poniedziałek, 19 czerwca 2017

DWÓR CIERNI I RÓŻ & DWÓR MGIEŁ I FURII – SARAH J. MAAS

Jeżeli komuś wydaje się, że korzystając z motywu dobrze znanej baśni, nie da się stworzyć świetnej powieści – to Sarah J. Maas udowadnia, że jest w błędzie. Znane wszystkim bajkowe opowieści, szczególnie te, na których się wychowaliśmy, nadal fenomenalnie działają na wyobraźnię czytelników. Któż bowiem, nie ma ochoty oderwać się od szarości codzienności i ruszyć do krainy fantastycznych stworzeń, dworu otoczonego pięknymi różami lub gwiazdami, tam właśnie podziwiać piękno tęczy czy mieszkańców żyjących pod troskliwą opieką władcy. Każdy z nas kibicuje bohaterom nękanym przez los, egoistyczne oraz złe (przynajmniej z pozoru) siostry, czekając na przemianę biednej dziewczyny w księżniczkę.

„Dwór cierni i róż” i „Dwór mgieł i furii” udowadniają, że powrót do krainy baśni oraz magii, może stanowić wspaniałą literacką podróż, jak również przygodę, także w odkrywaniu własnego  wewnętrznego dziecka.
 

            Dziewiętnastoletnia Feyra mieszka wraz z ojcem i dwiema siostrami, Nestą i Elainą. Mimo, że jest najmłodszą z trójki rodzeństwa, to ona z tego co upoluje w lesie, utrzymuje rodzinę. Pewnej zimy udaje się dalej niż zazwyczaj, niedaleko muru odgradzającego dwa światy: rządzony magią Prythian oraz ludzi, zwany Krainą Śmiertelników. Podczas polowania zauważa łanię, a zaraz za nią wyłonionego z gąszczów wielkiego wilka. Dziewczyna zabija zwierzęta, nie mogąc jednak unieść obu naraz, zabiera ze sobą łanię, z wilka zaś jedynie zdejmuje skórę. Niedługo po tym wydarzeniu do ich drzwi wali przerażająca bestia, oznajamiając, że zgodnie z zapisami Traktatu – za zbicie fae niezagrażającego życiu człowieka, karą jest życie za życie. Łowczyni wiedząc, że nie ma  szans w walce z potworem, musi przyjąć jego warunek, ma wraz z nim udać się do Prythianu i zamieszkać na zawsze w jego domu. Szybko przekonuje się, że jest to jeden z siedmiu książąt tej krainy o imieniu Tamlin. Feyra jednak będzie szukać wszelkich możliwych sposobów do ucieczki z jego dworu, jednocześnie nie narażając rodziny na większe niebezpieczeństwo. Z czasem jednak okaże się, że oboje wbrew pozorom pod względem charakteru są do siebie bardzo podobni, już tylko krok zacznie ich dzielić od miłości. Szybko jednak do głosu dojdą wydarzenia, które na zawsze zmienią zarówno piękną śmiertelniczkę, jak i Księcia Dworu Wiosny. Szczególnie, gdy pojawi się tajemniczy i arogancki, Rhysand, Książę Dworu Nocy.

            Sarah J. Maas tworzy wspaniałą historię z gatunku fantasy w oparciu o dość popularną baśń o Pięknej i Bestii. Widać dużo odniesień do tej XVII-wiecznej opowieści, między innymi książę noszący maskę i dotknięty klątwą, egoistyczne siostry. Poza tym pojawiają się również liczne odniesienia do mitologii greckiej, a nawet luźnych nawiązań do innych dzieł literackich.
Wszystko jednak ubrane zostało w  sposób niezwykle intersujący, dokładając do wspomnianych odniesień, także własne oryginalne pomysły autorki, jednocześnie nie ma się wrażenia, że książka jest zbyt przekombinowana. Przenosi bowiem czytelnika do świata rządzonego magią, chociaż w niczym nie przypomina on, bajkowej krainy lecz świat wręcz do złudzenia podobny do tego,  w którym żyjemy. Jest  wstrząsany wojną, tajemniczą zarazą niszczącą granice między poszczególnymi dworami, powodując tym samym przenikanie różnych niebezpiecznych istot na dwór Tamlina. Dla nieznających tej ziemi, zagrożenie czai się wręcz na każdym rogu. Właśnie to staje się dla autorki pretekstem do poruszenia kilku ważnych tematów – które mimo okraszenia fantastyką, zaliczenia książki do literatury young adult – mogą dać wiele do myślenia, zarówno młodym, jak i starszym czytelnikom.

            Przede wszystkim nieustannie dominuje problem wojny domowej niszczącej życie mieszkańcom Prythianu.  Jej tragiczne skutki dotykają bez wyjątku każdego, bez względu czy należy do fae wysokiego rodu (czyli książęta) czy fae niskiego rodu często pracujący w charakterze służących lub dworzan na dworach władców. Czują oni nadchodzące niebezpieczeństwo wobec którego również sam książę, nie jest w stanie pokonać i uchronić bliskich przed grożącą im śmiercią. Władcy natomiast dokładają wszelkich starań, aby ochronić swój lud, przed wrogiem, nawet jeśli miasto otoczone ścianą zaklęć znika z powszechnej wiedzy. Tylko trzymając je w tajemnicy, można zapewnić mu nietykalność. Z drugiej strony, jeden zakończony konflikt i próba odbudowy normalnego życia, wcale nie oznacza, że zagrożenie minęło, wręcz przeciwnie jest ono jeszcze bardziej niebezpieczne. Szczególnie w przypadku zatarcia cienkiej granicy między ewentualnym sojusznikiem, a agresorem, w takim świecie nikomu nie można ufać, a rządy przejmie intryga i podstęp.

Jednocześnie pisarka pokazuje występujący obecnie pewien dysonans między dobrem a złem. Z jednej strony każdy z zamieszkujących Prythian istot, gra zdecydowanie na swój rachunek, myśląc tylko o swoim dworze, nie wahając się przy tym szantażować innych, zmuszając ich do posłuszeństwa swojej woli, a śmiertelniczka ma jedynie służyć w charakterze asa w rękawie do rozegrania ostatecznego rozdania. Z drugiej natomiast potrafią zdobyć się na szlachetne odruchy serca, wrażliwość wobec kobiety – często okraszoną szczyptą złośliwości- oczywiście niebezinteresownie, jednak to właśnie pomoc fae niejednokrotnie uratuje dziewczynie życie. To również pewien książę, zacznie pomagać Feyrze odkryć w sobie drzemiące w niej moce i możliwości. Tym samym, zacznie stawać się z bezbronnej niewiasty, w jedyną broń mogącą uratować nie tylko jej rodzinę, ale również wiele niewinnych osób.
Wraz z główną bohaterką wchodzimy w coraz bardziej przerażający świat, wstrząsany walkami, intrygami w dążeniu do władzy. Ponadto wszędzie  czuć nadciagający ostateczny kataklizm, określany tajemniczym mianem „ona”. Nikt z fae nie chce mówić, na czym polega plaga, która niebawem również obejmie Krainę Śmiertelników. Jednak nikt nie ma złudzenia, że zagrożenie to,  jest   nieuchronne.  Nie mniejsze niebezpieczeństwo pojawia się w „Dworze mgieł i furii”, nadal jest ono niezwykle żywe, szczególnie gdy wrogowie wbrew pozorom nie zostali pokonani, a nadchodząca wojna jest wręcz nieuchronna. W momencie, kiedy do niej dojdzie zarówno Prythian, jak i Kraina Śmiertelników zamienią się w ruiny.  
Na przykładzie Prythianu zatem, pokazuje Maas  niszczącą siłę wojny. Niszczy ona wszystkich, zarówno ludzi, jak mieszkańców magicznej krainy. Nie pozwala na normalne życie. Daje zaś tylko wszechobecny strach. Myślę, że szczególnie dziś, kiedy jesteśmy świadkami walk toczonych w różnych miejscach na Ziemi, ostrzeżenie i przesłanie płynące z tej powieści jest niezwykle aktualne i przerażające. Do czego może dojść, jeśli nie zaniecha się dalszych rozwiązań siłowych. Wkrótce bowiem może okazać się, że świat w którym żyjemy, już nie istnieje.

            Kolejnym dość ważnym zagadnieniem jest olbrzymia moc miłości, silniejsza od wojny, od nienawiści. To ona staje się motorem sprawczym całej historii, a nieustannie jej jedynym celem jest ochrona ukochanych osób. Potrafi znieść każdy test, aby tylko zrealizować swoje zadanie. Wydaje się, że w Prythianie ogarniętym walkami, tylko ona może przywrócić na nowo utracony ład. Z drugiej strony jest kapryśna, egoistyczna, jak również potrafi prowadzić raz do zniewolenia, a innym razem daje od dawna oczekiwane wyzwolenie. Zwłaszcza, gdy obiekt westchnień serca, przestaje być narzeczonym czy mężem/żoną; a okazuje się czymś o wiele głębszym – Towarzyszem, dla którego jest się w stanie zniszczyć wszystko co mu zagraża. Tak silnej bowiem więzi nic i nikt nie jest już w stanie zniszczyć.
Warto zwrócić uwagę , że autorka nie pokazuje tego uczucia, jako słodkiego cukierka, czegoś wyidealizowanego. Pokazuję je w sposób nieraz bardzo kolczasty, często nie rozumie się decyzji ukochanych osób, wydają się wręcz okrutni i pozbawieni serca. W rzeczywistości, pragną  tylko dobra dla swych bliskich. Obserwujemy różne jej oblicza, mamy miłość siostrzaną, rodzicielską, przyjacielską, władcy do swych poddanych, wreszcie miłość mężczyzny do kobiety – silniejszą nawet od śmierci. W rzeczywistości okazuje się,  że stanowi najlepszą broń w jaką może uzbroić się człowieka lub fae.

            Niewątpliwie jednym z plusów powieści stanowią bohaterowie. Są oni dokładnie tacy, jakich lubię, niezwykle mocne i wyraziste charaktery, nie jednowymiarowi lecz pokazujący nieustannie nowe oblicze, wraz z biegiem akcji coraz lepiej rozumie się ich zachowanie i decyzje. Czytelnik wraz główną bohaterką  poznaje zarówno ją samą, jaki i osoby jej towarzyszące.

            Przede wszystkim największą sympatią obdarzyłem Feyrę. Ma za sobą trudne dzieciństwo, wychowana w domu pełnym egoizmu, w którym dawano jej niejednokrotnie odczuć, że jest niekochaną. Do tego ojciec będący życiowym nieudacznikiem, który całkowicie przestał walczyć o byt rodziny.  
Imponuje duża siłą charakteru nieustępliwością, walecznością, inteligencją. A przede wszystkim wzruszała mnie swoim przywiązaniem do familii i Tamlina. Zawsze szuka rozwiązania problemu i nigdy się poddaje.  W prawdzie były momenty, gdy szalenie mnie irytowała, zachowując się niczym rozkapryszona księżniczka, z drugiej strony szczególnie w „Dworze mgieł i furii” widać jej olbrzymią przemianę, staje się kobietą świadomą swoich pragnień, przede wszystkim pragnienia wolności i nie bycia nikomu posłuszną. Jednak, także w tej części jej niezdecydowanie nieraz grało mi na nerwach, potrzebowała mocnego impulsu, aby w końcu odkryć własne miejsce na Ziemi, przepraszam na Ziemi a może w Prythianie. W drugim tomie w pełni daje dość do głosu własnej zmysłowości, a jej marzenia erotyczne pokazują ja zupełnie z nieznanej strony. Wielkie brawa dla Sarah J. Maas za porzucenie, dość grzecznej formy „Dworu cierni i róż”, a pozwolenie na grę zmysłów w kolejnym, dzięki temu zarówno główna bohaterka, jak również Rhys  przybierają bardzo smakowitych barw. Feyra staje się odważną kobietą, która wcale nie ma zamiaru grać drugich skrzypiec, jest taka samo przebiegła, co pozostali fae. Jednocześnie widać w niej, jak doznany przez lata głód i konieczność walki o przetrwanie, uwrażliwiły ją na krzywdę innych. Pragnie ona świata sprawiedliwego, w którym mieszkańcy żyją bezpiecznie i nie są wykorzystywani przez okrutne prawa. Stąd mimo, że postać ta potrafi niejednokrotnie mocno irytować, to jednak trudno było mi jej nie darzyć sympatią, a podejmowane przez nią wybory, gdzieś w głębi serca rozumiałem, choć nie zawsze się z nimi zgadzałem.
            Innym bohaterem historii, który całkowicie mnie zauroczył to oczywiście Tamlin. Myślę, że każdy chciałby się znaleźć na jego dworze. Mnie osobiście głównie imponowała jego opiekuńczość w stosunku do dziewczyny. Jest szlachetny, mimo możliwości ukarania łowczyni za zabicie fae, on robi wszystko, aby czuła się u niego dobrze. Jednocześnie nie zniewala jej swą opiekuńczością, pozostawiając dużą swobodę . Niestety przez swój upór śmiertelniczka niejednokrotnie odczuje skutki własnego nieposłuszeństwa wobec ostrzeżeń księcia. Tylko przy nim może pozostać bezpieczna, jednak do czasu. Mimo, że w drugim tomie autorka, próbuje nieco popsuć czytelnikowi obraz władcy Dworu Wiosny, to jednak  moja sympatia do tej postaci, nie osłabła, a na koniec szczerze mu współczułem.
Jednocześnie  widzimy go, jako wiernego przyjaciela.  Leczy rany Luciena;  mimo że jest on jego posłem, to monarcha traktuje go na równi z sobą. Właśnie tych dwóch fae łączy prawdziwa przyjaźń, która mnie bardzo często wzruszała i rodziła pragnienia podobnego doświadczenia. No cóż, nie od dziś wiadomo, że prawdziwy przyjaciel to skarb na całe życie. Myślę, że każdy chciałby mieć kogoś takiego, który będzie leczył rany, pomagał a przede wszystkim  zawsze znajdzie się obok.

            Wreszcie Rhysand, który w moim odczuciu był najlepszym ze wszystkich postaci występujących w powieści. Jest Księciem Dworu Nocy, złośliwy, arogancki, owiany olbrzymią aurą tajemniczości. Dopiero wraz z biegiem akcji, zaczynamy lepiej  rozumieć jego decyzje i zachowanie. Mimo, że na początku wcale takim się nie wydaje, wręcz przeciwnie, wzbudza  pewnego rodzaju niechęć połączoną z zaintrygowaniem; to jest on marzycielem, marzącym o lepszym świecie dla swego ludu. Stara się stworzyć więc, pewnego rodzaju raj, oazę. Miejsce całkowicie ukryte przed wrogiem – zwłaszcza przed Amaranthą i królem Hybernii - gdzie mieszkańcy pozostaną bezpieczni, wiodąc spokojne życie.
Ponadto ciekawe były zwłaszcza dwa momenty: pierwszy kiedy jego pojawienie, dało wrażenie, jakoby był kimś bardzo silnym. I ten wizerunek powracał później. Drugi to, gdy dowiadujemy się, że jest dziwką Królowej Prythianu- przepraszam za określenie, ale tak go nazwano w książce, dlatego również ja używam tej „nazwy”. Niby był jej posłuszny we wszystkim - korzystając z jej protekcji, aby wieść całkiem miłe życie Pod Górą, czyli w siedzibie monarchini – jednak w rewelacyjny sposób spiskował przeciwko niej. W każdym razie to doświadczenie okaże się w nim bardzo silne i przysporzy wiele dręczących koszmarów. Jest to bohater, który potrafi wręcz na każdym kroku  zaskakiwać i walczyć o sympatię czytelnika. Jest złośliwy, wredny, jednak w chwili jego pojawienia się, całe show należy tylko do niego, przyćmiewając do pewnego momentu Feyrę. Na pewno podzieli on serca czytelników, skutecznie konkurując z Tamlinem. Rhys z „Dworu mgieł i furii” staje się kimś niemal całkowicie odmiennym niż w poprzedniej części, widać jego wrażliwość i troskę o poddanych, podobną do Księcia Dworu Wiosny. Jest lojalnym i oddanym przyjacielem, który w przyjaźni nie zna granic, jest w stanie za przyjaciół i poddanych oddać własne życie. Może początkowo wydawać, się że lubi bawić się uczuciami innych, ale dość szybko przekonamy się, że jest to jedynie pozór. Mimo pokazania „ludzkiej” twarzy, absolutnie nie jest on przesłodzony i odrealniony, lecz intryguje nieustannie przez cały czas. Sądzę, że jeszcze niejednokrotnie będzie potrafił zaskoczyć nas w trzeciej już części serii „Dworu cierni i róż”.
Tym samym Maas rewelacyjnie żongluje charakterami bohaterów, źli stają się dobrzy i na odwrót, pokazuje odmienne ich oblicza, takie jakich nigdy by się po nich nie spodziewano. 

            Na koniec zarówno „Dwór cierni i róż”, jak również „Dwór mgieł i furii” opierając się na znanym motywie baśniowym potrafią niezwykle mocno skupić na sobie uwagę czytelników. W prawdzie te, lata kiedy z wypiekami na twarzy krzyczałem z zachwytu nad tego typu opowieściami, niestety minęły; to jednak naprawdę bardzo miło mi się czytało oba tomy, wywołując silne pragnienia, jak najszybszego poznania trzeciej odsłony. Dla mnie stanowi znakomitą pozycję zarówno dla młodych, jak i nieco starszych osób, przenosząc do krainy magii i baśni. Tym samym ci, którzy twierdzą, że nie uda się już stworzyć historii opartej na bajkowych klasykach w sposób przekonujący i chwytający za serce, szybko przekonają się, że nadal jest to możliwe. A „Dwór…” wzbudził we mnie olbrzymią chęć sięgnięcia po kolejny cykl tej autorki  „Szklany tron”

 Polecam.
Moja ocena 8/10



                                                      Źródło: Wydawnictwo Uroboros

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz