Długo było trzeba czekać na ukazanie się nowej powieści Pauli Hawkins, autorki Dziewczyny z pociągu i Zapisane w wodzie. Powolne spalanie stawia pytanie o formę literacką pisarki.
Zabójstwo na barce dwudziestotrzyletniego, Daniela Sutherlanda stawia pytanie o rolę trzech kobiet. Laury zbuntowanej, pełnej gniewu dziewczyny, która wychodziła z jego łódzi i była ostatnią osobą, która widziała go żywym. Carli, ciotki mężczyzny opłakującą inną śmierć i od dawna pogrążonej w żałobie. Miriam sąsiadki, która znalazła zwłoki mężczyzny i zawiadomiła policję. Wszystkie one praktycznie się nie znają ale miały większy bądź mniejszy związek z ofiarą. Świadomie bądź nie domagają się zadośćuczynienia za zło, jakie je spotkało. Sprawa jeszcze bardziej się komplikuje, gdy policja trafia na ciało zmarłej matki chłopaka. Prawdopodobnie umarła w tym samym czasie co syn i obie śmierci mogą mieć ze sobą związek. Stają się one katalizatorem pod wpływem, którego budzą się uśpione demony pałające złością i chęcią zemsty.
Paula Hawkins na początku wyjaśnia sam tytuł. Powolne spalanie to proces w którym stopniowo pod wpływem ognia dochodzi do rozkładu papieru. Tak samo wewnętrzny ogień pcha bohaterów do destrukcji. Po takim wstępie zaostrza się apetyt czytelnika, który szybko zostaje zgaszony. Przyglądając się Laurze, która wzbudza największe zainteresowanie, ma się wrażenie, że dostajemy kalkę Dziewczyny z pociągu. Zagubiona, nie radząca sobie z życiem i emocjami zostaje wplątana w morderstwo, będąc przy tym główną podejrzaną. Podobieństwo to przekłada się także na sposób poprowadzenia tej postaci i emocji, jakie wzbudza. Raz ma się jej dojść, raz chciałoby się potrząsnąć, a innym razem współczujemy. Na tym skojarzenia z debiutancką powieścią autorki się kończą. Wchodzimy w świat pięciu kobiet, których dzieli pozycja społeczna ale łączy samotność, strata jaką poniosły w życiu, wyobcowanie i cierpienie jakie noszą w sercu. Problem jest w tym, że mimo bardzo dobrego pomysłu na nie, tylko dwie panie przez większą część historii wzbudzają prawdziwe emocje. Poza wspomnianą Laurą, jest to Irene. Starsza kobieta mieszkająca samotnie po śmierci męża, może nieco wścibska ale pełna chęci pomocy niesionej życiowym rozbitkom i mądrości.
Powolne spalanie w poruszanej treści, nijak się ma do formy. Dotyka trudnych tematów żałoby, gniewu, nieustannego myślenia nad doznanym złem nie pozwalającym iść na przód i zbudować wszystko od nowa. Obserwujemy ludzi mieszkających w Londynie, gdzie wydawałoby się łatwo zachować anonimowość, ale bardzo ograniczona przestrzeń, w której przebywają sprawia, że praktycznie każdy przynajmniej z widzenia się zna. Każda z opowieści jest bolesna, traumatyczna i zachęcająca do wzięcia odwetu. To rzeczywistość bogatych i wpływowych osób, którym z pozoru więcej wolno, mających poczucie wyższości oraz czujących się bezkarnych, zetknięta z tymi, co są wyklęci przez społeczność, nie mogą się skutecznie bronić i zdanych na samych siebie. Jedyne co im zostaje to trzymać się razem i wziąć sprawy w swoje ręce. Dla jednych z nich ucieczkę stanowi alkohol, narkotyki i przypadkowy seks, dotykają ostatecznie samego dna i nie wszystkim udaje się od niego odbić. Inni kryją się pod maską sukcesu i popularności, nie pokazując prawdziwej twarzy. Problem w tym, że tak genialny zamysł Pauli Hawkins słabo wypada w realizacji. Opowiadane przez nią historię, zaczynają w pewnym momencie być kompletnie niewiarygodne. Samo zaś zakończenie jest zaskakujące, ale mocno naciągane.
Powolne spalanie budzi wątpliwość co do formy Pauli Hawkins i tego, czy jest w stanie wymyśleć coś, czym znów zaskoczy. Co nie będzie powielaniem tego, co u niej było i do tego wykonane na znacznie lepszym poziomie. Nie zrażam się jednak i mimo rozczarowania, czekam na kolejną powieść.
Polecam.
Moja ocena 6/10
Wydawanictwo Świat Książki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz