Kiedy przed laty emitowane były Desperate Housewhievs nigdy nie przypuszczałem, że inne gospodynie rozpoczną walkę z mitycznymi wampirami. Okazuje się, że dla Grady'ego Hendrixa nie ma rzeczy niemożliwych. W Poradniku zabójców wampirów klubu książki z Południa wykorzystuje inne powieści, aby snuć hipnotyzującą opowieść o tych wiecznych krwiopijcach.
Przełom lat 80. i 90. XX wieku. Na przedmieściach Charlestonu toczy się nudnawe życie. Panowie udają się do pracy, zajmując się tak zwanymi poważnymi sprawami i spotykają się na wspólnym oglądaniu meczu. Ich żony zaś zajmują się domem, dziećmi a jedyną rozrywkę dla nich stanowi klub książki. To dzięki niemu sięgają po literaturę true crime, ekscytując się seryjnymi mordercami bądź krwawymi kryminałami. Tą spokojną codzienność burzy zjawienie się w dzielnicy tajemniczego, Jamesa Harrisa. Za jego sprawą wyobraźnia klubowiczek aż roi się od domysłów na jego temat. Od kiedy tylko zawitał, budzi się wątpliwość do jego prawdziwej tożsamości.
W Mojej przyjaciółce opętanej Grady Hendrix nawiązał do kultowego Egzorcysty i główny prym wiodły dwie nastolatki. Tam, gdzie skończył tamtą historię zaczął nową opowieść tym razem o matkach i gospodyniach domowych, odwołując się do innego klasyka Draculi Brama Stokera. Przywołując mit wampiryczny, potraktował go całkowicie po swojemu. Z jednej strony pojawia się obecny popkulturowy obraz amanta, uwodziciela, kogoś kto imponuje otaczającą go aurą tajemniczości. Jednak daleko mu do roli kochanka, ma w sobie coś z pierwotnych wyobrażeń. Łowcy spragnionego krwi, Antychrysta władającego niektórymi zwierzętami, drapieżnika szukających nowych ofiar do zaspokojenia wiecznego głodu. Tak jak zawsze przy okazji wampirów pojawia się metaforyczność, tak jest i tym razem. W Poradniku zabójców wampirów klubu książki z Południa przybiera wiele znaczeń. Z jednej strony wampirami są zwykli ludzie typu Charlesa Mansona czy Teda Bundy'ego. Atakują znienacka kobiety, młode nastoletnie dziewczyny. Na co dzień to zwykli obywatele miast, niczym nie wyróżniający się, wręcz wzbudzający zaufanie i sympatię. Można dziwić się jak łatwo można dać się zwieść psychopacie, ale "normalni ludzie" w starciu z nimi są bez szans. Wampir staje się także odzwierciedleniem tłumionego gniewu, emocji, a nawet popędu seksualnego. Osacza, oplata siecią różnorodnych okoliczności, by na końcu pokazać swe prawdziwe oblicze. Staje katalizatorem wyzwalającym wszystkie panujące animozje, skrywane myśli i uczucia, ułatwia uwypuklenie realnej więzi lub jej braku ludzi żyjących wspólnie pod jednym dachem, na jednym osiedlu. Wreszcie poluje na dzieci. Bruka to co niewinne i wysysa panujący w tym miejscu spokój, niszczy jego wizerunek oazy bezpieczeństwa. Za to rodzi się strach prowadzący do paranoi. Nie dzieje się to od razu. Jest procesem rozłożonym na lata na przestrzeni, których obserwuje rozpad panującej wcześniej harmonii.
Poradnik zabójców wampirów klubu książki z Południa mimo typowych horrorowych chwytów, typu szczury, nietoperze, chodzące trupy czy morze krwi nie straszy. Bardziej intryguje, w którą pójdzie stronę. Co pewien czas przybiera postać satyry, komentarza społecznego, obrazu w którym przeglądamy się sami sobie. Z całą pewnością udowadnia, że zagrożenie nie czymś wyimaginowanym, mitycznymi i żadna literatura gatunkowa nie jest w stanie przed nim uchronić. I tak na końcu sami musimy stawić mu czoła.
Polecam.
Moja ocena 8/10
Wydawanictwo Vesper
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz