piątek, 14 czerwca 2019

MROCZNY PIĄTEK: BIELSZY ODCIEŃ ŚMIERCI, BERNARD MINNIER


 
 
 
Makabryczna zbrodnia dokonana na ośnieżonym szczycie Pirenejów w Bielszym odcieniu śmierci Bernarda Minniera.


Istnieją miejsca, które niezależnie od pory roku – jednak  zimą szczególnie budzą strach i wymagają, od tych którzy weszli na ich teren szacunku. Takie są właśnie dla mnie góry, których boję się od zawsze. Są niczym śpiący rycerze strzegący drzemiących w nich sekretów, równocześnie stając się mordercą doskonałym. Atakują znienacka, są całkowicie nieprzewidywalne i stanowią doskonałą kryjówkę dla wszelkiej maści psychopatów. Stanowią inspirację dla szaleńca, który napawa się zmasakrowanym widokiem ciała swej ofiary. W jego ręce może wpaść, zarówno bezbronne zwierzę, jak i człowiek. Nie wybrzydza i nie przebiera, ale za każdym razem pozostawia po sobie mrożący krew w żyłach obraz zbrodni. Nikt zatem znajdujący się w ich pobliżu nie może czuć się bezpiecznie, a zwłaszcza mieszkańcy niewielkiego miasteczka położonego w samym sercu Pirenejów. Panujący klimat paraliżuje swą złowrogą siłą i wpływa na umysł każdego, kto do niego zawita. Słońce nie grzeje zbyt intensywnie, a śnieg paraliżuje swą bielą.  Przebywając nawet wśród ludzi, w gronie przyjaciół i nietuzinkowych osób, nie wolno nawet na sekundę stracić ostrożności. Morderca bowiem krąży i już czai się w ukryciu, obserwując kolejny cel swego ataku. Wydaje się, że nawet pilnie strzeżony tutejszy szpital psychiatryczny, w którym przebywają najwięksi wykolejeńcy, nie jest w stanie obezwładnić psychopaty spragnionego krwi.  


Na ostatniej stacji kolejki górskiej znalezione zostaje zmasakrowane ciało konia pozbawionego łba. Należał on do jednego z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi we Francji, miliardera Erica Lombarda. Do sprawy zaangażowany zostaje komendant Martin Servaz, który początkowo bulwersuje się faktem przydzielenia go akurat do tej sprawy. Dopiero, kiedy w tym samym miejscu ginie człowiek, a zabójstwo zwierzęcia i mężczyzny wydaje się w dziwny sposób ze sobą połączone, niepokorny stróż prawa zrobi wszystko, aby ująć szaleńca, zanim ponownie zabije. W tym samym czasie w tutejszym zakładzie psychiatrycznym, w którym leczą się najwięksi zwyrodnialcy w Europie, rozpoczyna pracę młoda psycholog Diana Berg. Kobieta nie zdaje sobie sprawy, że przyjeżdżając do tego miejsca, weźmie udział w grze z mordercą o nieprzeciętnej inteligencji i doskonałych umiejętnościach manipulacji, a jej życie znajdzie się w niebezpieczeństwie.


Bielszy odcień śmierci obezwładnia czytelnika od pierwszych stron. Duszna atmosfera małego miasteczka, skrywającego przerażające sekrety z przeszłości, związane z samobójczymi zgonami mającymi miejsce przed laty wśród nastolatków, do tego przepełniony bielą i lodem górski krajobraz zbroczony krwią wśród wszechobecnej ciszy, sprawia, że po prostu zamieramy. Śmierć staje się wszechobecna i jest karą za popełnione grzechy, pełni rolę Anioła Sprawiedliwości. Bernard Minnier doskonale wie i umie straszyć, mrożąc krew w żyłach. Wykorzystuje istną mieszankę wybuchową: góry, zima, psychopata na miarę Hannibala Lectera i szpital psychiatryczny skrywający liczne tajemnice i z którego wydobywają się głosy, tych co niecofną się przed niczym. Tych, którzy karmią się ludzkim strachem. W tym wszystkim osadza hermetycznie zamkniętą społeczność przepełnioną od dawna pielęgnowaną nienawiścią do tych, którzy do tej pory uchodzili za szanowanych mieszkańców miasta i będących zupełnie bezkarni. Zrozpaczonych z powodu śmierci dzieci rodziców, którzy mimo upływu lat nie pogodzili się z odejściem swych latorośli. Tu każdy może być podejrzany, każdy ma motyw. A ci co uchodzą za „normalnych” wcale nie są mniej groźni, od tych „obłąkanych” przebywających w zamknięciu.


Bielszy odcień śmierci otwiera serię z Martinem Servazem zapewniającą istną mieszankę wybuchową. Ci, którzy liczyli na jeden z wielu typowych kryminałów, czeka miła niespodzianka. Dostaną pełnokrwisty dreszczowiec, w którym absolutnie nic nie jest oczywiste do samego końca. W tej historii zagrożenie stanowią zarówno ludzie, jak i surowa górska przyroda. Możliwe, że sam motyw makabrycznej zbrodni, zbezczeszczonych ciał i mrocznych sekretów nie byłby niczym wyjątkowym, gdyby nie widok białej otchłani, w której nawet ludzkie emocje są skute lodem. Ci, którzy przeżyli niewyobrażalną tragedię, będący świadkami potworności, są obojętni, zimni, bez wyrazu. Wszystko razem sprawia, że od książki po prostu nie sposób się oderwać i trudno jest potem zasnąć.


Polecam.
Moja ocena 8/10
 
                                                   Źródło: Dom Wydawniczy Rebis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz