środa, 25 października 2017

MROCZNY TYDZIEŃ - ŚWIT, KTÓRY NIE NADEJDZIE


MROCZNY
TYDZIEŃ  🎃
        
DZIEŃ 1 🎃
 
ŚWIT, KTÓRY NIE NADEJDZIE – REMIGIUSZ MRÓZ
 
Moda na historię gangsterskie trwa już od kilkudziesięciu lat, wystarczy wspomnieć choćby rewelacyjnego „Ojca chrzestnego”. Jednak za sprawą Sulejmana Wspaniałego polskiej literatury, czyli Remigiusza Mroza, teraz również my mamy pełnokrwistą opowieść mafijną. Warszawa lat 30 XX wieku, gangi, prostytucja i bezwzględna walka o władzę w świecie przestępczym stolicy. W tę podróż radzę nie wybierać się nieuzbrojonym, a za oręż wziąć „Świt, który nie nadejdzie”, może się przydać J Zapraszam na recenzję!!!!
 
         Ernest Wilmański, to były bokser, który przyjechał do Warszawy z zamiarem rozpoczęcia nowego życia. Koniecznie zależy mu, aby uciec przed przeszłością, zostając bowiem w poprzednim miejscu, mogłoby się to dla niego nie za dobrze skończyć. Za sprawą zbiegu okoliczności, natrafia na mężczyznę znęcającego się nad kilkunastoletnią dziewczynką. Okazuje się, że mała przed chwilą próbowała ukraść węgiel, i zgodnie z kodeksem panującym w mieście, musi ponieść karę. Wilmański staje w jej obronie, wdając się w bójkę z napastnikiem, nie wiedząc, że jest to członek gangu dążącego do panowania w stolicy. Tym samym trafia do przestępczego świata, z którego nie będzie już odwrotu. Kara za zniewagę może być tylko jedna. Całą sprawę skomplikuje pojawienie się funkcjonariuszki Policji Kobiecej, Elizy Zarzecznej. Jak dalej potoczą się ich losy, dowiecie się już po przeczytaniu „Świtu, który nie nadejdzie”.
 
            Remigiusz Mróz daje nam dobrą powieść. Nie wybitną, tylko dobrą. Tym samym przechodzę do wyjaśnienia tego, co mam na myśli. Mianowicie autor trochę zdążył nas rozpieścić, cyklem o Joannie Chyłce, komisarzu Forście czy również historyczną trylogią „Parabellum”, gdzie akcja dosłownie pędziła, wszystko było płynne, zmienne, kompletnie nie wiadomo było, czego można się spodziewać. Tym razem tego zabrakło, wszystko  wydaje się spokojne, wywarzone, nie wiele jest zapierających dech w piersi scen. Nie ma efektu wow, czy wbicia w fotel, w takim stopniu, który miał miejsce w innych jego powieściach.
            Ponadto wśród bohaterów brakuje postaci wyróżniającej się, grającej pierwsze skrzypce, sprawiającej wręcz, że całe show należy do niej, jak było chociaż w „Parabellum” w przypadku Marysi czy Christiana Leitnera. W „Świcie, który nie nadejdzie” tego po prostu nie ma. Niby taką osobą miał być główny bohater Ernest Wilmański, czy nie ustępliwa policjantka Zarzeczna, ale nie wywarło to na mnie większego wrażenia.
Na pewno pod tym kątem jest lepiej niż „W cieniu prawa”, gdzie wielu bohaterów było wręcz groteskowych. Teraz zaś otrzymujemy postacie pełnokrwiste, które mają swoje marzenia, przeszłość, są piekielnie ambitne i chcąc zrealizować swe zamierzenia, nie cofną się przed niczym. Tak jest w przypadku Ernesta Wilmańskiego, Elizy Zarzecznej czy chociażby Szymona Trawickiego.
Mimo to byli mi obojętni, nawet główny bohater nie wywoływał większych emocji. Jedynie w niewielkim stopniu udało mi się polubić Zarzeczną. Remigiusz Mróz jest ekspertem w tworzeniu mocnych charakterów, nadających jego książkom dużego kolorytu, niestety tym razem również nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań.  
Do tej pory często mrozowi ludzie tworzyli pewną całość, wręcz stawali się nieodłącznym elementem powieści, do tego stopnia, że bez nich, nie byłoby już takiej samej książki. Tym razem jest odwrotnie. Brak, któregoś z nich nie sprawiłby, że obraz miasta stworzony przez autora uległby zmianie. Miałem wrażenie, że pozbywając się jednego bohatera, bez trudu można zastąpić go innym. I szczerze mówiąc o to mam do Remigiusza Mroza największy żal, za zmarnowanie trochę potencjału na stworzenie elektryzującej powieści. Na okładce mamy: „Odważysz się wejść w przestępczy świat przedwojennej Warszawy?” tu na pewno odwaga nie była mi potrzebna, a w każdym razie  historia opowiedziana w tej książce nie straszyła. Muszę przestrzec, że te osoby, które oczekują mocnego kryminału, mogą poczuć się nieco zawiedzeni. Dla mnie jest to powieść historyczna o przestępczej, przedwojennej Warszawie. I wydaje mi się, że nie za bardzo jest tu sens szukać drugiego dna.
            Tyle minusów, pora przejść do tego co jest pozytywne, bo jak wspomniałem „Świt, który nie nadejdzie”  jest  dobrą  książka.
            Przede wszystkim Remigiusz Mróz stworzył rewelacyjny, mroczny obraz stolicy. Mamy całą mozaikę działających w tym czasie grup przestępczych Warszawy, ze swoimi głównymi przedstawicielami. Oczywiście, jak zresztą wspomina sam autor część jest prawdziwa, jak chociażby działająca na Kercelaku mafia żydowska, część fikcyjna (Bannicy). Dla mnie osobiście, było to dość ciekawe poznanie zupełnie dotąd nieznanego mi oblicza metropolii.
Miasto pokazane w „Świecie, który nie nadejdzie” jest przerażające, odpychające  i absolutnie nie ma się ochoty znaleźć w nim chociażby przez chwilę. Panuje tam całkowita anarchia, bezprawie i wszechogarniający strach, który ma stać się głównym narzędziem do sprawowania władzy. Właśnie za to brutalne pokazanie syreniego grodu, opowiedzenie o wydarzeniach, które myślę, że dla wielu są nieznane, należą się Mrozowi wielkie ukłony. Autor zadbał przy tym o najdrobniejsze szczegóły, pokazując miejsca w których spotykali się gangsterzy, a mało tego stanowiły one ich nieoficjalne siedziby. Szczególnie chyba nikt z czytelników nie chciałby znaleźć się w „Mokradle”. Wszystko zaś okraszone oparami tytoniu i alkoholu.
 Do tego dochodzi dokładna topografia miasta, z działającymi w niej instytucjami, na przykład Policja Kobieca, która powstała pod silnym zainteresowaniem Ligii Narodów, nadaje dodatkowych smaczków historycznych. Z drugiej zaś strony dodaje całościowej wizji miasta, większego realizmu. Myślę, że miłośnicy historii nie powinni czuć się tą pozycją rozczarowani.
            Ponadto doskonały styl, język i dialogi są niewątpliwym atutem  powieści. Dzięki nim książkę czyta się przyjemnie i szybko. To właśnie język, sposób narracji sprawiają, że mimo poważnej i ciężkiej tematyki, lektura nie przygnębia, lecz – jak wspomniałem- czyta się dobrze i sama fabuła potrafi zainteresować czytelnika.
 
            Podsumowując „Świt, który nie nadejdzie” Remigiusza Mroza jest powieścią dobrą, nie rewelacyjną, wybitną ale dobrą. Nadal z pozycji historycznych tego autora na pierwszym miejscu znajduje się u mnie „Parabellum”.
Jednak z lektury tej książki można czuć pewien niedosyt. Między innymi z powodu braku pełnokrwistych, mocnych charakterów, do czego sam autor już nas przyzwyczaił; dodatkowo za sprawą toczącej się powoli, spokojnie akcji. Wszystko jest jednostajne, brak większych przyspieszeń, zwrotów. Na pewno odczucia te są podyktowane, że Remigiusz Mróz przyzwyczaił nas trochę do innego rodzaju narracji, gdyby to była pierwsza jego powieść, to na pewno znacznie lepiej bym ją odebrał. Stąd, jeśli ktoś akurat od tej pozycji, zaczyna poznawanie tego autora, może mu zdecydowanie przypaść do gustu, jednak Ci co są chociażby po lekturze serii o Chyłce, Forście czy Parabellum mogą poczuć małą nutkę rozczarowania.
 
Polecam,
 Moja ocena 7/10

                                                       Źródło: Wydawnictwo Czwarta Sprawa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz