MROCZNY
PIĄTEK
|
KOSTUSZKA
– CARLA MORI
Czy zadawaliście sobie pytanie, co
dzieje się za drzwiami Waszych sąsiadów? Czuliście może niepokój słysząc
dochodzące za ścian hałasy? A może zadawaliście sobie pytanie, jacy są mijane
codziennie osoby, czy naprawdę są tacy za jakich uchodzą? Dziś zapraszam w
niezwykle mroczną wyprawę do Częstochowy, w świat słowiańskich bóstw i upiorów
pokazujących, że nic nie jest takie, jakie sobie wyobrażamy. A wszystko to w
„Kostuszce” Carli Mori. Zapraszam na recenzję!!!
Anna i Sławomir
Brzostowscy mieszkają w Anglii oraz wydają się szczęśliwym małżeństwem. Są
rodzicami ośmioletniej, niezwykle rezolutnej Konstancji, nazywaną
pieszczotliwie Kostuszką. Nic nie wskazuje, aby owa sielanka miała niedługo się
na zawsze skończyć. W dniu końca roku szkolnego do ich mieszkania wkrada się
mężczyzna, dokonuje brutalnego morderstwa na kobiecie. Policja znajduje
zmasakrowane zwłoki Brzostowskiej, stawiając jej mężowi zarzut zabójstwa.
Dziewczynką zaś zajmuje się opieka
społeczna i z inicjatywy ojca, trafia do rodziny matki mieszkającej w Polsce,
zaopiekować się nią ma bowiem babcia Józefa wraz ze swoją drugą córką Celiną.
Obie są socjopatycznymi, sadystycznymi fanatyczkami religijnymi, a Kostuszkę
czeka pod ich dachem prawdziwy koszmar. Szybko okaże się, że nie jest to
najgorsze co może ją spotkać, wkrótce w jej życie zaczną ingerować słowiańskie
bóstwa, pozwalające poznać bolesną historię zmarłej matki.
„Kostuszka” Carli Mori straszy pierwotnym lękiem
towarzyszącym człowiekowi od wieków. Lękiem przed ciemnością, cierpieniem,
śmiercią itp. Przede wszystkim przerażający jest obraz maltretowanego dziecka.
Koszmaru, jaki można mu zgotować, a dodatkowo rozgrywa się on wręcz na naszych
oczach. Autorka daje tu dosłownie całą plejadę tortur: psychicznych i
fizycznych, pokazuje liczne upokorzenia, jakich musi doświadczyć dziewczynka.
Równocześnie nie stroni nawet od tak przerażającego tematu, jakim jest
pedofilia. We wszystkim jednak, nie przekroczone zostają granice dobrego smaku.
Ponadto powieść ta przeraża pokazaniem mrocznej natury
człowieka. Przypomina fakt, że najgorszym upiorem potrafi być nikt inny, jak
sam człowiek. Mamy bowiem obraz ludzkiej natury zdolnej do zadawania
najbardziej wyszukanego cierpienia: bicie, gwałt, doprowadzenie do utraty
szacunku do samego siebie. Dokonywane jest to nie tylko, na dziecku ale również
dorosłych. Dochodzi do tego niezwykła wręcz w swojej sile nienawiść, zdolna
zniszczyć wszelkie osoby, które odważają się myśleć inaczej od bohatera.
Najlepiej widać to na przykładzie pewnego polityka, występującego na kartach
powieści.
Poza tym to, co w niemniejszym stopniu wzbudzało we mnie
lęk, to wręcz mistrzowsko pokazane przez Mori dwulicowość połączona z dewocją. Z
jednej strony widać pobożne kobiety, zajmujące pierwsze ławki w kościele, czy
uczęszczające na pielgrzymki, wydają się w tej zewnętrznej powierzchowności, że
rzeczywiście są gorliwymi katoliczkami, starającymi się żyć w duchu
chrześcijańskim. Nic jednak bardziej mylnego, doskonale w ich przypadku
sprawdza się stare porzekadło: modli się pod figurą a diabła ma za skórą. Nie
mają litości nad nikim, ani nad córką ani nad wnuczką, największą przyjemność dla
nich stanowi sprawianie bólu innym. To właśnie tego typu ludzie mogą stać się
najgorszym koszmarem, gorszym nawet od mitycznych demonów i zjaw.
W tym samym duchu
pokazani zostają mężczyźni starający się o względy kobiet, z początku niezwykle
szarmanccy, jednak po ślubie mogą stać się wręcz katem, a jedynym życzeniem
żony staje się, aby ten w którym się zakochała w końcu umarł, a ona mogła
uwolnić się od swego oprawcy.
Dla mnie osobiście te właśnie kwestie stanowią główne
tematy zmuszające czytelnika do refleksji, pokazujące w pełnej krasie, że
rzeczywistość wcale nie musi wyglądać na taką, jaką się widzi. Wokół pełno jest
bólu, cierpienia, czasami musi dojść do najgorszego aby przerwać łańcuszek
przemocy. Z drugiej strony Carla Mori wyrywa nas z dobrego samopoczucia, zmusza
do zwiększenia zainteresowania się tym co dzieje się wokół , może też za
naszymi ścianami rozgrywa się koszmar, gorszy od najmroczniejszego horroru. Nie
chodzi o wścibstwo i pruderyjne zamartwianie się, ale o czysto ludzki odruch
serca, mogący przerwać ciągnącą się niekiedy latami przemoc.
„Kostuszka” odwołuje się do pierwotnych wierzeń jeszcze
przedchrześcijańskich czyli do wspominanych przez mnie bóstw słowiańskich
będących w silnej koegzystencji z siłami natury. Zapomniane przez ludzi z
powodu przyjęcia chrześcijaństwa, jednak stanowiące pierwowzory dla obecnej
wiary. Jednocześnie
człowiek niszcząc przyrodę, nie mając do niej szacunku, tym samym zniszczył w
sobie owe mityczne wierzenia będące tak silne u naszych przodków. Świat ten jednocześnie przeraża i intryguje. W każdym razie może stać się
doskonałym przyczynkiem do lepszego poznania mitów naszego regionu. Ponadto co ciekawe, to
właśnie religia słowiańska występuje w obronie najsłabszych, podczas gdy
katolicyzm staje się pretekstem do gnębienia drugiego człowieka. Może się
wydawać, że „Kostuszka” jest powieścią antyklerykalną, stawiająca w złym świetle
ludzi Kościoła, ale w moim subiektywnym odczuciu, Mori jedynie ostrzega przed źle
rozumianym pobożnością prowadząca do sadystycznego zachowania i zabobonu.
Kolejną kwestią warta poruszenia stanowi to co
najbardziej lubię silne charaktery. Bohaterowie powieści wywołują skrajne
emocje, tak naprawdę poza nielicznymi wyjątkami: rodziną Brzostowskich (którą
wręcz pokochałem już od pierwszych stron opowieści) i Miłą; próżno szukać
pozytywnych postaci.
Ludzie „Kostuszki” są źli do szpiku kości, to prawdziwe demony w ludzkich ciałach, skrajni egoiści i psychopaci. Sprawiający, ze podczas lektury przechodzą dreszcze, straszą bardziej niż występujące w powieści zjawy, utożsamione ze słowiańską mitologią.
Ludzie „Kostuszki” są źli do szpiku kości, to prawdziwe demony w ludzkich ciałach, skrajni egoiści i psychopaci. Sprawiający, ze podczas lektury przechodzą dreszcze, straszą bardziej niż występujące w powieści zjawy, utożsamione ze słowiańską mitologią.
Podsumowując „Kostuszka” straszy pokazując krzywdy, jakie
najbliższe osoby są zdolne wyrządzić dziecku, jak mogą doprowadzić do
całkowitego zniszczenia w nim jego psychiki i prawdziwej samooceny. Dodatkowo przeraża owym pierwotnym
lękiem, towarzyszącym człowiekowi od wieków, natomiast pod wpływem
chrystianizacji i obecnej cywilizacji nieco zapomnianym, ale nie wypartym z
ludzkiej podświadomości. Na przykład lęk
przez ciemnością bowiem może mieć swe zakorzenienie z obawą przed koszmarami,
których można doznać albo samemu sprawić innym. Podczas lektury niejednokrotnie
czułem dreszcze na ciele.
Natomiast nie da się czytać tej książki w sposób zupełnie
bezrefleksyjny, w pewnym sensie może być wręcz niewygodna właśnie z powodu
poruszanej problematyki, przed którą nie da się uciec. Ona rozgrywa się na
naszych oczach każdego dnia. I właśnie
za odwagę opisania tego Carla Mori ma u mnie dużego plusa.
Myślę, że fanom horrorów, słowiańskiej mitologii która
wkracza w dzisiejsze czasy powieść ta może się spodobać. Natomiast te osoby,
które nie za bardzo lubią czytać o sadystycznych torturach zadawanych dzieciom
lepiej, aby sięgnęły po inne pozycje, gdyż książka ta nie za bardzo przypadnie
im do gustu. Podobnie, jak tym którzy nie lubią krytykowania i pokazywania
Kościoła w złym świetle. Mnie osobiście bardzo
się podobała i nawet zaliczam ją do tych książek, których się szybko nie
zapomina. A poruszanie kwestii uniwersalnych w każdym czasie stanowi jej duży
walor.
Sama autorka przyznaje, że długo pracowała nad obecnym
kształtem tej historii, ja zaś dziękuję, że zdecydowała się ostatecznie dać ją
do druku, dzięki czemu mamy naprawdę znakomity polski horror.
Polecam.Moja ocena 8/10
ŹRÓDŁO: WYDAWNICTWO VIDEOGRAF
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz