Królowa polskiego kryminału wraca z nową powieścią i jednocześnie nową serią o Lenie Silo. Rozpoczyna ją Kolekcjonerem lalek.
Trzynaście lat temu Lena Silewicz, pochodząca z rodziny policyjnej, przypadkowo znalazła się w lesie, w którym doszło do popełnienia morderstwa. Dziś po latach temat ten nadal w jej domu jest tabu, a jednocześnie sama Lena marzy o pracy w kryminalnych. Dla wszystkich współpracowników pozostaje, jako protegowana ojca i brata. Nikt nie traktuje jej poważnie, zwłaszcza przy sprawie zabójstwa kobiety w podwarszawskiej willli. Zwłoki były zmasakrowane i związane linkami. Morderca dostał się do świetnie zabezpieczenego domu ofiary i może mieć związek z podopieczną Silo, Darią. Lena chcąc udowodnić swą wartość nie tylko będzie musiała działać wbrew regułom, ale też cofnąć się do przeszłości, kiedy wszystko zaczęło się.
Wraca u Katarzyny Bondy kobieca postać śledczej i chociaż sama autorka zapowiada swoje nowe swoje oblicze, to gdzieś jednak pobrzmiewa stara, dobra Kasia Bonda. Postawiła na to, w czym jest dobra, a więc na prawdziwy kryminał, a bardziej thriller kryminalny. Niby żadna różnica, a jednak. Kryminał skupia się na śledztwie, podczas gdy thriller bardziej eksponuje emocje i to one grają tu główne role. Mamy seryjnego gwałciciela, tytułowego Kolekcjonera lalek albo jak go prasa ochrzciła Nocnego Łowcę. Skąd te nazwy nie mogę zdradzić, by nie psuć zabawy przy poznawaniu historii. To on w swych ofiarach wywołuje lęk, przerażenie i niszczy życie, jakie wcześniej wiodły. Strach, że wróci i dokończy to, co zaczął jest nieodzowny. Człowiek bez twarzy, bestia w ludzkiej skórze, drapieżca karmiący się strachem. Każda kobieta, która zetknąła się z nim, czuje się bezsilna wobec okrucieństwa, jakie z niego emanuje. To właśnie postawienie na emocje, na adrenalinę cechuje Kolekcjonera lalek. Jednocześnie jest to, co stało się poniekąd znakiem charakterystycznym Bondy. A mianowicie kwestie społeczne. Bierze pod lupę relacje panujące w policji i nieco je odmitologizuje. Ostatnio w literaturze gatunkowej sporo jest kobiet komisarz, twardych babek nie dających sobie w kaszę dmuchać. Tymczasem w rzeczywistości nadal muszą udowadniać swą przydatność i zmagać się w męskim świecie o swą pozycję. Tak jest u Leny. Córka i siostra policjantów przez kolegów widziana jest przez pryzmat nepotyzmu w policji. Ta, co nic nie umie, a przydział ma dzięki protekcji. Przełożony nie daje rozwinąć skrzydeł, a ona ma zadatki na doskonałego, nieustępliwego, a jednocześnie pełnego empatii śledczego. W prawdzie na początku nieco mnie irytowała swą porywczością, pyskowaniem tam, gdzie akurat nie musiała tego robić, a tam gdzie przydałoby się znowu uległością, to niemniej z czasem zaczyna się ją lubić. To ten typ bohatera, podobnie jak podkaster Maks, na których nam mocno zależy i kibicujemy im z całego serca. Łatwo zżyć się z nimi, przejmować ich losem. A jednocześnie obserwować ich relację, która co tu dużo mówić jest od początku burzliwa. Drugi temat dominujący w powieści, to oczywista oczywistość - przemoc wobec kobiet. Od tej psychicznej, po uprzedzenia, aż wreszcie fizyczna u tego, który je nienawidzi. Na codzień nie zdajemy sobie sprawy z piętna, jakie ofiary napaści na tle seksualnym muszą nosić. Panice, obsesji przed prześladowcą czy wspomnieniami tego, czego padły ofiarą. Nigdy już potem, nie są zdolne wrócić do normalności. Co, gorsze nawet policja traktuje je jako persona non grata, nie rozumie ich emocji i lęku, poddaje pod wątpliwość wiarygodność, a przede wszystkim nie wspiera. Jak pokazują przykłady bohaterek, jeszcze dużo jest do zrobienia w tym temacie.
Kolekcjoner lalek rozkręca się stopniowo i powoli potęguje napięcie. Jeśli gdzieś już Katarzyna Bonda nauczyła, że zaczyna mocnym bum i podbija stawkę, to tym razem dawkuje wszystko, aż do końca. Niemniej jednak krok po kroku angażuje czytelnika do momentu, w którym już nie jest się w stanie oderwać i obgryzając z nerwów pazury, czeka na finał. A tam, gdzie ostatecznie trafimy, w pełni satysfakcjonuje. Mała Sielo ma wszelki potencjał stanąć na równi z moim ulubionym cyklem o Hubercie Meyerze.
Polecam.
Moja ocena 7/10
Wydawanictwo Muza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz