piątek, 2 lutego 2024

MROCZNY PIĄTEK: SZKARŁATNA WDOWA I SABAT CZAROWNIC, GRAHAM MASTERTON

Grahama Mastertona poznaję od kilku lat i zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele przede mną. Jedno jest pewne, za każdym razem jest inny. Nic nie jest sztampowe i wydaje się świeży. Ma coś, czym zaskoczy i tak dokładnie wygląda sprawa w przypadku cyklu o Beatrice Scarlet. W jego skład wchodzi na razie Szkarłatna wdowa i Sabat czarownic.


Beatrice wychowywała się w kochającej się rodzinie. Ojciec aptekarz, fascynat ziół i alchemii przekazał jej całą potrzebną wiedzę do naukowego postrzegania świata i nie poddawania się panującej modzie na zabobony. Kiedy umiera matka, a niedługo ojciec dziewczyny zostaje zamordowany, Beatrice trafia pod opiekę kuzynki. Mijają lata i zakochuje się w pastorze anglikańskim, Francisie. Wraz z nim opuszcza Londyn i trafia do Sutton w Ameryce. Kiedy dochodzi do tajemniczych zdarzeń i wszyscy zrzucają winę na działania diabła, szukają czarownic, to za każdym razem Beatrice korzystając z posiadanej wiedzy, dąży do wytłumaczenia tego w sposób racjonalny i nie ulega panice.


Graham Masterton zabiera się za horror rozgrywający się w scenerii XVIII wiecznego Londynu i Ameryki Północnej i wychodzi mu to wyśmienicie. Robi to całkowicie po swojemu i niezauważalnie przeplata powieść historyczną, kryminał i horror. Nie straszy, lecz intryguje snutą przez siebie opowieścią. Wykorzystuje galerię charakterystycznych postaci, które to zapadają w pamięć. Każda z nich zabiera głos, który współbrzmi w powszechnym osądem, a jedynie krytycznym okiem spogląda Beatrice. Nie ma co ukrywać, że nawet przez moment nie ma się wrażenia, że mamy do czynienia z diabłem, który za pomocą demonów i czarownic nęka społeczność. W Szkarłatnej wdowie przez śmierć zwierząt hodowlanych i choroby ludzi, na które potem giną, a w Sabacie czarownic poprzez zniknięcie bez śladu siedmiu upadłych kobiet. Za każdym razem u Grahamka pojawia się jegomość przy którym nasze zmysły wyostrzają się przez podejrzliwość Scarlet. Raz przybiera postać tajemniczego mężczyzny pojawiającego się znikąd i siejącego zamęt, wodzącego mieszkańców za nos i straszącego potworną wizją przyszłości, jaka to czeka każdego z nich, a jedynie on może ich uchronić przed katastrofą. Innym razem jawi się jako szanowany fabrykant i filantrop. Konstrukcja ta pozwala Mastertonowi na kolejne pole do popisu. Skrupulatnie oddaje panującą w XVIII wieku mentalność, pruderyjną obyczajowość, panikę przed diabłem i związane z nią polowanie na czarownice. Nie tak trudno było oskarżyć kobietę, zwłaszcza taką pozbawioną opieki o czary, szkodzenie bliźnim i bratanie się z szatanem. Co pewien czas przeplata się wzmianka o napadach Indian, którzy porywają dzieci. Wszystko to nadaje niepowtarzalny klimat.


Cykl o Beatrice Scarlet to całkowicie inny Graham Masterton, od tego jaki był w horrorach sensu stricto. Zarówno Szkarłatna wdowa jak i Sabat czarownic to groza z przymrużeniem oka. Leciutka i pozbawiona ciężkości czarnych kart z historii jaka chociaż była w Terrorze Dana Simmonsa, gdzie atakowani byliśmy nie tylko rozgrywanym dramatem, ale również działał na zmysły. Wymagał maksymalnego skupienia i miało się nieustannie przed oczami dramat i bezradność ludzi. U Mastertona wygląda to inaczej. Nie tylko mamy zupełnie inny rodzaj problemu z którym to borykają się bohaterowie, ale przede wszystkim obserwujemy ich w codziennym życiu na tle świata i rzeczywistości, w której to doskonale potrafią się poruszać. Zło ma charakter namacalny, widoczny na pierwszy rzut oka i od samego początku mamy świadomość, że ma ono człowieka, który zgrabnie ukrywa się pośród napotykanych ludzi. Kieruje się chęcią zysku kosztem innych, tych, co ulegną panice, albo nie mogą się bronić.


Szkarłatna wdowa i Sabat czarownic stanowi nie tylko idealną pozycję do rozpoczęcia przygody z Grahamem Mastertonem, ale także dla tych, którzy nie koniecznie lubią się bać. Z pewnością ci, co bardziej są z Brytyjczykiem za pan brat odnajdą to, w czym zdecydowanie on bryluje, między innymi klaustrofobiczny klimat małego miasteczka. Z drugiej strony o ile lubi, co pewien czas puścić do czytelnika oko, to w serii o Beatrice Scarlet jest bardzo konkretny i sztywno trzyma się z góry ustalonych ram. Z pewnością powieści te mogą wpisać się do moich ulubionych Grahamek i mam nadzieję, że Beatrice Scarlet jeszcze powróci.


Polecam. 

Moja ocena 8/10



                   Wydawanictwo Albatros 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz