środa, 26 grudnia 2018

4321 PAUL AUSTER





Cztery losy jednego człowieka na tle burzliwych wydarzeń z dziejów Stanów Zjednoczonych, połączone z historią wielkiej miłości w monumentalnej powieści o bólu dorastania i opowiadającej o społecznych konfliktach Ameryki lat 50 – 70 XX stulecia Paula Austera 4321.


Nie będę chyba odosobniony ze stwierdzeniem, że dobrze by było móc czasami przeżyć swoje życie od nowa, dostać kolejną szansę przeżycia wszystkiego od początku z zupełnie czystym kontem, tak jakby się narodziło na nowo, tylko w innym ciele, pośród tych samych ludzi i żyjąc w tych samych czasach. Wówczas wiadomo, wszystko zrobiłoby się lepiej. Uniknęłoby się dawnych błędów, zupełnie inaczej pewnie pokierowałyby się  nasze losy, bądź dokonało się innych wyborów. Pytanie, czy na pewno. A może tak samo byśmy błądzili, ponownie zaliczyli masę życiowych klęsk i wpadli w inne tylko – ale nie mniej poważne problemy, mogące naznaczyć się na dalszej przyszłości. Szybko okazałoby się, jak bardzo iluzoryczne mogłoby być cofnięcie się w czasoprzestrzeni. Przecież dalej bylibyśmy sobą, dalej mieli te same pasje, ten sam charakter, a „alternatywne” życie wcale nie okazałoby się mniej bolesne, nie musiałoby być naznaczone mniejszą ilością wyboistych dróg i trudnych decyzji, jakie trzeba by było podjąć. Każdy wybór bowiem daje nam różne alternatywy, stawia na rozdrożu na którym nie wiadomo, w którą stronę prowadzi dany szlak – nikt zaś nie obiecuje, że idąc tą a nie inną drogą, nie pojawi się cierpienie, rozczarowanie i zawód ludźmi, którym się zaufało. Po prostu inne, a nie lepsze bądź gorsze. Za każdym razem decydując się na daną opcję, pojawia się momentalnie bogactwo dobrodziejstw i zła, jakie niesie ona z sobą.


3 marca 1947 roku na świat przychodzi Archibald Isaac Ferguson – chłopak, który dostanie od losu możliwość przeżycia własnego życia na cztery odmienne sposoby. Nie oznacza, to jednak jakobyśmy poznali osobę, która czterokrotnie urodzi się i umrze, tylko w nowym środowisku, czy w innych czasach od swego „prototypu”. Nie, nie, absolutnie nic z tych rzeczy. Każdy z tych Fergusonów będzie kroczył własną drogą, miał odmienne doświadczenia i inne wspomnienia. Jednak część rzeczy będą mieli wspólne. Połączy ich wspomnienia z dzieciństwa, ta sama rodzina i przede wszystkim kobieta….. kuzynka i wielka miłość wszystkich czterech Archich, Amy Schneiderman. Jednak  losy jego familii naznaczone zostaną losami każdego Archibalda i w przypadku każdego z nich, również historia jego rodziny w pewnych elementach będzie wspólna, w innych natomiast różna. Ich życie opowiedziane zostaje przy tym na tle wielkiej historii USA: II wojna światowa, zabójstwo prezydentka Kennedy`ego, walki rasistowskie i wystąpienia Kinga mocno zapiszą się na tle dziejów rodu Fergusonów, których nawet nazwisko okaże się igraszką Historii. Nieustannie będą świadkami zmierzchu pewnej epoki i narodzin nowej rzeczywistości.


Paul Auster snuje opowieść o kruchości ludzkiego życia, o bólu jakie niesie z sobą dorastanie i związane z nim wychodzenie z okresu dzieciństwa i wkraczanie w okres dojrzewania: w którym budzi się seksualność młodego człowieka i zaczyna dostrzegać więcej rzeczy dziejących się wokół niego, niż wcześniej w czasach kiedy był beztroskim szkrabem. Opowiada o trudnych czasach wymagających zajęcia jednoznacznej postawy, o dylematach moralnych i trudnych wyborach z nimi związanych.  Odwołuje się przy tym do lat 40-70 XX wieku, a więc czasów gdy: do USA napływała znaczna ilość emigrantów wojennych, Stany toczyły walki z Japonią i kontrowersyjny sposób pokonania przeciwnika, potem kłótnie między zwolennikami i przeciwnikami JFK oraz rok 1963, wreszcie rasistowskie postawy części Amerykanów i sprzeciw wobec ich haseł innej części społeczeństwa. Wbrew pozorom wcale więc życie w Ameryce tych lat nie było usłane różami. Wbrew przeciwnie. Obserwujemy rozwarstwienie społeczne, problemy materialne, politykę zdolną przenikać do życia przeciętnego człowieka i naznaczyć na nim swój ślad, często niestety bolesny – którego swoisty stygmat będzie towarzyszył mu do końca dni. Jawi się Ameryka tolerancyjna i Ameryka wroga wobec „inności”. Smutne tylko jest, że sporo z tej problematyki nie straciło na aktualności i również współcześnie wiele spraw nadal jest żywa. Najnowsze więc dzieje Stanów Zjednoczonych służą za pewnego rodzaju zwierciadło do odzwierciedlenia współczesnych czytelnikowi czasów i pokazania, że to co się działo kilkadziesiąt lat temu, dzieje się do dziś.  Na tym szeroko pokazanym przez autora tle społeczno-politycznym obserwujemy Archibalda Isaaca Fergusona wkraczającego stopniowo w dorosłe życie. Najpierw jego dzieciństwo i rodząca się miłość do baseballu oraz związane z nim przyjaźnie, aby potem obserwować młodego chłopaka dostrzegającego zmiany fizyczne swego ciała, interesującego się anatomią kobiety i mężczyzny, szukającego swej tożsamości oraz którego postawa i poglądy społeczno-polityczne krystalizują się im bardziej staje się starszy. Jedno jest tylko niezmienne – miłość do literatury. Przy tej okazji autor podaje szeroką listę lektur z różnych epok literackich, które w pewien sposób ukształtowały każdego Fergusona. Problem w tym, że nie widzę w nich czterech różnych osób, dla mnie przez cały czas był to jeden Archie – tylko o odmiennych doświadczeniach własnych i rodzinnych. Różnice te są jednak tak bardzo nieznaczne, tak subtelne, że praktycznie dla mniej spostrzegawczego czytelnika, spokojnie są w stanie stworzyć historię jednego człowieka. Bardzo trudno jest zorientować z którym z nich mamy w danym momencie do czynienie. Są to bowiem cztery równoległe żywoty, nieustannie przeplatające się ze sobą.


4321 należy do tych powieści, o których bardzo trudno jest zapomnieć po skończonej lekturze. To książka gargantuiczna, czyli olbrzymia nie tylko ze względu na swą objętość ale też ze względu na bogactwo poruszonych w niej tematów, niezwykle żarłoczna – potrafi wciągnąć w fergusonowy świat czytelnika na wiele dni i nawet się nie zauważy, kiedy się w nim zatopiliśmy bez reszty, wreszcie często przy tym rubaszna. Dla niej nie ma żadnego tabu, o wszystkim nawet o tym co najbardziej intymne, mówi otwarcie i wprost, niejednokrotnie przedstawiając odważne obrazy.
Pytanie tylko czy jest to książka genialna? Szczerze mówiąc nie wiem. Z jednej strony bez wątpienia, tak. Genialna jest kompozycja książki, którą jedynie mogę przyrównać w pewnej mierze do Wyznaję Jaume Cabré. Wszystko w niej jest płynne i tworzy ze sobą jedną spójną całość. Auster bardzo często przywołuje najsłynniejsze utwory muzyczne, zarówno zaliczające się do klasyki muzyki, jak i muzyki lat 60 XX wieku. Do nich w pewnym momencie mam wrażenie, chce upodobnić swoją książkę, co też mu się udało w znakomicie. Nie boję się powiedzieć, że to powieść katedra, bez wątpienia mogąca zaliczyć się do najważniejszych książek XXI wieku i niedająca o sobie zapomnieć jeszcze długo po lekturze. Niepokoi i burzy spokój czytelnika, wprowadza w świat w którym nie zawsze czuje się komfortowo i na tym polega jej siła. W postaciach bohaterów bez trudu można często zobaczyć samego siebie i własne pragnienia, nawet często może te, którym nie chce się dać dojść do głosu. Wręcz gra na emocjach. Z drugiej jednak o ile w przypadku przywołanej powieści katalońskiego pisarza nie mam najmniejszej wątpliwości zaliczyć ich do genialnych, to 4321 już niestety mam. Wpływa na to moim zdaniem samo zakończenie, które niezbyt wiele wnosi, miałem na koniec wrażenie, jakoby było niedopracowane, zabrakłoby większej koncepcji zamknięcia dzieła. Może z czasem zmienię zdanie, jednak dziś – tydzień po lekturze nieustannie mam takie wrażenie, jakoby było ono po prostu nijakie. Niemniej jednak bez wątpienia mogę stwierdzić, ze 4321 wybitną powieścią jest i ma wszelkie szansę znaleźć się w gronie najlepszych książek nie tylko 2018 roku, ale w ogóle jakie do tej pory przeczytałem.


Polecam.
Moja ocena 7/10

                                               Źródło: Wydawnictwo Znak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz