niedziela, 13 stycznia 2019

CYKL WIECZÓR TAKI JAK TEN, GABRIELA GARGAŚ


Atmosfera Świąt Bożego Narodzenia każdego roku niesie z sobą coś niezwykłego. Tego dnia gasną spory, mogą zagoić się bolesne rany noszone w sercu – nieraz od bardzo długiego czasu, czy wreszcie sama świąteczna gorączka przygotowań. Pieczenie makowców i serników, lepienie pierogów z kapustą i grzybami, ubieranie choinki i szukania najbardziej udanego prezentu dla bliskich. Wokół roznosi się dźwięk kolęd i bożonarodzeniowych piosenek i mam wrażenie, że nawet jeśli ktoś należy do gatunku grincha – nie uda mu się całkowicie obronić przed iskierką radości oraz nadziei na lepsze jutro, jaka w tym czasie spada do ludzkich serc. Najlepsze bowiem upominki, wcale nie muszą być materialne, wręcz odwrotnie. Więcej radości może sprawić odwiedzenie od dawna niewidzianego członka rodziny lub samotnego znajomego, zaproszenie go na Wigilię, albo po prostu dobre słowo.
         O magicznej mocy Świąt Bożego Narodzenia zdolnej czynić cuda, o aniołach zstępujących na ziemię i poplątanych niejednokrotnie człowieczych losach w fenomenalny sposób opowiada Gabriela Gargaś w cyklu Wieczór taki jak ten.
                                                                                      

Na mapie Polski można zawsze znaleźć malownicze zakątki, w których czas płynie nieco w innym tempie. Małe miasteczka wyznające zasadę slow life, zamiast wiecznego pośpiechu. Nikt nie złości się na kierowcę autobusu, który akurat w czasie naszego kursu uciął sobie na drodze pogawędkę z kolegą, nikt nie biega zdenerwowany natłokiem pracy, jakich nie ma czasu wykonać. Do tego typu klimatycznych miejscowości, zalicza się z całą pewnością położone w sercu Bieszczad, Złotkowo. W nim wszystko jest inne, niż to co znamy z dużych metropolii. Ludzie bardziej życzliwi, czas mija w zwolnionym tempie, nawet mając dużo obowiązków, zawsze znajdzie się chwila dla bliskich, żeby dowiedzieć się, jak minął im dzień. Ze wszystkim się zdąży, nigdzie nie trzeba się spieszyć i nawet Internet chodzi leniwie przejmując złotkowską tradycję. Stanowi ono oazę, swoistą mekkę dla złamanych serc, tych co w życiu nieco pogubili się i potrzebują na nowo odnaleźć siebie, odnaleźć zagubione z czasem marzenia. W czasie zaś Bożego Narodzenia, w Złotkowie można uwierzyć, że cuda zdarzają się i często trudne sprawy, wcale nie są, tak pogmatwane, jak się nam wydawało.


Tu właśnie mieszka dwudziestosiedmioletnia Michalina wraz ze swoją babcią Zosią i młodszym o osiemnaście lat bratem, Bartkiem. Los nigdy nie oszczędzał dziewczyny. W dzieciństwie traktowana w szkole, jako klasowe dziwadło i odmieniec, gdy tylko przekroczyła próg pełnoletności – spadł kolejny cios, śmierć matki i konieczność opieki nad młodszym braciszkiem, który jeszcze będąc niemowlakiem stracił mamę. To Miśka doskonale ją mu zastąpiła, otaczając chłopca miłością i opieką. Od dawna boryka się z problemem znalezienia pracy. W trudnych jednak chwilach zawsze może liczyć na kochającą, pełną życiowej mądrości, babcię Zosię – właścicielkę cukierni Cynamonowe serca. Dzięki namowom starszej pani, postanawia wynająć na czas świąt pokoje dla gości, to co miało być tylko chwilowym eksperymentem, przerodzi się w coś znacznie większego. Pierwszymi gośćmi pensjonatu zostanie ekscentryczny biznesmen, lekarka z córką próbujące zapomnieć o rodzinnej tragedii, oraz samotna staruszka wierząca, że nic już dobrego jej w życiu nie spotka. Najważniejszy natomiast gość, pojawi się w jej drzwiach zupełnie niespodziewanie, wywracając uporządkowane życie rodziny do góry nogami.


Gabriela Gargaś działa niczym ciepłe kakao i gruby puchaty koc, doskonale rozgrzewając serce. Nie znajdziecie u niej banałów, taniego sentymentalizmu, lecz  historię ludzi, takich jak my. Borykający się z trudami życia, zmagających się z rodzinnymi dramatami, problemami zawodowymi, finansowymi, rozpamiętujący bolesne dla nich chwile w życiu. Mają, jak każdy swoje lepsze i gorsze dni, i tak samo popełniają błędy, często nieświadomie raniąc, tych na których im zależy. To proza o zapachu piernika, szarlotki z cynamonem i jodły, natomiast letnią porą wybucha piękną wonią polskich kwiatów. Wszystko to razem połączone sprawia, że smakuje przepysznie i można zatopić się w niej, całkowicie zapominając o wszystkim. Idealna na chwile melancholii i smutku niosąc z sobą mądre pocieszanie i kierując uwagę, na to co tak naprawdę jest najważniejsze w życiu, na bliskich nam ludzi. Uczy cieszyć się małymi rzeczami, jak padające z nieba płatki śniegu, szum rzeki i lasu, cieszyć się pięknem przyrody, a przede wszystkim obecnością rodziny i przyjaciół. To oni bowiem dają siłę zdolną pokonać każdą przeciwność losu. Przede wszystkim pokazuje, że należy szukać szczęścia w życiu, które mamy; a nie w życiu, które byśmy chcieli mieć. Nigdy nie wolno mówić, że coś jest już niemożliwe, bowiem dopóki żyjemy jeszcze wiele pięknych podarków przed nami i pięknych chwil, które będzie się wspominać z sentymentem. W życiu bowiem wszystko może się wydarzyć. Wieczór taki jak ten wskazuje na konieczność zatrzymania się w miejscu i dostrzeżenia tych, co są blisko nas, lecz z powodu natłoku pracy ich po prostu nie dostrzegamy, nie zawsze wszystko wygląda tak jak się nam wydaje – lecz prawda może być zupełnie inna i trzeba tylko bardziej uważniej patrzeć na to co dzieje się wokół nas, a wówczas można dostrzec ludzi gotowych obdarzyć całkowicie bezinteresownym uczuciem. To książka idealnie dotykającą najczulszych strun i często niosąca nadzieję skołatanemu sercu. Opowiada o tęsknocie za prawdziwą miłością, tęsknocie za ludźmi ważnymi dla każdego człowieka – jak obecność rodziców, czy dzieci i pragnieniu dzielenia z nimi własnych smutków i radości. Święta  to idealny czas, aby naprawić pozrywane przez los nitki łączące nas z tymi, za którymi wyczekujemy i pragniemy się z nimi spotkać.


Wieczór taki jak ten to doskonała lektura, wtedy kiedy jest nam źle, kiedy czujemy się samotni i opuszczeni. Podczas lektury poczułem się niczym mieszkaniec Różanego Pensjonatu, wokół którego unosi się zapach smakołyków z kuchni babci Zosi, słychać śmiech Bartka gotowego wyciągnąć pomocną dłoń do każdego, kto tylko potrafi ją przyjąć, czy życzliwy uśmiech i słowa potuchy od Michaliny. Gabriela Gargaś potrafi sprawić, że bohaterowie powieści stają się niczym przyjaciele, za którymi tęskni się zaraz po odłożeniu książki na półkę i pragnie się do nich wracać nieustannie. Ja już marzę, aby po raz czwarty odwiedzić Złotkowo, nawet po to, aby na poduszce zobaczyć anielskie pióro.


Polecam,
Moja ocena 8/10
 


                                                  Źródło: Wydawnictwo Czwarta Strona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz