piątek, 3 września 2021

MROCZNY PIĄTEK: ZIELONA MILA, STEPHEN KING

Zanim przeczytałem powieść, Zieloną milę znałem ją tylko z ekranizacji, którą obejrzałem dwukrotnie. Za każdym razem byłem wstrząśnięty i emocjonalnie rozbity, stąd przez lata bałem się zabrać za książkę. W końcu się udało i John Coffey powraca w literackim pierwowzorze.


Paul Edgocombe jest starszym człowiekiem, którego dni powoli zbliżają się ku końcowi. Przed śmiercią chce spisać historię wielkiego Murzyna, Johna Cofffeya. Przybył on do więzienia w Cold Mountain w 1932 r. kiedy Paul pełnił tam rolę strażnika w pawilonie przeznaczonym dla więźniów skazanych na śmierć na krześle elektrycznym. Byli tam gwałciciele i mordercy. Ci co popełnili najbardziej brutalne zbrodnie. Wśród nich Coffey, skazany za zabicie i zgwałcenie dwóch małych dziewczynek. Od początku wyróżnia się nie tylko wzrostem, ale przede wszystkim grzecznością, spokojem, ciągle ma załzawione oczy i boi się ciemności, dlatego chce by w nocy paliło się światło. Od początku wzbudza niezrozumiałą sympatię. Im bliżej Edgocombe go poznaje, tym coraz bardziej wątpi w jego winę. Dzień egzekucji zbliża się nieuchronnie.


King od początku zasiewa ziarno niepewności. Już po przekroczeniu Cold Mountain i znalezieniu się na Zielonej Mili - korytarzu jaki prowadził skazańców na krzesło elektryczne, zaczyna się czuć niepewnie. Nie wiemy czego można się spodziewać. Z jednej strony czuć atmosferę Skazanych na Shawshank i czeka się na sadystycznego strażnika, którego też nie brakuje oraz poznajemy regulamin, z drugiej zastanawiamy się, co takiego wydarzyło się w tym więzieniu, że człowiek u schyłku życia tak dobrze zapamiętał te zdarzenia i do nich wraca pamięcią. Kompletnie nie wiadomo, co myśleć, kiedy pojawia się John Coffey. Umięśniony olbrzym mający budzić strach, to on w momencie aresztowania trzymał w rękach zakrwawione zwłoki dziewczynek, ale od początku budzi sympatię nie tylko u Edgocomba ale również w czytelniku. Czyn za który został skazany, z jego zachowaniem, wyglądem i wypowiadanymi słowami zaczyna budzić wiele wątpliwości. Zwłaszcza, gdy zostaje przywieziony William "Bill Kid" Wharton. Jest on nieobliczalny, niebezpieczny, budzący strach od chwili zjawienia. Wydaje się wcieleniem samego diabła. Co jeszcze bardziej stoi w sprzeczności z Coffeyem. Kiedy Duży - jak nazywa Johna Paul, zaczyna pomagać innym, wątpliwości potęgują się. Jak w jednym człowieku może być tyle zła i dobra jednocześnie? Potem kiedy poznajemy dowody na podstawie, których został skazany i obserwujemy zachowanie ludzi biorących udział w procesie, rodzinę dzieci, zaczynamy jeszcze bardziej niepokoić się, czy przypadkiem nie zostanie zabity niewinny człowiek. Historia zabójstwa dziewczynek staje się dla Kinga okazją do rozprawy z rasizmem i Ameryką czarnych i białych. 


Król Horroru straszy złem znajdującym się w człowieku. To on często jest największym potworem i tak jest też tym razem. Na przeciwko siebie stają dobrzy i źli, przy czym dobro nie zawsze może ochronić przed złem. Raz bywa już za późno by pomóc, innym razem jest po prostu bierne. Jedni pragną ulżyć więźniom, nie zapominając o przyczynie znalezienia się ich w tym miejscu, mimo to dostrzegają w nich ludzi i nie widzą sensu w perspektywie losu, jaki czeka osadzonych jeszcze bardziej ich dręczyć. Drudzy zaś czerpią dziką satysfakcję z wykorzystania zajmowanej pozycji, którą wykorzystują do maltretowania psychicznego i fizycznego. Zło w Zielonej mili jest przy tym tchórzliwe, boi się gorszych od siebie, boi się przyłapania na łamaniu zasad, czy po prostu ustępuje przed tym, kto zajmuje wyższą pozycję. Występuje ono w każdym czasie i miejscu, zarówno w więzieniu jak i domu opieki. Jest jeszcze drugi rodzaj zła, które swe źródło ma w uprzedzeniach rasowych i nienawiści. Ślepe i głupie, z zawziętością broni posiadanej opinii. To ono panowało w Stanach Zjednoczonych doby Wielkiego Kryzysu, w których czarnoskóra ludność zawsze była winna zarzucanych czynów i sądy nie widziały potrzeby zastanawiania się nad tym, czy weryfikowania werdyktu. 

Dobro zaś jest posłańcem niebios. Tak jak zło przemierza ziemię siejąc śmierć i cierpienie, tak i dobro wędruje samotnie i zamiast zadawać ból, leczy. Nigdzie nie może się zatrzymać, jest świadkiem katastrof i ludzkiej nędzy. Cierpi czując nienawiść, jaką inni odczuwają do niego, ludzką złość i okrucieństwo. Słyszy głosy wyjących z bólu. Ostatecznie zadaje zasłużoną karę. Jest odważne i bierze na siebie cierpienia innych. 


Zielona mila odwołuje się do czasów "starego" Stephena Kinga, za którym jego fani tak bardzo tęsknią i wyczekują. Nie jest to typowy horror, chociaż straszy złem namacalnym na codzień. Bardziej jest to powieść obyczajowa, która porusza problem kary śmierci i obiektywizmu sądów. Król pokazuje niezwykle plastycznie, jakie potworne cierpienie i wygląd przybierali skazańcy w chwili śmierci. King wzrusza, nieustannie gra na emocjach czytelnika, wywołując skrajne uczucia. Na koniec zostawia poranionego, skulonego z bólu czytelnika ze załamanym sercem. 


Polecam. 

Moja ocena 10/10 



                Wydawanictwo Albatros 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz