W życiu każdego pisarza przychodzi moment na stworzenie własnego opus magnus - jego największego dzieła, które od razu będzie podpowiadało nazwisko swego twórcy. Jednym to się udaje, innym nie. Niektórym wręcz wyjdzie to przypadkowo, nawet o tym nie marzą, nie sądzą, że tworzą coś, co przeżyje ich samych. Tak między innymi było z Margaret Mitchell. Napisała swą najbardziej rozpoznawalną powieść Przeminęło z wiatrem z nudów, podczas przymusowej rekonwalescencji w domowych pieleszach. To, co było dziełem przypadku, nie tylko przyniosło rozgłos i sporą sumę pieniędzy autorce, ale weszło na zawsze do kananonu literatury.
Scarlett O'Hara to rozpuszczona córka plantatora bawełny. Trzpiotka, która pragnie, aby okoliczni kawalerowie zabijali się o jej względy. Nie obce jej kobiece intrygi, niespotykany u damy tupet, dzięki któremu każdego potrafi owinąć wokół palca. Stąd na wiadomość o małżeństwie swojej sympatii, Ashleya Wilkesa z Melanią Hamilton, jest przekonana, że uda się jej do niego nie dopuścić. Po burzliwej rozmowie z przyszłym panem młodym, poznaje tajemniczego Rhetta Butlera. Wyrzutka społeczeństwa, którego wyrzekła się własna rodzina. Tak oto zawiązuje się skomplikowany trójkąt miłosny, który nieustannie będzie poddawany trudnym próbom. Wojna, upadek Południa, walka o przetrwanie, tysiące rannych w bratobójczej wojnie i zmaganie się z społeczną krytyką, to tylko nieliczne przeszkody, jakie będzie musiała pokonać dziewczyna w drodze do odkrycia własnej tożsamości, kobiecości i nieustannego zmagania się ze swoimi uczuciami.
Scarlett to postać stojąca na pograniczu bohatera i antybohatera. Z jednej strony jej nieznosimy za złośliwość, cynizm, wynoszenie nad innych, a przede wszystkim za nieszanowanie tych, którzy ją kochają. Gotowa posunąć się do wszystkiego, byle tylko uzyskać swój cel. Z drugiej strony kibicujemy jej zmaganiom wyzwolenia się z powszechnych konwenansów, zrywanie wszystkich kajdan ograniczających wolność kobiety. Udowadnia na każdym kroku, że kobiecy intelekt wcale nie stoi niżej od męskiego, a czasem go przewyższa. To zimna famme fatale, która wie czego chce i do tego dąży. Nie boi się plotek, trzpiotowatość staje się jej bronią, ale gdy potrzeba potrafi prowadzić rozmowy biznesowe nie gorzej niż mężczyzna. Tym samym staje się kobietą wyprzedzającą swą epokę. Z salonowej lalki, dla której liczą się miłostki i tańce, staje się głową rodziny walczącą o utrzymanie rodzinnej posiadłości, a potem o zapewnienie finansowego bezpieczeństwa. Prawdę o sobie, o swoich pragnieniach, prawdziwych myślach odkrywa w słowach Rhetta. Ten zimny cynik bezwzględnie zrywa jej maski, pokazuje jaką jest naprawdę. To człowiek kontrowersyjny, będący dla Scarlett siłą napędową do zrywania z kolejnymi ograniczeniami i odkrywaniu drzemiącej w niej siły.
Przeciwieństwem jej staje się delikatna Melania o gołębim sercu. Szlachetna, ciepła osoba ale całkowicie poddana temu, czego oczekuje od niej społeczeństwo, a próby buntu są nieliczne. Między tymi dwiema więc kobietami obserwujemy walkę o własne szczęście, dobro najbliższych i historię przyjaźni.
Mitchell skrupulatnie kreśli antywojenny manifest. Pokazuje koszmar wojny domowej niosącej zniszczenie zamiast budowy lepszego świata. Niesie ona ze sobą całe rzesze rannych, śmierć niewinnych ludzi, grabieże i lęk o jutro, głód będący stałym towarzyszem i obawy o życie najbliższych. Autorka przeciwstawia dwie rzeczywistości. Pierwszą beztroskie życie plantatorów wypełnione zabawami, przyjęciami, pijaństwem i grą hazardową, aby szybko przyszła druga niosąca z sobą niepewność jutra, w której przetrwać mogą najsilniejsi. Niewolnicy mający odzyskać wolność i prawo do samostanowienia, nie potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości, tęsknią za dawnymi panami, a wielu dalej pozostaje na ich służbie. Mitchell zrywa obraz okrutnego Południa. Jest ono opiekuńcze, wierne tradycyjnym wartością, Murzyni są członkami rodzin i nie tylko znają familijne sekrety, ale strzegą swych państwa, opiekują się nimi, a nie raz nie szczedzą gorzkich słów prawdy. Prawdziwe zło i zepsucie moralne idzie z Północy, które kompletnie nie zna życia plantacji.
Przeminęło z wiatrem to nie tylko romans, samo takie określenie byłoby krzywdzące dla tej powieści, ale wielkie studium epoki, społecznego obrazu i samego człowieka. Krzepi i daje siły iść naprzód. Problemom natomiast zawsze można powiedzieć, że pomyślimy o nich jutro. Klasyk, który stanie u mnie na półce ulubione.
WYDAWANICTWO ALBATROS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz