poniedziałek, 6 marca 2017


KRÓTKA HISTORIA SIEDMIU ZABÓJSTW - MARLON JAMES



To książka, którą chciałem przeczytać od razu, jak tylko o niej usłyszałem. Świat gangsterskich porachunków na tle malowniczej Jamajki lat 1976-1991, próba zabójstwa Boba Marleya, nie wiadomo kto jest dobry a kto zły; czyż to już nie brzmi wspaniale. A do tego Nagroda Bookera 2015, wszystko razem sprawiło, że tylko czekałem aż w końcu będę mógł przeczytać „Krótką historię siedmiu zabójstw” Marlona Jamesa. Zapraszam na recenzję!!

 

            Wszystko zaczyna się 2 grudnia 1976 roku,  wtedy to szefowie gangu  postanowili zabić Boba Marleya ( tu występuję jako Śpiewak). Do zamachu dochodzi następnego dnia. Siedmiu uzbrojonych mężczyzn napada  jego dom. Na szczęście jest nieudany, jednak muzyk na zawsze opuszcza  Jamajkę. Samych zaś sprawców nigdy nie ujęto. A samego zamachu nie wyjaśniono.  Jednak, tylko takie streszczenie powieści byłoby niezwykle powierzchowne. Ponieważ „Krótka historia…” to opowieść wielowątkowa, choć wszystkie one sprowadzają się do życia w świecie bestii. To historia kraju Marlona Jamesa, pokazana w sposób brutalny i szokujący. Pokazuje ją taką , jaką była bez żadnych ubarwień czy wywoływania u czytelnika sztucznych emocji. Nie ma w niej absolutnie żadnych pozytywnych postaci, każda z nich ma swoje sekrety i tajemnice. To historia ludzi skupionych wokół dwóch ugrupowań: wspomnianej przeze mnie JPP i LPN (Ludowa Partia Narodowa). To właśnie między nimi toczy się walka na śmierć i życie.

Marlon James w swojej najnowszej powieści pokazuje obraz Jamajki i jej mieszkańców w latach całkowitego chaosu, gdzie faktyczne rządy wyspą sprawują szefowie grup przestępczych; natomiast w dwóch ostatnich częściach obesrwujemy zarówno ich  losy w Stanach Zjednoczonych, jak również samych Jamjaczyków tam zamieszkających. To właśnie USA stało się ostatnim akordem ich walk. Jest to dość ciekawe o tyle, że to właśnie agenci CIA mieli aktywnie wpływać na sytuację Jamajki lat 1976-1979. Widać to na przykładzie Barr`ego Diflorio, który miał zapobiec dojściu socjalistów do władzy.   Autor powierza narrację o tych wydarzeniach różnym ludziom takim jak: prostytutka Nina Burgess, szefom gangu Papa Lo, egzekutorom mafijnym Josey Wales i Beksa oraz jego członkom Demus, Bam bam i inni. Skupieni oni są wokół gangu Kopenhaga. I właśnie do nich w praktyce należą rządy nad miastem Kingston. Ich głównym przeciwnikiem jest tzw. Babilon czyli cały system policyjny wyspy, włączając również działających na niej agentów CIA: Barry Diflorio.  Wreszcie relację o tych dniach przekazuje też: dziennikarz Alex Pierce oraz zmarły polityk sir Arthur George Jennigs. Ten ostatni zarówno wprowadza czytelnika w klimat tamtych czasów i miejsc, oraz po każdej części (poza ostatnią) kończy ją swoistą refleksją a nawet dopowiedzeniem. Natomiast każdy z tych przekazów jest inny, pokazuje zupełnie odmienny punkt widzenia na to co się dzieje, wreszcie każda z osób opowiadających próbuje się w swoisty sposób usprawiedliwić z podejmowanych przez siebie wyborów, pokazać inaczej nie mogła postąpić. To już w kwestii czytelnika jest odnieść się do tych różnych punktów widzenia na te same fakty.

Taki sposób ujęcia opowieści powoduje, że wydawać by się mogło iż centralną postacią powieści będzie Śpiewak, tak się jednak nie dzieje. Ponieważ właśnie uwaga autora skupia się na ludziach wokół niego: donów mafijnych, członków gangów, prostytutkach, amerykańskich agentach. Wszyscy oni próbują na swój sposób ułożyć sobie życie i znaleźć choćby odrobinę szczęścia w piekle, w którym przyszło im żyć.

            Autor ustami tych osób pokazał zamknięty krąg, jakie stanowiły getta. Dla ich mieszkańców nie istniała absolutnie żadna szansa wyrwania się ze świata siły i przemocy. Według moich odczuć wpływały na to przede wszystkim dwa czynniki. Raz psychologia tego miejsca, tak mocno wsiąknęła w ich psychikę, że nie wyobrażali sobie innego życia. Często pochodzili oni z tzw. dobrych rodzin, co ciekawe podobna sytuacja została później z Jamajki przeniesiona na grunt amerykański. Jeśli ktoś podjął decyzję o wstąpieniu do grupy przestępczej, to już nie było z niej wyjścia. Tylko śmierć zrywała związek z nią. Po drugie zaś sami szefowie gangów starannie zadbali, aby zdrajców przykładnie ukarać.

Jest to świat silnie zmaskulizowany. Rządzony przez mężczyzn i to oni nadają wszystkiemu główne tony. Kobiety zaś służą tylko do zaspokojenia potrzeb seksualnych ( dobrowolnie bądź po przez gwałt), dotyczy to zarówno Kopenhagi, jak Babilonu. Wśród nich były dziewczyny pochodzące z dobrych domów, często wręcz o moralności purytańskiej. Podobnie do mężczyzn muszą walczyć, aby przeżyć każdy dzień. Jeden zły wybór, znalezienie się w złym miejscu i niewłaściwej porze mogło pociągnąć za sobą poważne konsekwencje, a ich życie znajdowało się w poważnym niebezpieczeństwie

„Krótka historia siedmiu zabójstw” to powieść na wskroś realistyczna i brutalna w swoim przekazie. Pełno w niej wulgaryzmów, brakuje poszanowania nawet do osób Jezusa i Maryi, co pokazują już pierwsze strony książki. Bohaterowie przyrównują się niejednokrotnie do cierpień Chrystusa, jakie ponosił w czasie swojej Męki. Zabieg ten dodaje w moim odczuciu dodatkowej porcji przerażenia i pokazuje niejednokrotnie desperację bohaterów w obliczu ich bezsilności. James stosuje go bardzo często pisząc o śmierci, torturach, przesłuchaniach czy gwałtach; a więc można tu znaleźć dosłownie wszystko to co budzi w nas wstręt i obrzydzenie. Jednak takie potraktowanie największych świętości dla wielu osób, może spowodować w moim odczuciu, że  wrażliwsi czytelnicy mogą odebrać powieść negatywnie, a co gorsze nawet porzucić dalsze czytanie. Dlatego nie powinni się oni nawet za nią zabierać. Autor pokazuje realia swego kraju takie, jakie były. Nawet nie stara się ich upiększyć. Świat jest brutalny i taki go James pokazuje.

            Natomiast przechodząc do warstwy językowej. Wspomniałem, że autor używa niezliczonej wręcz ilości wulgaryzmów. Oczywiście występują one również w innych książkach, jednak aż takie ich naszpikowanie zdarza się rzadko. Bohaterowie mówią językiem używanym na co dzień przez przedstawicieli swojej „profesji”. Trudno więc doszukiwać się tym samym pięknej literackiej mowy. Często jest to język ludzi niewykształconych. W tym miejscu pragnę przyłączyć się do osób ślących pochwały dla tłumacza Roberta Sudoła. Wykonał on wręcz heroiczną pracę. W dialogach pełno jest błędów ortograficznych, często brakuje jakichkolwiek znaków interpunkcyjnych. Stąd w pierwszym wrażeniu może pojawić się wrażenie, że otrzymaliśmy egzemplarz przed korektą. Nic bardziej mylnego. Dopiero po uzmysłowieniu sobie sposobu wyrażania się naszych bohaterów i fakt braku ich wykształcenia, zabieg ten dodatkowo urealnia opis.  Przenosi nas do tamtych ludzi i miejsc, choć wcale nie mamy ochoty tam być. Dodatkowo musiał on zmierzyć się w swoim przekładzie również z samą gwarą jamajską, swoistymi zwrotami mowy potocznej mieszkańców wyspy, gdzie trudno znaleźć polskie odpowiedniki. Moim zdaniem jest to niewątpliwy plus i nie chcę wręcz wyobrażać sobie tekstu oryginalnego.

Inny atut stanowi zamieszczony na początku książki spis bohaterów. Niejednokrotnie ułatwił on lekturę, gdyż przy tak nagromadzonych osobach, gdzie narratorzy wspominają w swojej relacji konkretnych ludzi trudno byłoby orientować się kto kim jest. Szczególnie, ze przez prawie 750 stron przewija się aż kilkadziesiąt różnych osób.

 

            Podsumowując „Krótka historia siedmiu zabójstw” to jedna z najbardziej brutalnych książek, jakie kiedykolwiek czytałem. Zdecydowanie jest to lektura tylko dla pełnoletnich czytelników. Nie wyobrażam sobie aby dać ją dzieciom a nawet młodzieży.  Fani gangsterskich porachunków, świata mafii będą na pewno oczarowani to książką. Natomiast ci, którzy nie specjalnie lubią tego typu opowieści, mogą poczuć się rozczarowani. A zatem czy sama Nagroda Bookera jest zasłużona? W moim odczuciu tak. Jest to na pewno świeży powiew w porównaniu do literatury amerykańskiej, która po prostu na półkach księgarskich jest wszechobecna. A dodatkowo właśnie wspomniana warstwa językowa książki sprawia, że nagroda ta się jej należała. Jednocześnie pragnę naprawdę serdecznie podziękować Wydawnictwu Literackiemu za wydanie  książki. I przyłączam się do osób proszących o wydanie Bookera 2016.

Wreszcie sama powieść ma zakończenie otwarte, dowiadujemy się jaki los spotkał zarówno samego Boba Marleya, jak również jego zamachowców; jednak pojawiają się zupełnie nowi ludzie pragnących zająć miejsce dawnych donów. A sam autor daje do zrozumienia, że myśli o kontynuacji, po którą na pewno sięgnę.

Pokazany zostaje obraz Jamajki, która do tej pory wydawała mi się jedną z egzotycznych wysp i rajów turystycznych, natomiast tutaj wyspa ta przeraża i na pewno trudno będzie patrzeć na nią, jak przed lekturą powieści Jamesa.

Osobiście polecam.

 

Moja ocena: 7/10


                                                              Źródło: Wydawnictwo Literackie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz