piątek, 23 czerwca 2017


MROCZNY
PIĄTEK

KARALUCHY – JO NESBØ

         Tajlandia stanowi dla wielu raj turystyczny dzięki wspaniałym dziełom sztuki, niezapomnianym krajobrazom z kryształowo czystą wodą czy najpiękniejszymi plażami na świecie. Jest ona również mekką dla wielbicieli boksu tajskiego, smakoszy kuchni tajskiej, robiącej karierę także nad Wisłą. Jednak pod tymi wszystkimi atrakcjami, ukrywa się całkowicie odmienne oblicze kraju, oblicze nacechowane bólem i cierpieniem najbardziej niewinnych – dzieci. Zalicza się ona bowiem do wiodących rejonów seks turystyki, między innymi dla pedofili. Parę lat temu głośno było choćby o Karlu Josephie Krausie, który mając, uwaga…. 93 lata, zgwałcił cztery dziewczynki w wieku od 7-15 lat, zapraszając ich do siebie na czekoladę. To państwo wielkich bogactw i olbrzymiej nędzy, z której może wyrwać się za pomocą prostytucji, a jak podają dane, procederem tym trudnią się już jedenastoletnie dzieci.

Właśnie problem pedofilii stanowi jeden z istotniejszych wątków poruszonych przez Jo Nesbø w „Karaluchach”, stanowiących drugą odsłonę cyklu o Harrym Hole.

            Harry Hole po dramatycznych wydarzeniach w Sydney, wrócił już do Oslo. Nadal pamięta zamordowaną Brigittę, Szwedkę dla której serce komisarza zaczęło bić mocniej, a ulgi szuka w charakterystyczny dla siebie sposób, odwiedzając miejscowe bary i pijąc do upadłego. Podczas jednego z pijackich wieczorów w lokalu odwiedza go kolega z pracy informując, że szef policji Møller chce go, jak najszybciej widzieć. Ma  bowiem poprowadzić sprawę śmierci ambasadora w Tajlandii, jednak jego wyjazd do Bangkoku ma przede wszystkim służyć wyciszeniu sprawy. Nie liczy się samo wyjaśnienie morderstwa, lecz niedopuszczenie do przecieku informacji do mediów, gdyż dyplomata był bliskim kolegą premiera i został zamordowany w jednym z tajskich domów publicznych. Taki skandal bowiem mógłby bardzo zaszkodzić obecnemu rządowi. Szybko okaże się, że śmierć norweskiego przedstawiciela korpusu dyplomatycznego, jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej, pod którą kryje się znacznie większy koszmar. Koszmar gwałconych każdego dnia dzieci, a sam denat wydaje się, że nie był wolny od tych tendencji. Harry Hole szukając odpowiedzi przemierzy burdele, bary i zakłady lichwiarskie, spotykając się z nie zawsze „przyjemnymi” osobami, jak również znajdzie się w samym epicentrum istnego tajfunu.

            Zaczynając „Karaluchy” miałem do tej książki, dość mieszane uczucia, wywołane pierwszym tomem o niepokornym śledczym TUTAJ.  Z jednej strony byłem ciekawy, czy tym razem w końcu Hole skradnie moją sympatię, czy może jednak ponownie zostanie smak rozczarowania. Dałem szansę i w ogóle tego nie żałuję. Tym razem otrzymujemy naprawdę dobrze napisany kryminał z porządną zagadką kryminalną, świetnie współgrającym z nią tłem społecznym przedstawiającym – jak to u Nesbø- wiele ciekawostek. Straszy on pierwotnym strachem, pokazując dramat skrzywdzonego dziecka, wykorzystanego do zaspokojenia potrzeb seksualnych mężczyzn. Trudno wyobrazić sobie gorszy koszmar, niż krzywda wyrządzana tym, co sami nie mogą się bronić. Potęguje to pewnego rodzaju całkowita bezkarność wobec tego okrucieństwa, mimo wysiłków władz, pedofile czują się całkowicie bezkarni.

Władze się starają, żeby Tajlandia pozbyła się piętna eldorado dla pedofilów, bo to bardzo szkodzi tej części turystyki, która nie skupia się wokół seksu. Ale w policji takie śledztwa nie mają odpowiednich priorytetów, bo wynika z nich mnóstwo problemów z aresztowaniem cudzoziemców. Pedofile pochodzą głównie z bogatych krajów w Europie, z Japonii i ze Stanów Zjednoczonych, a ich ojczyzny natychmiast wprawiają w ruch cały aparat, domagając się ekstradycji. Ludzie z ambasad zaczynają biegać po korytarzach, stawiać zarzuty o łapówkarstwo i tak dalej.

Biorąc pod uwagę informacje zamieszczone we wstępie recenzji, z wizją przedstawianą przez autora, naprawdę podczas lektury można poczuć obrzydzenie i dreszcze przechodzące na ciele. Szczególnie, gdy dowiadujemy się, że wiele z dzieci wykorzystywanych seksualnie, znając smak tego bólu – gdy dorosną sami wyrządzają je kolejnym nieletnim. Widzimy chłopców zastraszonych i oferujący gościom swe usługi, czy dziewczynki mające spełniać najbardziej wyrafinowane upodobania swych klientów. To, jakby niemy krzyk bezbronnych i milczenie społeczne wobec tej przerażającej praktyki. Dzięki Harremu wchodzimy do domów miejscowych bossów mafijnych w których znajduje się całe mnóstwo materiałów pornograficznych z udziałem dzieci. Nie ukrywam, że ta sprawa znacznie bardziej zaciekawiła mnie, niż z pozoru wiodący wątek śmierci norweskiego dyplomaty. Te dwie kwestie zostają wręcz połączone w jedną całość, mając ze sobą ścisły związek. I właśnie tym razem Nesbø nie dał się ponieść w żadną z tych stron zachowując doskonałe proporcje między nimi. Cały czas mamy przed sobą rozwiązywanie zagadki kryminalnej w związku z którą Hole przybył do Bangkoku, a jednocześnie poznajemy nielegalne zakłady lichwiarskie, biura podróży stanowiące przykrywkę do przestępczej działalności, handel narkotykami, prostytucję. Obraz Tajlandii absolutnie nie jest w tej powieści pociągający, lecz znajdujemy się w miejscach w których nie ma się absolutnie ochoty przebywać. Poza tym , dochodzi obraz życia najbogatszych mieszkańców miasta i pewne skrzętnie skrywane rodzinne tajemnice. Wszystko to sprawia, że „Karaluchy” stanowią prawdziwy rollercoaster. Od razu uprzedzę, że zabierając się za tę książkę, zarezerwujcie sobie jedną bezsenną noc. Czyta się ją jednym tchem i bardzo trudno jest oderwać się od niej, aż nie przeczyta się ostatniego zdania. Szczególnie podobała mi się sama atmosfera śledztwa, z początku nieco leniwa, słyszymy kolejne przesłuchania, poznajemy miasto, zaś wszystko owiane oparami opium, Jednak w tym z pozoru tylko nudnym klimacie, rozgrywa się prawdziwy koszmar, a tok śledztwa zmienia w tempie błyskawiczny, pojawia się coraz więcej niewiadomych i coraz więcej podejrzanych mogących mieć motyw w śmierci ambasadora. Wreszcie samo zakończenie i ostatnie około czterdziestu  stron stanowi już prawdziwą jazdę bez trzymanki, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone. Autor dosłownie gra na nerwach czytelnika trzymając go w napięciu do samego końca.

            Poza tym również sam Harry Hole tym razem zdecydowanie  bardzo mi się podobał i muszę przyznać, ze w końcu udało mi się go polubić. Ma w sobie dokładnie te cechy, które  lubię w śledczych: przenikliwość, brak pokory, buntowniczą naturę, złośliwość i niesamowitą wręcz arogancję. Z drugiej strony widzimy, jak sam mierzy się z własnymi demonami wywołanymi chorobą alkoholową, wspomnieniami z Australii czy wreszcie dramatem rodzinnym.

„Karaluchy” Jo Nesbø stanowi doskonała rozrywka dla wszystkich fanów kryminałów. Idealnie nadaje się  zarówno dla tych, co zetknęli się już z twórczością tego norweskiego pisarza, jak również dla pragnących dopiero go poznać. Mi bardzo podobało się, że autor wspaniale gra on na emocjach czytelnika i zwodzi go do samego końca. Wreszcie poruszenie tak ważnego problemu jak seksturystyka, w wyniku której rozwija się pedofilia, sprawiła że daje mu kolejnego dużego plusa. Nesbø bowiem nie unika trudnych i bolesnych tematów i bardzo dobrze. Bardzo ciekawi mnie czym jeszcze uda mu się mnie zaskoczyć. Tym samym zapominam o „Człowieku nietoperzu” i z przyjemnością poznam dalsze przygody niepokornego śledczego z Oslo. Na koniec już musze po prostu uprzedzić, że osoby nie przepadające za zbyt kontrowersyjnymi tematami, nie koniecznie powieść ta przypadnie im do gustu i może lepiej, aby sięgnęły po inne pozycje Jo Nesbø.

Polecam

Moja ocena 7/10

                                                      Źródło Wydawnictwo Publicat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz