piątek, 30 czerwca 2017


MROCZNY
PIĄTEK

 

W CIEMNYM, MROCZNYM LESIE – RUTH WARE


         Wieczór panieński stanowi ostatnie beztroskie chwile przyszłej panny młodej. To na niego właśnie, przygotowuje się niezapomniane rozrywki, mające uzmysłowić, co przyszła mężatka traci nakładając na palec obrączkę, z wypowiedzeniem sakramentalnego „tak”. To wieczór zabawy i beztroski, gdzie panowie – poza oczywiście zaproszonymi do dostarczenia odpowiednich wrażeń – mają wstęp wzbroniony. Nic więc dziwnego, że kojarzy się on raczej z zabawą i śmiechem, niż ze strachem o własne życie. Co natomiast byście zrobili, gdyby podczas niego wśród Was znalazł się morderca? A miejsce jego znajdowało się w domku położonym w samym środku mrocznego lasu, do tego był całkowicie odciętego od miasta, tak że nawet sygnał telefonu całkowicie by znikł. Jedynymi natomiast widzami stałaby się drzewa na tle złowrogo wyglądającego krajobrazu, samo zaś  miejsce raczej kojarzyło się z horrorem Hitchcocka, niż beztroskimi chwilami pełnymi śmiechów i wygłupów. A do tego dosłownie wszystko miałoby być podporządkowanej druhnie z piekła rodem.

         Taki właśnie scenariusz wykorzystała Ruth Ware „W ciemnym, mrocznym lesie”.

            Nora Shaw to autorka kryminałów, kochająca i doceniająca walory życia samotnie mieszkającego singla. W momencie, gdy do jej skrzynki mailowej przychodzi wiadomość z zaproszeniem na wieczór panieński od dziesięciu lat niewidzianej koleżanki z dzieciństwa, nie spodziewała się, że to jedno spotkanie – na które zresztą wcale nie ma ochoty- zamieni jej życie w prawdziwy koszmar. To właśnie w jego trakcie wśród bez konwenansowych rozrywek zaczną wychodzić demony przeszłości, o których dziewczyna od dawna próbowała zapomnieć. Szybko przekona się, że ostatnie lata związane z nimi oraz bolesne wspomnienia szybko dadzą o sobie ponownie znać, z całą siłą jednocześnie do głosy dojdą od dawna chowane urazy i niechęć. Szczególnie niechęć do zawsze idealnej pod każdym względem  panny młodej – Clare. Nora już niedługo po przyjeździe przekona się, że przyjęcie zaproszenia wysłanego przez Flo, druhnę Clare, było olbrzymim błędem. A dwa dni mające upływać w beztroskiej i wesołej atmosferze, zaczną obfitować w wydarzenia zupełnie nieprzyjemne. Szczególnie, gdy druhna zacznie zachowywać się agresywnie z byle powodu. Jednak te mało miłe zabawy, to tylko preludium do czegoś znacznie gorszego. Nora uwięziona na bezludziu będzie musiała nie tylko uporać się z noszącymi od dawna ranami, ale również jej życie znajdzie się w poważnym zagrożeniu.

            „W ciemnym, mrocznym lesie” stanowi debiutancką powieść Ruth Ware, która bardzo szybko została porównywana do „Dziewczyny z pociągu”, która ma tylu samo zwolenników co przeciwników. W prawdzie nie do końca lubię, tego typu porównania, gdyż albo szybko zniechęcą, albo znów dają nadmierne oczekiwania co do nowej pozycji; zawsze należy pamiętać, że każda książka jest inna. Tak samo jest i tym razem. Jest wiele podobieństw, ale też są i różnice. To co może łączyć obie historie, to trochę hallmarkowski nastrój i powtarzający się, nie wiem już który raz, schemat trójkątu miłosnego. Obie kobiety zakochane w tym samym mężczyźnie, a on niby ułożył sobie życie, a wciąż myśli o dawnej narzeczonej, wraz z akcją wychodzi wiele sekretów jego życia osobistego. Do tego sam dość mroczny nastrój, w „Dziewczynie…” tory kolejowe, tutaj tytułowy mroczny las, a więc sceneria idealna wręcz do popełnienie morderstw i mrożąca krew w żyłach czytelników. To są niewątpliwe minusy tej opowieści. Jednak moim zdaniem „W ciemnym….” to doskonały thriller psychologiczny, chociaż od razu zaznaczę, że nie każdemu przypadnie do gustu, osoby nieprzepadające za miłosnymi rozterkami bohaterów wplątanymi w wprowadzany przez autora nastrój grozy, którego konsekwencją jest zbrodnia, nie koniecznie książka ta przypadnie do gustu. Natomiast Ci, którym podobała się „Dziewczyna z pociągu” śmiało mogą po nią sięgać.

            Znamionuje ją na pewno doskonale ułożona intryga. Z pozoru tylko leniwym toku akcji, obserwujemy coraz bardziej rosnące napięcie. Wszyscy goście zaczynają zachowywać się delikatnie mówiąc, dość dziwnie. Pełno jest złośliwości, pretensji, a narastający konflikt między nimi czuć coraz bardziej. W praktyce owa zbrodnia wydaje się już tylko konsekwencją tego wszystkiego, czego dowiadujemy się o bohaterach i co obserwujemy. Niby są żarty, wygłupy nie będące dla wszystkich zbyt przyjemne, jednak wyczuwa się brak wzajemnego zaufania, w praktyce każdy z uczestników wieczorku może stać się zarówno ofiarą, jak i mordercą. Do tego dochodzą zabawy bronią, ostre wymiany zdań, tym samym już wiem, że to tylko godziny dzielą nas od tragedii. W tym wszystkim Ware próbuje z jednej strony łamać utarty już schemat trójkątu miłosnego, jednak mam wrażenie, że nie bardzo jej się to udało. Samo zakończenie w prawdzie jest kompletnie zaskakujące, nawet przez moment nie spodziewałem się takiego obrotu spraw, a wszystkie układane w głowie scenariusze dosłownie zmieniały się z każdą stroną. Jednak ostatecznie tylko  go potwierdziły. Fabuła wciąga, trudno się od niej oderwać i dosłownie w olbrzymim napięciu oczekiwałem, co dalej się wydarzy. Jednak, gdyby autorka pominęła ten znany już wszystkim wielbicielom „thrillerów z kobietą w roli głównej” schemat, całość zyskała by o wiele więcej rumieńców. Nie ukrywam, że z utęsknieniem wręcz wypatruje powieści, która doskonale wpisze się do tego trendu, jednak nie będzie powielać nieśmiertelnego trójkąta. To mi już dość mocno zaczyna przeszkadzać. W każdym razie zostaje przedstawiona historia która może przydarzyć się dosłownie każdemu, to co z pozoru wydaje się miłe i przyjemne, zamienia się w prawdziwy koszmar.

            Poza tym, niewątpliwym plusem jest wręcz fenomenalnie ulokowane miejsce akcji. Niby wszystko dzieje się na łonie przyrody, w domku w lesie; a więc rzeczywiście w scenerii wręcz idealnej na wieczór panieński i dwa wspólnie spędzone dni. Jednak szybko to miejsce zaczyna przybierać złowrogi nastrój. Jest mroczne, tajemnicze i a poczucie zagrożenia czuć dosłownie na każdym kroku. Potęguje to cytat z tradycyjnej wyliczanki na Halloween, z której autorka zaczerpnęła tytuł:

„W ciemnym, mrocznym lesie był sobie ciemny, mroczny dom.
A w ciemnym, mrocznym domu był sobie ciemny, mroczny pokój.
A w ciemnym, mrocznym pokoju był sobie ciemny, mroczny kredens.
A w ciemnym, mrocznym kredensie był sobie…. kościotrup.”

I takie właśnie jest miejsce akcji powieści, wręcz idealnie wystylizowane do tej właśnie wyliczanki. Wszystko jest niezwykle mroczne, przerażające i absolutnie nie ma się ochoty tam przebywać. Sama sceneria, którą zwiedzamy nocą wraz z Norą napawa lękiem. Nastrój ten potęguje co jakiś czas, dająca o sobie znać znajdująca się tam strzelba. Nastrój grozy potęguję historia związana z tym miejscem:  nie do końca wiadomo czemu miejscowi byli przeciwni budowaniu w tym miejscu domu, miał on być dodatkowo dotknięty pożarem. Z jednej strony słychać, że może znajduje się na starym cmentarzu Indian, a z drugiej jakoby pod nim były pochowane owce. Tym samym również jego historia owiana jest mroczną tajemnicą. Wreszcie ma w nim panować nienaganny porządek, żadnej plamki itp. Co, jak łatwo się domyślić podczas zabaw w wieczór panieński nie będzie łatwe do zachowania.

            Niewątpliwy atut powieści stanowią sami bohaterowie. Są to normalni, zwykli ludzie, których spotyka się każdego dnia na ulicy. Pisarze, ludzie filmu, lekarze, młoda matka. Wszyscy oni noszą w sobie własne lęki i rany. Każde z nich w związku z Clare, ma własne wspomnienia i doświadczenia relacji z nią. Chociaż nie zawsze są one miłe. Sam przebieg zdarzeń poznajemy z narracji Nory opowiadającej o całym zajściu. Dzięki temu poznajemy jej przeszłość, myśli i lęki. Jest to kobieta, która od dzieciństwa była traktowana, jako ktoś gorszy, to właśnie przyjaźń z Clare sprawiła, że wyszła ona z cienia i uniknęła losu przysłowiowego kozła ofiarnego klasy. Od zawsze była wycofana i mocno zakompleksiona, ciągle żyjąca w strachu. Jako nastolatka przeżyła olbrzymi zawód miłosny, który odcisnął znamię na resztę życia, a teraz właśnie jej pierwsza miłość ma zostać mężem jej byłej przyjaciółki. Wieczór panieński Clare stanie się dla niej, nie tylko momentem w którym od dawna odżyją drzemiące w niej demony, ale również pokaże jej prawdę o niej samej, prawdę której do tej pory była nie do końca świadoma oraz obudzi w niej wewnętrzną siłę.

            Całkowicie przeciwstawnym do niej bohaterką jest przyszła panna młoda. Od zawsze stanowiąca wzór wszelkiej doskonałości zarówno pod względem fizycznym, uchodząc za szkolną miss, jak i intelektualnym. To do niej należało pierwsze miejsce we wszystkim i o jej względy, każdy musiał zabiegać. Nie znosi przegrywać, a za odrzucenie potrafi się boleśnie zemścić. Jest przy tym doskonałą manipulatorką.
Do tego dochodzi cała plejada niezwykle wręcz ciekawych osobowości: gej Tom będący człowiekiem wesołym, dowcipnym, doskonale potrafiącym rozładować atmosferę; nieco złośliwa lekarka Nina – będąca bardzo często owianą pewną aurą tajemniczości; wreszcie Flo, kobieta niestabilna emocjonalnie i szaleńczo zafascynowana swoją przyjaciółką, dla której jest w stanie zrobić dosłownie wszystko.
To właśnie dzięki tym ludziom Ruth Ware stworzyła doskonały thriller psychologiczny, który w mistrzowski sposób  odsłania mroczne zakamarki ludzkiej duszy, a czytelnik pewnie znajdzie we wszystkich tych postaciach pewne własne cechy. To osoby, które kochają i nienawidzą i powoli dowiadujemy się wielu rzeczy o nich, których kompletnie byśmy się nie domyślili.  

„W ciemnym, mrocznym lesie” to z jednej strony na pewno porządnie napisany thriller psychologiczny, który niestety powiela wiele schematów znanych już z innych powieści, typu: życiowy dramat głównej bohaterki, grupa ludzi skrywająca wiele sekretów, a z biegiem akcji nie wiadomo już kto jest zwierzyną, a kto łowcą – pod płaszcze wesołych konkursów i rozrywek pojawia się wiele animozji, złośliwości, docinków w wyniku których nie każdy z uczestników może czuć się komfortowo, ślady na śniegu, dziwne odgłosy z zewnątrz czy wreszcie miejsce akcji ulokowane na kompletnym odludziu, do tego dochodzi częściowo utrata pamięci z tego co działo się poprzedniego wieczoru potwierdzają tylko od dawna utarty schemat.  Tym samym na pewno nie jest to żaden powiew świeżości, może z pominięciem wieczoru panieńskiego, jako centralnego miejsca akcji – nie pamiętam, aby ktoś już wykorzystał ten motyw, jednak chciało mi się śpiewać „ale to już było” i niestety powraca przy kolejnych powieściach tego typu. Konkludując ci, którym podobała się „Dziewczyna z pociągu”, pragnący zacząć przygodę z thrillerem psychologicznym czy po prostu szukający lekkiej historii na jeden lub dwa wieczory powinni sięgnąć po książkę Ware. Natomiast zdecydowanie odradzam tym co nie lubią tego typu klimatów, bądź maja dość utartych schematów i pragną czegoś nowego. Mnie się podobała, ale na pewno nie powaliło na kolana. Jedynie trzeba przyznać, że powieść ta doskonale trzyma w napięciu i bardzo szybko się czyta.

Osobiście polecam.

Moja ocena 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz