niedziela, 15 października 2017


CZAS TĘSKNOTY & CZAS BURZY – ADRIAN GRZEGORZEWSKI

 
         Są pewne wydarzenia, które na zawsze wpisały się w ludzką pamięć. Jedne są przyjemne, wywołujące uśmiech na twarzy i błogi spokój w duszy, inne natomiast - przerażające, a na ich wspomnienie płyną łzy bólu. Do takich właśnie, zalicza się wiele faktów związanych z II wojną światową, wystarczy wymienić, miedzy innymi: rzeź Wołynia 1943, Powstanie warszawskie czy w ogóle niemiecką i sowiecką okupację ziem polskich. Stąd literatura, muzyka czy kino zawsze przypominają o tych, jakże bolesnych dla wielu osób zdarzeniach. A Druga Wojna Światowa ma poczesne miejsce w kulturze, bowiem jej tematyka porusza serca kolejnych pokoleń, oglądających film czy czytających książkę opowiadającą o tamtych, jakże dla młodych ludzi już odległych czasach.

         Do tego nurtu doskonale wpisuje się debiutancki cykl Adriana Grzegorzewskiego „Czas tęsknoty”.


         Koniec sierpnia 1939 roku, oznaczał dla jednych oczekiwanie na rozpoczynający się wkrótce nowy rok szkolny, dla studentów jeszcze ostatnie tygodnie  wakacji. Piotr Ochocki, student architektury z Warszawy odwiedza rodzinne strony matki, położoną na Wołyniu wieś Bedryczany. Goszcząc tam, u jej koleżanki, pani Marii Kosieckiej. Tu właśnie poznaje córkę gospodyni,  nastoletnia Martę, oraz niezwykle piękną Ukrainkę, córkę miejscowego przywódcy OUN, Swietę. Ta ostatnia  zgodnie z wolą ojca ma wyjść za mąż za ukraińskiego nacjonalistę, Jegora. To jedne zupełnie przypadkowe spotkanie Swiety i Piotra przy miejscowej cerkwi, staje się początkiem wielkiej miłości. Miłości wystawionej na wiele przeciwności, różnice narodowościowe, zupełnie inne życie wiodące przez młodych – tym bardziej, że Piotr nie długo musi wracać do Warszawy, a przede wszystkim sprzeciw ojca dziewczyny, który nigdy nie zgodzi się na małżeństwo córki z Lachem. Szczególnie, gdy już wydał na niego wyrok śmierci za pobicie jednego z jego rodaków. Sprawy dodatkowo przybiorą dramatyczny obrót, gdy we wrześniu 1939 roku wybucha wojna. Ukraińcy liczą na pomoc Hitlera w wybiciu polskich panów i powołania niepodległej Ukrainy. Piotr opuszcza Kresy, natomiast Jegor dowiaduje się o miłości narzeczonej do Ochockiego. Teraz zarówno ona, jak i jej rodzina znajdują się w poważnym niebezpieczeństwie. Nie mniejsze grozi również Marii i Marcie Kosieckiej. Stąd też chcąc ratować zarówno Swietę, jak i Martę zostają one wysłane do krewnych Marii. Nie wiedząc, że wojna i tak upomni się o wszystkich i w nowej rzeczywistości nigdzie nie ma już bezpiecznego miejsca.

„Czas burzy” natomiast opowiada już o końcówce roku 1943 i kończy się kilkadziesiąt lat po zakończeniu wojennej zawieruchy. Piotr i Swieta rozdzieleni przez wojnę, ponownie spotykają się po wielu dramatycznych wydarzeniach. On, należy już do szeregów Cichociemnych i zostaje przydzielony do konspiracji. W imieniu Polskiego Państwa Podziemnego ma wykonywać wyrok śmierci na zdrajcach Ojczyzny. Jednak i tym razem wojna upomina się o nich, nie pozwalając długo cieszyć się odzyskanym szczęściem. Na ich drodze stanie między innymi Erika Buddenchoff, żona niemieckiego oficera. Ochocki ma utrzymywać z nią kontakty, aby za jej pomocą dowiedzieć się o planach Niemców. Niemniej sama Niemka, jest niezwykle zainteresowana swoim polskim sąsiadem i nie raz pomoże mu wyjść z kłopotów. Znajomość ta, również nie podoba się samej Swiecie, która jest zazdrosna o ukochanego i sama zmaga się z prześladującymi ją demonami ostatnich lat.

            Natomiast Marta po powrocie do Bedryczan zastaje zupełnie nowy, obcy i nieznany jej świat. Z pomocą przyjdzie jej dobrotliwy kościelny cerkwi, Witalij, który podobnie do Polki po stracie rodziny zostaje całkowicie sam na świecie. Losy wszystkich bohaterów na nowo pokrzyżuje Powstanie Warszawskie i nadchodząca już nie tylko od Wschodu, ale również zbliżająca się już do Warszawy, Armia Czerwona. Nad Polskę ponownie nadciąga burza.

 

            Cykl „Czas tęsknoty”  to debiut literacki Adriana Grzegorzewskiego. W jego skład wchodzą „Czas tęsknoty” i „Czas burzy”.  Autor wywodzący się z rodziny Kresowiaków, matka bowiem pochodziła z wsi leżącej niedaleko Drohobycza, Rychcic; ojciec zaś z Wilna. Stąd opowieści kresowe czasów wojny były w jego rodzinie niezwykle żywe, a do tego samo zainteresowanie  historią tych ziem i Powstaniem Warszawskim, dało owo stanowiący pewnego rodzaju ukłon dla rodziny i ludzi, którzy po 1945 r. zostali przesiedleni na Zachód. Ponieważ książka zawiera  dzieje, które dla wielu jeszcze żyjących osób stanowią niezwykle bolesne wspomnienia i na zawsze będą bardzo żywe. Pokazuje  je niezwykle realistycznie, zachowując całe okrucieństwo OUN-UPA. Organizacji zrzeszającej nacjonalistycznych Ukraińców, szerzących pogrom wśród ludności polskiej. Zabijali nie tylko mężczyzn, ale również kobiety i dzieci, żony były gwałcone  na oczach swych mężów i potomstwa. Wszędzie, gdzie przeszli siali mord i zniszczenie, puszczając z dymem osady Polaków. Szczególnie bolesne jest, że tych zbrodni ludobójstwa dokonywali jeszcze wczorajsi sąsiedzi, z którymi graniczyło się przez miedzę.  Stąd w pierwszym tomie dominuje obraz Ukrainy, która jeszcze przed wojną była wstrząsana antagonizmami między zamieszkującymi ją przedstawicielami obqu nacji. I wystarczyło nie wiele, aby widły i pochodnie na nowo zostały użyte. Z tej właśnie perspektywy Grzegorzewski pokazuje postać Piotra Ochockiego, który przejeżdżając do Bedryczan, w ogóle nie rozumie, tego co właśnie się dzieje w rodzinnych stronach matki. To Kosiecka i kościelny Witalij muszą tłumaczyć mu, jak bardzo niebezpieczne stało się to miejsce, a wszyscy od dawna siedzą dosłownie na przysłowiowej beczce prochu. Jednak ęnie tylko dla niego, ale również dla wielu czytelników poznawanie przedwojennej i wojennej Ukrainy może być niezwykle ciekawe. Za co na pewno należą się ogromne podziękowania dla Adriana Grzegorzewskiego, za cały ogrom pracy, jaką włożył w odmalowanie tamtych czasów, z najdrobniejszą wręcz dokładnością. Zadbał o każdy najmniejszy szczegół odmalowując krajobraz tych ziem, mentalność ludzi tam zamieszkujących, każda z występujących na kartach powieści osób mówi w swoim języku, stąd słychać zarówno język polski i ukraiński, przez to całość nabiera dodatkowego realizmu, i staje się bardziej wiarygodna. Równocześnie zachował obiektywizm, z jednej strony jawi się  grupa  Ukraińców wrogo nastawiona do polskich sąsiadów, czekających już tylko na pomoc Hitlera;  z drugiej natomiast Polacy przekonani, że nadchodząca wojna będzie krótka. Polska uzyska wsparcie od swoich sojuszników, Francji i Anglii, natomiast Niemcy dostana „porządne lanie”, zaś ukraińscy  zdrajcy na nowo nauczą się, że nie należy spiskować z wrogiem Warszawy, a każde ich kresowe zamieszki i tak zostaną stłumione. Stąd przewijają się polskie grupy czatujące na ukraińskich nacjonalistów. Wszystko to sprawia, że czytając powieść czuje się nadciagający szybkimi krokami kataklizm, pośród pozornie spokojnego nastroju. Z drugiej natomiast strony, obserwuje się życie zwykłych ludzi, nie mających ochoty mieszać się do wielkiej polityki. W takim świetle jawi się Piotr malujący obrazy i marzący o Swiecie; czy dobroduszny listonosz rozwożący korespondencję. Równocześnie jednak  wyczuwa się, że ten jeszcze, jakoś poukładany świat, wkrótce przestanie istnieć. Nastrój grozy jest stopniowany z coraz większą siłą, a jego kulminację stanowi  obraz rzezi wołyńskiej wywołuje dreszcze na ciele i przerażenie. Przerażenie tym silniejsze, że nie jest to fikcja najbardziej krwawego kryminału czy horroru, ale prawdziwe wydarzenia wobec których stanęli mieszkańcy tamtych ziem, przeżywając piekło na ziemi. Ci ocaleni, nigdy już nie mogli wymazać zmasakrowanych ciał bliskich ze swej pamięci.

            Podobnie w drugim tomie „Czas burzy” rysuje się krajobraz Ukrainy już po wydarzeniach 1943 r., gdzie ich konsekwencją jest wszechobecny strach przed wrogiem, nikt nie jest wolny przed nim, zarówno dzieci słysząc stukanie do drzwi chowające się za matczyną spódnicą, jak i dorośli. W tej nowej rzeczywistości najstarszy syn przejmuje rolę głowy domu. Poza terrorem UPA dochodzi, jeszcze terror hitlerowski, a powstała SS „Hałyczyna” składająca się z nacjonalistycznych Ukraińców w swych działaniach przeciwko Polakom, byli o wiele gorsi i bardziej okrutni od samych Niemców. Tym bardziej, że wielu z nich znalazło się w 1944 r. w okolicach Warszawy, równie tam siejąc morderczy pomór. Dopełnieniem gehenny staje powojenna akcja przesiedleńcza na tzw. Ziemie Odzyskane, gdzie na przykładzie rodziny Musiałków widać, jak ludzie ci na zawsze rozstawali się z tym, co jeszcze parę lat temu było całym ich światem. Przyjeżdżają na nowe ziemie, które teraz dawni niemieccy właściciele muszą opuścić. A ofiary powoli zaczynają, niejednokrotnie przemieniać w prześladowców.  Chociaż również nie brakowało, zgodnego współżycia i czysto ludzkiego współczucia w stosunku do ludzi, którzy podobnie do obecnych przybyszów muszą opuścić swe domostwa.

            Drugim akcentem w odzwierciedleniu rzeczywistości Kresów czasów II wojny światowej, stanowi pokazanie Wileńszczyzny. Tam w 1944 r również toczyły się walki przeciwko niemieckiemu okupantowi, a dodatkowo dochodził kolejny wróg – Sowieci, chcący na całym świecie zaprowadzić swój komunistyczny reżim. Grzegorzewski pokazuje w powieści między innymi Akcję „Ostra Brama”, i udział ludności Kolonii Wileńskiej czynnie wspomagającej Armię Krajową.

            Moim zdaniem ten akcent jest dodatkowym walorem książki, pokazując całościowy obraz Kresów i ludzi mieszkających tam w latach 1939-1944. I chociaż oczywiście, wiele wątków jest stworzonych dla potrzeb powieści, niekoniecznie pokrywając się z faktami, to jednak na pewno dają dość dobre poznanie wojennej rzeczywistości tych ziem, oglądanej oczami ich mieszkańców. Gdyż wiele elementów pojawiających się na kartach zarówno z „Czasu tęsknoty”, jak i „Czasu burzy”  Grzegorzewski znał z opowieści swojej cioci Anieli, co ciekawe jedna z bohaterek właśnie pochodząca z okolic Drohobycza, nosi jej imię; jak również z literatury historycznej. Przez co oba tomy doskonale wręcz poniekąd wpisują w tocząca się od lat dyskusję, również pojawiającą co jakiś czas w mediach, między innymi na temat rzezi Wołynia, czy potrzeby wybuchu Powstania Warszawskiego.

            Tym samym, nie sposób chociaż w paru zdaniach nie wspomnieć o samej stolicy Polski.  O ile w pierwszej części autor jedynie epizodycznie pokazuje Warszawę, to już w następnej ma ona swoje dość ważne miejsce. Obserwujemy mieszkańców miasta, dorosłych, dzieci i młodzież żyjącą pod niemiecką okupacją. Szczególnie podobało mi się przedstawienie ważnych wydarzeń z tego okresu, do jakich między innymi należy zamach na Kutcherę czy Powstanie Warszawskie, w sposób niezwykle prosty i zrozumiały nawet dla ludzi nie znających zbyt dobrze historii.  Fakty zostały pokazane  zarówno  z punktu widzenia militarystycznego, jak  również obserwujemy je oczami mieszkańców grodu nad Wisłą. Widać zarówno Niemców, którzy za wszelką cenę chcą rozbić „bandycką” strukturę, jak  i komunistów przybyłych z ZSRR , dążących do rozpracowania i likwidacji polskiego ruchu oporu. Nie brakuje przy tym iście szpiegowskich akcji, jak: podsłuchiwanie, wyłapywanie całkowicie przypadkowych wypowiedzi lub słów wypowiadanych w strachu przed utratą życia. Szczególnie w tego rodzaju działaniach należało wsłuchiwać się w jakim delikwent mówi języku i łączenie tego z jego narodowością, na przykład Polak mówiący po angielsku czy Niemiec po rosyjsku.

Podobnie Powstanie Warszawski, podczas którego obserwujemy walki toczone na ulicach miasta, ofiarną służbę sanitariuszek, jak równie w głosy mieszkańców miasta cieszących się z wyłonienia się  Wojska Polskiego, a nie Armii Krajowej, lecz w końcu powstania armii państwa walczącego z najeźdźcą. Nadziei, panującej wówczas, jak również później grozy przegranej i płynącej z niej rozczarowania. Ludzi wykazujących wręcz heroiczny patriotyzmem, ale i osób myślących zupełnie praktycznie i martwiących się o swój byt.  W opisie tym pojawia się wiele ciekawostek, na przykład o wysyłaniu pączków z legendarnej i niezwykle popularnej cukierni Bliklego dla więźniów Pawiaka.

            To wszystko sprawia, że powieść w prosty sposób pokazuje codzienność mieszkańców ziem Polskich podczas wojennej zawieruchy. Absolutnie nie ma ona na celu- jak podkreśla autor- wywoływać bolesnych wspomnień u ludziach pamietających tamte dni, jedynie przypomnieć te wydarzenia wpisując je, jako tło do losów bohaterów powieści.

            Ponadto, jak podano na okładce obu tomów jest to pozycja dla fanów serialu „Czas honoru”. I tu z jednej strony bym się zgodził, z innej niekoniecznie. Jeżeli oczekuje się od niej odzwierciedlenia akcji tego tasiemca, to będzie się nieco rozczarowanym. O ile serial opowiadał o losach Cichociemnych i ich bliskich, to tutaj element ten w moim odczuciu stanowi jedynie tło, a Ochocki wcale nie musiałby należeć do tej formacji, lecz do każdej jednej.  W moim odczuciu jest to przede wszystkim z jednej strony pokazanie wizerunku Polaków i Ukraińców mieszkających na Kresach i przebywających z nich drogę do Warszawy i dalej na Zachód Europy, panujących wśród nich antagonizmów, rosnącej gorącej atmosfery tych ziem, i przeróżnych postaw, jaki można było spotkać w czasie wojny. Na pewno przynajmniej pierwsza połowa „Czasu tęsknoty” -  jak nie więcej - przypomina mi bardziej sienkiewiczowską „Ogniem i mieczem”, niż wspomniany serial. Dzieje się tak między innymi poprzez klimat dominujący w powieści: krajobraz, występujące porównania miłości Polaka do Ukrainki, w którym to przywołuje się postać Skrzetuskiego, do tego dochodzi  język w którym posługują się bohaterowie, czy styl w jakim została napisana powieść.

            Z drugiej natomiast pokazanie ćwiczeń  w Anglii przygotowujących Cichociemnych do zadań bojowych w okupowanej Polsce, a potem cała praca ich w konspiracji na pewno przypominają poniekąd „Czas honoru”. Aby ponownie w momencie pojawiających się scen batalistycznych  oddać ducha sienkiewiczowskiej Trylogii.

            Stąd moim zdaniem książka ta, jest doskonałą pozycją zarówno na wielbicieli prozy polskiego noblisty, jak również fanów serialu. Każda z tych osób na pewno znajdzie w niej coś dla siebie. Wreszcie polecam, ją na pewno wielbicielom powieści historycznej. Natomiast,  osoby  nie przepadające za dość brutalnymi opisami, niekoniecznie powinny po nią sięgać. Ponieważ nie raz jest ona bardzo brutalna, a wiele scen wywołuje dreszcze wobec zła, jakiego doznali  Polacy mieszkający na Wołyniu.

            Nie sposób nie wspomnieć, że Adrian Grzegorzewski stworzył niezwykle interesujące postacie. Przede wszystkim trudno jest nie polubić Piotra, poznajemy go, jako człowieka pragnącego zwiedzić rodzinne strony matki i spędzić tam miło wakacje. Jak każdy młody człowiek marzy o wielkiej miłości, wierzy, że  uczucie do Swiety przetrwa wszelkie przeszkody i żadna siła ich nie rozdzieli. Szybko przekonuje się, że łatwo jest rzucać obietnice z których potem trudno jest się wywiązać. Jest to nieco typ amanta, w którym  kochają się wszystkie kobiety, muszące walczyć o jego z serce z jedną tylko konkurentką - piękna Ukrainką, Swietą.  Z drugiej strony, przez nieznajomość stosunków panujących w Bedryczanach, bardzo szybko wpada w kłopoty, ściągając je również na ludzi będących wokół niego. Podobnie jest również w dalszej części powieści. Równocześnie w jego osobie widać, poniekąd wzór sienkowiczowskich rycerzy walczących o wolność Ojczyzny i miłość do wybranki swego serca, ze wszystkimi i wszystkim. Jest odważny, szlachetny. Wspaniały przyjaciel i wierny kochanek, który zakochuje się tylko raz w życiu. Jego kreacja jest, w moim odczuciu, archaiczna. Wzorowana za bardzo na dziewiętnastowiecznych bohaterach występujących na kartach Trylogii, co niestety jest dla mnie zdecydowanym minusem. Nie ukrywam, że oczekuję nawet od powieści historycznej, ludzi bliskich współczesnym czytelnikom, a nie znajdujących się już bardziej w lamusie. Na pewno Ochockiego można polubić, kibicować mu w jego zmaganiach, jednak bardzo trudno było mi odnaleźć mi w nim coś dla siebie.

            Podobnie sprawa wygląda w przypadku okrutnego Jegora. Dla mnie jest to Bohun wyciągnięty żywcem z „Ogniem i mieczem”. Człowiek mściwy, krwawy i bezwzględny. W chwili odrzucenia jest w stanie zniszczyć tak wybrankę serca, którą jak twierdzi kocha, jak również wszystko i wszystkich wokół. Dla przyjaciół staje się wrogiem. I do końca będzie czuł chora miłość do Ukrainki.

            Nieco na szczęście  bardziej uwspółcześnione są Swieta i Marta. Kobiety silne, marzące aby to one stały się dla młodego warszawiak  jedną jedyną. Poznajemy je, szczególnie Swietę, jako osoby ciepłe, marzycielki i idealistki pragnące oddać duszę i ciało wybrankowi serca. Z drugiej strony potrafiące rzucić ostrą ripostę. Na skutek wojennych przeżyć stają się twarde, silniejsze od mężczyzn. Potrafią kochać, ale i w razie potrzeby zabiją wroga bez mrugnięcia okiem. To oddane patriotki, które ofiarnie pracują w partyzantce w charakterze sanitariuszek, jednak w obliczu zbyt nachalnych kolegów potrafią doskonale się obronić. Swieta to kobieta inteligenta, potrafi w chwili zagrożenia poświecić siebie samą, tylko po to aby ochronić Martę, wówczas nie obcy jest podstęp wykorzystujący obawy przeciwnik. Dla niej dobro ukochanych ludzi, stanowi cel nadrzędny, wobec którego nawet ona sama się nie liczy. Marta natomiast przechodzi szybki kurs dojrzewania. Co ciekawe z dwóch rywalek stają się siostrami, przyjaciółkami zdolnymi oddać za siebie nawzajem życie. Jednak wystarczy pojawienie się Piotra, żeby na nowo stanęły po przeciwnej stronie barykady. Nie ukrywam, że to właśnie one były moimi ulubionymi postaciami w powieści.

            Nie sposób nie wspomnieć mądrego Witalija, mężczyzny walczącego w wojnie 1920 r., w której to zdobył szacunek samego marszałka Piłsudskiego. Człowiek rozdarty między polskością, a ukraińskością. Jest obcy dla przedstawicieli obu nacji. Dzieje się tak, że będąc Ukraińcem poślubia Polkę, jak nazywają ja jego rodacy Laszkę, przez co w ich odczuciu zdradził swoich. Poznajemy, go jako człowieka starszego, pełnego życiowej mądrości. To osoba szlachetna, stająca po stronie słabszych. Sprzeciwia się złu, jaki czynią jego nacjonalistyczni rodacy. Wierzy, że przedstawiciele obu narodowości mogą żyć w zgodzie.

            Poza postaciami fikcyjnymi, do których najbardziej się przywiązałem, nie brakuje również postaci historycznych. Wystarczy wymienić: generała Stefana Roweckiego, generała Sosabowskiego, podpułkownika Adama Borysa „Pługa”, rotmistrz Witolda Pileckiego. Nadających całości większej autentyczności i wiarygodności.

            Na koniec jednak muszę wytknąć jeszcze jeden minus, który niestety bardzo mi przeszkadzał. Cykl „Czas tęsknoty” jest, jak wspomniałem debiutem literackim Adriana Grzegorzewskiego i widać to. W moim odczuciu, brakuje tu jeszcze, pewnego wyrazistego stylu. Z jednej strony  nawiązuje do języka sienkiewiczowskiego, próbując jednocześnie go nieco uwspółcześnić. Niestety pewien patos bijący z książki jest zbyt wyraźny i za silny. Stąd nieco gubiłem się podczas lektury. Te dwie tendencje są bardzo silne i za bardzo sobie przeszkadzały. Mam nadzieję, że w kolejnych powieściach, jakie zapowiada autor, zostanie wypracowany już styl charakterystyczny dla niego. Fajnie jest czerpać inspirację, z dobrej literatury, jednak nie wolno dać się jej zdominować, a tak właśnie wygląda to w obu tomach serii.

Polecam.

Moja ocena 6/10



                                                     Źródło: Wydawnictwo Między Słowami

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz