Straż Ochrony Rodziny to organizacja pożytku publicznego. Cel ma jeden pomoc ofiarom i rodzinom członków sekt. Dwóch było w sekcie, zna jej techniki manipulacji, reguły i zagrożenia, teraz to oni biorą udział w akcji niosąc ratunek zwerbowanym. Nieoczekiwanie dostają zlecenie od pewnego milionera, którego córka pisząc pracę magisterską udała się do Suwalskiego Parku Krajobrazowego i przepadła bez wieści. Wszystko wskazuje, że stała się ofiarą sekty głoszącej kult Siły i Drugiego Syna Bożego. Pracownicy Straży nie wiedzą jak kontakt z sektą wpłynie na nich samych.
Na taką grozę warto polować i wypatrywać. Mamy typowo polski charakter, rodzimy klimat i to co, typowe dla Suwalszczyzny. Historię, dzikość terenu i pustkowie dające szerokie możliwości dla wyobraźni. Kto pamięta choćby Gałęziste, ten wie, że Artur Urbanowicz jak nikt inny potrafi wykorzystać Suwalszczyznę do stworzenia grozy pełnej domysłów, owianej mrokiem i tajemnicą. Taką, w której przepadamy bez reszty. Kultorem wraca do dobrze znanego sobie regionu i wykorzystuje dzieje chrystianizacji północnych rubieży Polski do własnych celów. No i oczywiście już podczas lektury Kultora wiedziałem, że będę miał nie lada orzech do zgryzienia. Z jednej strony koniecznie zachęcić do czytania, z drugiej nic nie spoilerować. Otóż sama fabuła jest prosta to, co cechuje powieść, to tajemnica. Te niedopowiedzenia, domysły co do samej sekty i jej guru. Urbanowicz bowiem podrzuca milion wątpliwości, które również mają sami bohaterowie. Raz mamy stosunek wobec niej miejscowych, a dwa poznawanie od środka metod działania, historii, struktury i przede wszystkim wierzeń. Przyprawione krótkimi notkami odnośnie do ogólnych metod działania sekt. Ich mechanizmów Psychomanipulacji, kontroli zachowania, prania mózgów, nie możności opuszczenia i terroru. To konfrontowane jest z suwalską sektą. Niby mamy dwójkę ludzi, sami będący przez lata w tego typu organizacji, a obecnie przy nowym zleceniu próbujący korzystać z doświadczenia ale suma sumarum trudno stwierdzić, na ile ono ich chroni, na ile pomaga i jak zakończy się misja.
Główne pytanie to, czy straszy? Czy Kultor straszy. Otóż zasadniczo nie, ale strach też nie do końca jest typowy dla grozy. Jest subtelny, niezauważalnie wnika do umysłu. Straszy okrucieństwo typowych sekt, składanie ofiar z ludzi - w tym niemowląt. Natomiast generalnie bardziej intryguje niż straszy. Intryguje guru, członkowie są ludźmi, którym nie wiadomo de facto czy można ufać, nie zawsze zrozumiałe jest zachowanie. A prawdziwość tego, z czym przychodzi się zmierzyć staje pod sporym znakiem zapytania. Groza niezauważalnie wnika do naszego krwioobiegu i budzi wątpliwości. Zwłaszcza, że zło zostaje jakby ukryte i nomen omen nie wiemy, czy rzeczywiście ono jest.
Finał zaś zwala z nóg i dopiero on daje odpowiedzi na pytania, które gromadzą się w czasie lektury. Oczkiem, jakie Urbanowicz puszcza do czytelnika jest całkowicie niezauważalne podsunięcie historii Inkuba. Jednak spokojnie, kto nie czytał, ten jak ja nie będzie miał problemów z Kultorem. Bez wątpienia to najlepsza książka roku, jak do tej pory i czekam na zapowiedzianą kontynuację.
Polecam.
Moja ocena 9/10
Wydawanictwo Czarna Owca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz