czwartek, 25 stycznia 2024

GRZESZNIK, TESS GERRITSEN

Po latach wrócił u mnie duet Isles i Rizzoli, czyli jeden z najlepszych i najmocniejszych cykli kryminalnych. Tess Gerritsen w Grzeszniku nie tylko zadbała o oprawę i nastrój powieści, ale również tak charakterystyczny dla niej mrok.


Zbliżają się wielkimi krokami Święta Bożego Narodzenia i na ulicach Bostonu w pełni czuć zimowy klimat, który zewsząd daje o sobie znać. Zarówno dla detektyw Jane Rizzoli, jak i doktor Maury Isles okres ten jest trudny zwłaszcza, kiedy dostają wezwanie do klasztoru jako miejsca zbrodni. To w nim ofiarami padły dwie zakonnice. Jedna brutalnie zamordowana, druga w stanie agonalnym trafia do szpitala. Sekcja zwłok przynosi niespodziewane odkrycie, siostry zakonne nabierają wodę w usta, podczas gdy morderca może w każdej chwili ponownie uderzyć.


Każdy, kto chociaż raz zetknął się z mistrzynią thrillerów medycznych ten wie, czego można oczekiwać i dokładnie to dostaje. Skomplikowana zagadka kryminalna przybiera nie tylko makabrycznego wyglądu, ale wraz z rozwojem akcji rozgałęzia się. Rozchodzi i przybiera coraz nowy wygląd, a wszelkie wcześniejsze założenia znikają. Czytelnik zostaje unurzony w brudzie i złu kryjący się w ludzkiej duszy i z każdą stroną coraz bardziej w nim tonie. Tess Gerritsen emanuje okrucieństwem nie wprost. Makabreska przybiera bardziej wyrafinowany kształt i zamiast morza krwi i flaków, przejawia się na stole sekcyjnym. To, co doprowadza nieco do obrzydzenia, to opisy naruszonych kości, narządów i zwłoki ze wszelką cenę dążące pośród ciszy ambulatorium do ujawnienia prawdy o tym, czego doświadczyły. Autorka szokuje bestialstwem, do którego zdolny jest posunąć się człowiek i łatwością zniszczenia nie tylko ciała ale duszy i umysłu ofiary. Drapieżnik czyha niezauważalny, porusza się po cichu, to człowiek bez twarzy i pozostawiający po sobie spustoszenie za każdym razem, gdy atakuje. Zło przechadza się po korytarzach szpitala, po uliczkach miast i nawet klasztornych pomieszczeniach. Gerritsen buduje tak charakterystyczny dla niej nastrój niepokoju i osaczenia, niezależnie wprowadza w pułapkę, z której nie da się uciec. Nie unika kontrastów świętości z grzesznością, szlachetności z czystym zyskiem i brudnymi interesami, wręcz przeciwnie. Wyciąga je z niezwykłą umiejętnością, dozuje i rzuca do skonfrontowana się z nimi. 


Zestawiając to z chararyzmatycznym duetem śledczych, obu na wskroś racjonalnych kobiet konfrontowanych z przeważającej części męskim światem, w którym poruszają się niezwykle sprawnie, daje mocno intrygującą całość. Nie tylko obserwujemy zawodowe zmagania Islas i Rizzoli ale wkraczamy z każdym tomem coraz głębiej w ich osobowość, emocje, bolesną przeszłość i rozterki. Grzesznik zaś idzie jeszcze o krok dalej. Stawia i domaga się odpowiedzi na trudne moralne pytania i roztacza całą paletę pokus, którym ulec może dosłownie każdy.


Muszę przyznać, że spotkanie z Maurą Islas i Jane Rizzoli za każdym razem wprowadza mnie do kryminalnego raju i nigdy nie wiem dokąd ostatecznie zawędruję. Właśnie owa niepewność tego w jakim kierunku podąży Gerritsen jest tym, co daje najwięcej emocji z lektury i frajdy.


Polecam. 

Moja ocena 8/10



                 Wydawanictwo Albatros 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz