piątek, 1 czerwca 2018

MROCZNY PIĄTEK: RĘKA MISTRZA - STEPHEN KING


MROCZNY
PIĄTEK


RĘKA MISTRZA – STEPHEN KING


To, co miało dać początek nowemu życiu i ukojeniu skołatanych nerwów; z całą pewnością da początek nowemu doświadczeniu. Problem tylko, że nie koniecznie takiemu, jakiego by się oczekiwało.
Malownicza wyspa położona na tle bajecznego krajobrazu, wydająca się idealnym miejscem do tego. Jawi się, jako istna oaza spokoju i ciszy, miejscem gdzie odzyska się utraconą równowagę psychiczną; skrywa wiele tajemnic i wcale nie jest, tak bezpieczną jaką się wydaje. Zwłaszcza w kwietniowe noce, gdy przybywa do niej okręt wiozący na swym pokładzie zmarłych szykujących się do nowych łowów na bezbronne dusze. W tym czasie nikt nie może się czuć się bezpiecznym, gdyż właśnie rozpoczynają się krwawe łowy. Tym samym nowe życie, nowe miejsce zamieszkania i odkryty obecnie talent malarski, zamiast leniwej egzystencji z dala od traumatycznych wspomnień, niosą z sobą koszmar i walkę o przetrwanie.
Tajemniczy dar, obrazy zwiastujące wydarzenia mające wkrótce się urzeczywistnić, odgłosy tych co odeszli i niepozwalających o sobie zapomnieć, stają się codziennością Dumy Key w „Ręce mistrza” Stephena Kinga.


Utalentowany architekt i właściciel firmy budowlanej, Edgar Freemantle wiedzie spokojne życie, pełne zawodowych sukcesów. Szczęśliwą passę  przerwa wypadek przy pracy, jakiemu ulega mężczyzna. W jego wyniku ponosi poważne obrażenia głowy i traci rękę. To jednak nie jedyne problemy rekonwalescenta. Jednym z najpoważniejszych stają się nagłe napady  agresji, podczas których jest niebezpieczny dla otoczenia. Za namową swego terapeuty przenosi się na piękną, położoną wśród bajecznej przyrody i odludną wyspę Dumę Key, znajdującą się na wybrzeży Florydy i będącą własnością sędziwej Elizabeth Eastlake. W nowym miejscu zamieszkania odkrywa nieznany u siebie wcześniej talent malarski, z chorobliwą pasją maluje obrazy i nie potrafi oderwać się od tego zajęcia. Musi malować coraz więcej i więcej, a kolejne dzieła zwiastują makabryczne wydarzenia związane z ludźmi będącymi w jego otoczeniu. Same zaś malowidła stopniowo odsłaniają mroczną przeszłość rodziny seniorki i  przerażającą prawdę o Dumie Key. Na domiar złego obrazy nieustannie pokazują swoją niszczycielską moc.
 

Każde spotkanie z twórczością autora z Maine należy dla mnie zarówno do bezpiecznych przystani wędrowania po literackich morzach, jak i tych niosących ze sobą wielką niewiadomą. Z jednej strony do tej pory nie rozczarowałem się powieściami wychodzącymi spod jego pióra, może jedynie nieco Desperacja  pozostawała niewiele w tyle. Z drugiej strony dostarcza olbrzymią ilość adrenaliny i nigdy nie wiadomo z czym tym razem przyjdzie się zmierzyć. Szczególnie cenię go za tworzenie opowieści mogącej poniekąd stać się udziałem każdego z nas: poważny wypadek, nękanie przez szkolnych rówieśników, kontrola drogowa dająca początek horrorowi, czy psychopatyczna fanka; w połączeniu z tym co pozaziemskie, nadprzyrodzone i odkrywające najciemniejsze demony czające się w ludzkiej duszy. Nie inaczej jest w przypadku Ręki mistrza.  Z całą pewnością zaliczyć ją można do Kinga niezwykle dojrzałego pisarsko i tego z późniejszego okresu. W powieści obserwujemy zwyczajnych ludzi spotykanych każdego dnia na ulicy: nieszczęśliwe żony żyjące w poczuciu krzywdy wyrządzonej im przez męża – nawet jeśli jest już ich eks, staruszkę wydającą się cierpieć na demencję starczą i tylko czasami odzyskującą przebłyski świadomości, lekarzy, psychologów, prawnika, córki mające odmienne relacje z ojcem – starsza nieco chłodniejszą, podczas gdy młodsza jest oczkiem w głowie tatusia; poza tym realistycznym obrazem nie brakuje elementów nadprzyrodzonych: czucie utraconej ręki, pojawiające się zjawy, odgłosy i szepty słyszalne w głowie Freementle`a, które  w rewelacyjny sposób budują nastrój grozy. Pierwsza połowa książki może wydawać się nieco przegadana i senna, sama zaś akcja posuwa się dosyć powoli. Poznajemy Dumę Key i absolutnie nawet, przez myśl nie przejdzie wszystko to, co za kilkaset stron stanie się udziałem bohaterów – oczywiście dla nieznających prozy króla grozy, gdyż jego wielbiciele doskonale wiedzą, że owa sielanka nie może trwać wiecznie. A sam King daje wiele przebłysków, jak owa cisza  jest niezwykle pozorna. Owa przyjazna i znajdująca się na odludziu, z dala od cywilizacji wyspa; zmienia się w pułapkę z której nie ma ucieczki. Osacz i wciąga przybyszów w swój mroczny i nieco mitologiczny świat rządzony przez Perse/Persefonę.

            W wierzeniach starożytnych Greków i Rzymian występuje ona, jako królowa podziemi, u Kinga zaś, jest władczynią mórz, morskich otchłani, ciągle niezaspokojonego głodu krwi i nienawiści do wszystkich ludzi. Jak przystało na monarchinię dysponuje armią zmarłych, cieni skupionych i przybywających na statku widmo do walki ze śmiałkami odważającymi się zagrozić jej panowaniu. Utożsamia wszystkie najgorsze emocje, uczucia ludzkie, i brutalną, niszczycielską siłę uderzającą we wszystkich znajdujących się w promieniu jej oddziaływania. Opanowuje umysł „wybranka”, który od tej pory będzie dostarczać dla niej całe rzesze nowych ofiar. Karmi się jego pragnieniem zemsty, nienawiścią, zazdrością i niepochamowanym gniewem będącym wynikiem straty - nie mogącej już nigdy być zaspokojoną. Nic dziwnego, że szuka  życiowych rozbitków, osób nieszczęśliwych, a zarazem niezwykle wrażliwych, próbujących odnaleźć własną drogę do zapomnienia o przeżytym dramacie i pragnących rozpocząć życie od nowa. Mimo swych starań poczucie krzywdy i niezrozumienia wraca do nich przy każdej najmniejszej okazji, wówczas to odczuwana złość toruje Perse drogę do sprawowania nad nimi rządów i kreowania rzeczywistości zgodniej z jej wolą. Niosące przez nią „ukojenie” jest pozorne, szybko jednak przeraża swą mocą oddziaływania,  kieruje do fikcyjnych przeciwników i nie pozwala równocześnie dostrzec prawdziwego zagrożenia, czającego się za rogiem.  

            Ręka mistrza idealnie wpisuje się do tego co jest charakterystyczną cechą prozy Stephena Kinga, granie na emocjach czytelnika. Początkowo tworzy dość mocno rozbudowany „wstęp” wprowadzając nas w emocje, odczucia, myśli i pragnienia towarzyszące bohaterom. Każdy z nich jest inny, każdy czegoś innego oczekuje. Małżonkowie  wplątują się w pajęczynę wzajemnych pretensji i żalów, z której nie potrafią się wydostać. Jedynym co ich łączy, stanowiąc pewnego rodzaju most wspólnego przedmiotu zainteresowania, to dzieci i troska o nie. Stopniowo obserwujemy próby odbudowania utraconego świata i życia po traumie, aby szybko dostrzec, że to co miało dać wytchnienie, staje się początkiem czegoś znacznie gorszego. W ten sposób autor z Maine pozwala nam zżyć się z każdą z występujących w powieści postacią, oczywiście którą można lubić bardziej lub mniej, przygotowując  czytelnika do pożegnanie z nią i zapowiadając jej rychłą śmierć. Genialnie potrafi  uśpić naszą czujność, przenosząc do chwil bardzo szczęśliwych, abyśmy za moment stali się świadkami koszmaru i dramatu w życiu bohaterów.  .

Ręka mistrza wpisuje się do kanonu moich ulubionych powieści Stephena Kinga, intrygując swoją tajemniczością, niepewnością tego co za chwilę może się wydarzyć i genialnie budowanym napięciem. A odgłosy rozchodzące się z Duma Key jeszcze długo będą mi towarzyszyły.


Polecam,
Moja ocena 8/10
 
                                              Źródło: Wydawnictwo Prószyński i S-ka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz