sobota, 21 stycznia 2023

BIAŁE MORZE, ROY JACOBSEN

Ponownie jesteśmy na wyspie Baroy i na północy Norwegii. Roy Jacobsen w Białym morzu przenosi nas tam w najmroczniejszym okresie dziejów.


Ingrid Baroy wraca w rodzinne strony, w których przychodzi jej żyć zupełnie samej. W dodatku musi poradzić sobie z wojenną traumą. Na brzegu znajduje mężczyznę w niemieckim mundurze, ale mówiącego w zupełnie innym języku. Jego pojawienie przerwie dojmującą samotność.


Końcówka II wojny światowej zastała wyspę jako zamieszkałą tylko przez jedną osobę, reszta jej rodziny zniknęła i kompletnie nie wiadomo, co się z nimi stało. Czy zginęli, a może wyemigrowali? Sprawa ta została owiana milczeniem. Morze zamiast pożywienia wyrzuca martwe ciała żołnierzy, a Baroy pokryta jest śniegiem, skuta lodem i hulają po niej zimne wiatry. Nie ma drastycznych scen, zamiast nich wnikamy w duszę samotnej kobiety, zdanej tylko na samą siebie. Atmosfera jest depresyjna, nic więc dziwnego, że gdy pojawia się na niej drugi żywy człowiek, coś w jej życiu zaczyna się zmieniać. Budzi się zainteresowanie nieznajomym, głowę zajmują inne myśli i jawi się iskierka na zmianę samotniczej dotąd egzystencji. Ostatecznie i to wydarzenie nie jest w stanie wymazać bolesnych wspomnień. Przejmującego widoku szpitala. Po jej głowie nieustannie krążą skrawki zapamiętanych przeżyć, z których dopiero dowiadujemy się, co wydarzyło się w życiu Ingrid i z nich też próbuje ona odtworzyć w pamięci całościowy obraz. Po układać je, wraca do trudów przebytej drogi do domu, do barek naznaczanonych ludzkimi dramatami. Na koniec dopiero przychodzi ukojenie, gdy znajome twarze znów pojawiają się w jej otoczeniu, a postać nieznajomego mężczyzny domaga się klasyfikacji jako jawy czy snu.


Roy Jacobsen snuje ponownie nostalgiczną opowieść. W Białym morzu miejsce koegzystencji człowieka i przyrody, zajmuje refleksja nad siłą drzemiącą w ludziach. Otrzymujemy obraz silnej kobiety, która wszystko układa po swojemu, a przede wszystkim walczy o przetrwanie swoje i tych, którymi musi się zaopiekować. Tu już nie ma miejsca na emocje, tylko potrzeba być twardym. Czytelnik wędruje po omacku, nie wie, z czym jeszcze przyjdzie mu się zmierzyć. Wszystko jest chaotyczne, nie pewne, poszczególne obrazy przesuwają się jeden po drugim. Teraźniejszość miesza się z przeszłością, poszczególne osoby zjawiają się, by za moment zniknąć.


Drugi tom odbiega znacząco od swego poprzednika. Wojna sieje spustoszenie, zniknął stały rytm życia, wszystko jest ruchome, zmienne i przyprawić może o obłęd. Jednocześnie zachowana zostaje surowość stylu podkreślająca jeszcze bardziej tragizm sytuacji. Muszę przyznać, że nowe oblicze Roya Jacobsena jeszcze bardziej do mnie przemówiło. Otrzymujemy zupełnie coś odmiennego, ale jeszcze bardziej ludzkiego, prawdziwego w historii rodziny wiodącej dotąd spokojny żywot. W naturalny sposób stała się kolejnym etapem w dziejach wyspy i rodziny Baroy. A już nadchodzą nowe zmiany...


Polecam. 

Moja ocena 8/10



               Wydawanictwo Poznańskie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz