Każdy chociaż raz widział starą, pomazaną napisami wewnątrz i klekoczącą głośno windę. Jedni nie lubią nią jeździć bojąc się, że zatrzyma się gdzieś na pół piętrze i co wtedy? Inni czują pewny niepokój, gdy wydaje dziwne dźwięki. Tomasz Sablik w Windzie czyni ją bohaterką swojej mrocznej opowieści. Staje się miejscem styku jawy i koszmaru.
Robert Rot to bielski taksówkarz, mąż i ojciec dwójki córek. Od lat cierpi na migrenę doprowadzającą go na skraj wytrzymałości. Mieszka w jednym z blokowisk i cierpi na lęk przed windą, którą jeździ do swego mieszkania. To tu coś ewidentnie próbuje się z nim skontaktować. Za każdym razem, gdy tylko do niej wsiada roztaczają się przed nim makabryczne wizje, które mijają po wyjściu. Nie wie, czy to czego doświadcza jest wynikiem przemęczenia, a może zbyt silnych leków. Kiedy po raz kolejny dopadają go makabryczne obrazy postanawia zwrócić się do zarządcy o zapis monitoringu. Nie zdaje sobie sprawy, że to początek koszmaru i konfrontacji z jego największym lękiem.
Tomasz Sablik snuje tajemniczą na wskroś miejską opowieść w której doskonale oddaje obłęd miasta, szaleństwo jego mieszkańca, klaustrofobiczną atmosferę, która osacza każdego dnia coraz mocniej. Przeraża tym, czego wspólnie doświadczamy z głównym bohaterem. Człowiekiem, któremu absolutnie nie można ufać. Nie wiadomo czy potworne obrazy są wynikiem działania złych sił, nawiedzonego bloku, a może po prostu schizofrenii. Pełno w nich symboliki wskazującej, że mógł paść ofiarą demona. Jedno jest pewne winda osacza, paraliżuje, doprowadza na skraj szaleństwa. Udowadnia, że od niej nie da się uciec.
Pełno w niej niedopowiedzeń, pola do snucia własnych interpretacji. Poraża obraz człowieka borykającego się nie tylko z koszmarem nawiedzających go wizji, ale także z własnymi demonami przeszłości.
Winda to opowieść na pograniczu horroru i kryminału. Symbolizm mogący być mocną stroną powieści w pewnym momencie pozwala domyślić się wszystkiego, a reszta fabuły staje się przewidywalna. Nie mniej jednak to lektura od której nie można się oderwać. Przypomina nieco Lśnienie Stephena Kinga i jest w stanie zapewnić jedną albo kilka bezsennych nocy. A takie opowieści bardzo lubimy.
Polecam.
Moja ocena 7/10
Wydawanictwo Vesper
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz