Po Historii pszczół i Błękicie przyszedł czas na Ostatniego Maji Lunde, czyli trzeci tom tetralogii klimatycznej.
Rok 2064. Na Ziemii pozostało nie wiele ludzi i nie wiele zwierząt. Jedyną walutą jest handel wymienny artykułami spożywczymi. Eva samotnie wychowuje córkę, Isę i prowadzi gospodarstwo opiekujące się Końmi Przewalskiego.
Rok 1882, Rosja. Michaił samotny mężczyzna mieszkający z matką, to zapalony zoolog. Kiedy dowiaduje się, że w Mongolii widziano legendarny gatunek Konia Przewalskiego, wspólnie z awanturnikiem, Wolffem, rusza z wyprawą badawczą do Mongolii.
Rok 1992, Mongolia. Weterynarz, Karin opiekuje się tym samym gatunkiem konia chcąc obserwować ich zachowanie w warunkach naturalnych. Praca ta jednocześnie ma pozwolić uwolnić się od dręczących ją demonów przeszłości.
Maja Lunde powraca do tematyki ekologicznej. Po wstrząsajacej Historii pszczół i Błękicie, tym razem nieco łaskawiej obchodzi się z czytelnikiem. Jednocześnie z tym samym niepokojem, co wcześniej snuje przejmującą opowieść o ostatnich ludziach i ostatnich zwierzętach. To znów historia ku przestrodze, do czego może dojść, jeśli dalej będzie się dewastować środowisko naturalne. Równocześnie poprzez temat ochrony zagrożenego gatunku koni, dotyka kwestii człowieczeństwa, macierzyństwa i skomplikowanych relacji rodzinnych. Robi to na swój własny sposób z niezwykłą czułością. Każda z trzech historii wzrusza w odmienny sposób. Sprawia, że chciałoby się przytulić zagubionych bohaterów opowieści, a jednocześnie, jak to u Lunde bywa, to oni nas uczą i dotykają tych najczulszych stron.
Ostatniego czyta się jednym tchem. Jak poprzednio, tak i teraz warto zaopatrzyć się w chusteczki do ocierania łez.
Polecam.
Moja ocena 8/10
Wydawanictwo Literackie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz