piątek, 23 grudnia 2022

MROCZNY PIĄTEK: BAŚNIOWA OPOWIEŚĆ, STEPHEN KING

Dawno, dawno temu tak chciałoby się zacząć dzisiejszą recenzję. Król Horroru, Stephen King powraca w wielkim stylu i zadawane od dawna pytania o jego formę, znajdują odpowiedź, że autor To, Bastionu, czy Misery ma się świetnie. Wciąż zaskakuje. Baśniowa opowieść łączy w sobie wiele odniesień do popkultury, klasyki grozy i baśni, ukazując nieznane od czasów Mrocznej Wieży oblicze Pisarza z Maine.


Charlie Reade to zwyczajny chłopiec, który nie tylko przeżywa śmierć matki ale również chorobę alkoholową ojca, pogrążonego w cierpieniu po śmierci żony. Chcąc go wyciągnąć z nałogu złożył obietnicę, którą teraz po latach przychodzi mu dotrzymać. Na jego drodze staje szorstki staruszek kochający najbardziej na świecie swoją suczkę, Radar. Chociaż niektórzy twierdzą, że przypomina ona Cujo, to pies i starszy pan nie widzą poza sobą świata. Odkąd nastolatek spotka ich, jego życie zmieni się diametralnie, a on sam zawędruje tam, gdzie nigdy by się nie spodziewał.


Stephen King serwuje baśń, mit mający niepokoić i skłonić do refleksji nad współczesnym światem. Cel ten został osiągnięty w stu procentach. Postawiona zostaje kwestia dojrzewania, buntu, stronienia od ludzi tylko po to, by chronić swą tajemnicę. Przede wszystkim jednak zwykłych ludzkich odruchów i pragnień. Po tej części obyczajowej, rodzi się kwestia tyranii i podporządkowania się woli tyrana, który gnębi swój naród. Życia w strachu, nie umiejętności mówienia, słuchania czy oglądania tego, co staje się szarą, bez żadnej nadziei rzeczywistością. Zło ukazane zostaje zarówno w postawach części mieszkańców, jak i samym systemie terroru.


Do tego Król dodaje smaczki w anegdotach, licznych nawiązaniach do klasyki grozy. Pojawiają się odwołania do Lovecrafta i jego mitologii przedwiecznych czy Chtulhu, Bradbury'ego czy Draculi Brama Stokera. Wszystko zaś okraszone gawędziarskim stylem od, którego nie sposób się oderwać. Po drodze, jak to u Kinga bywa, pojawi się galeria postaci. Jedni irytują, z innymi solidaryzujemy się ale wobec żadnego z nich nie można przejść obojętnie. Do tego zaś w drugiej połowie powieści klimat zaczyna robić się mroczny, atmosfera gęstnieje, a zagrożenie czycha na każdym kroku. Pośród tych atutów, pojawia się cień. Stanowi go samo zakończenie. Od dawna wiadomo, że Pisarz z Maine nie jest mistrzem finałów. Często koniec jego historii trąci nutką naciąganietych chwytów, dłużyzny i przewidywalności. Tak też jest i w przypadku Baśniowej opowieści. Oczywiście można by się spierać, że baśnie takie są ale gdzieś w duchu oczekiwałem jednak czegoś innego. Czegoś co zaniepokoi i wbije mocno w fotel.


Stephen King daje tak bardzo potrzebną nam w niespokojnych czasach nadzieję, tchnie optymizmem i wiarą w lepsze jutro. Baśniowa opowieść nadaje się zarówno dla stałych fanów Króla, jak i tych, co dopiero zaczynają z nim przygodę. Dla wielbicieli fantasy, baśni rodem niecenzurowanych Braci Grimm, jak i niedzielnych czytelników tych gatunków.

Polecam. 
Moja ocena 9 /10


                 Wydawanictwo Albatros 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz