Powieści
Jojo Moyes są przynajmniej w moim przypadku niezwykle terapeutyczne. Działają
one bowiem niczym ramiona i rozmowa z najlepszym przyjacielem, który wcale nie
będzie mówił, że świat jest różowy, a ty jesteś chodzącym wzorem cnót. O tym można zapomnieć. Siła terapii polega na
pokazania życia taki, jakim jest. Nieraz brutalnym, gorzkim i zadającym cios
prosto między oczy, po którym trudno się podnieść. Wskazuje twoje wady, które
są czynnikiem przynoszącym niejednokrotnie cierpienie, ale i zalety – aby
zobaczyć, że wiele możesz. Taka właśnie jest brytyjska pisarka, nieco
słodko-gorzka.
Nie
inaczej jest w Kolorach pawich piór,
w których to opowiada o egoizmie mogącym zniszczyć życie wielu ludziom, o
zawiedzionym i nieodwzajemnionym uczuciu i o tym, że czasem przybieramy postawę
pawia – tylko po to, aby zbudować wokół siebie własny mur obronny.
Każda z bohaterek z
Jojo Moyes jest niezwykła, ma własne niepowtarzalne cechy charakteru, którymi
chwyta za serce. Pełna radości życia, pozytywnej energii i woli walki o własne
szczęście, Lou Clark dla wielu stała się iskierką światła mrugającym na tle
szarej rzeczywistości. Sophie ujmowała swym poświeceniem dla rodziny, a Liv
współczuliśmy z powodu śmierci ukochanej męża i kibicowaliśmy w walce o obraz
będący jedyną posiadaną przez nią pamiątką po zmarłym. Podziwialiśmy obie te
kobiety za bezkompromisowość i odwagę obrony tego, co stanowiła dla nich ich
największy skarb. Liz ze Srebrnej zatoki pokazała,
że zawsze można rozpocząć życie od nowa, nawet po największej traumie jesteśmy
w stanie znaleźć własny zakątek, w którym możemy poczuć się szczęśliwym i
odkryć pasję, której poświęcimy się bez reszty. Nic więc dziwnego, że Jojo
Moyes stała się królową powieści obyczajowej, a jej powieści nieustannie
znajdują się na listach bestsellerów, powiększając systematycznie grono
wielbicieli.
Suzanne Peacock to
córka właściciela ziemskiego, której przeszłość stanowi skrzętnie przemilczaną
rodzinną tajemnice. O tym, co zdarzyło się trzydzieści lat temu w rodzinie
Fairley-Hulme nie mówi się, tak samo jak nie wolno wspominać biologicznej matki
dziewczyny Athene. Ona sama natomiast jest niedostępna, wyniosła i nawet w
kontaktach z mężem często bywa kapryśna, egocentryczna i nieprzystępna. Ma
wszystko co potrzebne jest do szczęścia. Wsparcie rodziców, kochającego
partnera u boku gotowego spełnić każde jej życzenie. Problem polega na tym, że
kobieta nie ma ochoty udawać szczęśliwej. Zwłaszcza w obecnej sytuacji, gdy z
powodu złych decyzji męża, zmuszona została przenieść się z Londynu, do
prowincjonalnego miasteczka Dere. Tu właśnie postanawia zrealizować największe
swoje pragnienie, poprowadzenie sklepu o nazwie Pawi Zakątek. Tylko w nim czuje się szczęśliwa, widzi w nim szansę
do udowodnienia przed ojcem swej przedsiębiorczości, a przede wszystkim tylko w
tym miejscu czuje się naprawdę wolna i bezpieczna. Niewielki sklepik o
niecodziennych asortymencie i oryginalnej nazwie, staje się przedmiotem
zainteresowań tutejszej społeczności, zwłaszcza jednej z mieszkanek miasteczka
nie stroniącej od głośnego wypowiadania swego zdania. Suzanne nie wie tylko, że
to co miało dać jej poczucie niezależności, przyniesie jej coś o wiele więcej.
Przede wszystkim za sprawą dwójki osób zmieni się, jako człowiek i pokaże swe
niedostępne dotąd prawdziwe oblicze.
Kolory
pawich piór są jedną ze starszych powieści Jojo Moyes, ale po
raz pierwszy publikowana w Polsce. Stanowi przede wszystkim wędrówkę w głąb
samego siebie i próbę odpowiedzenia, na często zadawane pytanie: czy dzieci
dziedziczą po rodzicach ich złe skłonności oraz czy tragiczna rodzinna historia
może powtórzyć się w nowym pokoleniu. Podróż ta więc już w samych swoich
założeniach jest nie łatwa, a mam wrażenie, że nawet bolesna. Autorka skupia
się na egocentryzmie, narcyzmie, udawanej pewności siebie, aby pokazać ludzką
kruchość i delikatność. Przybranie się w pawie pióra sprawiające, że na
pierwszy rzut oka jest się niedostępnym, zarozumiałym, wyniosłym i zbyt
narcystycznym by zważać na uczucia innych, niejednokrotnie staje się pozą,
pancerzem mającym chronić przed cierpieniem, rozczarowaniem, taktyką obronną
przed tymi, od których strony oczekuje się ataku. To postawa wypracowana przez
lata, dzięki której łatwiej jest ukryć własne emocje, najgłębsze pragnienia, a
przede wszystkim kruchość i delikatność. W momencie, kiedy pawie pióra opadną,
pozostaje już tylko bezbronność i pokazanie się takim, jakim się jest w
rzeczywistości. Często okazuje się, że te dwie osoby praktycznie nie mają ze
sobą nic wspólnego. Poruszamy się po wyboistych drogach i z każdym kolejnym
krokiem zapuszczamy się coraz głębiej do świata własnych noszonych w sercu ran
niepozwalających wieść szczęśliwe życie. Przez nie jesteśmy wiecznymi
tułaczami, którzy nie mogą odnaleźć upragnionego spokoju, stabilizacji, docenić
tego co mają. W pozornie udanym życiu czują się tłamszeni, niezrozumiani i lekceważeni. Z powodu przeżywanego bólu trudno
jest znaleźć nić porozumienia z otoczeniem, a nawet z własną rodziną. Dopiero
stanięcie w prawdzie z samym sobą, z własnymi pragnieniami, odrzucenie
obwiniania samego siebie i przyjęcie pomocnej dłoni, może przynieść uzdrowienie
i ponowne narodziny.
Ponadto pisarka porusza
dość istotny dla brytyjskiego społeczeństwa problem maskulizacji. Właściciele ziemscy i angielska elita
społeczna wychowani często w tradycyjnym duchu wyznają teorię o wyższości mężczyzny nad
kobietą. To syn ma prawo dziedziczyć i
zarządzać majątkiem ojca, to w jego ręku znaleźć ma się cały majątek. Nie
ważne, że siostra jest starsza, ma takie same zdolności co brat, ale z powodu
własnej płci na starcie już staje na gorszej pozycji. Ludzie ci są w stanie
przymknąć oko na romanse mężczyzny, ale w stosunku do kobiet są bezlitośni,
okrutni i nie znają przebaczenie. Wyznają zasadę, że jedynym obowiązkiem żony
jest wierność i wspierania męża oraz prowadzenie domu.
Kolory
pawich piór to Moyes w najlepszym swoim wykonaniu.
Mamy rodzinny sekret, życie wyższych sfer i tych, co znaleźli się niżej w
hierarchii społecznej. Pojawia się temat przemocy domowej oraz dramatu, do
jakiego może ona doprowadzić. Konsekwentnie buduje pełnokrwistych bohaterów
będących odzwierciedleniem naszych wad i zalet. Nie ma u niej tandety, taniego
sentymentalizmu czy emocjonalnego ekshibicjonizmu, ale mądra opowieść o ludzkim
życiu. Często jest ono niełatwe, stawia trudne wyzwania, zaskakuje i zmusza
każdego dnia do podjęcia walki o własne szczęście. Autorka w prowadzonej przez
siebie narracji skupia się na wewnętrznej metamorfozie, jaką musza przejść
bohaterowie, aby odnaleźć to, co gdzieś po drodze zgubili. Zmusza ich do
podjęcia nieuchronnej decyzji o tym, jakie dalej życie chcą wieść. Pozorne i
udawane, czy zgodne z nimi samymi.
Polecam.
Moja ocena 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz