Kristin Hannah za każdym razem sprawia, że przy lekturze jej powieści robi się cieplej na sercu. Nie inaczej jest w Prawdziwych kolorach nostalgicznej opowieści o rodzinie w kryzysie, siostrzeństwie i odkrywaniu kim jestem.
Dla sióstr Grey śmierć matki skończyła młodzieńczą sielankę. Pozostawione pod opieką szorstkiego i despotycznego ojca, wiedziały, że mogą liczyć tylko na siebie. Winona najstarsza z rodzeństwa wychowywała się w poczuciu bycia w cieniu najmłodszej siostry, Vivi Anne. Ze swymi kompleksami zamknęła się w świecie literatury, jak dorosła została prawniczką ale wciąż rywalizowała o uczucie i uwagę ojca. Aurora średnia siostra ma za sobą nieudane małżeństwo i często pełni rolę rodzinnego rozjemcy. Vivi Anne to ulubienica ojca i od zawsze skupiała na sobie uwagę mężczyzn. Beztroska i radosna nie wiedziała, że zakazana miłość na zawsze ją odmieni. A siostry pod wpływem rodzinnego dramatu, będą zmuszone zjednoczyć się na nowo.
Kristin Hannah snuje z początku powolną opowieść, w której wprowadza czytelnika w świat rodziny Greyów i ukazuje panujące w niej reguły. Wszystko ma być tak, jak chce ojciec oraz każdy z członków stanowi samotną wyspę dryfującą własnymi szlakami. Od początku uwaga skupia się na najstarszej i najmłodszej siostrze, średnia zaś często rozdarta jest między nimi. Winona dorastająca w poczuciu bycia gorszym, stała się zazdrosna o pupilkę ojca i zgorzkniałą, wciąż pragnącą zaznać smaku miłości. Vivie Anne to lokalna piękność zwana Perłową Księżniczką. Ma mnóstwo adoratorów, których odsyła z kwitkiem, do czasu gdy na jej drodze stanie zakazany dla niej mężczyzna. To pod jego wpływem przechodzi przyspieszony kurs dojrzewania, aż w końcu traci młodzieńczą witalność. Każda z Greyów jest inna, inaczej patrzy na świat i pełni w rodzinie określoną rolę, do czasu aż układ ten zacznie się stopniowo rozłamywać. Od początku wyczuwamy, że coś jest nie tak, coś uwiera, a mimo tego najważniejsze są pozory przed lokalną małą społecznością, która wszystko o wszystkich wie. Stanowi hermetyczny krąg i niechętnie patrzy na obcych, a zwłaszcza na inność. Przetrwać mogą w ich świecie tylko najsilniejsi, słabsi pozostają na marginesie, nosząc etykietę odmieńca. Wrogość natomiast panuje we własnych czterech ścianach, ale znów oczywiście trzeba stwarzać na zewnątrz pozory. Siostry stają się wrogami, ale przed światem Greyowie stanowią jedność. Do czasu, kiedy cały wykreowany obrazek idealnej rodziny, zacznie pękać w szwach. Mimo wzajemnych animozji, siostry w obliczu problemów potrafią się zjednoczyć.
Pod osłoną obyczajowej opowieści zawarty został cały szereg ważnych tematów. Lojalność i zaufanie, walka o miłość, małomiasteczkowa mentalność, brak akceptacji i łatwość ferowania wyroków, czy wreszcie niedoskonałość amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Autorka doskonale wie, jak ustawiać kolejnych bohaterów na powieściowej szachownicy i jak umiejętnie nimi rozgrywać, wydobywając wszystko to, co znajduje się na dnie ludzkiej duszy. Stopniowo buduje rodzinną katastrofę, my zaś mamy świadomość jej nieuchronności.
Prawdziwe kolory z początku wydają się mało pociągające, ale jednocześnie z każdą przewracaną stronę niezauważalnie powieść wciąga i nie pozwala się oderwać od lektury. Na koniec, jak to bywa u Kristin Hannah zostaje smutek, że nastąpiło pożegnanie z bohaterami, którzy stali się nam bliscy.
Polecam.
Moja ocena 8/10
Wydawanictwo Świat Książki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz