poniedziałek, 10 grudnia 2018

ŁOWCA POSAGÓW, DAISY GOODWIN























Słodko-gorzkie życie cesarzowej austriackiej, Elżbiety zwanej potocznie Sisi, nieustannie intryguje oraz wiele faktów z jej bujnej biografii osnute zostało pewną nutką legendy. Była to kobieta uznawana we współczesnej Europie za ucieleśnienie piękna, femme fatale przyciągającą mężczyzn niczym magnes, którymi się potem bawiła. W rzeczywistości była spragniona miłości. Nie zaznała jej w małżeństwie z cesarzem, Franciszkiem Józefem I, stąd większość życia poświęciła na rozpaczliwe poszukiwanie utraconego szczęścia oraz  uwolnienie się od sztywnej i surowej etykiety wiedeńskiego dworu. Jedną z tego rodzaju okazji miał stanowić jej wyjazd do Anglii w 1875 roku, w której przebywała przez rok. Wtedy to miała nawiązać bliższą znajomość z kapitanem brytyjskiej armii, Bayem Middletonem. Historię tej znajomości opowiada w fascynujący sposób biografka królowych i cesarzowych, Daisy Goodwin w Łowcy posagów.


Nikt chyba do końca nie zgłębił skomplikowanego życiorysu cesarzowej Sisi, będącej do dziś żywym ucieleśnieniem legendy. Powszechnie kojarzy się ją z salonowym blichtrem, żoną dumnego monarchy,  z obrazem pędzla Winterhaltera przedstawiającego jej olśniewający wygląd. Widać bowiem na nim kobietę z gwiazdami we włosach, ubraną w wytworną i powłóczystą suknię. Mało jednak osób wie, że Elżbieta znakomicie radziła sobie w końskim siodle, uwielbiała polowania, używała surowej cielęciny jako maseczki na twarz na noc czy jej włosy sięgały podłogi. To osoba bardzo nieszczęśliwa, ciepiąca z powodu oziębłości męża, mimo otaczającego ją przepychu, wolała wybrać każdą najmniejszą okazję dającą jej zastrzyk emocji i pozwalającą choćby na moment poczuć się wolną. Jej egzystencję bardziej wypełniał smutek, niż radość z czym wiązało się jej uzależnienie od kokainy.
 
 


Jest lipiec 1875 roku. Podczas towarzyskiego spotkania w teatrze, oficer królewskiej armii Bay Middleton spotyka siostrę przyjaciela z wojska, Charlotte Baird. Dziewczyna jest młoda, nieznająca mężczyzn, debiutująca na londyńskich salonach i przebywająca dotąd pod obezwładniającą ją opieką brata, Freda - który właśnie obecnie planuje swój ślub z jedną z panien wywodzącej się z arystokratycznej angielskiej rodziny. On natomiast ma opinię łamacza niewieścich serc, łowcę posagów polującego na majętne panny, aby przejąć ich majątek i móc wieść dalsze beztroskie życie, kochając konie i zamężne kobiety.  Mimo tej fatalnej opinii krążącej wokół osoby kapitana kawalerii, młodziutka arystokratka zakochuje się w nim i razem planują wspólną przyszłość, nawet wobec sprzeciwu jej rodziny. Sielankę zakochanych przerywa przyjazd cesarzowej Sisi zaproszonej przez królową Wiktorię. Potrzebuje jednak najlepszego w Anglii jeźdźca, aby móc spędzać całe dnie na polowaniach i jeździe konno. Opiekunem austriackiej monarchini ma być nikt inny, jak sam Bay, do którego jednak ma ona zupełnie inne plany i nie zamierza ograniczać się jedynie do oficjalnie łączących ich relacji.  W całkowicie niezauważalny dla siebie sposób, mężczyzna wplątuje się w skomplikowany trójkąt miłosny, w którym bardzo trudno będzie mu funkcjonować. Rozdarty zostanie między miłością do delikatnej Charlotte, a fascynacją austriacką cesarzową - nie ukrywającą nawet, że nie zamierza się nim z nikim dzielić. Tak o to rozpoczyna się pełna namiętności i dramatyzmu historia XIX wiecznej Królowej Serc i angielskiego kapitana kawalerii.


Daisy  Goodwin z niemniejszą starannością niż w przypadku Wiktorii stara się oddać ducha wiktoriańskiej Anglii. Tamtejsza codzienność dyktowana była przez surowe nakazy moralne, a religijne nakazy ograniczały nawet samą angielską królową. Jednym z nich był bezwzględny zakaz polowania w niedzielę. Kobiety natomiast pozostawały pod władzą mężczyzn sprawujących opiekę nad nimi, jak również nad ich majątkiem. Wszystko co je dotyczyło musiało odbywać się za zgodą męskiego opiekuna, który to również wprowadzał je do salonowego życia i przedstawiał towarzystwu. Nawet ich zajęcia i pasje musiały mieć aprobatę ojca bądź brata. Stąd niejednokrotnie zmuszone zostały szukać hobby, na które dostana potrzebną aprobatę. Każda natomiast autorka towarzyskiego skandalu, która złamała wolę rodziny, skazana została na powszechny ostracyzm i żaden dobrze urodzony kawaler nie zamierzał już jej poślubić, nawet jeśli wcześniej starał się o jej rękę. Pośród angielskiej arystokracji nie brakowało poczucia wyższości, pogardy dla niżej urodzonych, traktowania służby jako ludzi umilającym im życie, natomiast wobec osób wyżej postawionych od nich przejawiali służalczą uległość i pochlebstwa -  nie powstrzymujące ich potem od plotek będących sercem salonowych rozmów. Mimo tego nie brakowało znakomitych amazonek, kobiet oddających się całym serce sztuce i szukającej dziedziny w której mogłyby zyskać uznanie, za taką właśnie uchodziła m.in. fotografia. Jedynie władczynie mogły sobie pozwolić na pełną niezależność i łamanie powszechnych konwenansów. Stąd zetknięcie dwóch najpotężniejszych władczyń ówczesnej Europy, cesarzowej Sisi i królowej Wiktorii musiało być niezwykle fascynujące. Obie mocno niezależne i nieznoszące pałacowej etykiety, na każdym kroku przejawiające swą pozycję i nie znosiły najmniejszego sprzeciwu. Szczególnie angielska władczyni już na początku swych rządów okazała, że zamierza być niezależnym władcą, którą to politykę prowadziła do końca życia. Babcia Europy i matka królów, ciesząca się kolejnymi nadawanymi jej tytułami – nawet sztucznym tytułem cesarzowej Indii. Sisi natomiast pozornie tylko żyła w cieniu męża – cesarza, w rzeczywistości posiadająca wiele swobody, przejawiała liberalne poglądy i popierał powstanie antyhabsburskie na Węgrzech w 1848. Franciszkowi Józefowi zaś nie przeszkadzały jej liczne podróże po Europie, mające być lekiem na skołatane nerwy jego żony. Nie przejawiał objawów zazdrości wobec jej romansów o których nie tylko rozmawiano, ale również wystawiano sztuki. Balet  Kennetha MacMillana Mayerling opowiada o jednym z nich. Inspirowany był jej znajomością z …. Bayem Middleletonem, kapitanem kawelerii i pięcioletnim opiekunem cesarzowej. Charakter ich znajomości wywoływał za to wybuchy zazdrości u cesarskiego syna, księcia Rudolfa, który to związek matki z angielskim wojskowym miał doprowadzić go do obłędu i samobójstwa.  Obserwując życie londyńskiej arystokratki, jak i samą Sisi trudno jest jednoznacznie wskazać, po której stronie leży sympatia. Charlotte Baird jest postacią historyczną, chociaż niezbyt wiele wiemy o jej prawdziwym życiu, na kartach powieści zaczyna rozwijać się z niej świadoma swej wartości i własnych uczuć kobieta, potrafiąca wyswobodzić się ze społecznie przyjętych konwenansów, Elżbieta zaś z silnej i dumnej władczyni zaczyna stawać się słabą kobietą, która rozpaczliwie pragnie kochać i być kochaną. Wszelkie zaś tytuły i godności w sferze uczuć nie mają dla niej najmniejszego znaczenia.


Łowca posagów to prawdziwa historyczna perełka. Nie tylko fenomenalny sposób łączy sobie fikcję literacką ale również historię, która wydarzyła się naprawdę. W tym tkwi siła powieści wzbudzająca coraz większe zainteresowanie czytelnika, wszystkie bowiem postacie istniały w rzeczywistości. Sama opowieść o niejasnym związku angielskiego wojskowego z cesarzową Austrii stanowi jedynie tło do pokazania panujących realiów obyczajowych i mentalności ludzi epoki wiktoriańskiej. Niewątpliwym atutem jest ponowne stworzenie przez autorkę silnych bohaterek, które z pewnością nie zgodzą się na męską dominację. To kobiety świadome swych pragnień, własnej wartości, krytycznie patrzące na otaczające je rzeczywistość, potrafiące walczyć o to co dla nich ważne. Krążą one wokół swych orbit przyciągając się i zwalczając wzajemnie, w  męskim świecie to one faktycznie przejmują nad wszystkim kontrolę i doskonale potrafią same o siebie zadbać. Daisy Goodwin stworzyła porywającą powieść, przypominającą mi swą stylistyką książki Jane Austen. Widzimy rzeczywistość, która minęła ale do dziś mocno oddziałuje  na wyobraźnię czytelnika.


Polecam.
Moja ocena 7/10
 
                                Źródło: Wydawnictwo Marginesy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz