piątek, 31 stycznia 2025

MROCZNY PIĄTEK: OBSERWATORZY, A.M. SHINE

Horror z wykorzystaniem folkloru ludowego, to coś wobec czego nie warto pozostać obojętnym. Zwłaszcza w przypadku zekranizowanych rok temu Obserwatorów A.M. Shine'a.


Mina to młoda artystka borykająca się z problemami osobistymi. Szansę na łatwy zarobek proponuje jej przyjaciel. Ma tylko dostarczyć papugę i zgarnąć sporo euro. Tyle, że w pobliżu lasu psuje się jej samochód i musi szukać schronienia w lesie. Szybko przekonuje się, że jest tam grupa osób, a nieformalna przywódczyni proponuje nowo poznanej Minie udanie się z nimi do bunkra, gdyż pozostawanie na zewnątrz źle się skończy. W leśnych gąszczach czają się ci, co nocą udają się na polowanie. Sama Mina przekona się szybko o realności zagrożenia ze strony tajemniczych istot, zwanych Obserwatorami.


Mamy tu wszystko to, co potrzebne do zbudowania nastroju grozy i sprawienie, że poczujemy się niekomfortowo. Jest bowiem las, który patrzy, osacza i nie pozwoli na jego opuszczenie. Gdzieś pośród leśnych gąszczy, ktoś obserwuje każdy krok i tylko czeka na odpowiedni moment do ataku. W kontrze do nich staje czwórka ludzi o różnych temperamentach i niejednokrotnie zmuszonych podejmować trudne decyzje. Zwłaszcza Madaline, która stoi na ich czele nie tylko nie zyskuje naszej sympatii, ale dowodzi w sposób bezwzględny. Pierwsza i podstawowa zasada nie wolno opuścić bunkra i pozwolić na pozostawienie otwartych drzwi. Dodatkowo wykorzystany zostaje irlandzki folklor, wierzenia o magicznym ludzie wcale, ale to wcale nie będącym przyjaźnie nastawionym. Nie mogę niestety więcej zdradzić, ale to właśnie oni są tymi pozostającymi w ukryciu i czają pośród drzew. Wywołują ten niepowtarzalny nastrój tajemniczości i niepewności, czy przypadkiem nie są tylko wytworem wyobraźni. Wywołują lęk, są drapieżni, bezwzględni i okrutni dla ofiar. Z drugiej strony przymusowy bunkier w którym nie tylko dochodzi do dość mocnych interakcji między czwórką przebywających w nim osób, wywołuje klaustrofobię, z biegiem akcji coraz bardziej jest się przekonanym, że z lasu nie ma drogi ucieczki. Kto raz udał się do niego, ten już pozostanie w jego szponach.


Podstawowe zatem pytanie, czy Obserwatorzy straszą. Odpowiedź nie jest taka oczywista. Ci, co cierpią na dendrofobię odczują paniczny strach przed bezwzględnoscią lasu, przed tym co niezauważalnie czai się pośród drzew, obserwuje każdy krok i nie pozwoli, aby sekret puszczy opuścił ją. Dla mnie osobiście to straszy w sposób subtelny. Nie od razu A.M. Shine odkrywa wszystkie karty, lecz robi to w stopniowo, bardziej koncentrując się na tajemnicy i beznadziejności położenia. Prawdziwą pełnokrwistą grozę zostawia na koniec, a zwłaszcza w finale wbijającym dosłownie w fotel. Nieoczekiwanie odwołuje się do irladzkiego folkloru i przerabia go na własnych zasadach. To on straszy najmocniej, on najbardziej oddziaływuje na wyobraźnię.


A.M. Shine to autor, którego prozy jestem ciekawy. Który intryguje podobnie do J.H. Markerta. Ma własny styl snucia opowieści grozy, wywołuje ten rodzaj strachu na długo pozostającym w pamięci. Sprawia, że powieść czyta się jednym tchem. Mam nadzieję, że jeszcze nie jedna jego książka ukaże się w Polsce.


Polecam. 

Moja ocena 8/10



                  Wydawanictwo Muza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz