poniedziałek, 25 października 2021

DAWNE TAJEMNICE, KRYSTYNA MIREK

Kiedy stary porządek został zburzony, na jego ruinach rodzi się nowy ład w Dawnych tajemnicach Krystyny Mirek, będących drugim tomemem serii Blizny przeszłości.


Majka Sokołowska z każdym dniem staje się tematem do rozmów i co raz bardziej naraża się dzierżącemu władzę w Borkach burmistrzowi, Oskarowi Karbowskiemu. Już nie tylko z pomocą komendanta Mirskiego i kolegi z pracy, Michała dąży do odkrycia prawdy o zmarłym ojcu, ale bierze w opiekę tych, którzy do tej pory zmuszeni byli znosić piekło w ciszy. Rozpoczyna się od nowa starcie między policjantką a samorządowcem. Na jaw wychodzą kolejne fakty z przeszłości, przede wszystkim nie zdaje sobie sprawy, że właśnie doszło do przetasowania sił.


Krystyna Mirek w drugiej części zamierza przedstawić czytelnikom posiadającą wiele twarzy postać psychopaty. Odbiega od powszechnie przyjętych schematów. To ludzie przebiegli, zapatrzeni w siebie domowi tyrani, systematycznie i przy każdej sposobności znęcają się, osaczają i pozbawiają ofiary sił do walki. Jeżeli do tej pory bardziej kojarzyli się z seryjnymi mordercami, to w Dawnych tajemnicach przekonujemy się, że mogą być jeszcze gorsi od tamtych, atakują bowiem własną rodzinę, gotując jej piekło na ziemi, każdego dnia życie w permanentnym strachu i znikąd szans na pomoc. Jednak ci, co do tej pory byli w wieloletnim letargu, budzą się i zrobią wszystko, by skończyć z koszmarem swoim i dzieci. W tym punkcie dochodzi się do tego, co Krystynie Mirek udało się osiągnąć na średnim poziomie. Metamorfoza wymaga czasu, u niej dokonuje się niczym za pstryknięciem palcem. Jest przez to mało wiarygodna, gdyby tego było za mało kompletnie nie wiemy, na jak długo udało się coś osiągnąć, bo już pojawia się kolejna skrzywdzona kobieta. Przyjęty schemat ograniczenia czasowego, do zaledwie kilku dni, pozbawia możliwości spojrzenia na życie bohaterów z dłuższej perspektywy. O ile uprawiana w powieści gonitwa miała uzasadnienie w Bliznach przeszłości, to w drugim tomie staje się męcząca i nie do ogarnięcia. Wygląda to tak, jakby wszystko chciała z jednej strony, jak najszybciej opowiedzieć, a równocześnie grzeszy przedłużaniem scen na siłę i zbędnymi powtórzeniami tego, co nie tak dawno czytaliśmy. Pomijam już, że Krystyna Mirek zaczyna się gubić w fabule i samej sobie przeczyć do tego, o czym opowiadała w poprzednim tomie.  Świetnie wypadająca we wcześniejszej części opowieść w opowieści, tu niestety też jest sprzeczna z tym, o czym czytaliśmy wcześniej. Jedynie udało się jej  wyostrzyć zmysły czytelnika na to, co dzieje się za ścianą, za drzwiami sąsiadów i jak zło może nie tyle być niezauważalne, co ignorowane.


O ile zagadka kryminalna i część obyczajowa były zrównoważone, to na siłę dąży Mirek do rozbudowania wątku miłosnego, co dalej uważam za morderstwo świetnej powieści. Niestety Krystyna Mirek miała wszelkie atuty do osiągnięcia sukcesu, na razie ich nie zaprzepaściła, ale obudziła moją nieufność do snutych przez nią opowieści i przekonania, że średnio odnajduje się w kryminale.


Mimo wszystko polecam.

Moja ocena 6/10



                       Wydawanictwo Filia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz