poniedziałek, 29 lipca 2019

POŁÓWKA ŻÓŁTEGO SŁOŃCA, CHIMANDA NGOZI ADICHIE




Czy w sześćdziesiątym ósmym te zdjęcia widziałeś,

Na włosach dzieci chorobliwe płaty rdzawe:

Niezdrowe kępy porastające główki małe,

A potem jak liście padające w zgniłą trawę?


Wyobraź sobie ich ręce jak wykałaczki,

Brzuchy jak piłki, cieniutką skórę tych pociech

Tak wyglądał kwashiorkor – bardzo trudne słowo,

Choć i tak nie dość brzydkie, słowo grzech.


(Chimanda Ngozi Adiche, Połówka żółtego słońca, wyd. Zysk i S-ka)

 


Mówiąc o literaturze wojennej często ma się na myśli tych autorów, opowiadających o II wojnie światowej, o pomordowanych w niej milionach osób. Zapominając, że ubiegłe stulecie praktycznie przez cały czas było hekatomba krwi, może nie w Europie, ale biorąc jego zasięg globalny to tak. Wystarczy choćby wymienić Wietnam, Rwandę, albo Nigerię. W krajach tych dokonywały się rzezie niewinnych ludzi, ich życie zmieniało się piekło pozbawione nadziei. Oczekiwanie na lepsze jutro przyniosło gehennę i traumę trudną do zapomnienia. Wprowadzony został terror, a poczucie bezpieczeństwa zniknęło niczym bańka mydlana. W miejsce dawnego spokojnego życia, wkradł się: strach, ucieczka, lęk o bliskich. Ratunku szukano choćby w utworzonych obozach dla uchodźców, ale i tam trudno było wieść beztroską egzystencję. Wojna zmieniła tych ludzi nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie i emocjonalnie. Do jednego z najbardziej przerażających okresów z dziejów Nigerii sięgnęła ceniona pisarka, Chimanda Ngozi Adichie w Połówce żółtego słońca.


Podczas toczonego w Lagosie konfliktu w latach 1967 – 1970 zginęło milion partyzantów walczących po stronie przywódcy nowo powołanej Republiki Biafry, Odumegwu Ojukwu. Skupiła ona w sobie plemię Igbo i dążyła do oddzielenia się od muzułmańskiej północnej Nigerii. Podstawowym postulatem było stworzenie całkowicie niezależnego państwa, wolnego od wpływów brytyjskich. Podkreślali oni niesprawiedliwe traktowanie przez obecną władzę w kraju, faworyzująca Hausów i lud Joruba. W konsekwencji doszło do jednej z najbardziej krwawych wojen domowych, jakie wstrząsnęły kontynentem afrykańskim, a pamięć o niej jest żywa do dziś. Symbolem separatystów stała się połówka żółtego słońca, stolicą nowego państwa zostało Enugu, główny ośrodek gospodarczy mieścił się w Port Hartcourt, a kulturalny w Nsucce – w której to powołano Uniwersytet Biafrański. Z powodu, że teren Biafry jest bogaty w złoża ropy naftowej, europejskie potęgi nie zamierzały łatwo rezygnować ze swych dotychczasowych wpływów. Zwłaszcza Wielka Brytania, Rosja i USA wysłali do Nigerii broń w celu uzbrojenia muzułmańskiego plemienia Hausów. Dzięki temu już od początku wojny domowej przewaga przeciwnika była znacząca, a jedynym państwem popierającym młodą republikę okazała się Tanzania. Nigeryjczycy uniemożliwiały dotarcie do Enugu jakiejkolwiek formy pomocy humanitarnej, jedynie pod osłona nocy samoloty wiozące żywność i niezbędne produkty codziennej potrzeby mogły lądować w Biafrze i to jeszcze przy zgaszonych światłach. Ta ograniczona forma pomocy organizowana między innymi przez Caritas nie była w stanie ochronić tysięcy ludzi umierających z głodu. Wojska zaś prezydenta Nigerii niszczyły i grabiły wszystko, co napotkały na swojej drodze. W wyniku tych nierównych sił, po trzech latach walk i przeżywanego koszmaru, Biafra upadła. Koniec wojny nie przyniósł spokoju, ale dalszy terror ze strony zwycięzców. Powrót do dawnej rzeczywistości okazał się po prostu nie możliwy, wiele rodzin cierpiało z powodu doznanych krzywd, zhańbienia swych kobiet i zaginięcia najbliższych członków rodziny, którzy zniknęli bez śladu.


Nigeria. Koniec lat 60 XX wieku przynosi kres dawnej epoki kolonializmu, a o nowych zmianach dyskutuje się w salonach elity kulturalnej i naukowej. To tam toczą się ożywione dysputy, część intelektualistów otwarcie popiera hasła socjalistyczne i głosi konieczność nieuchronnych zmian. Na przykład wyrównanie szans zdobycia wykształcenia dla młodzieży wywodzącej się z najniższych warstw społecznych. Do tego typu ludzi należy Odenigbo. Do jego domu w charakterze służącego trafia młody niewykształcony chłopak Ogwu, któremu jeszcze przed rozpoczęciem pracy wpojono, że na każdym kroku ma przytakiwać swemu chlebodawcy i unikać wszystkiego tego, co może ściągnąć jego gniew. Skutki bowiem obrażenia pana mogą okazać bolesne, wygnanie i pozbawienie perspektyw na prowadzenie egzystencji na wyższym poziomie, od tej jaką wiedzie jego rodzina. Tylko, że pracodawca nie jest takim, jakiego przedstawiano. Pragnie poszerzać horyzonty myślowe Ogwu, zadaje trudne pytania, otwarcie mówi o konieczności posłania go do szkoły, a wszelkie koszty bierze na siebie. Chłopak ma tylko jedno podstawowe zadanie, przykładać się do nauki. To niejedyna rzecz, jaka zaskoczyła młodego służącego. Drugą stanowią przybywający do jego pana goście, zwłaszcza panna Adebayo. Kobieta zachowuje się zbyt odważnie w stosunku do gospodarza, pozwala sobie na zatykanie mu ust i głośne spieranie się z nim w sprawie wygłaszanych przez niego poglądów społeczno-gospodarczo-politycznych. To wszystko nie mieście się w głowie Ogwu. Ostatecznym dowodem odmienności domu Odenigbo od tych tradycyjnych, okazuje się przybycie do niego przyszłej pani domu, Olanny. Nie przyprowadza swej służącej, a pozycja chłopaka nie zmienia się. Mało tego, okazuje mu nie niemniejszą życzliwość od tej, jaką doświadczył do tej pory. Dziewczyna porzuciła dostatnie życie, aby zamieszkać wspólnie z ukochanym. Ogwu staje się więc członkiem rodziny, a szczęście państwa staje się dla niego sprawą najwyższej miary. Podobną postawę przyjęła siostra Olanny, Kainene – rozkapryszona i rozpieszczona córka prezesa dobrze prosperującego przedsiębiorstwa, w chwili kiedy zgadza się zamieszkać wspólnie z angielskim pisarzem, Richardem. Szczęście młodych nie trwa długo, wkrótce dochodzi do zdarzenia, które położy się cieniem w ich wzajemnych relacjach. W chwili wybuchu wojny, zmuszeni zostaną do ekstremalnych wyborów, żeby przeżyć w świcie konfliktów klasowych, religijnych i ekonomicznych.
 

Akcja powieści podzielona zostaje na dwa wzajemnie przeplatające się okresy: początek i koniec lat 60. XX wieku.  Na tej płaszczyźnie najwyraźniej widać wszystkie zmiany jakie zaszły w tym kraju na przestrzeni dekady. Początkowo obserwujemy Nigerię w której toczy się codzienne życie zwykłych ludzi. Przedstawiciele nauki skupiają się wokół uczelni wyższej, na której podczas wykładów przekazują swe poglądy do rzesz studentów. W salonach inteligencji poza nimi spotykają się literaci, aby wspólnie omawiać bieżące wydarzenia. Coraz bardziej widać nadchodzący kres dominacji brytyjskiej, koniec pewnej epoki wydaje się nieuchronny. Problem tylko, że nie wszyscy chcą się z tym pogodzić i przyjąć to do wiadomości. Dla nigeryjskiej bowiem śmietanki towarzyskiej hasła komunistyczne wydają się niepoważną mrzonką, a ludzie wywodzący się z niższej od nich warstwy nie są godni, aby zawierać z nimi zbyt bliskie znajomości. Młodzi Nigeryjczycy coraz bardziej jednak wyłamują się od tej społecznie przyjętych zasad. Pragną sami decydować z kim stworzą rodzinę i kogo wybiorą na swego życiowego partnera. Nawet jeśli muszą sprzeciwić się woli rodziców, otwarcie manifestujących swą niechęć do życiowych partnerów dzieci. Kobiety wyłamują się z powszechnie przypisanej im roli, dbania o wygodę męża i zajmowania się domem oraz kuchnią. Są pewne siebie, niezależne, otwarcie wypowiadające własne poglądy, nie pozwalające na złe traktowanie. Za żadną cenę nie chcą upodobnić się do swych matek cierpiących po cichu z powodu romansów męża. Owa „nowoczesna” Afryka przeplata się z Afryką magiczną – pełną czarów, zabobonów i od pokoleń utartych schematów, których łamanie stare pokolenie nie zamierza tolerować. To kraj pełen skrajności i przede wszystkim odznaczający się silnym kontrastem w poziomie życia, jakie wiodą jego mieszkańcy.


Druga część akcji skupia się na kraju ogarniętym wojną domową. Ludzie giną z powodu przynależności do innej grupy plemiennej, dochodzi do dramatycznego wyrzekania się własnego pochodzenia, zmuszanie za cenę ratowania życia do odstępowania od wiary. Kraj pogrąża się w coraz większym chaosie, na ulicach grasują bandy uzbrojonych żołnierzy siejących strach i śmierć. Nigeria nie ukrywa swego dążenia do eksterminacji Igbo, a wojskowi dokonających szturm na lotniska zabijają każdego, kto tylko należy do tego plemienia. Dawne marzenia zostają zabite przez brutalną rzeczywistość, w której mimo wszystko próbuje się ocalić namiastkę zwyczajności i szukać własnego szczęścia. Przez radio słychać przemówienia Jego Ekscelencji proklamującej Republikę Biafry i zapewniającą, że toczone walki nie potrwają długi. Biafrańczycy walczą o słuszną sprawę i muszą niebawem zwyciężyć. Problem tylko w tym, że eskalacja przemocy ze strony przeciwnika przybiera na sile i wkrótce chcąc ratować życie, należy opuścić swe dotychczasowe domy. Pozostaje tylko udanie się w nieznane, do obozów dla uchodźców w których każdy dzień przynosi nowe zagrożenia. Bombardowania, łapanki mężczyzn i wcielanie ich do Armii Biafry, szukanie domniemanych zdrajców stają się codziennością. Poczucie zagrożenia i wszechobecna śmierć odczuwana jest na każdym kroku. W świcie tym zniknęła nadzieja, a iskierki dobra coraz bardziej zaczynają słabnąć. Zło wydaje się zwyciężać i niszczyć każdego, kogo spotka na swej drodze. Rozbite rodziny, próby odwagi i życie w wiecznym lęku przed tym, co przyniesie jutro stają się elementami codzienności mieszkańców południowej części kraju. Podczas gdy Nigeria cieszy się dawnym, niczym niezmąconym życiem. Gra w polo, oddawanie się ulubionym rozrywkom, luksusowe produkty żywnościowe i higieniczne – które dla ogarniętej wojną Biafry wydają się ironią. Dla mieszkańców Enugu, Nsukki bowiem nie ma już żadnej nadziei, na powrót do dawnego stylu życia. Tu panuje tylko beznadzieja i złość, kłótnie sąsiedzie i domowe. Kobiety przejmują pałeczkę dowodzących,  podczas gdy mężczyźni pogrążeni są w depresji albo w obawie przed mobilizacją wolą się nie ujawniać.


Proza Chimandy Ngozi Adichie jest brutalna, bezlitosna i zabierająca czytelnikowi wszelką nadzieję na poprawę losów bohaterów. Autorka opowiada o doświadczeniach i przeżyciach własnych członków rodziny. Pokazują Nigerię, jako kraj wstrząsany dążeniami separatystycznymi, społecznymi, religijnymi. Zamieszkują ją przedstawiciele różnych grup plemiennych posiadających odmienne tradycje i wcale nie pałające do siebie sympatią. Połówka żółtego słońca to powieść w bezkompromisowy sposób zwracającą uwagę Zachodu na dramat Nigerii lat 1967-1970 i pokazująca okrucieństwo toczonej tam wojny. Podczas lektury łzy płyną strumykiem z oczu, ale wciąż pragnie się więcej i więcej. Pragnie się dalej śledzić walkę bohaterów o zachowanie namiastki normalności i dobra. Zakochują się, kierują się odruchami serca w stosunku do rodziny i przyjaciół – i właśnie te drobne gesty, słowa wypowiadane niejednokrotnie w gniewie, lecz podyktowane troską i strachem o nich, są iskierkami dobra w świecie ogarniętym przez wszechpotężne zło. One dają nadzieję, że może jeszcze nie wszystko stracone, może jeszcze nadejdzie lepsze jutro. Każdy jednak, kto tylko sięga po książki tej wybitnej nigeryjskiej pisarki musi przygotować się na ekstremalne przeżycia, na fale skrajnych emocji przepływających z serca prosto do duszy. Na koniec zaś zostajemy całkowicie rozbici. Za pomocą prostego języka potrafi uderzać w najczulsze struny i odczuwane także przez nas lęki. Precyzyjne zdanie są niczym ciosy, za każdym razem rozkładające na łopatki. Zachwyt i przerażenie są nieodłącznymi towarzyszami. Przede wszystkim jednak Adichie uczy doceniać to, co mamy.


Polecam,
Moja ocena 9/10

                                               Źródło: Wydawnictwo Zysk i S-ka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz