niedziela, 23 czerwca 2019

#2 REPORTAŻ. PROWADZĄCY UMARŁYCH. OPOWIEŚCI PRAWDZIWE CHINY Z PERSPEKTYWY NIZIN SPOŁECZNYCH, LIAO YIWU



O Chinach epoki maoistowskiej i pomaistowskiej opowiada Liao Yiwu w Prowadzącym umarłych. Opowieściach prawdziwych Chinach z perspektywy nizin społecznych.


Mówiąc o tym niezwykle przejmującym reportażu, należy na początku bliżej przyjrzeć się samej osobie autora, gdyż echa jego osobistych przeżyć są w tej opowieści dość silnie zaznaczone. Liao Yiwu urodził się w 1958 roku w rodzinie inteligenckiej. Poeta, muzyk, dziennikarz odznaczający się empatią w stosunku do tych, skrzywdzonych przez Partię, jak również zdecydowanie wyrażający swe poglądy w stosunku do ludzi, budzących w nim niechęć, a nieraz nawet odrazę. Za poemat napisany po wydarzeniach 4 czerwca 1989 r. na Placu Tiananmen, w których wojsko dokonało masakry studentów biorących udział w protestach, a który to fakt władze skrzętnie próbowały zatuszować w oczach opinii publicznej, został skazany na cztery lata więzienia. W tym czasie był torturowany,  wyczerpany fizycznie i psychicznie podejmował próby samobójcze. Po odbyciu kary, utrzymywał się jako uliczny grajek. W 2003 roku otrzymał stypendium od Human Rights Watch, a w 2007 r. nagrodę Freedom to Write od Niezależnego Chińskiego Pen Center. W 2011 z przyczyn politycznych, zmuszony został uciekać z Chin. W Prowadzącym umarłych….opowiada o dramacie setek tysięcy ludzi, których życie od 1949 r. wraz z dojściem do władzy Mao Tse-Tunga zamieniło się w piekło na ziemi.


Stanowi on zbiór ponad trzydziesty wywiadów przeprowadzonych od lat 90. XX wieku, aż do 2008 roku. Bohaterami są osoby posiadające zupełnie odmienne doświadczenia, życiorysy, zawody, a nawet poglądy polityczne. Wśród nich znajdują się m.in. zawodowi żałobnicy, prowadzący umarłych, lunatyk, opat buddyjski, były czerwonogwardzista, człowiek uznany za kontrrewolucjonistę, uliczni muzycy, byli urzędnicy, handlarz kobietami, mistrz feng shui  itd. Cechą łączącą wszystkie te osoby, jest ich obecne odrzucenie nie tylko przez władze komunistyczne, ale nawet własne społeczeństwo. Patrzy się na nich z pogardą, zaliczani są do marginesu, od którego „porządni obywatele” odwracają wzrok. Ze wszystkich  tych rozmów z jednej strony bije obraz Chin jako kraju mistycznego, przywiązanego do dawnej tradycji ojców, z drugiej komunistycznego piekła, w którym chociażby w skutek przeprowadzanej tam rewolucji rolnej wiele osób ginęło z głodu, a ratując siebie i rodzinę – posuwało się nawet do kanibalizmu. W kontraście do tego, co zawarł Mao w Czerwonej Książeczce uderza kontrast współczesnego Pekinu odchodzącego od komunizmu, na rzecz kapitalizmu. Dawna zaś ideologia stanowi jedynie narzędzie w rękach rządu do kontrolowania „poddanych” i eliminowania, tych co głośno odważą się zgłosić sprzeciw.


Osoby rozmawiające z Liao Yiwu pochodzą z prowincji Syczuan, najczęściej są to ludzie w podeszłym wieku, pamiętający doskonale czasy rządów nacjonalistów Czen Kaj Szeka, mający po nich przewrót komunistyczny w wyniku, którego znaleźli się w społecznej pogardzie, dziś natomiast żyją w zapomnieniu. Wcześniej szanowani mieszkańcy miast i wsi, wiodący spokojne życie, czy oddający się fachowi przekazywanemu z pokolenia na pokolenie, w wyniku przeprowadzonej reformy rolnej, a później kulturowej, ich egzystencja zmieniła się diametralnie. Szykanowani, bici, więzieni, torturowani, będący świadkami odchodzenia tych, których kochali; albo z drugiej strony sprawujący wysoką władzę urzędniczą i ślepo wpatrzeni w hasła głoszone przez Partię, wraz z odejściem od „tradycyjnego” komunizmu w stronę kultu pieniądza, również znaleźli się gronie osób, które stały się niewygodne.  Część z nich cierpiała piekło chińskich więzień z powodu fałszywych oskarżeń, braku zgody na życie w kłamstwie. W zakładach karnych doznali znęcania i najbardziej wyrafinowanych tortur nie tylko od przesłuchujących ich urzędników, ale również od celowych szefów mających siłą wydobywać z osadzonych przyznanie się do winy.  Słuchając tych, którym zabrano prawo głosu, zaczyna lepiej rozumieć się, nieraz czemu ofiary reżimu wolą milczeć, niż głośno mówić o niesprawiedliwości, jaka ich dotknęła. Są to bowiem ludzie, którym odebrano dosłownie wszystko. Rodziny, zdrowie, szacunek, to czego Partia nigdy im nie zabrała, to poczucie wiary w konieczność mówienia prawdy, nawet jeśli oznaczała ona nowa falę cierpienia.


W ten sposób czytelnik dokładnie poznaje zachodzące w Chinach na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat zmiany: obyczajowe, mentalne, oraz życie codzienne tych, od których na co dzień odwraca się wzrok. Cierpienie i nieumiejętność pogodzenia się z krzywdzącą rzeczywistością, czy milczenie w obliczu manifestacji kłamstwa i społecznej manipulacji faktami. Liao Yiwu nie stroni od poruszania tematów trudnych: handlu żywym towarem, bezczeszczenia starych świątyń buddyjskich, roli Kościoła Katolickiego w Chinach podporządkowanego władzy ludowej, pokazuje system korupcji i brak możliwości obrony przed nią. Zadaje każdemu pytanie o jego tożsamość, przywołuje bolesne wspomnienia – w których niejednokrotnie opowiada również o własnych doświadczeniach podobnych do tych, będących udziałem jego bohaterów.  Kończy swa relację rozmową z rodziną, która w 2008 roku w wyniku trzęsienia ziemi, straciła cały swój majątek, i mimo pomocy ofiarom katastrofy głoszonej przez rząd  - faktycznie ludzie, ci nie są w stanie wrócić do dawnego życia.


Prowadzący umarłych. Opowieści prawdziwe Chiny z perspektywy nizin społecznych w samym Pekinie znalazł się na liście książek zakazanych, natomiast w Polsce w 2012 roku dostał Nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego. W moim przekonaniu całkowicie zasłużenie. Niezwykłe uznanie należy się polskiej tłumaczce Agnieszce Pokojskiej. Książka początkowa trafiła na rynek amerykański, wiec sam przekład na angielski stylizowany był dla ludzi Zachodu. Natomiast w polskiej edycji, podstawę oczywiście stanowił tekst angielskich Wen Huanga, ale z dostosowaniem do tradycyjnych chińskich zwrotów: dziadku, nauczycielu, pan i pani. Moim zdaniem Pokojska fenomenalnie oddała ducha i obraz komunistycznych Chin, a jej przekaz sądzę, że jest zgodny z zamysłem samego Liao Yiwu. Reportaż ten odmalowuje Chiny nieznane dla szerszego grona odbiorców, nawet ci odwiedzający ten kraj, nie będą w stanie zajrzeć w przerażającą przeszłość, jaka zapisana jest w pamięci  wielu ofiar Partii. To kraj pełen kontrastów z jednej strony zabobonny, pielęgnujący dawne zwyczaje, z drugiej jednak stający się prężnie rozwijającym się państwem kapitalistycznym, dla którego system wprowadzony przez Mao jest i był wygodnym pretekstem do nadużyć i bogacenia się tych, którzy niejednokrotnie występują w charakterze panów życia i śmierci. Rozerwany między tym, co jest domeną Zachodu, a  komunistyczną ideologią.  Dostrzega się zachodzące zmiany, ale przede wszystkim dramat tysięcy ludzi. To lektura przerażająca, smutna i mocno zapadająca w serce. Taka, po której moje postrzeganie Chin uległo dużej zmianie i dająca szansę poznania tego, o czym powszechnie nie mówi się głośno. Piękna opowieść o ludzkim nieszczęściu, rozpaczy, braku perspektyw na lepsze jutro, tęsknoty za tym. co bezpowrotnie minęło i mimo wszystko wielu żywi nadzieję na odmianę złego losu.


Polecam.
Moja ocena 9/10

                                                  Źródło: Wydawnictwo Czarne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz