Nie od dziś wiadomo, że nie trzymam się książkowych podziałów na pory roku. I tak w zbliżającą się dużymi krokami jesień, u mnie wiosennie. Oko cieszy budząca się do życia przyroda, promyki słońca i przede wszystkim rodzi się nadzieja. Wszystko za sprawą Wiosny cudów Magdaleny Kordel, otwierającą nową serię obyczajową Przystań śpiących wiatrów.
Aldona i Stella to dwie przyjaciółki, które w rodzinnym miasteczku Stelli, Kotkowie otwierają własny biznes. Mają wspólnie prowadzić hotel i razem szukają idealnego na to miejsce budynku. A oto wcale nie jest łatwo, bo przecież domy mają swoją duszę i potrafią wyraźnie dać znać, czy chcą nowych lokatorów, czy nie. Kiedy już wszystko zaczyna się układać i Stella wkłada w projekt całe serce i siły, czeka ją niezbyt miła niespodzianka. Zwłaszcza, że jest samotną matką rezolutnego Frania i musi także troszczyć się o niego. W Kotkowie w dodatku pojawia się mężczyzna obserwujący chłopca. Kobieta musi teraz zadbać o swoje sprawy finansowe i o bezpieczeństwo synka. Na szczęście zawsze w pogotowiu jest młodszy brat.
Kto zetknął się z prozą Magdy Kordel, ten doskonale wie, że ma ona niezwykły dar do malowania urokliwych miejsc i bohaterów zapadających w pamięć. Niczym za pociągnięciem pędzla oddaje domy, ludzi, zapachy pośród, których ma się ochotę zanurzyć i pozostać na stałe. Na "kordelową" mapę wpisuje się teraz Kotkowo. Małe miasteczko, ale ale jeśli ma się je za spokojone i ciche, to można się nieco zawieść. Prym wiodą w nim wszechwładny komendant policji, ojciec czterech łobozów biorących na celownik słabsze osoby oraz siostry Kazimierczakówny, Alina i Misia - stare panny, które to kotkowiankom i krwi napsują, przede wszystkim zaś są skarbnicą wiedzy o tym, co dzieje się u nich w miasteczku. Żaden przybysz, żadna plotka, żaden incydent nie ujdzie ich uwadze, a gdy trzeba to potrafią wziąć sprawy w swoje ręce. W Kotkowie jednak główną atrakcję stanowi zabytkowy dworek pilnowany przez pana Wiktora, uchodzącego w oczach części współmieszkańców za lokalnego dziwaka. To on zapala wieczorem w pojedynczych pomieszczeniach światło i je gasi. Przede wszystkim broni dworku przed intruzami i tymi, którzy mogą domowi zakłócić spokój. Jedno jest pewne, kto raz zawita do Kotkowa ten zostanie w nim.
Wiosna cudów aż kipi od bohaterów chwytających za serce i wcale nie zamierzają go uwolnić. Trudno oprzeć się Stelli, optymistce, marzycielce wysłuchającej się w głos domów, rozmawiającej z domami, a zarazem kobiecie silnej, która łatwo nie poddaje się, tylko z wiarą biegnie przed siebie. Tych, których pokocha, oddaje całe serce. Kto nie chciałby mieć takiego brata, jak Beniamin, który pocieszy i zawsze służy bezinteresowną pomocą. Kto oprze się urokowi mądrej i o złotym sercu byłej nauczycielce polskiego, pani Helence. No i znowu muszę przywołać siostry Kazimierczakówny zadziorne, pełne ikry i temperamentu. W takim towarzystwie nuda nie grozi.
Magda Kordel snuje pełną ciepła, powolną opowieść, bo i nie ma się, gdzie spieszyć. Przy tym jej opowieść nie jest przesłodzona, nie jest cukierkowa, ale jest bardzo życiową. Dotyka autentycznych spraw, typu przemoc wobec osób starszych. Spotykamy się z prawdziwymi ludźmi, z ich problemami, słabościami i charakterem. To nie wyidealizowane postacie, ale ludzie, których możemy nie raz spotkać na naszej drodze. Przede wszystkim zaś w Kotkowie czas mija w swoim tempie i tak, jak bułki nie lubiące pośpiechu, ma swoją porę. Wiosna cudów doskonale sprawdza się w gorsze dni. Daje otuchę, rozgrzewa i utula, pokazując, że własna wiosna cudów potrafi przyjść całkiem niepozornie.
Polecam.
Moja ocena 7/10
Wydawanictwo W.A.B
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz