piątek, 17 listopada 2017

CZAS NA MIŁOŚĆ, CZAS NA ŚMIERĆ - AGNIESZKA PIETRZYK


MROCZNY
PIĄTEK

 

CZAS NA MIŁOŚĆ, CZAS NA ŚMIERĆ – AGNIESZKA PIETRZYK

 

         Od zarania ludzkości istniały różnego rodzaju rozrywki. Jedne bardziej konwencjonalne i bezpieczniejsze, inne mniej. Jedne mieszczą się w ramach społecznych norm, drugie są traktowane z najwyższą pogardą. Szczególnie, gdy za tymi ostatnimi idzie w parze niszczący człowieka nałóg, zdolny zmieść z powierzchni ziemi wszystko to, co jest tylko w jego zasięgu. Do nich można zaliczyć między innymi hazard. Zarówno film, jak i książka wielokrotnie pokazywały osoby uzależnionego od niego, zdolne w jednej chwili stracić cały dorobek życia, nie tylko swój ale również żony, męża lub rodziców. I nigdy nie było na tego typu hobby społecznego przyzwolenia. Inaczej rzecz się ma w przypadku łowiectwa. Wzbudza ono, co można zauważyć w ostatnich dniach, dość spore kontrowersje. Zresztą, jak zawsze miało ono swoich zwolenników i przeciwników. Dla jednych stanowi ono, morderczą rozrywkę, podczas gdy jego poplecznicy wręcz zaliczają go do sportu dającego duża dawkę adrenaliny. A swoimi korzeniami sięga starożytności. Dawniej stanowiło domenę królów i książąt, dziś natomiast może uprawiać go każdy śmiertelnik pod warunkiem posiadania odpowiednich środków finansowych. A łowieckie trofeum dla wielu stanowi wspaniała ozdobę domu, będąc jednocześnie symbolem zdobyczy łowczego. Jeśli przeciwnicy polowań na zwierzęta mocno oburzają się na zabijanie mieszkańców lasów, to co powiedzieli by……….. na polowanie na ludzi. A zwolennicy tej praktyki, nadal nie widzieli by wówczas nic złego? Wiadomo, co innego zabić zwierzę, a co innego człowieka.

         Agnieszka Pietrzyk w swojej najnowszej powieści „Czas na miłość, czas na śmierć” przedstawia taką wizję, gdzie miejsce zwierzyny zajmuje człowiek, a łowczy bardzo szybko może stać się ofiarą. Zwykła codzienność zupełnie niezauważalnie przemieni się w teren łowiecki. Tylko kto będzie miał więcej szczęścia: „zwierzyna” czy myśliwy.

            Aurora Radke jest Cyganką, a prawdziwe imię kobiety w słowackim brzmieniu – skąd sięga ona swymi korzeniami- brzmi Zora. I tak właśnie nazywają ją znajomi i przyjaciele. Od dzieciństwa nie miała łatwego życia: będąc nastolatką popadła w konflikt z prawem, potem pobyt w więzieniu. Nie wiadomo, jakby skończyła, gdyby pomocnej ręki nie wyciągnął do niej policjant Niedźwiedź. Stał się dla niej nie tylko opiekunem, ale wręcz przyjacielem, któremu wiele zawdzięcza. On i jego żona, Paulina stanowią więc najbliższe grono przyjaciół dziewczyny. Z mężczyzną ponadto łączą ją również związki zawodowe. Wspólnie prowadzą sklep internetowy z bronią i strzelnicę. W rzeczywistości jednak mają znacznie więcej wspólnego, niż mogłoby się komukolwiek wydawać. Łączy ich przede wszystkim wspólna pasja i nielegalny zarobek polegający na organizowaniu polowań na ludzi. I mimo, że opracowali swoisty dekalog postępowania polegający przede wszystkim, że do roli zwierzyny wybierają ludzi pragnących popełnić samobójstwo i śmiertelnie chorych, którym zostało tylko parę miesięcy życia – ofiara przed śmiercią hojnie zostają przez nich obdarowani duża sumą pieniędzy mająca zapewnić spokojny byt ich rodzinie – to jednak i tak kobieta próbuje w głębi duszy stłamsić wyrzuty sumienia. Zwłaszcza w momencie poznania Sebastiana. Pierwszego człowieka, którego obdarzyło miłością zdolną wybaczyć wiele błędów i krzywd. Od początku między zakochanymi istnieje wiele niedomówień i tajemnic, których żadne z nich nie chce ujawnić na światło dzienne. Z biegiem czasu zacznie poznawać wiele mrocznych sekretów z życia ukochanego. W ten sposób to, co nielegalne i mało tego mordercze, szybko przeniknie z tym co tajemnicze, coraz bardziej zmieniając uporządkowane życie Zory. Zwłaszcza, że Sebastian zacznie częściej pokazywać jej zupełnie nieznane do tego pory oblicze, zaś kolejne kłamstwa mężczyzny zaczną wychodzić na światło dzienne. Jednak  najgorsze będzie dopiero nadejdzie.

            „Czas na miłość, czas na śmierć” przede wszystkim pokazuje miażdżąca siłę kłamstwa i tajemnicy. Jak jedna przemilczana rzecz może zmienić związek dwójki ludzi, chociaż w tej historii każdy z bohaterów zarówno pierwszoplanowych, jak okaże się pod koniec, także drugoplanowych ma swoje sekrety, przemilczane fakty z własnej biografii, o których nikt poza nim samym nie wie. Agnieszka Pietrzyk stopniuje je powoli, lecz nieustannie. O ile na początku można zaliczyć to do wolnej przejażdżki, na koniec pędzą niczym pendolino. Jest ich coraz więcej i są coraz cięższego kalibru, doprowadzając ostatecznie do decyzji i zdarzeń, od których już nie będzie odwrotu. To co z pozoru było jedynie niewinnym przemilczeniem, z czasem rodzi makabryczne skutki. W konsekwencji każda z postaci występujących w powieści żyje swoim życiem, ludzie ci są razem, oficjalnie stanowią małżeństwo, jednak patrząc głębiej na nich, nic o sobie nie wiedzą i absolutnie się nie znają. Nie wiedzą do czego każde z nich w chwili zranienia może być zdolne. Niby są różni, mają odmienne doświadczenia i temperament, jednak łączy ich jedno. Miłość do zbrodni oraz broni. I chociaż próbują niejednokrotnie wypierać się tego, tłumacząc się, że nie są złymi ludźmi, a za ich czynami idą szlachetne pobudki – o ile w ogóle można mówić w ten sposób o zabiciu człowieka. Oni nie są mordercami, mordercami są inni. Jednak każde z nich ma swoje grzechy upodobniające do ludzi, którymi gardzą.

Dzięki tej tematyce autorce udało się stworzyć rewelacyjny thriller psychologiczny odsłaniający najbardziej przerażające zakamarki ludzkiej natury. Książka wychodzi, jakby z założenia, że każdy człowiek może być mordercą. Chwila w której się nim staje, stanowi dosłownie ułamek sekundy z życia, jedna decyzja czy jedna myśl pociągnie nieodwracalne konsekwencje. Pietrzyk w rewelacyjny sposób buduje coraz bardziej rosnącą atmosferę grozy już od pierwszych stron, które rośnie wraz z rozwoje akcji, doprowadzając do niebanalnego finału.

            Drugi wiodący temat książki, który stanowi polowanie na ludzi, z całą pewnością zalicza się do jednych z bardziej oryginalnych pomysłów. Bez wątpienia może mrozić krew w żyłach, będąc jednocześnie wspaniałą okazją do ukazania ciemnej natury człowieka, gorszej od zwierzęcia. O ile w świecie zwierząt zabija się z konkretnych powodów: potrzeba zdobycia pożywienia, pokazanie dominacji w terenie oraz idąca za tym władza – w związku z czym trzeba zabić konkurenta; to w przypadku Zory i Niedźwiedzia wynika z przyjemności polowania na „byka” – jak określają ofiarę- i okazji zdobycia dużych pieniędzy zapewniających wygodne życie. Tym samym wątek ten powoduje  złamanie popularnych schematów. Powieść jest nieco inna od tych, do których zdążyli się już przyzwyczaić miłośnicy gatunku.     

Ponadto muszę przestrzec Was przed pewnym poważnym błędem, jaki możecie popełnić, a jaki dokładnie sam zrobiłem. Jeżeli oczekujecie czegoś w rodzaju znanych powieści kryminalnych, typu  Remigiusza Mroza, Katarzyny Puzyńskiej czy Katarzyny Bondy, to koniecznie porzućcie na samym początku takie wyobrażenie. Książka jest bardzo mocno powieścią psychologiczną, w której sama zbrodnia stanowi zaledwie pretekst do pokazania znacznie szerszych problemów i rozwinięcia szerokiego tła, w którym można znaleźć: problem pedofilii, życia w kłamstwie, wierności małżeńskiej, tak zwanych błędów przeszłości popełnianych przez nastolatki – a za które przyjdzie im płacić bardzo długo itp. To znów przyczynia się do tego, że książkę czyta się dość ciężko. O ile oczekiwałem, że zajmie mi ona góra dwa dni, to ostatecznie czytałem ją cztery. Z tego powodu osoby spodziewające się lekkiej lektury po dniu pracy lub do poduszki, nie koniecznie powinny się za nią zabierać. Jest to bowiem jedna z tych pozycji bardziej wymagających. Potrzeba do niej maksymalnego skupienia.  

            Na okładce możecie przeczytać: „Pierwszorzędny, elektryzujący, pełnokrwisty kryminał.”  Z stwierdzeniem tym, po części się zgadzam ale nie do końca. Pietrzyk na pewno zafundowała swoim czytelnikom prawdziwy roller-coaster. Jednak niekoniecznie jest ona elektryzująca, ponieważ mogą pojawić się w czasie lektury momenty znudzenia, aby dopiero potem zorientować się, że to co nudziło przeradza się w prawdziwy koszmar. I nie koniecznie zaliczam tę książkę do kryminału, dla mnie jest ona bardziej rasowym  thrillerem psychologicznym. Nie ma w niej typowego śledztwa, zabójstwa wokół którego wszystko kręci się; lecz same ofiary morderczej praktyki naszych bohaterów pojawiają się w zupełnie nieoczekiwanym momencie i wiemy o nich stosunkowo dużo. Znamy ich problemy, myśli i pragnienia, przez co śmierć tych ludzi jest jeszcze bardziej przerażająca.

            Jedyną wadą „Czasu na miłość, czasu na śmierć” stanowi osoba Sebastiana. Dla mnie od początku jest on zbyt przewidywalnym bohaterem. Miałem wrażenie, że autorka próbowała tak budować tą postać, żeby nieustannie zaskakiwał. Z początku niewinny i grzeczny chłopczyk, pokazujący z czasem pazurki i mający coraz więcej rzeczy na sumieniu. W finale jednak nie zaskoczył mnie. Nie zdradzę więcej, nie chcąc psuć niespodzianki. Osoby, które już przeczytały książkę, z pewnością będą wiedzieć o co chodzi. Mimo tego mankamentu, samo zakończenie jest mocno zaskakujące i nie odstaje w tyle w stosunku do reszty powieści.

 
Polecam.

Moja ocena 8/10

                                                       Źródło: Dom Wydawniczy Rebis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz