niedziela, 12 maja 2019

PUSTYNIA I MORZE. 977 DNI W NIEWOLI NA SOMALIJSKIM WYBRZEŻU PIRATÓW. MICHAEL SCOTT MOORE


O walce o przetrwanie, o zachowanie godności w świecie barbarzyńskiego okrucieństwa oraz o współczesnych piratach opowiada Michael Scott Moore w Pustyni i morzu. 977 dni w niewoli na somalijskim wybrzeżu piratów.


Wizja korsarzy posiadana przez współczesnego mieszkańca Zachodniej cywilizacji, ukształtowana została przez wielkie hollywoodzkie produkcje. Wyobrażamy sobie władców mórz opływających wody na swych drewnianych łajbach, toczących walki zarówno z przeciwnikami dążącymi do ich pochwycenia i osądzenia, jak również zmagają się z żywiołem i niejednokrotnie nieprzychylną pogodą. Chodzą z opaską na oku, na ramienia kapitana znajduje się gadająca papuga, a szabla i armaty stają się dla nich nieodłącznymi towarzyszkami pełnego przygód i niebezpieczeństw życia. Jednak ich prawdziwy obraz różni się od tego wykreowanego przez kino. Przekonał się o tym Michael Scott Moore, który zbierając materiały do książki poświęconej tej właśnie tematyce, został porwany i więziony przez współczesnych piratów.


W styczniu 2012 roku ukończył cykl reportaży z hamburskiego procesu piratów somalijskich i pasjonując się od dzieciństwa korsarstwem, postanowił bardziej wnikliwie przyjrzeć się ich prawdziwemu wizerunkowi i możliwościom ukrócenia zjawiska kidnapingu, stanowiącego dla nich główne źródło dochodu. Chciał poznać przyczynę ich istnienia, zestawić historyczny obraz tych panów mórz i oceanów z tym obecnym.  W tym celu udał się do Somalii, miał mieć zapewnioną gwarancję nietykalności, tymczasem dowiedział się o planach  jego porwanie dla okupu. Wkrótce na własnej skórze przekonał się, że w Rogu Afryki każda pogłoska momentalnie może przeistoczyć się w prawdę. Uprowadzony i więziony przez blisko trzy lata, dogłębnie poznał prawdę o życiu somalijskich piratów, prawach jakimi się rządzą, istniejących między nimi podziałach i przede wszystkim regule siły panującej w obozie. Przyzwyczajony do europejskich i amerykańskich standardów egzystencji, przekonał się, że teraz znalazł się w zupełnie innej rzeczywistości, w której przetrwać mogą tylko najsilniejsi.


Moore doświadczał każdego dnia cienkiej granicy między depresją, poczuciem beznadziei, strachu a odnajdywaniem w sobie wewnętrznej siły do przeciwstawienia się okrucieństwu swych gospodarzy. Obecne klany rozbójników morskich nie mają nic wspólnego z Jackiem Sparrowem, a ich codzienność wiele nie różni się od tej, jaką prowadzili ich przodkowie żyjący dwieście lat temu. Na porządku dziennym jest podporządkowanie się surowym regułom, odpowiednie traktowanie więźniów - za przekraczanie dozwolonych granic, sami mogą zostać ukarani przez bossa. To ludzie wyklęci nie tylko przez świat Zachodu, ale również przez Islam potępiający praktyki porywania dla okupu. Podczas, gdy we własnej wyobraźni są bojownikami Allacha walczącymi z niewiernymi, ale przede wszystkim dążą do społecznej sprawiedliwości. Jeżeli Europejczycy bądź Amerykanie żyją na znacznie wyższym poziomie niż Somalijczycy, to czemu mają nie podzielić się swym bogactwem nawet, jeśli zostają do tego zmuszeni siłą. Autor zobaczył, że właśnie motyw wzbogacenia się i wyobrażeń milionów, jakie posiadają rodziny porwanych, stają się głównym motorem ich działania. Nie interesuje ich nic poza pieniędzmi. To ludzie ograniczeni, tępi, tacy których wbrew pozorom łatwo jest oszukać, nie istnieją między nimi żadne zasady wzajemnej lojalności – ważne jest tylko, komu uda się zgarnąć pieniądze. Stąd chcąc otrzymać oczekiwaną zapłatę, muszą zapewnić jeńcom bezpieczeństwo i nie pozwolić się wyśledzić przez służby wywiadowcze Stanów Zjednoczonych.  Strach więc jest nieodłącznym uczuciem, jaki czują nie tylko zakładnicy ale i sami porywacze. Jedni i drudzy boją się o życie, z tego też powodu podejmują na tyle, na ile potrafią walkę o przetrwanie. Strażnicy pilnują swych „gości” aby nie uciekli, zmuszają ich do przestrzegania narzuconych im zasad i rytmu dnia, kontrolują przy rozmowach, aby przekazali rodzinom dokładnie to, co tamci mają usłyszeć. Wśród nich nie brakuje sadystów, jak również tych nie zgadzających się na znęcanie nad uprowadzonymi i bezmyślne zadawaniem im cierpienia. Moore więc mimo odczuwanego lęku o własne życie, postanowił wykorzystać korsarski „kodeks” do przeciwstawienia się okrutnemu i tępemu okrucieństwu, torturom, jak również podejmował  próby przekazania wiadomości o swym obecnym miejscu przebywania. Walczył o lepsze jedzenie i warunki bytowania.


Autor nie tylko pokazuje codzienność zakładników, ale równocześnie analizuje przyczyny socjologiczne istnienia piractwa, odwołując się jednocześnie do jego wcześniejszych tradycji historycznych. Nawet cywilizowana Europa w swych dziejach ma epizody związane z grasowaniem piratów i walki, jaką podejmowały ówczesne potęgi morskie z tym zjawiskiem. Opisuje związki między nimi a gospodarką Somalii, czy walki klanowe. Podaje motywy działania i poglądy piratów na uprawianą przez nich praktykę. Równocześnie na tle tych dygresji, zamieszcza wiele wspomnień związanych z swoim życiem rodzinnym, czas dzieciństwa i życiowych wyborów.


Wszystko to sprawia, ze Pustynia i morze to z jednej strony swoistego rodzaju pamiętnik Moore`a z najgorszego w jego życiu okresu, z drugiej natomiast intersujące studium socjologiczno-kulturowe dotyczące współczesnego korsarstwa, z którym muszą się mierzyć  państwa europejskie i USA. Książka ta jest na granicy sensacji i mimo, że zawiera swoistą autobiografię, to niestety są w niej momenty, gdy wydaje się mało realna, kiedy zaczyna dominować w niej amerykański epos super bohatera.  Pisarz widząc śmierć swych współtowarzyszy, będąc bitym, głodzonym, widząc lęk w oczach innych zakładników, podejmuje swoiste starcie z porywaczami. Drażni ich, skarży się bossom, podejmuje strajki głodowe, jako formę protestu przeciw nieludzkiemu traktowaniu zakładników. Moore podejmuje również trudny temat,  ile dla państw Zachodu warte jest życie ich obywateli. Kraje Zachodu bowiem nie spieszą się z  płaceniem okupu, zamiast tego  prowadzą kilkuletnie negocjacje z porywaczami, podejmują akcje zbrojne mające na celu uwolnienie swych obywateli z rąk porywaczy, wysyłają agentów rządowych do rodzin ofiar ucząc ich sposobów rozmowy z porywaczami, próbują zlokalizować miejsce przebywania więźniów.  Przez to narażają ich tylko na większe niebezpieczeństwo. Autor jednak nie potępia zajmowanej między innymi przez Stany Zjednoczone postawy, lecz tłumaczy przyczynę, obrania przez nie takiej, a nie innej taktyki. Wreszcie książka ta stanowi istny tajfun emocji i dostarcza lektury, od której po prostu nie sposób się oderwać.

Polecam.
Moja ocena 7/10
 
                                                Źródło: Dom Wydawniczy Rebis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz