środa, 26 marca 2025

BIURO SKRADZIONYCH WSPOMNIEŃ, GAELLE NOHANT

Tragiczne losy ludzi na skutek szaleństwa i nienawiści tych, co mienili się panami życia i śmierci. Koszmar wojny, rozdzielone rodziny i ci, których pozbawiono wszystkiego - nawet wspomnień. To stało się przedmiotem opowieści Gaelle Nohant w Biurze skradzionych wspomnień.


Bad Arolsen było główną twierdzą SS. Tu szkolno ich i tu była ich główna siedziba. Po wojnie zaś stało się miejscem utworzenia MSP - Międzynarodowej Służby Poszukiwawczej. Ona to zgromadziła w swych archiwach przedmioty należące do więźniów obozów koncentracyjnych. Kiedy pierrot trafia w ręce Irene, która właśnie rozpoczęła pracę w biurze, staje się on pretekstem poszukiwań tego, do którego należał. Tak oto kobieta zagłębi się w dzieje polskiej Żydówki, Wity.


Są książki, które bawią ale też które wywołują łzy. Które stają się ostrzeżeniem przed kierowaniem się nienawiścią wobec innych ludzi. Do takich powieści należą te opowiadające katastrofę II wojny światowej i losy ludności żydowskiej skazanej na zagładę. A niemymi świadkami ich męki stają się drobiazgi. Obozowy pajacyk, czy skrawki listów. One napełniej i najmocniej przekazują tragedię swych właścicieli. Po woli przestaję zżymać się na przekaz Polaków wydających Żydów, a tym skazując ich na pewną śmierć. Można oczywiście dyskutować, że opisując losy garstki ludzi powiązanych ze sobą, Gaelle Nohant manipuluje faktami. Jednak czy na pewno? W pewien sposób tak, a w pewien nie. Nie jeśli chodzi o pokazanie tych kierowanych nienawiścią do starozakonnych i tych dających im schronienie. Tak jeśli chodzi o kwestię getta pozostawionego samemu sobie. To, co dla mnie osobiście było ważne, to odwaga tych ludzi, którzy mimo zabranego im prawa do życia odważyli się żyć. Ukrywający się, rozdzieleni z dziećmi i najbliższymi, oni walczyli o przetrwanie na wszelki możliwy sposób. Wiele faktów przeraża, jakby porywanie żydowskich dzieci mających aryjskie rysy i przekazywanie ich niemieckim rodzinom. Pełne czułości listy pisane do ukochanej osoby wzruszają do łez. Dostaje się Niemcom, którzy z jednej strony nadal są nazistami, z drugiej chcą zapomnieć o tym, czego dokonali w II wojnie światowej. Jednocześnie warto podkreślić, że mówiąc o wschodnich obieżach Polski, nawet słowem Nohant nie zająknęła się o zbrodniach rosyjskich, a odważnie za to macha pojęciem żydokomuny głoszonej przez Polaków. Francuskiej pisarce udaje się w stu procentach oddać tragiczne losy Żydów, ale przy tym zrobiła coś, co budzi mój potężny niesmak. Powiem krótko, wykorzystanie dramatu tych ludzi do krytykowania Trumpa czy rządów PiS jest niesmaczne. Natomiast opowiadając o ludziach skazanych na śmierć, a obok lekko mówiąc i silnie domagając się aborcji, sprawia, że przestaje być dla mnie wiarygodna jako obrończyni życia. Mówiłem to wielokrotnie i powtórzę ponownie, mam serdecznie powyżej dziurek w nosie wikłania kultury w walkę polityczną. Na tym poprzystanę, bo fakt ten już nie budzi mojego smutku, ale wściekłość. Zwłaszcza jeśli do tego instrumentem stają się emocje, jakie powieść ma wzbudzić.


Pomijając to, szkatułkowa w swej budowie powieść odkrywa fikcyjne losy ludzi dotkniętych wojną. Nohant z kolejną szufladką, czy szkatułką wyciąga nowe osoby i nowe historie, kiedy nagle zauważamy, że losy jej bohaterów zaczynają się ze sobą łączyć. A ich doświadczenie staje się głośnym sprzeciwem, wobec nienawiści rasowej i odmówienia komukolwiek prawa do życia, miłości, szczęśliwej rodziny. Staje się ostrzeżeniem, aby historia nigdy więcej się nie powtórzyła. Jednocześnie należy zachować dystans i porządnie odrobić lekcje, zanim zabierze się, za powieść historyczną, zwłaszcza o Holokauście. O zachowaniu dobrego smaku nie wspomnę. 


Polecam. 

Moja ocena 6/10



                   Wydawanictwo Albatros 

niedziela, 9 marca 2025

KOBIETY ROMANOWÓW. WNUCZKA FABERGE, MONIKA RASPEN

Kobiety są często zapominane przez historię, co tu nie mówić rządząną przez mężczyzn. Jednak to one niejednokrotnie nadawały ton życiu pałacowemu i cieszyły się sporym wpływem. To o ostatnich z Romanowów opowiada Monika Raspen w Kobietach Romanowów. Wnuczka Faberge rozpoczynającym serię historyczną poświęconą ostatnim władcom Rosji.


W cesarskim pałacu w Sankt Petersburgu cesarzowa Aleksandra rodzi kolejne dwie córki, zamiast wymarzonego następcę tronu. Chcąc ukryć tę wiadomość, rozchodzi się pogłoska, jakoby poroniła. Jednocześnie daje to początek lawinie zdarzeń trudnej do zatrzymania. Związane są z młodą Ukrainką, która w przytułku urodziła nieślubne dziecko. 


Bardzo cenię sobie powieści, które nie tylko dostarczają rozrywkę, ale też moc ciekawostek historycznych. Śledząc losy ostatnich kobiet z dynastii Romanowów, przemierzymy pierwsze kilkanaście lat XX wieku, które zmieniły Rosję, ale również wpłynęły na losy Europy. Przyglądając się im nie tylko poznajemy dworskie konwenanse, zasady panujące na cesarskim dworze, ale często stajemy się zarówno świadkami dążenia do wpływów w kraju, na cara i tych, z którymi trzeba się liczyć. Monika Raspen nie ogranicza się tylko do Marii Włodzimierzowej, Marii Aleksadrowej czy carycy Alix, ale wkracza w świat potomków Romanowych rozsianych po całej ówczesnej Europie. Ich mariażach i wpływie na nie choćby królowej Wiktorii. Wraz z nimi wkracza się do świata intryg, znajomości będących na wagę złota i tych, którzy pozycję zdobyli zupełnie niezauważalnie, wręcz po cichu. Raspen jednak idzie jeszcze o krok dalej, bowiem podejmuje się próby poznania emocji Romanowych. Ich strachu, radości, podniecania na myśl o tym, co dla nich ważne. To emocje okazuje się niejednokrotnie dyktowały podejmowane przez nich działania. W ich świecie nie było miejsca na bierność, czy obserwowania wydarzeń z założenymi rękami. Zawsze, mimo osobistych rozterek i problemów, musiały być gotowe do działania i podejmowania nawet trudnych moralnie decyzji. Słabość oznaczała przegraną,


Osób istotnych na akcję powieści jest sporo. Ich twarze zmieniają się w błyskawicznym tempie, stąd też potrzeba sporej uwagi, zanim zaczniemy je rozpoznawać. Część z nich związane z władcą, część należała do zaufanego grona danej carycy, a część przybywała do Petera szukając dla siebie szansy na lepsze życie, lub mając do zrealizowania konkretną misję. Wśród nich znajdowali się między innymi przedstawiciele masonerii dążącej do zdobycia wpływu na dwór i w Rosji. Wraz z nimi krok po kroku poznajemy wydarzenia społeczne i polityczne, które w istotnym stopniu wpłynęły na upadek Imperium i powstanie w przyszłości Rosji Sowieckiej. To bieda, niesprawiedliwości społeczne, zdrady, kłamstwa i uczucia, którymi się kierowały miały nie tylko wpływ na ich losy i osobiste zmagania, ale też okazywały się istotne dla państwa. W ich życiu nie ma sfery prywatnej, wszystko może okazać się istotnym na wydarzenia w kraju, pociągając poważne skutki, czy wywołać skandal. 


Kobiety Romanowów. Wnuczka Faberge rozpoczyna napisany z rozmachem cykl historyczny. Monika Raspen doskonale wie, jak w potężnej ilości postaci, o których opowiada nie tylko wzbudzić ciekawość czytelnika, ale również obudzić w nim sympatię lub antypatię, do jej bohaterów. Już od początku potrafi porwać w snutą przez siebie opowieść i nawet niezauważalnie wpadamy niczym śliwka w kompot. To było moje pierwsze spotkanie z Moniką Raspen i koniecznie muszę bliżej poznać inne jej powieści, oczekując na drugi tom Kobiet Romanowów.


Polecam. 

Moja ocena 7/10



                Wydawanictwo Replika