Ekspolicjant,
Paweł Bujnicki powraca w Wołyńskim gambicie. Śledztwie w czasach zbrodni Artura Baniewicza opartym o
autentyczne wydarzenia rzezi wołyńskiej 1943 roku.
Gambit to figura
szachowa, w której gracz poświęca jedną lub kilka bierek, w zamian za uzyskanie
lepszej pozycji. Coś za coś, należy poświęcić kogoś lub coś, aby rozegrać
znacznie ważniejszą rzecz. W takiej to sytuacji znaleźli się mieszkańcy Wołynia
ogarniętego terrorem OUN, którzy stanęli przed dramatycznym wyborem: za cenę
ochrony swych bliskich musieli poświęcić innych ludzi. Poświęcić własne ideały
i aby bronić siebie i tych, których kochali sprzymierzyć się nawet z niemieckim
najeźdźcą. Eskalacja przemocy nastąpiła w lipcu 1943, w ciągu tylko jednego
miesiąca ukraińscy nacjonaliści wymordowali ponad 10 tys. Polaków w tym kobiety
i dzieci. W sumie rzeź Wołynia pochłonęła ok. 50-60 tys ludzi. Członkowie OUN i
UPA napadali na parafie i wsie dokonując brutalnych mordów, wcześniej zaś w
wyrafinowany sposób znęcając się nad ofiarami. Nadszedł czas prób i czas
udzielania niełatwych odpowiedzi.
Jest grudzień 1942
roku. Na obszarze Kielecczyzny znajduje się Paweł Bujnicki, który każdego dnia
szuka zaginionej narzeczonej, Chai Welcman. Dziewczynie bowiem udało się uciec
z getta i ślad po niej zaginął. Przepadła i nikt nie wie, gdzie jest.
Zdarzenie, którego będzie świadkiem uświadomi mu tylko, że w obecnej sytuacji
nie można nikomu ufać, a sępów żerujących na ludzkim dramacie nie brakuje. Po
wymierzeniu im sprawiedliwości i w obawie przed zemstą rusza w rodzinne strony,
do Wołynia. Miejsca, w którym ludność przestała czuć się bezpiecznie, a nawet
jego rodzina nie jest wolna od uprzedzeń rasowych. Z jednego piekła dostaje się
w inne, o wiele bardziej barbarzyńskie. Mężczyzna wiele widział i nie jedno
doświadczył, jednak to czego obecnie stanie się świadkiem nie będzie mogło
równać się z niczym innym. Pośród eskalującej przemocy dalej będzie szukał
śladów ukochanej, ale dodatkowo przyjdzie mu rozwiązać zagadkę śmierci członka
tamtejszej samoobrony i zacznie szukać na zlecenie niemieckiego oficera skarbu
zagrabionego przez Trzecią Rzeszę.
Artur Baniewicz ma
wyjątkowe wyczucie historii, o której umie opowiadać w mistrzowski sposób.
Udowodnił to już w świetnie przyjętej przez czytelników i krytyków Pięciu dniach ze swastyką, teraz zaś
umacnia swoją pozycję pisarza kryminału retro. Czerpie z historii garściami i
wykorzystując rzeczywistość dawnych dziejów maluje niepowtarzalny klimat i
nastrój. Dba o najmniejsze szczegóły. Na przykład oddaje rosnącą wrogość
wielonarodowej i wieloetnicznej Ukrainy wobec siebie. Polaków do Żydów,
Ukraińców i Białorusinów, natomiast zaś ludność ukraińska nienawidziła Lachów i
żywiła wobec nich wielowiekową urazę. W chwili, gdy te wszystkie antagonizmy
zmieszały się niczym w kotle, wybuch był już tylko kwestią czasu. Zwłaszcza, że
nie brakowało tych, którzy skrupulatnie podsycali wzajemna wrogość. Nie
brakowało bohaterów i nie brakowało ludzkiej małości i podłości. Baniewicz
oddaje hołd bohaterom tamtych dni i tym niewinnym pomordowanym w rzezi
wołyńskiej. UPA bowiem nie miało litości dla nikogo. W wyrafinowany sposób
zadawali cierpienie kilkuletnim dzieciom, zanim zadali ten ostateczny cios. Mąż
w bestialski sposób zamordował żonę i
przerażoną córeczkę. Nadeszły dni, w których nawet we własnym domu nikt nie
mógł czuć się bezpiecznie. Opowiada o zapomnianej na lata prawdzie, demaskuje
krążące w opinii społecznej kłamstwa i wyciąga na światło dzienne trudną prawdę
historyczną, będącą do dziś kością niezgody między Polakami a Ukraińcami.
Dzięki temu stworzył opowieść pełną zwrotów akcji i trzymającą w napięciu do
samego końca. Czytając jesteśmy przerażeni tym, do czego jest w stanie posunąć się
drugi człowiek, jak daleko może sięgać nienawiść i jak nie brakuje tych, którzy
potrafią stworzyć z niej bezwzględną maszynę do zabijania. W Wołyńskim gambicie. Śledztwie w czasach
zbrodni obserwujemy szpiegów, policjanta wiernego złożonym przed wojną
ślubowaniu obrony najsłabszych, jak również zwykłych ludzi ukrywających się w
opuszczonych chatach i uciekających ze swoich domów, aby tylko ocalić własne
życie. Grupy samoobrony tworzone przez Polaków i atakujące potencjalnego wroga
znienacka. Nie brakuje sępów żerujących na ludzkim nieszczęściu i chcących
zbogacić się kosztem tych, którzy sami nie byli w stanie bronić się. Kosztem
ludzi zastraszonych i zdesperowanych. Wszystko to zaś połączone z opowieścią o
miłości, tęsknocie, sztuce podejmowania trudnych decyzji i dokonywaniu wyborów,
nawet między najbliższymi sobie ludźmi.
Wołyński
gambit. Śledztwo w czasach zbrodni stanowi mieszankę
klasycznego kryminału z powieścią historyczną. Nie brakuje przesłuchiwania
świadków, badania poszlak zbrodni i motywów, jakim mógł kierować się morderca. Autor
myli tropu, podsuwa różne przeplatające się wzajemnie sprawy, które złączone
razem tworzą jedną spójną całość. Wymaga od czytelnika skupienia niezbędnego do
wejścia w tę szarą rzeczywistość lata 1943 roku. Nie miało ono w sobie z nich
ciepła promieni słonecznych, beztroskich wakacji, ale dramat ocalałych z zagłady,
tych którym cudem udało się przeżyć, tych widzących masakrowane ciała bliskich,
których widok na zawsze będzie im towarzyszył. Baniewicz w mistrzowski sposób
rozgrywa swa partię doprowadzając ją do
zaskakującego finału, po którym już trudno wyłonić zwycięzcę. To powieść po która trzeba sięgać i trzeba ją
czytać zwłaszcza, że oparta jest na autentycznych wydarzeniach. Mam tylko
nadzieję, że Artur Baniewicz znajdzie zdolnego reżysera, który w równie
doskonały sposób zekranizuje ją. Tego również sobie życzę, bo nie ukrywam, że
chętnie zobaczyłbym Bujnickiego w fabularnej odsłonie.
Polecam.
Moja ocena 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz