa osoba będzie
czuła dreszcze i trudno będzie jej pozostać obojętną. Mimo pewnych mankamentów
natury merytorycznej, to na pewno jeden z najlepszych horrorów, jakie do tej
pory poznałem i na długo pozostaje w pamięci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz